Rozdział 6
,,Wszyscy jesteśmy tacy sami pod jednym względem. Jesteśmy ludźmi."
Najtrudniejsze jest podjęcie decyzji.
- Jeśli zostanę, to sprawicie, że będę miała swoją moc z powrotem? A jeśli nie, to przepadnie? - Zapytałam, chcąc się upewnić.
- Tak. Nauczymy cię przy okazji innych rzeczy, takich jak sztuki walki, co na pewno ci się przyda - oznajmił mężczyzna.
- Dobrze, zostanę. Od czego zaczynamy? - Zapytałam.
- Od tego, że pokażemy ci pokój w którym będziesz przez ten czas mieszkać oraz ubrania, które bardziej pasują do naszego otoczenia. Potem coś zjesz i udasz się na badania, a tam resztę o odzyskaniu mocy powiedzą ci lekarze. Viridi cię zaprowadzi i poczeka przed gabinetem lekarskim. Resztę dnia będziesz miała wolnego. Będziesz mogła zwiedzić miasteczko - odpowiedział mężczyzna.
- No dobrze. Dziękuję - powiedziałam i wstałam po czym skierowałam się do wyjścia.
Za drzwiami zastałam Viridi'ego, który siedział na drewnianej ławeczce. Gdy mnie zobaczył podniósł się do pozycji stojącej.
- Chodź idziemy. Pokażę ci twój pokój - oznajmił chłopak i ruszył, a ja za nim.
Weszliśmy na trzecie piętro budynku, a tam korytarzem do pokoju na końcu.
- To tutaj. Wykąp się, jeśli chcesz i przebierz w ubrania, które są w szafie. Potem zejdź na parter i pójdziemy do gabinetu lekarskiego - rzekł Viridi.
Otworzyłam powoli drzwi jakby bojąc się, że za nimi kryje się coś co zaraz mnie zaatakuje. Weszłam do środka i osłupiałam ze zdziwienia. Uśmiech rozpromienił mi twarz, przez co przez chwilę zapomniałam o tym, co zrobiła mi moja matka.
Pokój był w kształcie litery U. Ściany były w kolorze bordowym, tak samo jak pościel na łóżku. Szafka nocna stojąca obok łóżka była w kolorze kremowym, a na niej stała zwykła, biała lampa. Dość duża brązowa szafa z ubraniami oraz komoda znajdowały się obok wiązowych drzwi wejściowych. Biurko w tym samym kolorze, co szafa stało jakiś metr od niej, a na nim było parę kartek i długopisów starannie ułożonych. Półka z książkami stała w rogu po przeciwnej stronie pokoju i była zapełniona po same brzegi. Drzwi od łazienki były jakieś dwa, trzy metry od małej biblioteczki. Na całej podłodze leżał czerwonoczarny dywan podobny do tego na korytarzach, ale ten miał wzory. Ogromne okno z czarnymi ramami było umieszczone w części zaokrąglonej i przez całą jego długość rozciągał się parapet na którym możnało usiąść. Na nim znajdowała się duża ilość poduszek w czterech kolorach. Karmazynowym, amarantowym, ceglastym oraz karminowym.
Podeszłam do komody i otworzyłam pierwsza lepszą szufladę. Zobaczyłam tam bieliznę. Mam nadzieję, że tego nie wybierał żadny chłopak, tylko dziewczyna. Wybrałam czarny komplet. W drugiej szufladzie znalazłam skarpetki, tylko w czarnym kolorze. Wzięłam jedna parę. Z szafy wyciągnęłam ubranie. Było takie same jakie miał Viridi. Z tym wszystkim poszłam do łazienki, gdzie szybko wykąpałam się zapominając o wszystkim. Przebrałam się i zeszłam na parter.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top