Rozdział 21
,,Wszyscy jesteśmy tacy sami pod jednym względem. Jesteśmy ludźmi."
Następnego dnia po moim "powrocie" do zajęcia jako Speedy, w mediach wybuchła prawdziwa burza wiadomości specjalnych. Wszyscy mówią, tylko o tym.
Rano ubrałam się w czarne rurki oraz białą bluzę z kapturem. Na stopy wsunęłam czarne trampki, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam swój plecak oraz telefon. Niepostrzeżenie wyszłam z domu, nawet nie witając się z matką.
Od tamtej pory, rozmowy, nie zamieniłyśmy ani słowa. Mijamy się jakbyśmy były dla siebie nieznajome. Czasami mama zaczyna rozmowę, ale zaraz ją kończy. Chciałabym zmienić tą relację albo chociaż trochę polepszyć, lecz nadal nie wiem, czy jej wybaczyć.
Gdy weszłam na teren szkoły, ludzie od razu zaczęli szeptać i wytykać mnie palcami. Zapewne myślą, że jestem Speedy. Muszę to zmienić, bo inaczej całe miasto pozna, kim tak naprawdę jest bohaterka Gdańska.
Przystanęłam przed wejściem, aby coś powiedzieć do wszystkich. Może to coś da.
- Słuchajcie, pewnie po ostatnich wydarzeniach bierzecie mnie teraz za kogoś, kim nie jestem. Zapewniam was, że nie jestem nią i nigdy nie będę - powiedziałam i weszłam do szkoły.
Nie wiem, czy ich przekonałam, czy nie, ale na obecną chwilę musi to wystarczyć. Może potem jeszcze ich przekonam.
W trakcie zajęć czułam się nieswojo. Jakby miało coś się wydarzyć. W czasie przerwy obiadowej siedziałam przy stoliku w rogu stołówki i jadłam jedzenie wzięte od kucharek. Nagle poczułam silny podmuch wiatru. Obroniłam się i zamarłam. Nie sądziłam, że on przyjdzie tak szybko. Minął tylko jeden dzień. Jeden. Rozumiecie to?! On się już zjawił.
Próbowałam nie dać nic po sobie poznać, aby nie potwierdzić tezy uczniów.
Savitar zatrzymał swój wzrok na mnie, ale tylko przez kilka sekund.
- Wydajcie mi Speedy, a nikomu nic się ni stanie. Macie na to dwie godziny - oznajmił Savitar i wybiegł ze szkoły.
Nie, i wcale nie zdziwiłam się, że wszyscy zaraz potem spojrzeli na mnie.
- Co? - Zapytałam.
- Jeśli nią nie jesteś, to na pewno przynajmniej ją znasz. Gadaj, gdzie ona jest. Nie mamy zamiaru płacić za to, co jest między nią a nim - powiedział Alex, chłopak ze szkolnej elity.
- Słuchaj, nie mam pojęcia, gdzie ona jest, więc odczep się ode mnie - powiedziałam. - To, co wtedy mówiłam, to było zwykle kłamstwo, uroiłam to sobie, więc skąd pomysł, że wiem, gdzie ona jest?
- Ty coś wiesz. Przekaż jej wszystko. Nikt z nas nie zamierza robić za kartę przetargową - powiedział Alex.
Dzwonek zadzwonił. Jeśli teraz wyjdę to tylko wszystko potwierdzę i sama siebie ujawnię, a jeśli nie pójdę, on zabije niewinnych ludzi. Co ja mam zrobić? Do zakończenia zajęć w szkole zostały mi trzy godziny. Nie mam jak się wyrwać.
Pisałam do Barry'ego, czy mógłby się tym zająć, ale Cisco odpisał mi z jego telefonu, że leży cały w igłach, czy czymś podobnym i nie jest w stanie mi pomóc. Wally jest... gdzieś na pewno, ale gdzie to nie mam pojęcia. Zostałam ja i mój zespół. Równie dobrze mogłabym wezwać Viridi'ego, aby pomógł mi, lecz nie chcę go wołać za każdym razem, gdy nie potrafię sobie poradzić. Muszę znaleźć jakieś wyjście z tego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top