Rozdział 11


Po powrocie do wieży wzięłam prysznic, a potem poszłam do salonu. Ojca tu nie było. Widocznie chyba jest jeszcze w swoim pokoju po przebieżce. W kuchni zjadłam lekkie śniadanie.

— Co działo się na wyspie? — zapytała nagle Natasha, która w salonie siedziała nad papierami.

— Nieważne — odpowiedziałam szybko.

— Dlaczego? — dopytywała.

— Bo nie chcę o tym rozmawiać — odpowiedziałam.

— Dlaczego? Spędziłaś tam połowę życia — powiedziała kobieta.

— Każdy ma jakiś rozdział w życiu, o którym nie chce rozmawiać — odpowiedziałam. — Ja staram się zamknąć tamten temat, jasne?

— Owszem, ale rozmowa może pomóc — powiedziała Romanoff.

— Ty nie rozmawiasz o Czerwonym Pokoju, a ja o wyspie — powiedziałam już zdenerwowana.

Wstałam i wyszłam. Natasha zdenerwowała mnie tymi pytaniami. Musiałam odetchnąć. Wyszłam z wieży. Skierowałam się do budynku, w którym mieszkałam, zanim byłam zmuszona wrócić. Wyżyłam się na worku treningowym. Trenowałam z trzy godziny, ale nadal myślałam o zajściu rano. Zarzuciłam na siebie bluzę i wróciłam do Stark Tower. W łazience dołączonej do mojego pokoju wykąpałam się patrząc na każdę bliznę na moim ciele. Były one dowodem, że nie było kolorowo na wsypie i poza nią. Wszyscy powtarzali, że są one odwagi i tego, że się nie poddałam, jednak ja czasami myślałam inaczej. Ubrałam czyste ubrania i poszłam do salonu. Tam zobaczyłam, tylko Thora, który był zainteresowany zawartością lodówki.

— Gdzie są wszyscy? — zapytałam go.

— W sali treningowej. Robią wspólny trening — odpowiedział.

— Rozumiem — odpowiedziałam.

Westchnęłam i wyszłam z salonu, po czym skierowałam się do wspomnianej sali. Gdy tam weszłam zobaczyłam grupkę ludzi, którzy trenowali. Całe szczęście nie widziałam wśród nich Wdowy, a szczególnie już Starka i Bannera.

— O witam, witam — powiedział Clint. — Co powiesz na wspólny trening?

Trzeci tego dnia? Byłam już zmęczona, ale od Clinta mogłabym się czegoś nauczyć.

— Możemy — odpowiedziałam — ale niedługo.

— Strzelasz z łuku? — zainteresował się ojciec.

— Tak — odpowiedziałam — na wyspie najłatwiej było zrobić łuk. Sporo drzew tam rośnie.

Robiłam wszystko tak, aby nikt z nich, prócz Clinta, bo on już wie, że to ja byłam tamtą kobietą w tamtym budynku. Zmieniłam od razu ułożenie dłonie. Barton od razu kapnął się, co zrobiłam. Uśmiechnął się lekko, ale nic nie mówił, tylko lekko skinął głową. Wystrzeliliśmy paręnaście strzał. W tym czasie Clint dawał mi rady, a i ja czasami go o to prosiłam z samej czystej ciekawości. Potem opuściłam ich i z zamiarem zjedzenia czegoś w końcu skierowałam się do kuchni. Thor nie zjadł wszystkiego i dlatego zdobył plus u mnie.

Godzinę później, gdy siedziałam sobie przed telewizorem w salonie, wpadli do niego mój ojciec i Clint kłócąc się.

— O co się tak zawzięcie kłócicie? — zapytałam przerywając oglądanie programu informacyjnego.

— Nicole, córeczko — zaczął ojciec. Nie bardzo mi się podobało, że tak mnie nazywał, ale teraz już nic nie poradzę. — Clint twierdzi, że jest najlepszy, ale ja upieram się, że dałabyś radę go pokonać.

— Przecież widziałeś, że mimo dziewięciu lat na wyspie nie bardzo sobie radzę — odpowiedziałam. — Poza tym, kto dorówna Avengerowi?

— Myślę, że gdybyś potrenowała to dałabyś radę — powiedział ojciec.

— Wątpię — odpowiedziałam.

Jasne. Tyle, że ja i Clint znaliśmy prawdę. Wiedzieliśmy, że mu dorównuję i nic tego nie zmieniło w tej chwili. Musiałam udawać, żeby nie zostać ujawnioną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top