Rozdział 24


Perspektywa Steva

Lekarz powiedział, że nie ma sensu leży niej siedzieć, więc wróciłem do salonu. Nawet nie zdążyłem dobrze wejść, a już zostałem zaatakowany pytaniami.

- Co się stało? - pytała Natasha.

- Co z Nicole? - zapytał Bruce.

Westchnąłem i usiadłem na kanapie.

- Dowiedziałem się tylko, że była z kolegą w parku gdy zaczęto do nich strzelać. Nicole trafili, ale już jest wszystko dobrze. Narazie jest nieprzytomna, ale lekarz mówi, że z tego wyjdzie - powiedziałem do wszystkich.

- A ten kolega? - zapytał Tony.

- Chciał przy niej posiedzieć to mu pozwoliłem - odpowiedziałem.

- Wiadomo kto ich zaatakował? - zapytał Clint.

- Nie wiadomo, ale już zleciłem odszukanie tego kogoś - odpowiedziałem.

- Idź odpocznij. Jesteś zmęczony - powiedziała Wanda.

Postanowiłem posłuchać Wandy. Poszedłem do swojego pokoju. Wykąpałem się i poszedłem spać.

Perspektywa Nicole

Czułam jak ktoś przy mnie jest, ale nie mogłam otworzyć oczu. Słyszę pikanie. Co się stało? Dlaczego nie mogę otworzyć oczu? Co się do cholery dzieje?

Po raz kolejny próbuje otworzyć oczy.

Nagle oślepia mnie białe światło. Natychmiast mrużę oczy. Po chwili zauważam jak Blake śpi leżąc głową na moich nogach.

- Blake... - chrypię.

Mam sucho w gardle. Chłopak zerwał się słysząc mój słaby głos.

- Nicole... - powiedział Blake.

- Gdzie ja jestem? - pytam.

- Poczekaj, idę po lekarza - powiedział Blake i wyszedł.

Po chwili do sali wszedł lekarz i Avengers. Lekarz natychmiast zaczął mnie badać. W końcu wkurzona trochę tym wszystkim odepchnęłam lekko ręce lekarza.

- Czy ktoś łaskawie mi powie co tu się dzieje?! - zapytałam.

- Pamiętasz coś? - zapytał tata.

Zmarszczyłam brwi próbując coś sobie przypomnieć.

- Byłam w parku. Przyszedł Blake. Rozmawialiśmy. Wtedy ktoś zaczął do nas strzelać. Nikogo nie widziałam, więc pomyślałam, że to snajper. Zaczęliśmy z Blakiem uciekać. Dotarliśmy do wieży. W czasie ucieczki zauważyłam krew. Moją krew. Potem weszliśmy do środka i zemdlałam. Więcej nie pamiętam - powiedziałam.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytał Blake.

- Wody. Chce mi się pić - odpowiedziałam.

Blake wyszedł z sali. Zostałam z Avengerami sama, bo lekarz chwilę wcześniej wyszedł oznajmiając, że wróci później.

- Chłopak? - zapytała z uśmiechem Natasha.

- Co? Nie, nie - odpowiedziałam.

- Niech Ci będzie - powiedziała Natasha.

- Jak się czujesz? - zapytał tata.

- Normalnie - odpowiedziałam.

- Na pewno? - zapytał tata.

- Tak, czułam większy ból. To jest dla mnie jak małe draśnięcie - odpowiedziałam.

- Podejrzewasz może kto by mógł was zaatakować? - zapytał Clint.

- Możliwe, że to Ci sami ludzie co zaatakowali szkołę - powiedziałam - Wiecie kto zaatakował szkołę?

- Nie - odpowiedziała Wanda.

Po chwili do sali wszedł Blake ze szklanką wody, którą natychmiast opróżniłam. Avengersi wyszli z pokoju dając mi porozmawiać z Blakiem.

- Jak się czujesz? - zapytał siadając na stołku.

- Jest w porządku - odpowiedziałam - Zgadnij o co mnie zapytała Natasha.

- Skąd mam wiedzieć - powiedział Blake.

- Zapytała mnie czy jesteś moim chłopakiem - powiedziałam.

- I co odpowiedziałaś? - zapytał chłopak.

- Przecież nie jesteśmy razem - powiedziałam.

Na twarzy chłopaka zauważyłam smutek, zawód?

- A gdybyśmy byli? - zapytał Blake.

- To bym powiedziała, że tak, ale czy ty coś mi sugerujesz? - zapytałam go.

- Nie, oczywiście, że nie - odpowiedział szybko.

- Blake... idź do domu i porządnie się wyśpij. Wyglądasz jak trup - powiedziałam do chłopaka.

- Ale... - zaczął chłopak.

- Nie ma żadnego ale. Jedź do domu i wyśpij się - powiedziałam do chłopaka - No, już - pogoniłam go.

Blake pożegnał się i wyszedł. Po chwili przyszedł lekarz i zbadał mnie. Powiedział, że mam się oszczędzać i że mogę wyjść już z tej sali.

Na tą wiadomość się bardzo ucieszyłam. Natasha przyniosła mi jakieś ubrania, więc umyłam się i przebrałam się. Po kilku minutach leżałam sobie wygodnie w moim pokoju na łóżku.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top