Rozdział 23

Nagle...

Nagle obok mnie słyszę świst pocisku. Rozglądam się dookoła i nic nikogo nie widzę. Snajper, pomyślałam.

Szyby złapał za rękę Blake'a i ruszyłam razem z nim pędem w stronę Stark Tower. Cały czas słyszę pociski, które staram się unikać.

Jesteśmy już blisko. Teraz to już nas muszę gonić, bo snajper nie dałby rady z jednego miejsca strzelać do nas.

Wtem czuję ciepłą ciecz na mojej bluzie. Spoglądam w dół. Krew wydobywa się z rany. Nic sobie z tego nie robię i biegnę dalej razem z Blakiem.

Perspektywa Steva

Nicole uciekła z budynku. Jestem właśnie na parterze i pytam czy nie widzieli dokąd pobiegła.

Obracam się w stronę wejścia, bo słyszę jak się otwiera. Widzę ją i... kogoś kogo nie znam.

Perspektywa Nicole

Wbiegamy do Stark Tower. Po chwili zatrzymujemy się i próbujemy złapać oddech. Widzę jak tata do mnie podchodzi.

Ja jednak nie widzę nic oprócz mojej krwi. Tata nawet do mnie nie zdążył podejść, a ja zemdlałam.

Perspektywa Blake'a

Podniosłem głowę i zobaczyłem jak Nicole upada. Szybko do niej podbiegam i klękam przy niej. Widzę krew. Jej krew.

- Pomocy! - krzyczę.

- Odsuń się - mówi Kapitan Ameryka.

Odsuwam się, a on bierze Nicole na ręce i gdzieś biegnie. Biegnę za nim. Nie mogę jej stracić. Nie teraz gdy już jej wszystko powiedziałem.

Docieramy do jakiejś sali. Prawdopodobnie operacyjnej. Kapitan kładzie Nicole na stole. Natychmiast podchodzą do niej lekarze. Potem podchodzi do mnie i wyprowadza mnie stąd.

Ja oszołomiony robię co mi każe. Idę jakimś korytarzem, a potem wsiadam do windy. Wysiadam na którymś tam piętrze. Wchodzę do sali i siadam na krześle.

Nawet nie zauważyłem, że mam ręce we krwi i kawałek bluzy nią poplamionej.

- Co z Nicole? - zapytałem.

- Operują ja - odpowiada Kapitan - Co się stało?! Dlaczego Nicole jest ranna?! Kim ty wogóle jesteś?!

- Sie... siedzieliśmy w parku... gdy... ktoś zaczął... do nas strzelać... Zaczęliśmy uciekać... nawet nie wiem kiedy jeden z pocisków trafił Nicole - mówiłem trochę nie składnie.

Spojrzałem na Kapitana.

- Kim jesteś?! - zapytał ponownie Kapitan, a ja wzdrygnąłem się na ton jego głosu.

- Nazywam się Blake Black - odpowiedziałem - Co będzie z Nicole?

Kapitan westchnął i usiadł na krześle.

- Nie wiem - odpowiedział - Kim jesteś dla Nicole?

Kim dla niej jestem? Co mam odpowiedzieć? Kolegą, przyjacielem, chłopakiem? Sam nie wiem. Wyznałem jej swoje uczucia i dwa razy się całowaliśmy, ale nie zapytałem jej czy będzie moją dziewczyną.

- Ja... sam już nie wiem - odpowiedziałem.

Po dwóch godzinach przyszedł do nas lekarz. Dwie godziny nie rozmawiałem z Kapitanem.

- Co z nią? - zapytał Kapitan.

- Straciła dużo krwi, ale na szczęście pocisk nie uszkodził żadnych ważnych organów. To bardzo silna dziewczyna - odpowiedział lekarz.

- Można do niej wejść? - zapytałem szybko.

Lekarz spojrzał na Kapitana. Ten skinął głową. Lekarz chyba nie był pewien czy może mi coś mówić. Nie dziwię się. Nie byłem jej rodziną.

- Zaprowadzę pana - odpowiedział lekarz.

Ruszyłem za lekarzem i po chwili byłem przed wejściem do pokoju w którym leżała.

Wszedłem do niej i usiadłem na krzesełku. Złapałem ją za dłoń. Była taka blada i bezbronna. Jak mogłem dopuścić do tego, aby ona tu leżała? To ja powinienem leżeć na łóżku zamiast niej.

Nawet się nie spostrzegłem kiedy zasnąłem.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top