2.Myśli Mylą

*Marinette*

- P-piękna jesteś wiesz? - zapytał Nathaniel, zgarnął kosmyk moich włosów i dał je za moje prawe ucho. Na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.
- Nath, możemy być tylko przyjaciółmi, muszę ożenić się z innym, przepraszam. - szepnęłam i łza popłynęła po moim policzku. On tylko wytarł ją swoją dłonią i mnie pocałował. Byłam tym zdziwiona, wręcz zszokowana. Oderwałam się od niego i jak najszybciej opuściłam swoją kryjówkę. Nie mogę być z Nathanielem. Są tego dwa powody. Pierwszy to to, że muszę wyjść za mąż za Prince'a, a drugi, że nic nie czuję do Natha. Weszłam po prześcieradle na górę i położyłam się na łóżku.
- Gdzie to księżniczka się wymknęła? Mam powiedzieć to twojemu ojcu? - zapytał Władca Ciem. To był sługa mojego ojca. Do dziś nie wiem, jak ma na imię, bo tak się przedstawił. Władca Ciem. Dziwne, ale wtedy to nie jego imię zaprzątało mi głowę.
- Nie, proszę. Zrobię wszystko. - powiedziałam. Władca Ciem pomyślał chwilę i odparł:
- Oddaj mi swoje kolczyki. - gdyby nie należały wcześniej do mojej mamy i nie były z prawdziwego złota to może bym mu je oddała, ale nie zrobię tego.
- Możesz wydać mnie ojcu! Wolę szlaban na miesiąc, niż oddanie kolczyków mamy! - krzyknęłam, a Władca Ciem opuścił mój pokój. Po pięciu minutach stał tutaj mój ojciec.
- Gdzie się wymknęłaś? - zapytał z surowym wzrokiem. Teraz to mam przechlapane.
- Em...Byłam nazbierać kwiatów na grób mamy. - odparłam i pokazałam mu bukiet kwiatów, który potajemnie udało mi się zebrać wczoraj i ojciec tego nie zauważył. Ojciec posłał mi lekki uśmiech i odparł:
- Wiem, że ciężko Ci pogodzić się ze śmiercią matki i chcesz, aby miała jak najlepszy spoczynek, ale... pomimo tego bardzo Ci dziękuję, że jesteś. Przynajmniej nie straciłem drugiej Sabiny.
Posłałam mu skromny uśmiech i przytuliłam się do jego brzuszka. Mój ojciec nie był, aż tak chudy, prawie wszyscy królowie tak mieli, prócz króla Gabriela Agreste. On był bardzo szczupły.
- Tato? - zapytałam cicho, a on spojrzał na mnie swoimi piwnymi oczami. - Mogę wychodzić? Choćby codziennie na półtorej godziny. Proszę.
- Możesz córciu, tylko uważaj na siebie. - odparł i wyszedł z pomieszczenia. Zdziwiła mnie jego reakcja. Naprawdę mi pozwolił? Po chwili drzwi znowu się otworzyły.
- Ale tylko na godzinkę. - powiedział mój ojciec z pouczającym wzrokiem, a ja tylko się zaśmiałam. Gdy zamknął drzwi, usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać o swoim przyszłym mężu, Nathanielu i ojcu. Jakim cudem nagle tak się zmienił? Dopiero co był wściekły na mnie za Prince'a... Ważne, że mogę wychodzić. Zbliżał się wieczór. Wzięłam do ręki piżamę i weszłam do swojej prywatnej łazienki. Była w kolorze miętowym. To jest mój drugi ulubiony kolor. Pierwsze miejsce zajmuje różowy. Wzięłam relaksującą kąpiel z bąbelkami i założyłam piżamę. Położyłam się w swoim łóżku i moje powieki same się zamknęły.


******

Siódma. To dobra godzina, żeby przygotować się do śniadania. Wstałam ze swojego łoża i powędrowałam do szafy. Po chwili namysłu wybrałam to:

Rozczesałam włosy i upletłam warkocza. Założyłam koronę i zeszłam na śniadanie.
- Witaj ojcze. - powiedziałam i ukłoniłam się przed nim. Usiadłam do stołu i zaczęłam konsumować śniadanie.
- Ojcze, mogę...wyjść? - szepnęłam do niego, a on tylko się uśmiechnął i odprowadził mnie wzrokiem do drzwi. Szłam przez łąkę pełną kwiatów, aż w końcu zobaczyłam jakieś młodzieńca. Szybko do niego podbiegłam, a on zrobił tylko kwaśną minę. Nie wiedziałam o co mu chodziło.
- A kto tu przyszedł? Kolejna paniusia? Może szukasz torebeczki albo nie, wiem! Jakiegoś męża? Jeśli tak to pomyliłaś drogi, dziewczynko. - zaśmiał się blondyn, a ja się lekko wkurzyłam.
- Nie nazywaj mnie tak! Jestem księżniczką i masz się mnie słuchać! - krzyknęłam, a on zaczął się śmiać.
- A wiesz co? Ja jestem człowiekiem, który nocą zamienia się w jednorożca co rzyga tęczą! - zaśmiał się i mnie popchnął.
- Jeszcze czego? - prychnęłam pod nosem, a on powalił mnie na ziemię. Moja sukienka z białej stała się cała czarna. Nasze twarze prawie się stykały. Spojrzałam w jego oczy i się zatopiłam. Ta leśna zieleń..
- Spadaj stąd! - krzyknął zielonooki wstając z ziemi i strzepując brud ze spodni.
- Ja chyba już tego nie ukryję. - zaśmiałam się, a on popatrzył na mnie jak na idiotkę. Postanowiłam tutaj zostać żeby nie wyjść na miękką. Ze mną tak się nie pogrywa.
- Pomyliłeś księżniczkę, chłopaczku. - odparłam, a on złapał mnie za nadgarstek.
- Nie denerwuj mnie, bo może się to skończyć dla ciebie gorzej, a teraz zmykaj idiotko. - syknął, a ja wyrwałam się z jego uścisku i krzyknęłam:
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- Jeszcze zobaczymy.. - powiedział i znów złapał mnie za nadgarstek. Nie wiedząc co zrobić, przytuliłam go. Miłość zawsze zwalcza zło, lecz tym razem tak nie było. Blondyn odepchnął mnie od siebie z całą siłą, a ja szybko się podniosłam i uciekłam. Ten chłopak był niebezpieczny.


******

Trochę dramatycznie...

Myślę, że się podobało!

Rozdział po korekcie, robiłam co się dało żeby go uratować!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top