Kiedy był wasz pierwszy pocałunek - Alek
Pewnego, dość pochmurnego jak na wiosnę dnia, wyszłaś do sklepu z listą zakupów od mamy i pieniędzmi w portfelu, który był w twojej skórzanej torebce. Często przed twoim blokiem Niemcy robili łapanki. Nie byłaś już zdziwiona tym faktem, jednak dalej nie rozumiałaś ich sensu. Wyszłaś z jednej z uliczek, którą zazwyczaj chodziłaś do znajomej ci piekarni.
Jednak kiedy lekko postanowiłaś się wychylić zza muru pojawił się widok stojących pod ściągną ludzi i biegających w ciemnych mundurach Niemców. Czułaś się przerażona, zdezorientowana i nieco zagubiona w tej całej sytuacji. Wiedziałaś, że nic nie możesz zrobić, byłaś jednym słowem bezsilna. Nie pozostało Ci nic, prócz modlenia się, by Niemcy cię nie zauważyli. W głowie odmawiałaś już wszelakie liturgie, modlitwy, akty, przykazania — w jednym momencie przypomniałaś sobie wszystko, czego nie umiałaś na lekcji religii. W jednej chwili całe życie przeleciało ci przed oczami, nie chciałaś jeszcze umierać, chciałaś zostać przy Alku.
Wtem kiedy już przewidziałaś wszystkie możliwe czarne scenariusze ktoś pociągnął cię do tyłu i wprowadził w boczną uliczkę. Kiedy już oprzytomniałaś przed oczami ukazała ci się twarz Alka.
— Mówiłem ci, skarbie, żebyś nie wychodziła sama tak wcześnie — powiedział, patrząc ci głęboko w oczy — dobrze wiesz, że tutaj jest dużo łapanek o tej porze, a ty taka nieporadna i rozkojarzona dzisiaj — zaśmiał się, uśmiechając się przy tym szeroko.
Nie potrafiłaś się oprzeć temu uśmiechowi, zwodził cię na pokuszenie bardzo często. Maciek idealnie wyczytał twoje intencje z oczu. Kiedy już skierowałaś się ku odejściu z uliczki, poczułaś, jak ciepłe dłonie dryblasa delikatnie ciągnął cię do tyłu.
Postanowiłaś wrócić na swoje miejsce, a w podziękowaniu dostałaś kolejny, szczery uśmiech Maćka.
Jednak na sam koniec Alek zostawił wisienkę na torcie.
Postanowił lekko cię popchnąć do tyłu, a w efekcie sam miał cię złapać. Tak jak sobie chłopak zaplanował, tak było. Tylko, że to nie on cię popchnął, a sama przez przypadek poleciałaś do tyłu z dużą prędkością, miałaś szczęście, że Alek w porę zdążył podbiec do ciebie i złapać. Inaczej spotkałabyś się z ziemią.
W zamian za uratowanie twojego życia Kopernicki zażyczył sobie całusa w usta.
Nie chciałaś być dłużna wobec niego, więc bez większych oporów musnęłaś go w usta, a on wykorzystał ten fakt, by połączyć wasze wargi i pogrążyć się w pocałunku.
Nawet nie próbowałaś się wyrywać, przecież od dawna o tym marzyłaś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top