❝ rozdział szósty - okienko szóste ❞
Niedługo potem, Harry obudził się. Nie wątpliwe, obudził go jakiś dźwięk, tylko co to było... Harry choć próbował, nie umiał sobie tego przypomnieć. Jednak, w niepewności nie miał żyć zbyt długo.
Nagle, usłyszał głośne skrzypienie śniegu obok namiotu. Coś musiało tam chodzić... Chłopak spróbował powoli sięgnął po różdżkę, leżącą gdzieś na podłodze, jednak na daremno, bo było za daleko.
Leżał więc, jak posąg bez żadnego ruchu. Wtedy to, usłyszał strzęp cichej rozmowy, odbywającej się na zewnątrz:
- To on, tak? Jesteś pewny?
- Czy masz jakieś wątpliwości, co do rozkazów naszego Pana, Rowle? - powiedział grobowym tonem, drugi głos, jakiegoś mężczyzny.
Harry znów sięgnął po różdżkę. Zapadła cisza, ten, który został nazwany Rowle, wyraźnie wolał się nie odzywać. - Tak właśnie myślałem - rzekł znów, ten drugi - Nie muszę ci chyba mówić, że mamy tą dostęp do tej nowej metody szukania, ale i danych na temat wszelkiej deportacji, na terenie całej Wielkiej Brytanii.
- Tak, ja wiem, ale mogliśmy trafić źle i...
- Nawet jeśli to nie Potter, to jest tam inny czarodziej, który wyraźnie sprzeciwia się naszemu panu - i wtedy Harry wszystko zrozumiał. To byli Śmierciożercy i szukali jego.
Tylko jak go znaleźli? Mówili coś o nowej metodzie szukania, co kolwiek miało by to znaczyć, on nie zamierzał więcej czekać. Wyskoczył z pod kocy, by chwycić różdżkę i od razu krzyknął:
- Drętwota! - jeden z mężczyzn padł na ziemię. Harry wypadł z namiotu, ciskając kolejnymi zaklęciami, jednak... Jego oczom ukazał się pusty las.
Dopiero po chwili, poczuł jak jakieś zaklęcie, przelatuje mu tuż przy uchu. Gwałtownie odwrócił się i zobaczył ubranego w czarne szaty, mężczyznę, rzucającego się wprost na niego.
Chłopak uskoczył na bok, po chwili rzucając kolejne celne zaklęcie:
- Expelliarmus! - różdżka poplecznika Voldemorta, wyleciała mu z ręki wprost do dłoni Harry'ego. Ten jednak nie poddał się i ponownie rzucił się na Pottera, tym razem jednak łapiąc go za ramię. Chłopak kopnął go w łydkę i kiedy ten się odsunął, usłyszał tylko, krótkie, „Expulso!" i upadł na ziemię, uderzając się głową o kamień.
Wybraniec, stanął przy nim i przyłożył różdżkę do tyłu jego głowy.
- O jakiej nowej metodzie szukania, mówiliście? - zapytał ostro Harry.
- On... Jego imię... Jego imię jest tabu - powiedział zdyszany, brodaty mężczyzna. Nie trudno było się domyślić, o co chodziło. Jednak... Przecież ostatni raz, wypowiadał to słowo jeszcze w lesie... Nie mogli go znaleźć, kiedy był zupełnie gdzie indziej. - Nie kłam! - podniósł głos - Jak mnie tu znaleźliście?!
- Nic więcej... Ci nie powiem... - wykrztusił.
- Mów - odezwał się kolejny raz Harry.
- Ja nic ci...
- Drętwota! - ciało Śmierciożercy momentalnie zesztywniało. Spojrzał na drugiego mężczyznę, który wyglądał na nieprzytomnego. Harry wiedział, że tu gdzie jest nie jest bezpieczny, jednak za nim miał zacząć su nie zbierać, uznał z że lepiej by było zmodyfikować trochę pamięć tym dwóm panom.
Nie był w tym zaklęciu zbyt dobry, ale pamiętał jak kiedyś Hermiona...
Harry westchnął tylko i zamknął na chwilę powieki. Niedługo potem, obydwaj Śmierciożercy leżeli na ziemi, nieprzytomni i z lekko przeobrażoną pamięcią, a namiot był znów zwinięty. Postanowił, że lepiej znaleźć schronienie na te noc gdzie indziej, więc ruszył w stronę miasta.
Małe uliczki, oświetlone były jedynie słabym światłem latarni, więc Harry mógł bezpiecznie trzymać różdżkę w pogotowiu. Zakręcił w jedną z krótkich ulic, gdzie na jednym z budynków widniał lekko podświetlony szyld Nocny Postój.
Na drzwiach natomiast, złoty napis Hotel. Sprawdził czy drzwi są otwarte - były. Gdy udało mu się zająć dla siebie pokój, od razu poszedł się rozpakować.
Nie minęło dużo czasu, a siedział przy biurku z zapaloną lampką i natchnięty nagłą weną chwycił za pióro i zaczął pisać:
❝ Neville!
Słyszałem, że wróciłeś do Hogwartu, mam nadzieję, że jakoś się tam trzymacie. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego piszę do ciebie ten list... A więc odpowiedź jest dość prosta.
Chcę ci podziękować. Za wszystko.
Pamiętasz może, jak na pierwszym roku, chciałeś nas powstrzymać przed opuszczeniem Pokoju Wspólnego? Dzielnie broniłeś punktacji naszego domu. To twoje punkty ostatecznie pozwoliły nam zdobyć Puchar Domów!
Uczestniczyłeś w spotkaniach GD i jakż skłamałbym, gdybym powiedział, że ci się nie udawało! Byłeś jednym z najbardziej oddanych członków, a nie minęło dużo za nim udało ci się opanować najpotrzebniejsze zaklęcia. Byłeś z nami, w Departamencie Tajemnic. Wiedziałeś, jakie niebezpieczeństwa tam nas czekają, a jednak zostałeś.
Nawet nie wiesz jak za to wszystko, jestem wam wdzięczny. Bez was, już dawno by mnie tu nie było.
Jeszcze raz, dziękuję ci za to wszystko, nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny.
Harry. ❞
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top