❝ rozdział szesnasty - okienko szesnaste ❞

Chłopak chwycił za kolejny kawałek pergaminu, kładąc go na stole. Zamyślił się chwilę, nad tym, do kogo zaadresować ten list.

Nie zajęło to jednak długo, bo piękne wnętrze domu, w którym właśnie się znajdował, wydawało by się, samo go na to nakierowywać.

Na ścianach w korytarzu, wisiały podcinane głowy skrzatów domowych, a za wieszak na ubrania, służyła noga trolla - ta, którą wielokrotnie przewracała Tonks. Po chwili zaczął pisać, wiedząc już co chcę on w liście umieścić. Chociaż... Nie wiedział, czy pisanie listów do duchów, nie jest już jednym z bardziej przerażających objawów samotności.

❝ Prawie Bezgłowy Nicku!
Jak tam życie w Hogwarcie? Znaczy, potraktuj to raczej, jako pytanie retoryczne, bo domyślam się, że sytuacja nie jest za ciekawa.

Może zacznę, by jakoś tego listu nie przedłużać. W takim razie, do rzeczy. To, co jest tu napisane, jest czymś, w rodzaju podziękowań.

Za co?

Za wszystko. Za wszystko, co kiedy kolwiek dla mnie zrobiłeś. Za to, jak namówiłeś Irytka, by zrobił hałas, na tyle głośny, bym mógł uciec z gabinetu Filcha. Za to, że zaprosiłeś mnie na swoją pięćsetną rocznicę śmierci, za to, że uratowałeś mnie przed spotkaniem z żelaznym popiersiem Paracelsusa.

Dziękuję, że odpowiedziałeś mi na pytania dotyczące Syriusza, po jego śmierci... Dziękuję ci, naprawdę.

Za to i za wszystko inne, czego tu nie wymieniłem. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci za to wszystko wdzięczny.
Harry. ❞

Delikatnie, odłożył pióro na bok i przejrzał list jeszcze raz. Odłożył go na bok i od razu, chwycił za kolejny, czysty jeszcze pergamin, myśląc nad tym, do kogo napiszę ten list.

Podczas tych namyśleń, podziękował sobie samemu w duchu, za to, że wziął ze sobą takie zapasu papieru, który teraz, był mu nie wątpliwie potrzebny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top