❝ rozdział pierwszy - okienko pierwsze ❞

Harry myślał jeszcze przez chwilę. Zawahał się, po czym chwycił za pióro, które natychmiast zamoczył w kałamarzu. Tylko jak by tu zacząć...

Nad tym pytaniem, długo się nie zastanawiał, bo prawie natychmiastowo, znalazł na to odpowiedź.

❝ Ron!
Zanim powiem przejdę do głównego tematu, chciałbym ci coś przekazać. Ale od czego tu zacząć? Może... Może tak, jak powinno się zaczynać - od początku.

A więc jak zapewne pamiętasz, poznaliśmy się już siedem lat temu w King's Cross, ale naprawdę zaprzyjaźniliśmy się, dopiero w pociągu, podczas naszej pierwszej drogi do Hogwartu.

Dosiadłeś się do mnie, nie wiedząc, że jestem tym całym, bzdurnym „Chłopcem, który przeżył", czy innym równie głupim wybrańcem. Od razu miałem wrażenie, że to nie jest ostatni raz, kiedy będę z tobą tak rozmawiać. I stało się. Zaprzyjaźniliśmy się.

Razem z Hermioną, doszliśmy do tego, gdzie ukryto Kamień Filozoficzny, a podczas drogi do niego, dzielnie poprowadziłeś wielkie Szachy Czarodziejów, doprowadzając nas do zwycięstwa i przejęcia dalej. Gdyby nie pomoc twoja i Hermiony, nigdy nie udało by mi się udaremnić Voldemortowi kradzieży Kamienia.

Wspierałeś mnie nawet wtedy, gdy wszyscy myśleli, że to ja jestem Dziedzicem Slytherina, wspierałeś mnie w Komnacie Tajemnic... Nawet nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy.

Ile znaczy dla mnie to, gdy pomagałeś mi w Turnieju Trójmagicznym, jednak... Kiedy oskarżyłeś mnie o to, że sam wrzuciłem swoje nazwisko do Czary... Bolało. Bolało jeszcze bardziej, niż kiedy mówiła to większość szkoły. Dlaczego? Bo byłeś moim najlepszym przyjacielem. Byłeś i na zawsze nim zostaniesz, nie ważne, czy się pokłócimy i będziemy mieli się już nigdy nie spotkać. Zawsze będę pamiętał ile dla mnie zrobiłeś.

Pomagałeś mi prowadzić Gwardię Dumbledore'a i nie opuściłeś mnie, gdy Voldemort wmawiał mi, że więzi Syriusza. Mimo, że było bardzo wątpliwe, by naprawdę się to wydarzyło, - a obydwoje wiemy, że wątpliwości były słuszne - byłeś tam ze mną. Walczyłeś ze mną ramię w ramię i nie uciekałeś. Chciałeś mi pomóc nawet teraz, gdy szukam Horkroksów. Wybacz mi, że tak się zachowałem. Wybacz mi, że was zostawiłem. Naprawdę, zdaję sobie sprawę z tego, że zachowałem się jak dupek, okłamując was i zostawiając na pastwę losu.

Wydawało mi się, że robię dobrze... Mam nadzieję, że choć trochę miałem rację i jesteście bezpieczni tam, gdzie teraz jesteście. Byłeś mi rodziną, której nie miałem. Bratem, który mnie wspierał i nie pozwalał się poddawać. Kimś niezwykłym, kogo brakowało mi przez te dziesięć lat samotności.

Rozumiem jeśli jesteś na mnie zły.
Też bym był.
Twój przyjaciel, Harry Potter. ❞

Odłożył pióro. Choć, chciał przekazać swojemu przyjacielowi jeszcze tyle rzeczy, nie umiał tego napisać. Nie potrafił tego wyrazić na papierze, nie zależnie od tego, jak bardzo by się starał - a starał się, by list wyszedł najlepiej jak tylko mógł, dla najlepszego przyjaciela.

Odetchnął z ulgą. Czuł, jakby wyrzucił z siebie część wszystkich tych obaw, które do czasu napisania tego listu, nosił w sobie.

Wiedział jednak, że to nie koniec. Ponieważ, czekały go jeszcze dwadziescia trzy listy, do dwudziestu trzech osób, bez których by go tu, nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top