Rozdział 2 Córka i Syn




12 października 1998 przyszło na świat pierwsze dziecko Molaków. Jednak lekarze widocznie skłamali i w dacie urodzenia i w płci dziecka. Urodziła się piękna, malutka blondyneczka, którą szczęśliwi rodzice nazwali Amelia Klaudia.

Ubierali ją w śliczne różowe ubranka, wiązali jej falowane włosy w przeróżne fryzurki. Wszyscy się zachwycali małą księżniczką. Kiedy chodzili na spacery, oczy wszystkich zwrócone były właśnie na nich, a towarzyszyły im zachwycające westchnięcia. W kościele, na niedzielnych Mszach Świętych, główną atrakcją była Amelia.

Odziedziczyła całą urodę po swojej mamie. Tak samo jak Lidia miała jasne włosy i zielone oczy. Skutecznie obaliły stereotyp, że pierwsze dziecko podobne jest zawsze do Ojca.

Lidia zaś była tym faktem uszczęśliwiona, bo to ona przez dziewięć miesięcy nosiła ją pod sercem, to ona cały czas wysyłała Adama do sklepu, kiedy w środku nocy dostała zachcianki na kiszoną kapustę. Przyszły tata już trzymał bigos w lodówce, aby dać go żonie. Skutecznie trzymał go tak ukrytego, żeby nie dostała go przedwcześnie.

Jednak Amelia była inna niż wszystkie jasnowłose księżniczki.

Właśnie rodzina obchodziła Święta Bożego Narodzenia. Były to czwarte święta małej dziewczynki. Lidia i Adam wydali ponad dwieście złotych na lalkę, którą polecały wszystkie koleżanki z pracy mamy Amelii.

A nieucieszona córka rzuciła lalkę w kąt i zaniosła się ogromnym krzykiem.

- Dlaczego?! - wrzasnęła wysokim, piskliwym głosikiem, przecierając raz po raz swoje zapłakane oczka.

- Co się stało, malutka? - Adam podszedł do córki, z obawy, że ta sie czegoś wystraszyła.

- Ja nie chcę takiej zabawki - krzyczała Lidia - Ja chcę samochodzik! Taki jak dostał Maciuś! Chcę taki sam!

Adam popatrzył na Lidię. To prawda, Maciej Dębski, syn Honoraty i Władysława dostał niedawno mały samochodzik, zabawkową replikę Audi A8.

- Kochanie, wydaje mi się, że lekarze wcale się nie pomylili, kiedy mówili, że będziemy mieli syna - brunet załamał ręce, patrząc na płaczącą małą dziewczynkę.

Rodzina Molaków i Dębskich przyjaźniła się od czterech lat, dokładnie tylu, ile mają ich pociechy.

Lidia i Honorata bardzo często chodziły razem na zakupy, plotkowały, opowiadały sobie, co ich mężowie znowu zmajstrowali. Nawzajem chwaliły się, co ich dzieci już potrafią.

Zaś Władysław zaczął zachęcać Adama, aby zaczął korzystać z siłowni i porzucił eleganckie koszule na rzecz skórzanej kurtki.

Wszyscy bardzo się polubili, spędzali każde chwile razem, można by rzecz, że stali się wielką rodziną.

Amelia była oczkiem w głowie Macieja, a Maciej był oczkiem w głowie Amelii. Dwójka uwielbiała się ponad życie, zapewne myśleli, że są rodzeństwem. Cały czas się razem bawili, Amelka nie raz pożyczała sobie stroje od przyjaciela, gdyż od zawsze podobały jej się jego ubrania. Miała dosyć różowych ciuszków i białych sandałków z kryształkami. Wolała tenisówki, zupełnie takie jak ciocia Honorata kupuje Maćkowi.

Wolała bawić się w piaskownicy, zamiast tak jak inne dziewczynki z osiedla udawać, że jest księżniczką, a wszyscy inni są jej służącymi.

Nie denerwowała się, kiedy Maciek ubrudził ją błotem podczas deszczu. Wręcz przeciwnie, lubiła się ubrudzić, uwielbiała zabawy w błocie.

- Amelko, ale zobacz, ta laleczka jest śliczna - Lidia podeszła do córki, z prezentem - Popatrz, ma takie same włoski jak ty.

- Nie chcę tej brzyduli, mamo - obruszyła się dziewczynka, marszcząc brwi, wyglądając co najmniej zabawnie - Ja chcę samochodzik! Jak Maciuś!

Lidia i Adam spojrzeli po sobie, całkowicie zaskoczeni. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Bali się pokazać córce drugiego prezentu, gdyż były tam kolejne różowe ubranka. Widzieli, że woli ciemne rzeczy, w których chodzi syn ich przyjaciół, jednak nie mogli sobie wyobrazić swojej córeczki jako kogoś, kto ubiera się jak chłopczyk, dlatego na przekór jej upodobaniom ubierali ją w słodkie ciuszki, godne prawdziwej, małej diwy.

- Dlaczego Maciuś ma takie fajne zabawki? - lamentowała Amelka, szlochając donośnie.

- Kochanie, Maciuś ma zabawki dla chłopczyka, a ty jesteś dziewczynką - powiedziała Lidka, nie będąc do końca pewna, co innego może powiedzieć.

- To ja też chcę być chłopczykiem! Oni mają fajnie, mają krótkie włosy i takie super fajne zabawki! - mówiła dziewczynka, wstając i siadając na dużej kremowej sofie, obok ubranej choinki.

- Amelko, zobaczysz, że dziewczyny mają w życiu fajniej - mama przysiadła się do córki i pogładziła jej aksamitnie miękkie włoski - Przekonasz się w przeszłości. Kobietki mają władzę, jakiej się chłopczykom nie śniło.

- Czyli tata nie ma żadnej władzy? - blondynka spojrzała na Adama, który dalej siedział na podłodze, trzymając pudełko z niedoszłym prezentem.

- Nie - zaśmiała się Lidia.

Widziała, że Adam chciał protestować, ale zdał sobie sprawę, że teraz lepiej się nie odzywać.

Lidia nie wiedziała, co robić. Nie chciała robić czegoś na wskroś swojej córce i jej upodobaniom, jednak naprawdę sądziła, że Amelia powinna chociaż trochę pozostać słodką dziewczynką, którą zawsze była. Dopiero od niedawna, kiedy jej wolna wola wykształciła się odpowiednio, chłopięce rzeczy podobały jej się bardziej. Przedtem bawiła się lalkami, a teraz cały czas ekscytowała się, kiedy razem z Maćkiem bawiła się wozem strażackim.

Bardzo dużo czasu spędzała z malutkim Dębskim. I to widać on przeciągnął ją na swoją stronę. Może to dlatego, że kiedy Amelia chwaliła się mu swoimi lalkami, ten ostentacyjnie kiwał dziecięcą rączką i mówił: Lalki są dla bab.

Amelka chciała być taka sama jak on.

Lidia sądziła jednak, że to w końcu jej minie. W końcu, tak słodka, mała dziewczynka nie może stać się chłopczycą, prawda?

Rodzice często pokazywali swojej córeczce zdjęcia rodzinne. Były tam fotografie ukazujące małą Lidię. Była łudząco podobna do swojej córeczki. Cały czas bawiła się lalkami i nosiła eleganckie sukieneczki.

Amelka zawsze oglądała te zdjęcia z podziwem, jednak pytała się mamy, dlaczego ona nie bawiła się samochodzikami.

Kiedy spotykała się z Maćkiem, bawili się w policjantów i złodziei. Jeździli na czterokołowych rowerach, udając, że są Robertem Kubicą na Włoskiej Formule Renault 2000.

Byli nierozłączni. Pewnego dnia, kiedy Lidia i Honorata poszły na kawę do restauracji, przysięgli sobie, że ich przyjaźń będzie trwała aż po grób.

Wprawdzie, nie wiedzieli, co oznacza to stwierdzenie, ale kiedyś tak powiedział tata Maćka.

Będę cię kochał aż po grób - powiedział do Honoraty.

Kochać to fajne uczucie - myślała Amelka.

Więc skoro kochanie jest fajne, to aż po grób to musi być też coś tak samo ekstra. Zupełnie jak zdalnie sterowane samochodziki.

________________________

I już jest rozdział 2 :). Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze w poprzednim rozdziale, bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania :).

Kocham,

N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top