9.
OSTRZEŻENIE!
Rozdział zawiera treści drastyczne — porozrzucane wnętrzności itp. Czytacie na własną odpowiedzialność!
~
– [Imię]! – usłyszałaś krzyk Kakashiego.
Zgrabnym ruchem odwróciłaś głowę od ciemnej sylwetki i spojrzałaś za siebie. Nie stykałaś się plecami ze srebrnowłosym. To był mężczyzna wzrostu i postury twojego towarzysza. Nic więcej. Jego włosy były ciemne i posklejane błotem, liśćmi oraz krwią, a nawet jakimiś wnętrznościami. Nie mogłaś zrozumieć jednego: jakim cudem nie wyczułaś, że to nie Hatake? Mieli zupełnie inne chakry, bicie serca czy postawę. Jednak byłaś zbyt mocno skupiona na rozmytej postaci gdzieś na horyzoncie, by przejmować się takimi sprawami.
Gwałtownie odskoczyłaś od mężczyzny, stając pięć metrów za nim w pozycji defensywnej. Ten nawet nie ruszył się z miejsca i wciąż stał tyłem do ciebie.
Rzuciłaś w jego plecy kunaiem. Ciemnowłosy jak się pojawił, tak zniknął. Pozostała po nim tylko szarawa kupka dymu.
Rozejrzałaś się na boki, poszukując Kakashiego. Nikogo nie dostrzegłaś.
Na chwilę spuściłaś gardę, ale szybko tego pożałowałaś. Silne męskie ramię zacisnęło się na twojej szyi, blokując ci oddech coraz bardziej. Jak mogłaś sobie pozwolić na utratę czujności w takiej chwili?
Jako, że twoim żywiołem była woda, zmieniłaś się w niewielką kałużę, wyrywając się tym sposobem z sideł dusiciela. Dzięki lekkiemu ciału udało ci się przemieścić parę metrów dalej, w pobliże jeziorka. Wróciłaś do stanu stałego i tym razem miałaś zamiar mieć oczy dookoła głowy.
Precyzyjnym ruchem wyjęłaś kunai z kabury i skierowałaś go w stronę nieruchomego wroga. Broń szybko przecięła mężczyznę, pozostawiając po nim tylko szary dym. Lekko zdezorientowana zrobiłaś krok do tyłu, a zaraz po nim daleki skok do jeziora. Stanęłaś na tafli wody, czując się w miarę bezpiecznie. W końcu byłaś w swoim środowisku i miałaś pewność, że tym razem wyczujesz go przed czasem.
– Nie bój się. Nawet nie poczujesz bólu. – skrzeczący głos mruknął ci to prosto do ucha.
Poczułaś wilgotny oddech na swojej szyi, a zaraz po nim coś obślizgłego złapało cię za nadgarstek. Postanowiłaś nie czekać. Gwałtownie odwróciłaś się twarzą do mężczyzny, który zakrwawioną dłonią trzymał cię za rękę, po czym wyrwałaś się, przyglądając się uważnie twarzy potwora.
– Jeśli jesteś kolejną kopią, to się po prostu odsuń. Nie chcę marnować czasu na kogoś... na coś takiego jak ty! – znikąd oberwał prosto w czoło shurikenem. Nie myliłaś się. Był tylko kolejnym klonem postaci, która z tobą walczyła. – Przestań sobie pogrywać i stań wreszcie ze mną twarzą w twarz – zaklęłaś pod nosem, wyczuwając silną chakrę.
Już po sekundzie przed tobą stanęła bardzo dobrze znana ci sylwetka. Ciemne włosy, podkrążone oczy.
– Kei? – jęknęłaś, wyciągając kolejny kunai.
– A nie widać? Oczywiście, że ja – prychnął sarkastycznie. – Myślałaś, że naprawdę istnieje jakiś tam Shiro, na którym chcę się zemścić? – Zaśmiał się, podpierając jedną ręką swój bok. – Chciałem się pozbyć dwójki najbardziej irytujących jōninów w całej Konosze. Poza Hokage, tylko wy przeszkadzaliście mi w sianiu terroru i spustoszenia. Jednak dziś to zakończę. – uniósł ręce, jakby chciał coś przywołać – Później zniszczę Trzeciego. – Zaśmiał się wniebogłosy, ale szybko umilkł i spojrzał na ciebie zimnymi oczami.
W tamtym momencie zrozumiałaś, że mężczyzna nie żartuje i musisz podejść do walki na poważnie.
– Co zrobiłeś z Kakashim? – zapytałaś, chcąc go rozproszyć, by móc zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie.
Na jego twarzy pojawił się psychiczny uśmieszek i rumieńce podniecenia na policzkach.
– Z nim już skończyłem. Myślałem, że będzie trudniej, ale szybko się poddał.
W tym momencie rzuciłaś w niego kunaiem i szybko podbiegłaś do ciemnowłosego, który z łatwością odbił twój rzut i zablokował pięść lecącą w kierunku nosa.
– Oi, nie nakręcaj się tak.
Kopnął cię z pół obrotu, a ty nie zdążyłaś nawet zrobić uniku, w wyniku czego wylądowałaś trzy metry przed Keiem. Na szczęście szybko wstałaś na nogi i nie musiałaś wpadać do zimnej wody.
– Suiton: Suikōdan no Jutsu*!
Prędko uformowałaś pieczęcie, tworząc postać wielkiego, wodnego rekina. Skierowałaś go wprost na Keia, który nadal stał tam, nie przejmując się sytuacją, w której się znalazł. Nakierowałaś zwierzę, a ono od razu ruszyło w zaskakującym tempie w stronę mężczyzny. Ten jednym ruchem ręki zamroził rekina, przez co stworzenie spadło na dno zbiornika wodnego.
– Cholera – zaklęłaś pod nosem, zdając sobie sprawę, że jesteś w nieciekawej sytuacji.
Twój przeciwnik władał lodem i mógł z łatwością zwalczać wodę, którą go atakowałaś.
Na jego ustach pojawił się uśmiech, nie zwiastujący niczego dobrego. Wykonał kilka pieczęci, a z nieba zaczęły spadać białe płatki śniegu. Po kilku minutach cały teren dookoła was pokryty został dwudziestocentymetrową warstwą śnieżnego puchu. Zapewne chłopak chciał się poczuć pewniej — zupełnie jak ty — na terenie, na którym w pełni mógł korzystać ze swojej mocy.
Nie czekając dłużej, ruszyliście na siebie, blokując z doskonałą precyzją wszystkie swoje uderzenia. Możnaby powiedzieć, że byliście na tym samym poziomie umiejętności, jednakże chłopak skrywał w sobie coś dziwnego, co czułaś już przy pierwszym spotkaniu. Nie mogłaś tylko znaleźć odpowiedniej nazwy tego czegoś, co tak zażarcie ukrywał.
Gdy prawie stykaliście się ciałami, postanowiłaś się do niego przytulić. To był impuls. Musiałaś to po prostu zrobić. Nieważne wtedy było twoje życie, ani nic innego. Chęć wyzwolenia z niego tej dziwnej mocy wygrała ze zdrowym myśleniem, które zażarcie próbowało cię od tego odciągnąć, próbowało wygryźć te dziwne pragnienie, jednak w ostatecznej walce i tak poniosło klęskę.
Objęłaś mężczyznę poraniomymi ramionami, przerywając tym sposobem cały tok walki. Poczułaś ciepło, które zaczęło wydzielać się od niego. Wtedy byłaś już prawie na sto procent pewna, czego chroni ciemnowłosy.
– Shion, jak się czujesz? – zapytałaś, odsuwając się od chłopaka.
Od razu po wypowiedzeniu tych słów dostrzegłaś diametralną różnicę w jego zachowaniu. Jego policzki zrobiły się różowe, a oczy przybrały cierpiący wyraz.
– Skąd o mnie wiesz? – jęknął kobiecym głosem, patrząc na ciebie z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
– Domyśliłam się po tym, gdy okazało się, że Shiro nie istnieje, a nim samym jest Kei. Od razu można było zrozumieć, że twój... przyjaciel ma w sobie więcej niż jedną duszę – odparłaś szybko, nie wiedząc, ile jeszcze na powierzchni będzie ta kobieta. – Potrafiłabyś wypuścić z jego ciała duszę, którą niedawno pochłonął? – zapytałaś niepewnie, ale zachowałaś poważny ton głosu.
– Nie dostaniesz takiej szansy. – Jego wyraz twarzy wrócił do stanu sprzed przebudzenia drugiej osobowości, a głos chłopaka zrobił się jeszcze bardziej skrzeczący niż był na początku spotkania.
Rzucił się na ciebie, przygniatając cię do tafli wody. Żałowałaś, że walczycie na oczku, bowiem w tamtym momencie mógł cię z łatwością utopić. Właśnie to próbował zrobić, jednak szybko przemieniłaś się w płyn, maskując się z cieczą z jeziora.
Stanęłaś na lądzie, na chłodnym śniegu, czekając, aż Kei postanowi zrobić to samo. Ruszył twoim śladem i szybko znalazł się naprzeciwko ciebie. Znowu stoczyliście pojedynek wręcz, obrywając parę razy w brzuch i nogi. Jednak nie były to ciosy na tyle silne, by mogły powalić któregoś z was na nogi.
Jego osobowość znowu wymknęła się spod kontroli.
– Mogę to zrobić! – krzyknął szybko, składając ręce na krzyż i rozstawiając szeroko nogi.
Zaczął szeptać jakieś niezrozumiałe słowa, a jego ciało stawało się jaśniejsze z każdą kolejną sekundą. Po jego prawej stronie pojawiła się dusza twojego towarzysza podróży. Głowę miał opuszczoną w dół, tak samo wszystkie kończyny, które posiadał. Ciemnowłosy krzyknął coś, zamykając duszę mężczyzny w niewielkiej, przezroczystej kulce. Złapałaś ją bez namysłu, nie chcąc dać jej nikomu innemu.
– Jestem ci coś winna – powiedziałaś do Shion, patrząc w jej oczy. – Co mogę dla ciebie zrobić w zamian?
– Zabij mnie, znaczy go, znaczy to ciało... Nie chcę, by dalej zabijał ludzi z taką brutalnością, z jaką uśmiercił mnie. – Twarz mężczyzny automatycznie posmutniała. Było widać, że dusza, którą wchłonął, ma już dosyć tego, że nie może umrzeć. – Zrób to teraz, póki go uśpiłam.
– Jak sobie życzysz. – Podeszłaś do niej szybko i sprawnym ruchem dłoni powaliłaś słabe ciało na miękki śnieg. – Tylko najpierw powiedz mi, gdzie jest ciało mojego kompana?
– Tam, gdzie spotkaliście go po raz pierwszy. Zrób to, nie daj mu się teraz uwolnić. – Położyła sobie twoje dłonie na szyi.
Ścisnęłaś ją delikatnie. Niby zabijanie ludzi było dla ciebie naturalne, bo w końcu byłaś kunoichi, ale zazwyczaj przenosiłaś dusze przestępców różnej maści na drugą stronę, a wtedy musiałaś zabić zupełnie niewinną kobietę. Znaczy się... nie ją. Ona już dawno nie żyła. Miałaś obowiązek zabić tego potwora i uwolnić wszystkie skradzione dusze, ale nie mogłaś sobie wbić do głowy, że właśnie w ten sposób to miało działać. Chwilę się powstrzymywałaś, dopóki mężczyzna nie wyjął kunaia z twojej sakwy i nie wbił go sobie w gardło. Malutka strużka krwi trysnęła ci prosto w twarz, tworząc na twych policzkach czerwone łzy. Przymknęłaś oczy ciemnowłosego dłonią i zaniosłaś jego ciało tam, gdzie całkiem niedawno stworzył pęknięcie w ziemi. Wrzuciłaś Keia prosto we wrzącą lawę. Może nie był to najlepszy sposób na pochowanie zmarłego, ale wyboru nie miałaś. Gdyby ktoś znalazł tego człowieka, mógłby go pokroić i skraść jakieś dziwne informacje na jego temat, które później zostałyby użyte przeciwko jasnej stronie mocy.
Patrzyłaś jeszcze chwilę, jak ostatni palec mężczyzny tonie w ogniu, a sekundę później odsunęłaś się, ponieważ z dziury zaczęły wylatywać błękitne, małe duszki, które oznaczały każdą skradzioną duszę. Usłyszałaś ciche dziękuję gdzieś w powietrzu i mimowolnie się uśmiechnęłaś.
Poczułaś, że po twoim policzku spływa drobna łza, więc szybko ją otarłaś. Nie mogłaś sobie pozwolić na rozklejanie się zwłaszcza dlatego, że nie znalazłaś jeszcze Hatake.
~DRASTYCZNE TREŚCI~
Śnieżne płatki spadały z nieba, ochładzając twoją rozpaloną skórę. Stałaś po środku polany, która cała pokryta była białym puchem. Dookoła malowały się wzory z czerwonej cieczy, a na niej różowe fragmenty. Schyliłaś się i podniosłaś z ziemi jeszcze bijące serce. Gdy zabiło w twojej dłoni, od razu je odrzuciłaś, piszcząc z przerażenia.
Złapałaś się z całej siły za drzewo. Miałaś wrażenie, że już raz widziałaś ten koszmar, jednak wtedy był tylko snem, a ten przed twoimi oczami w tej chwili należał do życia realnego. To działo się naprawdę.
Rozejrzałaś się, hamując ręką wymioty. Gdzieś dwa metry nad ziemią na drzewie przybite było ciało twojego kolegi. Jego brzuch był całkowicie usunięty, a właściwie to, co było wewnątrz niego — jelita, nerki, wątroba i inne narządy.
Zatykając nos, by nie wdychać tego potwornego zapachu, podbiegłaś do Kakashiego najszybciej, jak potrafiłaś, by odczepić jego martwe ciało od wysokiego drzewa. Kupa mięsa uderzyła z głuchym echem o puszysty śnieg, barwiąc go jeszcze bardziej szkarłatem.
Odwróciłaś go na plecy i pozbierałaś wszystkie wnętrzności, które tylko się dało. Położyłaś je obok chłopaka i wyjęłaś kulkę, w której znajdowała się dusza mężczyzny.
~KONIEC DRASTYCZNYCH TREŚCI~
– Kakashi, wróć do żywych, proszę! – W końcu nie wytrzymałaś i zachłysnęłaś się swoimi łzami, które zaczęły lać się strumieniami chwilę wcześniej z twoich oczu. – A jeśli t-to nie zadziała i o-obudzisz się w takim stanie, w jakim z-znajdujesz się t-teraz? – jęknęłaś, łamiącym się głosem.
W takich sytuacjach byłaś straszną beksą. Myślenie przestawało działać. Na miejsce rozumu wskakiwały uczucia, niszcząc cały ład, który panował w twojej głowie od długich miesięcy.
Wyjęłaś kulkę z duszą towarzysza i zamknęłaś oczy, by odsłonić maskę z jego twarzy. Szybko odkryłaś usta srebrnowłosego i wcisnęłaś do nich przezroczystą bryłę.
Ponownie naciągnęłaś maskę Hatake na nos. Wiedziałaś, że shinobi nie chce pokazywać swojej twarzy, dlatego wzięłaś sobie jego słowa do serca. Nie mogłaś sobie pozwolić na podglądanie — zwłaszcza w takiej sytuacji.
Po twoich policzkach wciąż spływały słone łzy, zostawiając na nich mokre ścieżki.
– Proszę! – Załkałaś głośno, kładąc głowę na klatce piersiowej mężczyzny. Nic nie słyszałaś. W ogóle się nie poruszał. – Co zrobiłam źle?! – krzyknęłaś, uderzając go z całej siły w pierś. Na dobre się rozpłakałaś. – Prawdziwa kunoichi nie płacze! – powiedziałaś w kamizelkę srebrnowłosego. – Więc dlaczego ja wciąż ryczę jak małe dziecko? – Pociągnęłaś głośno nosem.
Nie udało się. Hatake tego nie przetrwał. pomyślałaś i zamknęłaś zmęczone od ciągłego płaczu oczy.
~
Ten rozdział był straszny. Nie potrafię opisywać emocji. Chyba zacznę korzystać z narracji behawioralnej - może z nią lepiej mi pójdzie. Niee, wątpię. :>
To ten... co sądzicie o tym, co się stało w tym rozdziale?
W ogóle, to najdłuższy rozdział, który napisałam od dwóch lat. Czuję się spełniona. :")
* Suiton: Suikōdan no Jutsu! - Uwolnienie Wody: Technika Pocisku Wodnego Rekina!
• Nie wiem czy wszystkie techniki, które opisuję, istnieją, dlatego po prostu na to nie patrzcie. W końcu to fanfiction - tutaj 70% treści jest zmyślone. Poza tym... nie mam pamięci do technik i zawsze pomaga mi wujaszek google. ^^"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top