42.
– Nie mogę w to uwierzyć – mruknął Trzeci, robiąc już — jeśli by liczyć — drugi kilometr w chodzeniu od ściany do ściany. – Na pewno powiedzieli, że wyruszają na tajną misję? – Zmęczony opadł na fotel, zakładając ręce na piersi.
– Przysięgam na Guya, że to prawda! – Przyłożyłaś sobie płasko dłoń do serca. – Może jednak Hokage się pomylił? To już te lata i pamięć nie ta...
Głowa Wioski zmierzyła cię zabójczym spojrzeniem, na co od razu umilkłaś. To już nie nietakt z twojej strony zdenerwował Sarutobiego, a sam fakt, że zwątpiłaś w jego wiarygodność. Tyle lat służył Konosze — w dodatku z przedłużeniem przez tragiczną śmierć Czwartego — a ty mu jeszcze nie wierzyłaś? Gdyby nie on, Liść mógłby nie osiągnąć wielu zwycięstw czy nawet pouczających, ale i honorowych porażek. Przez twoją głupią uwagę nawet stojący przy drzwiach ANBU spięli się, jakby szykowali się do ataku. Oczywiście na ciebie, bo kto inny podburzał budowaną od lat reputację Sarutobiego?
– Osamu, wezwij najlepszych tropicieli z oddziału – rozkazał Trzeci, bacznie obserwując znikającego ANBU.
Przez chwilę milczałaś. Nie wiedziałaś, co masz ze sobą zrobić, a wciąż czułaś, że Hokage jest na ciebie zdenerwowany. Dlatego też nie śmiałaś się odezwać — bałaś się, że konsekwencje tego mogą być nie do zniesienia.
– Urodziłaś się tutaj, a przeraża cię taki staruszek jak ja? – Do twoich uszu dotarł nieco łagodniejszy już głos Hiruzena.
Wzdrygnęłaś się, słysząc ten ton. Nie brzmiał jak na początku — rygorystycznie i wściekle. Był spokojny i nawet przyjemny dla uszu — gdy się już do niego przyzwyczaiło... Właściwie chyba nigdy wcześniej nie rozmawiałaś z Hokage tak twarzą w twarz. Co najwyżej mogłaś go oglądać z daleka na przemówieniach lub ewentualnie przypadkiem spotkać mężczyznę na ulicy podczas spaceru. Jednak tego do rozmów zaliczyć nie można. Głupie: „Dzień dobry!” zdecydowanie nie jest konwersacją.
– Nie wstydź się, nie gryzę. Mogłaby mi szczęka wypaść i co wtedy? – Zaśmiał się ze swojego żartu. – Usiądź. – Wskazał ręką na stolik stojący przed jego biurkiem.
Nie czekając właściwie w ogóle, zajęłaś drewniane siedzenie, przy okazji — jak savoir vivre nakazywało — śmiejąc się z żartu Trzeciego. Na posadzenie tyłka oczekiwałaś bardzo długo, bo stanie do najprzyjemniejszych czynności nie należało. Chociaż zależy dla kogo — Might na przykład byłby zadowolony...
– Od dawna przeczuwałem, że coś jest na rzeczy. – Mlasnął przeciągle, zapisując coś na niewielkiej kartce.
– Hokage-sama też? – zapytałaś, poruszając się niespokojnie na stoliku.
– Też? – Zamyślił się na chwilę. – Tak sądzę, ale nie podejrzewałem twoich rodziców...
•••
– Co wy wyprawiacie? Ogłupieliście?! – uniósł głos, ze zdenerwowania zaciskając pięści. – Mówiłem wam, żebyście czekali na rozkazy, ale wciąż jesteście tak samo durni jak ci wszyscy Konoszanie.
Kaede odsunęła się na bezpieczną odległość od przełożonego, prawie chowając się za plecami męża. Przeraził ją fakt, że szef się zdenerwował, a wiedziała, do czego jest zdolny, gdy się wścieknie. Bijące serce i trzęsące się nogi oraz dłonie kobiety tylko uporczywie jej o tym przypominały. Nawet na chwilę serce siwowłosej nie mogło się uspokoić. Wiedziała, że we dwójkę z Kazuhiro nie mieli chociaż minimalnych szans na wygraną lub przynajmniej ucieczkę bez poważniejszych obrażeń. Pozostało im tylko przeprosić i wszystko wyjaśnić.
– Wybacz, ale dłużej czekać nie możemy. One już rosną. Kto wie, kiedy te potwory dojrzeją i wezmą wszystko w swoje ręce... – wyjaśnił Kazuhiro, schylając głowę w pokorze.
– To niczego nie zmienia. – Przełożony zbliżył się niebezpiecznie do małżeństwa, pozwalając im poczuć swój nieprzyjemny oddech na karkach. – Ich umiejętności są najważniejsze... Ich Kekkei Genkai! – Zniknął nagle, by zaraz pojawić się za plecami Kaede. – Myślicie, że jeśli ich nie odkryją, ja to później za nich zrobię? Otóż nie. Liczy się czas i powolne działanie. – Westchnął. – Niczego nie rozumiecie... Jakim cudem w ogóle zgodziłem się z wami pracować? – zapytał sam siebie, odchodząc już od zlanych zimnym potem sojuszników.
Przy chwili ciszy można było usłyszeć wyraźne zgrzytnięcie zębów Kazuhiro. Wiedział, że nie powinien się przeciwstawiać, ale czuł, że musi to zrobić. Choćby nawet tylko dla swojej własnej satysfakcji. Kaede szturchnęła mężczyznę w bok, ale ten ją zignorował. Odwrotu już nie było, a nie miał zamiaru mówić, że uczynił to przez przypadek. W końcu szef już patrzył na niego wilkiem, a w jego oczach wyraźnie błyszczało coś niebezpiecznego, coś, czego nikt nie chciał doświadczać na własnej skórze.
– To my zgodziliśmy się z pracować z tobą, tak dla przypomnienia – warknął, splatając lewą dłoń żony ze swoją prawą. – Dobrze wiedziałeś, że mamy uraz do Wioski i chcemy ją dobitnie pogrążyć w rozpaczy... – Ścisnął rękę siwowłosej, mierząc spod byka przywódcę.
Szef zaśmiał się ochryple, kładąc dłoń na biodrze.
– A to coś zmienia? Mogliście odmówić, chociaż wtedy wasza córeczka nękałaby was po śmierci, krzycząc: „Nienawidzę was, nienawidzę!” – syknął, imitując głos małej dziewczynki.
Kobieta pisnęła cicho, gdy mąż ścisnął mocno jej dłoń. Kazuhiro się zdenerwował. Zdenerwował tak bardzo, że sprawił ból swojej żonie.
– Kochanie, proszę... – szepnęła, łapiąc go za skrawek koszuli. – Opanuj się. Złość nam w niczym nie pomoże. Bynajmniej nie teraz. – Ukradkiem spojrzała na przytakującego wspólnika, marząc tylko o jak najszybszym wyjściu z tego bagna.
•••
– Tak, zdecydowanie nie da się o nich zapomnieć – odezwał się Izumo, przerywając ciszę spowodowaną twoim zamyśleniem się. – Jedni z najgorszych przestępców...
– Prawie na równi z Orochimaru – wtrącił Kotetsu, zakładając rękę na biodrze. – Więc? Co mamy robić?
Uśmiechnęłaś się szeroko do mężczyzn, ciesząc się, że tak szybko się zgodzili. Myślałaś, że będą się wymigiwać, bo im się nie chce albo coś, ale na szczęście poszło gładko. Najwidoczniej zrozumieli w tempie ekspresowym powagę sytuacji.
– Wysłałam już ochronę do dzieciaków, a teraz musimy iść po Shikaku. On pomoże nam dopracować plan – powiedziałaś, zważając na słowa w obawie, że ktoś je usłyszy. – Wszystkiego dowiecie się, kiedy dotrą Guy z Anko.
~
Mam blokadę twórczą. Nie mogę napisać nic więcej. Nie czekajcie z niecierpliwością na kolejny rozdział. c:
Ponownie dla wyjaśnienia:
1) kontynuacja wydarzeń z przeszłości,
2) powrót do teraźniejszości — rozmowa Reader z Izumo i Kotetsu.
Domyślacie się, kto jest wspólnikiem Kazuhiro i Kaede? :3
Swoją drogą — tego czytać nie musicie.
Cieszę się, że spotkałam jedną z moich czytelniczek na Pyrkonie. Naprawdę dziękuję. Może i dużo nie mówiłam, ale miło się wszystkiego słuchało. Dziękuję jeszcze raz pięknemu i najlepszemu na całym Pyrku Sukei i jego kōhaiowi oczywiście! ♡
To chyba najgorszy rozdział w całym moim życiu (nie licząc starych crapów) i zdecydowanie najkrótszy.
Nie będę przedłużać. Do następnego, yo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top