41.

   Zdążyłaś obiec już całą Konohę w poszukiwaniu ludzi do pomocy. Jak na razie zwerbowałaś tylko Guya, ponieważ jako jedyny znajdował się w domu. We dwójkę i tak nie byliście w stanie nic zrobić, ale po rozdzieleniu się mogliście szybciej wszystkich zgarnąć.

   Nie szukałaś byle kogo. Potrzebowałaś dobrze wyszkolonych shinobi o określonych umiejętnościach. Takimi właśnie byli m.in. Guy, Kotetsu, Izumo, Shikaku oraz Anko. Zależało ci również na tym, by posiadać w szeregach osoby, których umiejętności nie były znane twoim rodzicom. Jeszcze brakowało, żeby rozgryźli, jak chcesz im przeszkodzić.

   Z impetem wpadłaś przed budkę, w której zazwyczaj siedzą shinobi pilnujący wejść i wyjść z Konohy. Jeśli o odwiedziny Wioski chodzi... Jakim cudem nikt nie zauważył, że do Liścia wtargnęli nieproszeni goście? Czyżby od momentu ich wygnania wciąż nie zmienili zabezpieczeń w polu otaczającym cały obszar Konohy? Czy to w ogóle było możliwe? Przecież powinni regularnie wymieniać klucze, więc jak?

   Musiałaś przestać rozmyślać, bo wyszło na to, że stałaś przed Kotetsu i Izumo, robiąc dziwne miny. Mężczyźni nie ukrywali rozbawienia tym, co wyprawiałaś ze swoją twarzą. Nawet nie próbowali. Po prostu przyszłaś i pokolorowałaś ich nudny dzień warty przez durny przypadek.

   – Hej. – Odchrząknęłaś. – Nie przyszłam tutaj, żebyście się ze mnie nabijali – bąknęłaś z obrażalskim grymasem na twarzy.

   Izumo szturchnął chrumkającego już Kotetsu w ramię, przybierając swój normalny wyraz twarzy.

   – To czego potrzebujesz? – zapytał ten z przepaską na twarzy, ocierając łzę z kącika oka.

   – Nie wiem, czy to podczas waszej warty, czy kogoś innego, ale – wzięłaś oddech – do Wioski wrócili moi rodzice. Sądzę, że o nich nie zapomnieliście. – Zmierzyłaś przytakujących shinobi spojrzeniem. – Raczej ciężko by było po... No wiecie. – Spojrzałaś w przestrzeń gdzieś przed sobą, przypominając sobie wszystko po raz kolejny.

   To był zimowy dzień kilka lat po twoim zerwaniu kontaktu z Kakashim. Mimo że już przyzwyczaiłaś się do jego braku, wciąż o nim myślałaś. Czułaś się podle z tym, co powiedziałaś i jak się wtedy zachowałaś. Na pewno nie należało to do najlepszych przeżyć waszej dwójki i obydwoje byliście tego świadomi.

   Na twoje nieszczęście rodzice doskonale wiedzieli, jak przebiegła cała ta sytuacja — wszystko dzięki szpiegom rozsianym po Konosze, którzy mieli za zadanie cię pilnować, kiedy nie byłaś pod opieką rodziny. Wyśpiewali im każde, nawet najdrobniejsze sapnięcie czy ruch dłonią. Oczywiście ty o niczym nie wiedziałaś. Żyłaś, myśląc, że mają tyle informacji, ile im przekazałaś.

   Dokładnie rok po narodzinach ostatniego dziecka z nowego pokolenia ninja — Hinaty Hyūgi — zaczęłaś czuć się dziwnie. W powietrzu non stop unosiło się coś, co nie zapowiadało na pewno niczego dobrego. I nie czułaś tego tylko ty — Guy, z którym od czasu do czasu rozmawiałaś, również doświadczał tych nienaturalnych wibracji w powietrzu.

   Co zabawne, po rozstaniu z Hatake zbliżyłaś się do ogórka. Kompletny absurd, nie sądzisz? Tym bardziej, że z jego charakterem ciężko było wytrzymać. Mimo wszystko tobie się to udawało... Załóżmy, że bez żadnych większych komplikacji.

   Wszyscy wiedzą, że Guy jest cholernie specyficzną osobą, ale również potrafił zachowywać się poważnie. Chociaż o tym nie wiedziałaś, widział, że źle ci ze stratą przyjaciela. Nawet po jakichś dziesięciu latach po rozstaniu z nim. Zdarzało mu się też przyłapywać ciebie w miejscu, w którym spotkaliście się po raz pierwszy — przy małym strumyku — rozmyślającą Bóg wie o czym. Nie miał pojęcia, dlaczego przebywałaś akurat tam, ale nie ingerował w to. Ilekroć na ciebie przy nim natrafiał, zawsze siadał obok i wsadzał bose stopy do wody, by po chwili zacząć mówić od rzeczy. Głównie opowiadał o Kakashim — właściwie bardziej o tym, że akurat go pokonał i ten wygrywa tylko jednym punktem, chociaż nie na długo. Mimo wszystko bardziej interesowało cię to, co u niego słychać i jak się czuje po tych wszystkich tragediach. Po śmierci ojca, Obito, Rin... I oczywiście po tym, jak go porzuciłaś chyba w jednym z najtrudniejszych etapów jego życia. Bałaś się, że nie ma oparcia, komu się wyżalić, wypłakać, chociaż i tak nigdy tego przy tobie nie robił...

   Hatake spotykałaś dość rzadko, dlatego mogłaś policzyć na palcach jednej dłoni, ile razy dokładnie, gdzie i o której godzinie oraz jak się wtedy zachowywał.

   Zazwyczaj wyglądało to tak, że szedł samotnie w stronę, z której akurat ty wracałaś. Dłonie schowane miał w kieszeniach, a wzrok nieobecny. Zawsze starałaś się patrzeć w innym kierunku, gdy się mijaliście, ale nie miało to sensu, ponieważ ten i tak nie zwracał uwagi na ciebie, jak i na wszystkich mijających go ludzi.

   Raz jednak zaliczyłaś drobną wpadkę, przez co sklepikarz wykopał cię z całej siły ze swojego kiosku. Los chciał, by akurat wtedy tamtędy przechodził Kakashi. Z racji, że sklep znajdował się na skrzyżowaniu, wyleciałaś ze środka, nawet nie mogąc zobaczyć, czy na kogoś nie wpadniesz, a co za tym idzie — nie byłaś w stanie zrobić uniku. Ciśnięta olbrzymią siłą wypadłaś ze środka, robiąc za sobą zasłonę z kurzu. Nie poczułaś nawet, że w panicznej próbie złapania równowagi wciągnęłaś w to wszystko losowego przechodnia.

   Udało ci się zahamować, kiedy całą siłą przygwoździłaś chłopca do ściany, trzymając dłonie na jego ramionach i w dodatku całym swoim ciałem przylegając do niego. Usłyszałaś jedynie cichy jęk spowodowany uderzeniem głową w twardą powierzchnię, a zaraz po nim soczyste przekleństwo. Nie zdążyłaś zareagować na to wszystko, bo silne ręce już zaczęły cię odpychać na swoją długość. Wtedy dopiero zdałaś sobie sprawę z tego, na kogo wpadłaś. Spojrzałaś w oczy Hatake, nie widząc w nich zupełnie nic. Czyżby aż tak dobrze nauczył się ukrywać uczucia? Nie wiedziałaś, ale zaraz zrozumiałaś, że tak naprawdę wszystko chowa pod maską. Mógł mieć przecież np. przygryzione usta, a przez materiał tego nie widać.

   – Uważaj, co robisz – odezwał się w końcu, luzując uścisk na twoich ramionach. – Mam zamiar pożyć jeszcze parę lat – warknął oschle, co jednak złagodziło to, co zrobił. – Zraniłaś się. – Starł kciukiem prawej ręki krew z poziomej rany ciętej na twoim policzku.

   Poczułaś tylko miłe ciepło gdzieś w środku. Nawet nie zastanawiałaś się nad tym, co robisz. Po prostu szybko wycofałaś się tak daleko, by shinobi nie był już w stanie cię dotknąć, po czym uciekłaś. Uciekłaś jak największy tchórz, zakała ludzkości, wrzód na dupie, jak idiotka... Wiedziałaś, że mimo przyjemnego i tak spragnionego uczucia posiadania Hatake obok, nie możesz znów się do niego zbliżyć. Po latach zakaz rodziców wciąż obowiązywał, chociaż niewiele ci brakowało do pełnoletności. Wtedy mogłabyś decydować o tym, co będziesz robić!

   Ale w przyszłości i tak nic nie zmieniłaś, dopóki nie połączył was kolejny przypadek. Wszystko dlatego, że oni nadal żyli — nawet po tym, co zrobili — a ty bałaś się konsekwencji odnowienia znajomości z Kakashim.

   Jeszcze chwilę po tym, jak zniknęłaś z oczu Kopiującego, oparłaś się o ścianę pierwszego napotkanego budynku. Czułaś piekące rumieńce na policzkach, a także wydzierające się z twojego wnętrza sumienie. Można powiedzieć, że wręcz krzyczało na ciebie wściekłe, że tak postąpiłaś. Ze wstydu aż spłynęły po twoich policzkach słone łzy. Jedna z nich postanowiła wedrzeć się na teren rany na twarzy, przez co zadrapanie strasznie cię zapiekło. Prawie tak samo mocno, co reprymenda od sumienia.

   – Karma wraca, co? – zapytałaś samą siebie, wycierając twarz bladoróżową chusteczką.

   W czasie, kiedy ty uciekałaś, Hatake również stał rozdarty i zaskoczony tym, jak zareagowałaś. Czy coś ci zrobił? Zranił cię? Skrzywdził? Przez długie lata zadawał sobie wiele pytań, ale do odpowiedzi nie dotarł. A teraz, kiedy w końcu dostał od losu szansę na pogodzenie się, zaprzepaścił ją. Kto wie, może tak miało być? Może to jeszcze nie był czas, by się pogodzić? Sam nie wiedział. Mógł jedynie bezsilnie zacisnąć pięści i ze zmarszczonymi brwiami ruszyć przed siebie z nadzieją, że kiedyś uda mu się wszystko naprawić.

   Żadne z was nie wiedziało jednak, że w pewnym sensie przyczyniło się do późniejszych wydarzeń. Tych, które wraz z Guyem próbowaliście wytropić, jednak bezskutecznie wam to wychodziło. Sama nawet kilka razy doszukiwałaś się źródła problemu, ale byłaś wciąż za słaba, żeby cokolwiek wyśledzić. Miałaś dopiero jakieś piętnaście lat, a w dodatku szok po ataku Kyūbiego na Liścia wciąż się utrzymywał, nie pozwalając ci myśleć do końca racjonalnie. Nic dziwnego — ledwo udało ci się ujść z życiem. Tak jak większej części mieszkańców Wioski.

   Siedziałaś sama w kuchni, pijąc herbatę. Kaede i Kazuhiro nie było w domu. Z tego, co pamiętałaś, mówili o jakiejś dłuższej misji. Nie zdradzali szczegółów, bo „to ściśle tajne”. Musiałaś zadowolić się swoim towarzystwem i gorącym wywarem z owoców [np. drzewa wiśniowego]. Nic innego do roboty nie posiadałaś, bo nie miałaś zamiaru trenować w minusowej temperaturze.

   Kiedy już szłaś wstawić wodę na kolejną herbatę, do drzwi domu ktoś zapukał. Zakładając kapcie na nogi, wyszłaś na korytarzyk, by zobaczyć przez judasza, kto cię odwiedził. Nie był to nikt specjalny — jakiś ANBU w lisiej masce.

   – Tak? – zapytałaś, szczelniej otulając się swetrem.

   – Hokage-sama wzywa Kazuhiro i Kaede [Nazwisko] do siebie. Mają się u niego stawić jak najszybciej – ogłosił bezdusznie, a kiedy miał już zniknąć, złapałaś go za ramię.

   – Ale moi rodzice są na misji. Trzeci musiał się pomylić. – Uśmiechnęłaś się niepewnie, puszczając mężczyznę. – Wyruszyli kilka dni temu – dodałaś, czując, że musisz to zrobić.

   – Co? – ANBU poprawił maskę, zastanawiając się nad tym, co powiedziałaś. – Zabieram cię do Hokage.

   Nie zdążyłaś nawet zaprotestować, że przecież to niepotrzebne, a cała ta sprawa to stuprocentowa pomyłka, a zamaskowany shinobi już przerzucił cię sobie przez ramię, nogą zamykając drzwi od domu. Nieważne, jak mocno kopałaś i krzyczałaś, mężczyzna nie miał zamiaru się zatrzymywać. Wypełniał tylko rozkazy, a nie nic nieznaczące prośby nastoletniej chūninki.

   Mamo, tato, co wy zrobiliście?

~

Rozumiem, jeżeli trochę się zgubiłyście.
Zatem wyjaśnię.

— Aktualny wątek ff.
— Wspomnienie o tym, że zaczęło dziać się coś złego w przeszłości.
— Coś o Guyu.
— O Kakashim + momenty, w których spotkał Rader – też oczywiście przeszłość.
— Powrót do złych wydarzeń – w tym wypadku dowiedzenie się o wezwaniu Kaede i Kazuhiro do Hokage i zabranie Reader przez ANBU.

Do następnego, yo! ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top