36.

   – Co, na Jashina-samę...?! – krzyknął Hidan, widząc nad swoją głową kilkanaście mniejszych kul ognia – Znowu mamy przejebane! – zawył, podsumowując po raz kolejny nieciekawą sytuację, w której się znaleźli.

   – Katon...! – Itachi chciał użyć jednej ze swoich ognistych technik, by zwalczyć ogień ogniem, ale w porę zorientował się, że Hatake wyprzedził go i był już dawno po złożeniu odpowiednich pieczęci.

   – Suiton: Fukadan no Jutsu! – krzyknął, a w powietrzu powstał wodny rekin, który prawie natychmiast skierował się do góry, gdzie znajdowały się żarzące kule.

   Ryba w ostatniej chwili uratowała drużynę, pochłaniając wszystkie ogniste pociski swoją szeroko otwartą paszczą. Chwilę po połknięciu ognia, rekin oddalił się na bezpieczną odległość, by zostać rozsadzonym przez technikę wroga. Cała woda, z której został stworzony, wyparowała, pozostawiając po sobie jedynie gęstą mgłę.

   Czwórka shinobi od razu po opuszczeniu bariery w dół przez [kolor]włosą odskoczyła parę metrów w tył, by nie oberwać jakąś równie niebezpieczną techniką, co ta, którą stosunkowo niedawno powstrzymali. Na ich szczęście wróg nie postanowił atakować. Chciał się tylko podnieść z ziemi i rozprostować kości, które trochę znieruchomiały po wybuchu.

   – Itachi, widzisz coś? – zapytała cicho [Imię], dostrzegając tylko niewyraźnie poruszające się kształty gdzieś w oddali.

   Mężczyzna wyostrzył wzrok, bo sam miał ograniczone pole widzenia przez wciąż unoszącą się parę wodną, a także dym, jednak nie zobaczył nic ciekawego — jedynie bardziej zarysowaną sylwetkę atakującego.

   – Prawdopodobnie to samo co ty – odpowiedział, spoglądając wymownie na Kakashiego.

   – Tak samo – rzekł srebrnowłosy, poprawiając ochraniacz odsłaniający wcześniej ukrytego Sharingana.

   – A mnie to nikt o zdanie nie zapyta? – wtrącił Hidan, zupełnie ignorując wysoki poziom niebezpieczeństwa, który wzrastał z każdą kolejną sekundą.

   Drużyna spojrzała obojętnie na Jashinistę, nie odpowiadając na jego pytanie. Wszyscy mieli ważniejsze sprawy na głowie, niż niańczenie dorosłego mężczyzny, który czasami zachowywał się jak rozwydrzone dziecko, a nawet gorzej.

   Gdy już mieli się odwracać, zamarli w dziwnych pozach. Każdy z nich bardzo wyraźnie widział zbliżającą się do Hidana od tyłu czyjąś sylwetkę. Wszystko działo się tak szybko, że jedynie dwójka posiadaczy Sharingana była w stanie dostrzec to, co tak naprawdę wydarzyło się mężczyźnie.

   [Imię] mogła jedynie niemo spoglądać na spadającą głowę siwowłosego, która wciąż próbowała coś mówić. Kobieta nic nie rozumiała. Najpierw pojawił się ten cień, a później Hidan został pozbawiony najważniejszej części swego ciała, dzięki której mógł się poruszać. Po jej utracie został jedynie bezmózgim ciałem, które robiło to, co mu się żywnie podobało — miało wszystko gdzieś, zupełnie jak jego właściciel i w trakcie niebezpiecznej walki po prostu położyło się na ziemi, by po chwili zasnąć z niewidocznym mam wyjebane na twarzy.

   – Znowu to samo?! – wrzasnęła głowa, tocząc się prosto pod nogi Uchihy.

   Ten tylko zignorował jego krzyki i narzekania, że teraz nie ma kto go zszyć, bo przecież Kakuzu jest w zespole z innym członkiem Akatsuki i podniósł go za włosy, po czym rzucił prosto na ręce [kolor]okiej, robiąc tym sposobem różne czerwone ślady na ziemi.

   – Itachi, co to ma być?! Dlaczego on... wygląda tak, jak wygląda?! – zapytała podniesionym głosem kobieta, łapiąc dość nieprofesjonalnie najważniejszą część ciała mężczyzny.

   – Taka – powiedział krótko, ale [Imię] była na tyle obeznana w tej sprawie, że szybko zrozumiała całą sytuację.

   Nie udało im się zabić trzeciego żywego członka klanu Uchiha, czego skutki były widoczne niczym kurz na białej kartce papieru — w parę sekund niezauważalnie dla zwykłych oczu zdołał obezwładnić Jashinistę poprzez odcięcie jego zasilania. To dało do myślenia całej czwórce. W końcu zrozumieli, że mają do czynienia z silnym przeciwnikiem.

   – Ej, ej, ej! Możesz mnie podnieść trochę wyżej? Będę miał chociaż miękko – zapytał Hidan, patrząc jednoznacznie w stronę piersi kobiety znajdujących się idealnie nad jego twarzą.

   Siwowłosy nie mógł tego zauważyć, ale Itachi w interwencji stanął przed Kakashim, który gotowy był użyć swojego Mangekyō Sharingana do pozbycia się głowy Jashinisty.

   [Imię] szybko załagodziła sytuację, obracając twarz mężczyzny w stronę pola walki. Uchisze również udało się uspokoić starszego kolegę, przez co w końcu mogli zająć się walką na poważnie.

   – Jeden z głowy. Kto będzie następny? – szept Taki rozniósł się po całym zaśnieżonym obszarze.

   Nikt nie wiedział, skąd dobiegał, ale jednego byli pewni — tak szybko się go nie pozbędą. Nie dość, że wybuch tylko delikatnie go drasnął, to w dodatku miał jeszcze siłę, by walczyć. Wydawało się nawet, że nabrał jej, gdy tylko zaczął atakować.

   – [Imię], bądź czujna. Walka na poważnie dopiero się zaczyna – powiedział Itachi, stając za kobietą.

   Uchiha bardzo dobrze wiedział, że zaraz po Hidanie najbardziej bezbronną osobą na polu walki jest właśnie kunoichi władająca żywiołem wody, dlatego postanowił bronić jej plecy przed atakami Taki widocznymi tylko dla posiadaczy Sharingana.

   Kakashi szybko domyślił się, jaki plan ma jego towarzysz, więc znalazł się przed kobietą nawet szybciej, niż zrobiłaby to błyskawica.

   – Wiesz, Itachi. Mimo tego że minęło już tyle lat, odkąd opuściłeś Konohę, nadal działasz w ten sam sposób, co w ANBU – powiedział spokojnie Kopiujący Ninja, na parę sekund pogrążając się we wspomnieniach.

   Po twarzy Uchihy przebiegł tylko ledwo widoczny cień uśmiechu sygnalizujący, że niestety — bo na jego niekorzyść — Hatake ma rację. Nie dało się nie zauważyć tych wszystkich wyćwiczonych ruchów czy użytych formacji, które tak dobrze pasowały do trwającej coraz dłużej walki, że aż sam Itachi był pod wrażeniem tego, iż jeszcze potrafi w ogóle z nich korzystać tak dobrze, a nawet lepiej, niż w ANBU.

   – Cieszy mnie to, że wiesz, co robić – stwierdził szybko, po czym wykonał gest dwoma palcami wskazującymi w prawo i lewo, jakby strzelał z jakiejś broni palnej.

   Kakashi wystartował w czasie udawanego wystrzału w kierunki wskazane przez członka Akatsuki, wcześniej oczywiście tworząc klona z błyskawic, bo inaczej nie mógł się rozdwoić, po czym użył jakiejś bezsłownej techniki, która spowodowała, że cały teren, na którym się znajdowali, zaczął połyskiwać dziwnym światłem.

   – Jak na Kopiującego Ninja, który skopiował ponad tysiąc technik, przystało – prychnął ciemnowłosy, szykując się na kolejne posunięcie.

   W jednej chwili powodzenie formacji zaczęło zależeć nie tylko od Hatake, ale również od Uchihy i [Imię], która za pomocą Sharingana Itachiego dowiedziała się o tym, co ma robić, bo w końcu jakoś trzeba było ją wtajemniczyć. Nie mogła przecież zostać sama na środku pobojowiska z głową Hidana na rękach, podczas gdy jej drużyna starała się jak najlepiej potrafiła, by zniszczyć wroga jedynym skutecznym sposobem, który mogli wtedy zrealizować.

   Kiedy ciemnooki również stworzył klona przy pomocy swoich wrzeszczących głośno ptaków i tym razem ruszył na północ oraz południe, kobieta wrzuciła głowę Hidana do plecaka, nie pytając go oczywiście o zdanie, co potwornie go oburzyło, po czym przykucnęła na ziemi i oparła dłonie o ziemię znajdującą się przed nią. Pozostało jej jedynie czekać na sygnał dowodzącego akcją Itachiego.

   W tym czasie Taka obserwował bacznie poczynania całej trójki, siedząc na gałęzi jakiegoś iglastego drzewa znajdującego się na północny wschód od miejsca, w którym kucała [kolor]oka. Z zainteresowaniem śledził każdy ruch, który został wykonany przez kogokolwiek z tej trójki — bo Hidana w takim stanie nie można zaliczyć do niebezpieczeństw — zapisując wszystko, co zrobili, w swojej pamięci. Był ciekawy, co takiego planują, że aż z taką determinacją dobiegli na wyznaczone miejsca i zapowiadało się na to, że niedługo się dowie.

   Gdy Uchiha dobiegł obydwoma swoimi ciałami na miejsca, wykonał kolejny krok ku wyeliminowaniu Taki. Rozejrzał się, nie poruszając przy tym głową, by granatowowłosy nie był w stanie tego dostrzec, a widząc pełną gotowość do rozpoczęcia procedury zgładzenia mężczyzny, wyciągnął dłonie przed siebie, by w mgnieniu oka złożyć pieczęcie potrzebne do aktywowania techniki, od której zacząć miała się cała operacja.

   W jednej chwili obszar, na którym się znajdowali, zatrząsł się niebezpiecznie, zrzucając Takę z drzewa, mimo tego że trzymał się go za pomocą chakry. Nie udało mu się obrócić na czas podczas lotu, dlatego uderzył głową idealnie w stwardniały śnieg, a następnie — po chwili odpoczynku plackiem na ziemi — podniósł się i chwiejnym krokiem podszedł do najbliższego drzewa, by schować się za nim i jednocześnie podeprzeć się o nie. Sprawiło mu to nie lada problem, zwłaszcza dlatego, że przy okazji musiał zbadać sytuację na polu bitwy, czego zdecydowanie nie ułatwiły mu zakłócenia w widzeniu za pomocą Sharingana.

   Idealnie wykreślone koło za pomocą techniki Kakashiego zaczęło błyszczeć, przez co mężczyzna zmuszony został do zakrycia swojego lewego oka, a Itachi z kolei zwyczajnie dezaktywował Sharingana, by nie narażać swojego i tak słabego już wzroku na jeszcze większe niebezpieczeństwo.

   Początkowo zakłócenia spowodowane były jedynie tym, co posiadało w sobie ledwo widoczne światło — mikroskopijne cząstki wysysające chakrę jedynie z technik ocznych — a gdy już zebrało odpowiednią ilość mocy do rozpoczęcia swojego głównego zadania, oślepiać zaczęło również swoim blaskiem. Można było uwolnić się od działania techniki jedynie wyłączając dōjutsu, ale nie każdy był na tyle rozsądny, by wpaść na taki pomysł. W końcu była to tak stara i zapomniana zakazana technika, że znał ją mało kto, przez co też shinobi władający Sharinganem, Byakuganem czy też Rinneganem nie znali sposobu na jej zatrzymanie. Sam Kakashi skopiował ją tak dawno temu, że już zwyczajnie nie pamiętał, skąd, od kogo i kiedy poznał pieczęcie do jej wykonania, ale jednego był pewien na sto jeden procent — zwyczajne oczy są bezpieczne podczas jej działania.

   Gdy mężczyźni skutecznie odwracali uwagę Taki od pola bitwy, kunoichi postanowiła jak najszybciej odciągnąć leżące ciało Hidana poza pole rażenia techniki, która jako kolejna miała zadziałać podczas tej walki. Zgodnie z planem, gdy już stała się niewidoczna dla oczu Uchihy, za pomocą wody podniosła mężczyznę, który oczywiście zaczął się wiercić, jakby chciał powiedzieć, że nie chce nigdzie iść, po czym przesunęła po ziemi palcem lewej dłoni w kierunku zachodnim, a owinięty mokrymi sznurami zombie popędził tam, jakby był w jej władaniu — chociaż tak mniej więcej to działało.

   Itachi, widząc, że wszystko jest już gotowe, uderzył nogą z całej siły o twardą powierzchnię, a chwilę później jego klon uczynił to samo, przez co wykreślony wcześniej okrąg wysunął się ze swojego miejsca ku górze, tworząc tym sposobem nienaturalnych kształtów wyżynę. Zaraz po tym do akcji dołączył się Kakashi, który swoim światłem wywabił Takę z kryjówki.

   Granatowowłosy rozejrzał się we wszystkie strony, ale jedynym, co mógł zobaczyć, był klon Hatake, który w pozycji obronnej mu się przyglądał. Wyglądało to dosyć interesująco — ledwo widzący członek klanu Uchiha stał przed kopią i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Wydawało mu się, że jest to ten prawdziwy, bo na jego niekorzyść Sharingan przestał poprawnie funkcjonować i nie mógł jak wcześniej dostrzec przepływu chakry w ciele przeciwnika, a nawet ledwo widział jego twarz, jednak jednego był pewien — Wirujące Oko Hatake było aktywowane i w końcu mógł zrobić to, co zamierzał wykonać już od wielu lat.

   Taka zrobił pierwszy krok ku klonowi, wciąż nie zdając sobie sprawy z tego, że w tym stanie nie wygra nawet z nim, by następnie rzucić się na kopię — w jego mniemaniu — w najmniej oczekiwanym momencie, a że skutki uboczne długiego korzystania z czerwonych oczu w końcu dały o sobie znać, nie zdążył zrobić uniku przed złotą falą, która naparła na niego, gdy przestał zwracać uwagę na otoczenie.

   [Imię] w odpowiedniej chwili wytworzyła dużą kałużę, marnując na to większość swojej chakry, po czym złączyła ją wraz z drobinkami techniki Kakashiego. Żeby wszystko wypaliło, musiała postępować zgodnie z planem, dlatego dopiero po tym, jak Itachi dał jej sygnał, uformowała ze złotej wody falę, którą następnie skierowała prosto na Takę.

   Mężczyzna popłynął wraz z prądem przed siebie, aż dotarł do krawędzi wyżyny, na której kunoichi zmuszona była zatrzymać technikę. Dopiero po chwili zorientował się, że wisi parę setek metrów nad ziemią, a jego jedynym utrzymaniem jest błyszcząca woda, w której zatopiony został od szyi po czubki butów.

   – Wypuśćcie mnie stąd! – krzyknął najgłośniej, jak potrafił, próbując wierzgać rękami i nogami, co mu w ogóle nie wychodziło.

   Shinobi odwołali swoje klony i w jednym momencie zjawili się idealnie przed Taką — stojąc oczywiście w bezpiecznej odległości od Uchihy. Przez chwilę milczeli, jakby układając w głowach to, co chcą powiedzieć, aż w końcu Kakashi dał znak Itachiemu, by zaczął mówić.

   – Taka – rzekł spokojnym głosem – zawiodłeś mnie. Pokładałem w tobie nadzieje prawie tak duże jak te, które pokładam w Sasuke, a ty zwyczajnie zszedłeś na złą ścieżkę. Myślałeś, że zapomniałem cię zabić, bo nie mieszkałeś w naszej dzielnicy, prawda? Niestety, ale – zamknął na chwilę oczy, by otworzyć je z aktywowanym Sharinganem – myliłeś się. Pragnąłem, byś spróbował pomóc mojemu bratu w nauce jako ostatni żywy, który znał nasze klanowe techniki, chociaż nie mogłem powiedzieć ci tego wprost. Liczyłem na to, że sam się domyślisz, bo w końcu jesteś inteligentnym chłopcem, ale w tej sprawie poniosłem kolejną klęskę. Mogłem nie oszczędzać ci życia, ale teraz, gdy próbowałeś zabrać Kakashiemu Sharingana tylko dlatego, że nie należy do klanu Uchiha, naprawię przynajmniej ten jeden błąd, pozbawiając cię daru, który ci zostawiłem. – skończył, mrugając kilka razy, by po chwili oczekiwania w końcu móc aktywować swoje Mangekyō.

   – Nie, to ty się mylisz! On nie ma prawa posiadać tak cennego daru, jakim jest dōjutsu klanu Uchiha! Tylko my zasłużyliśmy na to, by go używać! Musisz mu go zabrać! – krzycząc to, Taka zaczął wiercić się tak mocno, że [Imię] z trudem utrzymywała go w zamknięciu. – Mange...! – przerwał, czując okropny ból spowodowany nie tylko drobinkami, ale także limitem czasu korzystania z Wirujących Oczu.

   Shinobi, chcąc pozbyć się Hatake za pomocą swojego silnie rozwiniętego dōjutsu, nie zwrócił nawet uwagi na to, że Itachi już dawno go nie słuchał i powolnie składał pieczęcie. Nie wiedział, co miał zamiar zrobić, ale obawiał się utraty życia, którą Uchiha wcześniej zapowiedział bez mrugnięcia okiem.

   – I że z takiego powodu odważyłeś się sprzeciwić Hokage, porwać zwój, a nawet wynająć do eskorty [Imię], której zamierzałeś później użyć jako przynęty, gdy Kakashi by tędy wracał, żeby tylko po dobroci oddał ci oko... Naprawdę się stoczyłeś, Taka – powiedział głośno ciemnowłosy, patrząc wprost na powoli wpadającego w panikę Uchihę.

   – Nie, błagam! Itachi, oszczędź mnie! Ja się poprawię! Nawet pomogę odebrać twojego brata od Orochimaru, tylko proszę, uwolnij mnie! – krzyczał przez łzy, które zaczęły spływać po jego policzkach – Przepraszam!

   – Za późno na błagania i przeprosiny. Musisz ponieść konsekwencje swego czynu. Spoczywaj w pokoju – oznajmił sucho członek Akatsuki, po czym w końcu skończył szykować swoją technikę – Inferno!

   Zaraz po wypowiedzeniu tego na głos, Takę zaczęły pochłaniać mieniące się ciemnością czarne płomienie. Oprócz ich głośnego trzaskania, jeszcze wyraźniej można było usłyszeć agonialne i przerażające wrzaski płonącego człowieka.

   Itachi nie miał litości. Patrzył ze swoją pokerową twarzą na coraz mniej widoczną sylwetkę shinobi, której ślad z każdą kolejną sekundą zanikał jeszcze bardziej, nie czując przy tym zupełnie nic poza rozczarowaniem. W końcu to po części była jego wina, że zaufał Tace. Mógł zwyczajnie odebrać mu życie tak samo, jak reszcie klanu, ale postanowił zaryzykować ten jeden raz — już nigdy więcej nie powtórzy tego błędu, by przez taką błahostkę nie musieli ginąć ludzie zupełnie niezwiązani z jego sprawą.

   Gdy ślad po ciele Taki zupełnie zniknął, a czarne płomienie wypaliły się, Uchiha przy pomocy Kakashiego odstawił okrągłą wyżynę na jej miejsce. Po co ona tak właściwie była? Oczywiście w celach czysto ubezpieczeniowych, na wypadek, gdyby jednak nie udało im się pojmać granatowowłosego i żeby nie zdołał uciec.

   Podczas opuszczania kawału ziemi [Imię] przyciągnęła do siebie z powrotem ciało Hidana i z wciąż warczącą niczym rozwścieczony owczarek francuski głową mężczyzny pognała w stronę drużyny.

   – Możesz mi oddać Hidana. Zaniosę go jak najszybciej do bazy, żeby Kakuzu zdążył na czas przyszyć tę głowę – powiedział Itachi, wyczuwając obecność dwójki shinobi za swoimi plecami.

   Mimo że byli to poszukiwani ninja rangi S i jeden z nich znajdował się w takim stanie, w którym z łatwością mogliby go odnieść do Hokage, nie mieli zamiaru tego robić, bo w końcu udało im się wygrać tę walkę głównie dzięki członkom Akatsuki. Gdyby nie oni, [Imię] prawdopodobnie już dawno wąchałaby kwiatki od spodu.

   – Dziękuję za pomoc – oznajmiła kunoichi, z uśmiechem na ustach wręczając Uchisze zirytowaną głowę Jashinisty, a zaraz po nim wciąż owinięte wodnymi linami ciało.

   – I pamiętajcie, nic się tutaj nie działo, nie spotkaliśmy się, nie współpracowaliśmy ani nic z tych rzeczy. Cały ten bałagan posprząta Akatsuki, więc o to się nie martwcie. – Itachi złapał za rękę wierzgające ciało Hidana i unieruchomił je za pomocą Sharingana.

   – Do zobaczenia – prychnął Hidan z nieusatysfakcjonowaną miną – Jeszcze tu wrócę.

   – Tak, tak. Yo – powiedział Kakashi, machając niedbale dłonią na pożegnanie staremu towarzyszowi i jego nie bardzo rozgarniętemu towarzyszowi – Idziemy, [Imię]. – zarządził, po czym ruszył przodem w stronę Konohy.

   Ręce miał włożone w kieszenie, a głowę lekko zwieszoną ku dołowi. Tak pogrążony był w swoich myślach, że nawet nie zauważył wleczącej się za nim kobiety, która powłóczała tylko nogami wyczerpana przez używanie kilku technik na raz, zostawiając za sobą prawie idealne linie proste.

   – Kakashi... – zaczęła, chcąc zatrzymać mężczyznę.

   Ten jednak jej nie usłyszał, dlatego powiedziała jego imię ponownie, co również nie przyniosło żadnych efektów. Próbowała nawet krzyczeć, ale niestety Hatake pogrążył się w myślach tak bardzo, że nie dało się go ocucić normalnymi i łagodnymi metodami.

   Trochę zirytowana ciągłym nawoływaniem [Imię] z trudem przyspieszyła kroku, by wyprzedzić Kopiującego i znaleźć się idealnie przed nim. Gdy mężczyzna zderzył się z nią, ta nie czekała długo, by zacząć działać. Nie mogła bowiem pozwolić mu na ponowne odpłynięcie Bóg wie gdzie, dlatego bez zastanowienia opuściła w dół jego maskę w zamierzeniu brutalnym ruchem, który niestety okazał się delikatny, bo kobieta posiadała niewielkie zasoby energii, po czym stanęła na palcach, podpierając się dłońmi o ramiona Kakashiego i wyuczonym ruchem złączyła ich usta w łagodnym i trwającym mniej niż dwie sekundy pocałunku.

   Początkowo wyrwany z rozmyślań i zaskoczony zachowaniem kobiety Hatake nie zrobił nic z tym, co właśnie się między nimi wydarzyło. Stał tylko zamurowany, wpatrując się w błyszczące oczy kunoichi, jednak po chwili przesunął się bliżej niej i zamknął ją w szczelnym uścisku. Nie wiedział, dlaczego tak zareagował, ale zrozumiał, że brakowało mu cudzego ciepła, jej ciepła, gdy tylko [Imię] zacisnęła ręce na materiale kamizelki znajdującym się na plecach srebrnowłosego.

   Stali tak przez bliżej nieokreślony czas, wdychając jedynie zapach perfum wymieszany z potem, dopóki kobieta nie poruszyła się niespokojnie w objęciach Hatake.

   – K-Kakashi, wiesz... – [Imię] niepewnie oderwała się od mężczyzny – To boli. – wskazała na wciąż delikatnie krwawiącą ranę powstałą podczas walki z Hidanem.

   – Wracamy jak najszybciej do Konohy – powiedział szybko, bez pytania o zdanie podnosząc dziewczynę na ręce, po czym pognał czym prędzej w stronę Liścia, przy okazji zakładając z powrotem na twarz swoją maskę.

~

No hej! Zgadnijcie, komu w końcu zachciało się napisać rozdział? Oczywiście, że mi. 8)
Przed chwilą zaliczyłam takiego fejla, że jeju. Kto widział, że opublikowałam nowy rozdział, który szybko zniknął? XD
^wybaczcie kilkukrotne publikacje. Problemy techniczne.
Aa, i oczywiście wraz z końcem tego rozdziału wracamy do narracji drugoosobowej, niahaha.
Wiecie, na co przyszedł czas po tylu rozdziałach zmagań z misjami, złymi ludźmi itp.? Jeśli tak, to gratuluję. :v
Mniejsza. Do następnego, yo!

~

PYTANKO z ciekawości:
Jak wyglądają, nazywają się etc. kobiety, które podkładacie pod [...]? Chyba, że ktoś jest bardzo rebel i podstawia tam sobie chłopca. Kto wie, no kto?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top