35.

   – Zrozumieliście? – zapytał Itachi, patrząc na przemian w oczy Hidana i [Imię].

   – Tsa... – sapnął siwowłosy, ignorując grzeczne skinięcie głową przez [odcień]skórą.

   Kobieta w odzewie posłała mu jedynie zirytowane spojrzenie, ale on i tak wciąż miał ją w głębokim poważaniu. Dąsał się o to, że jakoś udało jej się go pokonać, chociaż nigdy nikt ani nic nigdy go tak nie sparaliżował.

   – W takim razie czekajcie na mój sygnał – powiedział półszeptem ciemnooki, rozpływając się w powietrzu.

   Na miejscu, w którym jeszcze parę sekund temu stał Itachi, zostało tylko stado głośno kraczących kruków. Gdy dla Hidana był to normalny widok, tak [Imię] nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież każdy shinobi znikał w szarym kłębku dymu, więc dlaczego Uchiha zrobił coś takiego? Nie dane jej było dłużej nad tym pomyśleć, ponieważ ciemnowłosy od razu po znalezieniu się w odpowiedniej odległości od bestii dał im sygnał do ataku.

   Zaczęła się rozstrzygająca o wszystkim walka — o życiu całej trójki (chociaż Hidana można w tej kwestii nie liczyć), o przyszłości okolicy, w której się znajdowali, a nawet o tym, czy Uchisze uda się dotrwać do dnia sądu ostatecznego.

   Gdy Itachi znalazł się w połowie drogi dzielącej go od towarzyszy oraz Yukio połączonego z Taką, uniósł ku górze dłoń, na której widniał pierścień świadczący o przynależności do Akatsuki i pokazał trzy środkowe palce, by Hidan wraz z [Imię] mogli wiedzieć, na który plan zdecydował się ciemnooki. Dwójka dorosłych natychmiast ruszyła przed siebie, nie myśląc długo o konsekwencjach niepowodzenia tymczasowej misji.

   Hidan wyminął kobietę i rozłożył szerzej ręce w szybkim biegu, by bardziej ją zasłonić, a ta w tym czasie stworzyła kilka wodnych klonów. Dwa z nich wtopiły się w śnieg, by zaatakować bestię od spodu, zaś ostatnie trzy pozwoliły twórczyni, by wmieszała się między nie. Taka nie mógł od razu rozpoznać, który jest prawdziwy, dlatego [Imię] postanowiła zamienić się w kałużę tak, jak kazał jej to zrobić Uchiha i niezauważalnie wrócić do miejsca, z którego wystartowali. Miała tam przygotować kilka notek wybuchowych według przepisów swojego klanu, żeby w ostateczności po prostu spalić Yukio.

   Kobieta, docierając na miejsce, zajęła się powierzonym jej zadaniem, a w międzyczasie patrzyła, jak Hidan w idealnym momencie blokuje kosą przerośniętą łapę potwora, którą chciał zmiażdżyć Uchihę.

   – Yeah! – wydarł się głośno srebrnowłosy, a jego krzyk dotarł nawet do pracującej członkini klanu [Nazwisko]. – W końcu mogę sprać mu dupę.

   Itachi umiejętnie zignorował wrzaski towarzysza i bezsłownie stworzył dwa klony, a sam, niezauważalnie dla oczu Jashinisty, zniknął, zostawiając cząstki siebie obok Hidana, który w tym czasie stanął na swoim miejscu, czekając na odpowiedni moment do ataku.

   Ta chwila nadeszła zaskakująco szybko, bo już minutę po oddaleniu się Uchihy. Yukio zamachnął się swoim ciemnym ogonem, chcąc zmieść przeciwników z powierzchni ziemi, ale trochę przed ostatecznym uderzeniem klony Itachiego zatrzymały kupę futra, dając Jashiniście czas do popisu, z którego z radością skorzystał.

   Robiąc dwa kroki w przód, wybił się ku górze i z niesamowitym zamachem odciął ogon potwora, przy okazji zdobywając jego ciemną krew, której i tak nie miał zamiaru kosztować. Bestia zawyła głośno, prawie wywołując lawinę, a Hidan śmiał się tylko w niebogłosy, czerpiąc radość z ogromnego bólu Yukio i Taki.

   W czasie, kiedy wilk wył, jakby już umierał w olbrzymiej agonii, dwa wodne klony [Imię] wyłoniły się tuż przy jego łapach i czekały na następne dwa, by zaatakować w tym samym czasie. Nie musiały długo zwlekać, ponieważ w parę sekund wszystkie kopie znalazły się na swoim miejscu, zostawiając jednego jako podpuchę przed stworem.

   – I jak się teraz czujesz, wilczku? Mocno boli? – zapytał jeden z klonów [Imię] stojący naprzeciwko pyska bestii. – Przepraszam, zachowanie Hidana mi się udziela – powiedziała pod nosem, łapiąc się za mostek nosa, by za chwilę krzyknąć coś głośno, dając tym sposobem reszcie kopii sygnał do ataku.

   Taka już chciał przygnieść jedną z łap fałszywą [Imię], ale w odpowiednim momencie czwórka wodnych klonów przylepiła na wszystkich nogach notki wybuchowe i je aktywowała. Odruchowo jeszcze cały Hidan odskoczył razem z Itachim, by być jak najdalej od pola rażenia wybuchu, które i tak było stosunkowo niewielkie w porównaniu do tego wytwarzanego przez oryginalne bomby klanu [Nazwisko].

   Wraz z wybuchem zniknęły wysadzające klony [Imię] oraz niewielkie fragmenty łap potwora, który zdarł sobie głos od wycia na tyle mocno, że z jego gardła wydobywało się jedynie drażniące uszy charczące ujadanie.

   – Gotowe! – krzyknęła [Imię] jak najgłośniej, chcąc przedrzeć się przez głos Yukio.

   Udało jej się to jedynie dlatego, że ostatni klon należący do dziewczyny zdołał ją usłyszeć i umiejętnie przekazał tę wiadomość członkom Akatsuki. Mężczyźni natychmiast ruszyli z powrotem do kobiety, by wprowadzić w życie plan czwarty, który miał być użyty w ostateczności, by wykończyć potwora.

   Gdy oni dobiegali właśnie do [Imię], klon kobiety postarał się idealnie o to, by odwrócić uwagę Taki od ich trójki. W tym celu wskoczył na jego pysk i korzystając z chwili, kopnął z półobrotu w prawe oko Yukio. Wilk zaczął trząść niebezpiecznie głową, jakby chciał pozbyć się natrętnej muchy latającej mu przed nosem, ale zamiast strącić klona, złapał go w zakrwawioną łapę. Myślał, że skoro to oryginał, to może uda mu się zrobić z niego zakładnika, ale mocno się przeliczył.

   – Raikiri!

   Znikąd pojawił się Kakashi, który postanowił działać od razu, widząc, w jakiej sytuacji znajdowała się jego ukochana. Oczywiście on również nie miał pojęcia o tym, że to klon, dlatego swoją najsilniejszą techniką zaatakował łapę, w której znajdowała się kopia [Imię]. Udało mu się ją odciąć, przez co z łatwością wyjął kobietę z jej uścisku. Uniósł ją na rękach niczym pannę młodą i uśmiechnął się pod maską.

   – Już jesteś bezpieczna – mruknął, lądując na ziemi.

Mężczyzna chciał na powitanie pocałować [kolor]włosą, ale ta szybko mu przerwała.

   – Niekoniecznie, Kakashi – powiedziała, wskazując palcem w stronę, z której właśnie wyłonili się członkowie Akatsuki wraz z [Imię], po czym rozpłynęła się, zostawiając na rękawach koszulki ciemnookiego mokre plamy.

   Hatake, nie rozumiejąc przez chwilę, co się właśnie stało, patrzył na miejsce, w którym sekundę temu trzymał kobietę, ale szybko wrócił do żywych i w mgnieniu oka znalazł się obok biegnących shinobi.

   – Co macie zamiar zrobić? – zapytał, biegnąc tym samym tempem co pozostali.

   – Kakashi?! – kobieta zachłysnęła się powietrzem, gdy dotarły do niej wspomnienia klona, a także gdy zauważyła Kopiującego Ninja tuż obok siebie.

   – Mamy zamiar zaatakować formacją numer cztery. Na pewno pamiętasz ją z ANBU, prawda, Kakashi-san? – Itachi zabrał głos, nawet nie obdarzając swojego byłego towarzysza broni spojrzeniem.

   – Oczywiście. – przytaknął Hatake, wysuwając się na prowadzenie.

   Cały plan polegał na tym, by zaatakować wroga większą grupą z zaskoczenia, które wynikało z ciągłego przemieszczania się członków tymczasowej drużyny. Zaraz po pobiegnięciu do przodu przez Kakashiego, pozycję zmienił Hidan, przesuwając się za [Imię], zaś ona z kolei pędem znalazła się po prawej stronie Uchihy, który w międzyczasie wysunął się na prowadzenie, wyprzedzając tym sposobem Kopiującego. Srebrnowłosy uśmiechnął się tylko mimowolnie, przypominając sobie, jak razem z Itachim i innymi członkami ANBU skutecznie korzystali z tej formacji, a zaraz później zwolnił, by biec za grupą.

   Znalazłszy się metr przed rozwścieczoną bestią, tymczasowa drużyna w końcu zadecydowała, kto zaatakuje, dlatego cała czwórka po kilkuminutowych slalomach zaczęła biec w linii prostej — każdy obok każdego — prawie stykając się przy tym ramionami. W pewnym momencie wszyscy wyskoczyli w górę i wyjęli ze swoich kabur po dwa kunaie z przyczepionymi do rękojeści notkami wybuchowymi stworzonymi przez [Imię]. Rzucili nimi w każdą łapę bestii, a ta, chcąc się obronić, zasłoniła jedną kończyną oczy, przyjmując na nią dodatkową dawkę żelastwa, które wyleciało z dłoni Itachiego. Gdy już potwór myślał, że to koniec, kobieta ułożyła dłonie w pieczęci aktywujące bomby. Taka w panice zaczął wyjmować i odrzucać malutkie w porównaniu do jego łap kunaie, chcąc uchronić się przed wybuchem, a w tym czasie klon Uchihy dostał się na głowę Yukio. Będąc tam, szybko podłożył główny ładunek wybuchowy, po czym rozpłynął się w powietrzu, by informacje o powodzeniu jego zadania mogły dotrzeć do mózgu całej operacji.

   – Wszystko gotowe, odwrót! – krzyknął Itachi, otrzymując wspomnienia klona.

   Hidan i Kakashi natychmiast wycofali się za Uchihę, a [Imię] jeszcze przez chwilę przyglądała się wyewoluowanej formie Yukio, który całkiem niedawno mącił jej w umyśle. Wciąż nie pojmowała, jakim cudem ten gnój był w stanie wtargnąć na teren jej psychiki, ale wiedziała, że nie da rady mu wybaczyć, a potwora, którego stworzył, trzeba się pozbyć jak najszybciej to możliwe.

   Odwróciła się na pięcie i szybko dobiegła do mężczyzn, a gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości od pola rażenia bomby, kobieta bez mrugnięcia okiem ułożyła pieczęcie i aktywowała przyczepioną do karku bestii notkę. Wiedziała, że wraz z nią dzięki gorącemu ogniu wybuchną również mniejsze ładunki, dlatego pozwoliła płomieniom panoszyć się w spokoju.

   Dobiegając do lasu, czwórka shinobi schowała się za drzewami, by nie ucierpieć przez rozrzut losowych przedmiotów czy też fragmentów ciała wilka. Jak przewidzieli — za pniami było bezpiecznie, bo wraz z głośnym hukiem po okolicy rozniosło się sporo różnych rzeczy, których po prostu nie dało się zidentyfikować przez stopień zniszczenia, który ich dotknął. Wszystko wyglądało po prostu jak żarzące się węgielki wypadające z otwartego pieca.

   – Kakashi, co ty tutaj tak właściwie robisz? – zapytała [Imię] stojącego obok Kopiującego Ninja, nie przejmując się hałasem, który wywołał wybuch.

   – Wracałem z misji – powiedział krótko, nie chcąc nadwyrężać gardła przez krzyk, bo inaczej kobieta nie byłaby w stanie go usłyszeć.

   – Mhm... – mruknęła pod nosem w odpowiedzi, czując, że zaczyna rumienić się pod wpływem łagodnego wzroku srebrnowłosego.

   Mężczyzna tylko zaśmiał się cicho, przyglądając się ukochanej i przypominając sobie jednocześnie dzień, w którym pobiegła za nim i wyznała mu dobitnie to, co do niego czuła. Na wspomnienie późniejszych chwil sam przez przypadek oblał się rumieńcem, którego już nie mógł zmyć.

   – Ej, gołąbeczki. Czas trochę posprzątać ten syf. – całą sytuację przerwał drapiący się leniwie po karku Hidan.

   – Ten jeden raz muszę się z tobą zgodzić. Zrobiliśmy niezły bałagan. – wtrącił Itachi, patrząc badawczo na wracających do rzeczywistości zakochanych.

   – Itachi, gnoju! – warknął siwowłosy, uznając pierwsze zdanie Uchihy za obelgę.

   Ponownie jednak został zignorowany przez partnera, który nawet nie zaszczycił go spojrzeniem zupełnie tak, jakby go nie słyszał. Z kolei [Imię] i Kakashi tylko uśmiechnęli się przepraszająco, po czym ruszyli za Itachim, który spokojnie zmierzał w kierunku, w którym jeszcze trochę tlił się ogień. Było to podejrzane zjawisko, ponieważ — jakby nie patrzeć — znajdowali się na zaśnieżonym terenie, na którym nawet ziemia była zamrożona. Dziwnym więc wydawało się to, że jeszcze gdzieś coś się pali, chociaż cała reszta już dawno zgasła.

   Będąc już niedaleko źródła ognia, wszyscy zachowywali się niezwykle ostrożnie, aż w pewnym momencie [Imię] wyprzedziła grupę i stanęła przed Itachim, wyczuwając niebezpieczeństwo. Bez zastanowienia ułożyła dłonie w kilka pieczęci, by obronić towarzyszy przed nadciągającym złem.

   – Suiton: Suijinheki! – krzyknęła, tworząc wokół całej czwórki wodną zaporę.

   Chwilę po utworzeniu przez kobietę bariery obronnej, w tarczę uderzyła średnich rozmiarów kula ognia, która nie miała szans przedostać się przez wodę ze względu na zaawansowany poziom tej techniki. Jednak [Imię] nie przewidziała jednej rzeczy — nie była w stanie zasłonić góry, przez co zostali narażeni na straszne niebezpieczeństwo.

   – Co, na Jashina-samę...?! – krzyknął Hidan, widząc nad swoją głową kilkanaście mniejszych kul ognia. – Znowu mamy przejebane! – zawył, podsumowując po raz kolejny nieciekawą sytuację, w której się znaleźli.

~

To rakowe, ale ostatnio (15.09, jeżeli mnie pamięć nie myli) Kakashi miał urodziny. Chciałam z tej okazji wstawić szybciej rozdział, ale mi nie wyszło, dlatego teraz życzę mu po raz tysięczny wszystkiego najlepszego. ♡

~

LOL.

~

W ogóle, ostatnio coś mało komentarzy piszecie i nie wiem, czy Wam się to podoba. :/
Ten moment, gdy tworząc grupowy atak na potrzeby fanfiction, inspirujesz się Haikyū!!
Do następnego, yo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top