20.
– Kim ty właściwie jesteś? – zapytałaś, patrząc, jak źrenice ciemnych oczu mężczyzny poszerzają się do nienaturalnych rozmiarów.
W zaledwie trzy sekundy łagodny uśmiech srebrnowłosego zniknął, zostając zastąpionym przez smutną podkówkę.
– Naprawdę nie wiesz? – zapytał, licząc na to, że żartujesz.
Pokręciłaś przecząco głową, patrząc mu prosto w oczy. Mężczyzna spuścił głowę w dół i włożył ręce w kieszenie. Po chwili jednak ją podniósł i wyciągnął jedną dłoń w twoją stronę.
– Zacznijmy wszystko od nowa. – uśmiechnął się – Kakashi Hatake, zwany Kopiującym Ninja. Miło mi poznać. – Spojrzał ci w oczy, czekając na twoją reakcję.
– [Imię] [Nazwisko], mi również miło – odpowiedziałaś i uścisnęłaś jego wyciągniętą dłoń.
Miał bardzo duże ręce w porównaniu do twoich. Gdy wasze dłonie się złączyły, miałaś wrażenie, że już gdzieś czułaś ten łagodny dotyk, który delikatnie pieścił twoje wszystkie zmysły, jednakże nie mogłaś sobie nic przypomnieć. Nic a nic.
– Dobry Boże, Hokage-sama! – głośny krzyk wydobył się z gardła jednego z żołnierzy ANBU, przywracając was do rzeczywistości.
Jak na zawołanie odwróciliście się w stronę, z której dobiegał. W mgnieniu oka doskoczyliście na miejsce i stanęliście twarzą w twarz z przerażającym widokiem. Trzeci leżał na ziemi martwy już od jakiegoś czasu. Podniosłaś wzrok na Orochimaru, który uśmiechał się jeszcze triumfalnie, jednak zauważyłaś, że zmaga się z niesamowitym bólem. Czyżby Hokage-sama użył TEJ techniki? zapytałaś samą siebie w myślach i westchnęłaś głośno.
Wężownik zeskoczył z dachu razem ze swoją watahą, a żołnierze ANBU chcieli za nim pobiec, jednak powstrzymałaś ich łagodnym uniesieniem dłoni w górę.
– Nie ma sensu ich gonić. Zginęlibyście – stwierdził sucho Kakashi, patrząc wciąż na zakrwawionego Sarutobiego.
Jōnini od razu się zatrzymali i opuścili głowy w dół, by pokazać szacunek poległemu shinobi. Cała wasza trójka — ty, Guy i Kakashi — postąpiliście w identyczny sposób. Staliście tak w ciszy przez bliskie dziesięć minut. Dopiero po jakimś czasie ktokolwiek się ruszył.
– Zawiadomię główne władze Konohy – rzekł męskim głosem Guy i zniknął w kłębku szarego dymu.
Patrzyłaś jeszcze chwilę na miejsce, w którym chwilę wcześniej znajdował się czarnowłosy, by w końcu stracić panowanie nad sobą. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po twoich policzkach, a ty nieumiejętnie próbowałaś je ścierać dłońmi zaciśniętymi w pięści. To jednak nie pomogło. Gdy ponownie spojrzałaś na martwego Hokage, automatycznie padłaś na kolana i położyłaś głowę na jego klatce piersiowej, głośno płacząc. Dlaczego w ogóle aż tak cię to ruszyło? Przecież nie byłaś jakoś specjalnie blisko z Trzecim, więc czemu? Prawdopodobnie z tego powodu, że Sarutobi był ninja, który przysłużył się Wiosce nie raz. Ratował ją z opałów bardzo często. Zdarzyło się nawet, że i tobie pomógł. Nadal nie wystarczą wyjaśnienia? Po prostu pomyśl sobie, że mimo tego iż często był rygorystyczny, surowy czy nawet upierdliwy, to i tak lubiłaś go nie tylko jako głowę Wioski, ale także jako członka rodziny, którego zawsze chciałaś mieć.
Poczułaś, że ktoś klęka obok ciebie i opiera głowę na twoich plecach. Uspokoiłaś się na chwilę i uniosłaś łeb do góry, by spojrzeć na srebrnowłosego. Widziałaś, że nie tylko tobie było ciężko przyjąć do wiadomości to, że już nigdy więcej nie zdenerwujesz czy rozbawisz Hokage swoim zachowaniem. Uśmiechnęłaś się łagodnie i natrafiłaś w końcu na rozkojarzone spojrzenie Hatake.
– Spokojnie. Hokage-sama z pewnością nie chciałby, żeby Konoszanie popadli w długą żałobę po jego śmierci – stwierdziłaś, nie odrywając wzroku od ciemnych oczu mężczyzny i delikatnie ocierając wciąż spływające strumienie z policzków.
– Z pewnością masz rację. – Kiwnął głową, by potwierdzić twoje słowa.
Zaśmiałaś się cicho i spróbowałaś się podnieść, jednak prawie od razu straciłaś równowagę. Leciałaś już prosto na twarz, jednak w ostatniej chwili złapały cię silne ramiona Kopiującego Ninja. Podniosłaś głowę, by spojrzeć mu w oczy, uśmiechnąć się szeroko i stracić przytomność. Lek, który dostałaś od doktora, przestał działać i musiałaś dać kończynom w końcu odpocząć. Jakby nie patrzeć, nie były używane od dwóch miesięcy — przynajmniej tak powiedział ci Guy. Nie mogłaś sobie jedynie przypomnieć, co stało się przed twoim zaśnięciem i kim był mężczyzna, który obejmował cię z taką pasją, że brakło ci tchu, a twoja twarz płonęła gorącym płomieniem.
Obudziłaś się w nieznanym ci pomieszczeniu. Tym razem nie był to szpital — przynajmniej nic na to nie wskazywało. Łóżko pachniało męskimi perfumami, które delikatnie drażniły twoje nozdrza. Uniosłaś się do siadu, by móc spokojnie rozejrzeć się po pokoju. Nie było w nim nic nadzwyczajnego. Jedynie jakieś szafki, biurko i duże okno. Odwróciłaś się w jego stronę, by zaczerpnąć świeżego powietrza, ale twoją uwagę przykuła niewielka półka wisząca nad łóżkiem. Stały na niej dwa zdjęcia: jedno przedstawiało Kakashiego z Teamem Siódmym — Sasuke, Sakurą oraz Naruto — a drugie Czwartego Hokage ze swoją drużyną — Hatake i dwójką dzieci, których imion nie pamiętałaś. Obydwie fotografie były do siebie strasznie podobne — miny bohaterów, a nawet trochę ich ustawienie się. Uśmiechnęłaś się z niewiadomego powodu i wysunęłaś z pościeli, by postawić bose stopy na drewnianej posadzce.
– Nie powinnaś jeszcze wstawać. – łagodny głos rozbrzmiał po pokoju, a ty podskoczyłaś wystraszona.
Nie spodziewałaś się, że ktoś może cię obserwować. A nawet jeśli, to zakradł się do pokoju na tyle cicho, że był w stanie przyspieszyć bicie twojego serca jednym zdaniem. Odwrociłaś głowę w stronę źródła dźwięku i uśmiechnęłaś się krzywo, drapiąc się delikatnie po głowie. W drzwiach stał właściciel domu – Kakashi Hatake – oparty o framugę. Otworzyłaś szerzej oczy, by móc mu się w końcu porządnie przyjrzeć. Roztrzepane, srebrne włosy, które delikatnie przysłaniały jego lewe oko, maska zasłaniająca pięćdziesiąt procent twarzy, umięśnione ramiona, a nawet opinający klatkę piersiową podkoszulek – wszystko to wprawiało cię w zakłopotanie. Czułaś się dziwnie, siedząc na łóżku zupełnie obcego mężczyzny. Chciałaś jak najszybciej wrócić do domu, by uporać się z wykończonymi kończynami, ale po spojrzeniu na rygorystyczną postawę Kopiującego od razu straciłaś chęci na cokolwiek.
Położyłaś się tylko z powrotem na łóżku i czekałaś na niewiadomą. Po chwili poczułaś, że materac ugina się pod czyimś ciężarem. Szybko spojrzałaś w tamtę stronę. Znowu dokuczyło ci te dziwne uczucie. Co to ma być, do cholery?! warknęłaś w myślach i przeniosłaś wzrok na umięśnione plecy Hatake. Srebrnowłosy odwrócił głowę w twoją stronę, łapiąc z tobą kontakt wzrokowy.
– Więc... – przerwał i podniósł się na równe nogi, gdy okno w jego pokoju samo z siebie się otworzyło.
Podszedł do niego, by je zamknąć, ale odsunął się prawie od razu na bezpieczną odległość, stając przed twoim łóżkiem. Uniosłaś się do siadu, nie rozumiejąc, o co chodzi. Srebrnowłosy zachował się dziwnie, więc poszłaś w jego ślady, czując jakąś dziwnie znaną chakrę.
Wysunęłaś się z kołdry i stanęłaś obok mężczyzny. Spojrzałaś na niego, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi. Był za bardzo pochłonięty tym, co musiał zobaczyć za oknem.
– Matko, Kaka... – zbliżyłaś się do dziury i wyjrzałaś na zewnątrz, nieruchomiejąc na chwilę ze zdziwienia – Jiraiya-sensei! Ty jeszcze żyjesz?! – krzyknęłaś wesoło, patrząc na uśmiechniętego starca, który z rozbawieniem patrzył na ciebie, siedząc na dachu sąsiedniego budynku.
– Jak to jeszcze żyjesz? – oburzył się, wskakując przez okno do pokoju Hatake. – Trzymam się bardzo dobrze i nie mam zamiaru umierać. – Po usłyszeniu słowa oznaczającego zgon, wszystkim miny zrzedły.
Najprawdopodobniej już cała Konoha wiedziała o tym, co się stało. Śmierć Trzeciego Hokage wprawiała wszystkich w dziwny smutek, który palił od środka — gdzieś w okolicach serca.
– Nie chcę przerywać, ale może się czegoś napijemy? – wtrącił Kakashi, rozpraszając ponury nastrój, który zaczął na chwilę panować w pokoju.
Razem z Jiraiya'ą kiwnęliście zgodnie głowami i zeszliście na dół. Ty oczywiście poradziłaś sobie z drobną pomocą Hatake, chociaż wyraźnie dawałaś mu do zrozumienia, że dasz sobie radę. W tym czasie białowłosy przyglądał wam się uważnie, jakby coś analizował.
Usiedliście przy stole, a Kopiujący poszedł zagrzać wodę na herbatę. Odprowadziłaś go wzrokiem do kuchni, wciąż nie zauważając zainteresowanego wzroku swojego byłego senseia. W końcu odwróciłaś głowę w jego stronę, zderzając się z jego czujnym spojrzeniem. Przechyliłaś głowę lekko na lewą stronę niczym pies, zadając staruszkowi nieme pytanie: O co chodzi? Mężczyzna uśmiechnął się tylko w odpowiedzi, robiąc tę swoją zboczoną minę.
– Czy ciebie i Kakashiego łączy coś więcej niż tylko przyjaźń? – zapytał, poruszając przy tym bardzo zabawnie brwiami.
Nawet nie poczułaś, gdy na twoją twarz wdarł się podły rumieniec. Nie wiedziałaś, co on oznaczał. W końcu ani trochę nie pamiętałaś chłopaka, więc mogłaś się jedynie domyślić po jego zachowaniu, że... no właśnie. On chyba coś do ciebie czuł. Tyle mogłaś wywnioskować, ale czy byliście kimś więcej niż przyjaciółmi? Tego już nie mogłaś być pewna, niestety, a raczej nie wyobrażałaś sobie, by go o to pytać.
– Jiraiya-sensei... – przeciągnęłaś samogłoski w jego imieniu, robiąc groźną minę, gdyż wiedziałaś, że w głowie mężczyzny układał się kolejny erotyczny scenariusz – Ja go nie pamiętam – stwierdziłaś szybko, odwracając wzrok od starca.
Źrenice sannina rozszerzyły się do niewyobrażalnych rozmiarów, a jego szczęka delikatnie opadła, prawie uderzając w blat stołu. Spróbował coś powiedzieć, ale głos utkwił mu w przełyku, nie pozwalając wydobyć z siebie nawet głupiego jęknięcia.
– Nie, nie wiem, jak to się stało. Pamiętam tylko niektóre rzeczy, ludzi, miejsca, sytuacje, ale nic sprzed chwili, gdy straciłam pamięć. No... w pewnym stopniu ją straciłam – mruknęłaś, odpowiadając na niezadane pytania Jiraiya'i.
– Czyli chcesz powiedzieć, że kompletnie nie pamiętasz Kakashiego? – Pokiwałaś twierdząco głową.
W tym samym czasie wrócił do was Hatake, niosąc na tacy trzy kubki z gorącym napojem. Postawił ją na stole, uważając, by nic nie rozlać i ściągnął z niej naczynia. Wzięłaś w swoje ledwo sprawne ręce kubek i upiłaś niewielki łyk herbaty [smak], którą od zawsze uwielbiałaś. W międzyczasie Kopiujący usiadł obok ciebie, zerkając ukradkiem na twoje dłonie.
– Kakashi, mam coś dla ciebie. – Białowłosy ponownie poruszył zabawnie brwiami, powodując niemałe rozbawienie z twojej strony.
Ściągnął z pleców niewielką torbę i zaczął w niej szperać, by po chwili wyjąć jedną ze swoich ero-książek, na której widok oczy Hatake błysnęły przerażająco, jakby zwiastowały coś niebezpiecznego. Chłopak wziął w swoje dłonie niewielką lekturę, uważając, by przypadkiem nie zrobić jej krzywdy. Zachowywał się dziwnie. W końcu była to tylko książka.
– Hej, Kakashi, oddychaj. Wdech i wydech, wdech i wydech – rozkazałaś wesoło, widząc, że twarz mężczyzny robi się coraz bardziej czerwona.
Srebrnowłosy starał zachowywać się naturalnie, ale niespecjalnie mu to wychodziło. Stwierdziłaś więc, że zabierzesz mu książkę, by móc porozmawiać we trójkę. Gdy już zbliżyłaś swoją dłoń na odległość zaledwie trzech centymetrów od lektury, Kopiujący gwałtownie się zerwał i szybkim ruchem umiejscowił dzieło Jiraiya'i za plecami. Patrzyłaś na niego podejrzanie, po czym podniosłaś się z krzesła, by za chwilę upaść bezgłośnie na podłogę.
Jeszcze nim dotknęłaś posadzki, srebrnowłosy w zaskakującym tempie znalazł się przy tobie i uratował cię przed upadkiem.
– Słabo się czuję – szepnęłaś, zbliżając się do ucha Kopiującego.
Oplotłaś go w talii, kładąc ręce na plecach chłopaka, by potajemnie wykraść mu książkę. Szybko wyrwałaś się z objęć Hatake i odsunęłaś się na bezpieczną odległość od niego.
– Symulowałam! – Zaśmiałaś się wesoło i pomachałaś mężczyźnie przed nosem lekturą.
Wodził za nią wzrokiem, jakby nie rozumiał, co się właśnie wydarzyło. Całej sytuacji z uwagą i zainteresowaniem przyglądał się Jiraiya, notując coś w niewielkim notesie. Po chwili na zapisaną stronę spłynęła pojedyncza kropla czerwonej cieczy.
– Jiraiya-sensei, ty zbereźniku! – krzyknęłaś, przytykając do nosa mężczyzny białą chusteczkę.
– Przepraszam. Po prostu tak świetnie razem wyglądacie. – Zaśmiał się podnieconym głosem.
Spojrzałaś ukradkiem na Kakashiego. On również spoglądał na ciebie. Obydwoje zalaliście się iście buraczanym kolorem. Jakoś nie było wam do śmiechu z powodu głupiego żartu sannina. Usiedliście zrezygnowani na krzesłach i dokończyliście napoje.
Rozmawialiście jeszcze długo między sobą, wymieniając się różnymi przeżyciami — głównie Jiraiya opowiadał Kakashiemu z jakim trudem unikał kontuzji, gdy podglądał kobiety w gorących źródłach. Ty tylko wywracałaś oczami, przypominając sobie chwile, w których utalentowany sannin lądował w szpitalu na parę dni wyłącznie dlatego, że pobiły go bezbronne dziewczyny.
– Będę już wracał. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Bawcie się dobrze! – Pomachał wam, zamykając szybko drzwi.
Mogłaś przysiąc, że jeszcze stoi na zewnątrz z uchem przytkniętym do wrót i podsłuchuje, co się dzieje w środku. Westchnęłaś i odwróciłaś się w stronę jōnina.
– Ja też powinnam już wracać – powiedziałaś, łapiąc kontakt wzrokowy z mężczyzną.
– Nie ma mowy. Nie zgodzę się na to. Jeśli zasłabniesz, nie będzie miał ci kto pomóc – stwierdził sucho, zakładając ręce na piersi – Zostaniesz u mnie na noc, a jutro pójdziemy do lekarza.
– Dobrze, mamo. – Pokazałaś mu język i uśmiechnęłaś się zadziornie.
Kakashi zaśmiał się jeszcze pod nosem i zaciągnął cię do pokoju. Poszliście spać. Hatake położył się na materacu obok łóżka, a ty na jego tapczanie. Czułaś się źle z tym, że mężczyzna musi spać na niewygodnym posłaniu w czasie, kiedy ty zajmujesz wygodne miejsce z dala od chłodnego powietrza, które panoszyło się po podłodze. Nie myślałaś dłużej o tym wszystkim i szybko zasnęłaś.
~
Dobra! Edytowanie rozdziału na angielskim jest najlepsze. :3
Ponowię tylko pytanie: z kim z pierwszej serii Naruto shipujecie Kakasza?
Nie mam więcej nic do powiedzenia, do następnego, yo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top