19.
•••
W Konosze tego dnia odbywał się ostatni etap egzaminu na chūnina, do którego podchodzili tylko gennini, którzy przeszli poprzednie części testu. Dzieciaki sprawowały się bardzo dobrze. Pod opieką swoich nauczycieli, czy też zastępców, wszyscy trenowali ciężko, by zajść jak najdalej i zdobyć wyższą rangę. Kilka par już stoczyło swoje walki, wychodząc z nich z niegroźnymi dla życia ranami.
Odkąd przeszłaś operację, spałaś ponad miesiąc bez przerwy i nic nie zapowiadało tego, że w najbliższym czasie się obudzisz. Każdego dnia Kakashi spędzał przy tobie kilka godzin, mówiąc do ciebie o różnych rzeczach, jednak żadna nie posiadała w sobie tego czegoś, co pomogłoby ci się wybudzić ze śpiączki. Gdy robiło się już ciemno, pielęgniarki wyganiały go siłą z twojego pokoju, a on i tak później wracał, wchodząc przez otwarte okno.
Gdy z twojej kroplówki wyleciała ostatnia kropla płynu, do Konohy wdarły się trzy olbrzymie węże, które zaczęły niszczyć wszystko, co napotkały na swojej drodze. Strażniczy shinobi od razu przeszli do obrony Konohy, próbując zniszczyć gady. Rzucali w nie wszystkim co mieli przy sobie — kunaie z wybuchowymi notkami, shurikeny czy też różne techniki — ale nic nie działało.
W tym samym czasie uchyliłaś powieki i chwilę leżałaś, nie rozpoznając miejsca, w którym się znajdowałaś. Rozejrzałaś się delikatnie, ruszając samymi oczami, a po chwili zerwałaś się do siadu. Chciałaś coś powiedzieć, ale miałaś straszną pustynię w ustach. Czułaś się dziwnie. Pełny zbiornik chakry, co ci się raczej nie zdarzało i jakiś dziwny niedowład w kończynach.
Zauważyłaś jakiś kubeczek z wodą koło łóżka, dlatego szybko wyciągnęłaś dłoń w jego stronę, ale nie był to najlepszy pomysł. Jednym ruchem pociągnęłaś za sobą całą aparaturę, pod którą byłaś podłączona. Wszystko wylądowało z głośnym hukiem na twardej posadzce, a ty z trudem odwróciłaś głowę, by zbadać koszty szkód, które wyrządziłaś. Nie wyglądało to ciekawie.
Szybko odpięłaś się od sprzętu medycznego i rzuciłaś się na kubek z wodą. Wypiłaś wszystko jednym duszkiem i odchrząknęłaś głośno, chcąc odzyskać głos. W miarę ci się to udało. Przynajmniej mogłaś mówić. Może niewyraźnie, ale jednak.
Spojrzałaś na siebie. Byłaś ubrana w jakąś szpitalną piżamę w błękitną kratę. Twoje ciało zrobiło się strasznie szczupłe. Nie rozumiałaś nic z tego, co się stało i dlaczego tak wyglądasz, a nawet tego, czemu jesteś w szpitalu.
Wysunęłaś się spod kołdry i dotknęłaś gołymi stopami lodowatej podłogi. Jęknęłaś, czując przeszywający mróz w dolnej partii nóg. Szybko podniosłaś je z powrotem na łóżko i rozejrzałaś się w poszukiwaniu swoich rzeczy. Wisiały na krześle przy drzwiach. Postanowiłaś się ubrać i wrócić do domu.
Zignorowałaś chłód posadzki i wstałaś z łóżka. Zrobiłaś pierwszy, niepewny krok, a za nim drugi — już bardziej odważny. Gdy byłaś już niecałe trzy stopy od krzesła, straciłaś równowagę i czucie w nogach, lądując twarzą na ziemi. Zawyłaś z bólu, podnosząc się na przedramionach i dotykając rannego czoła. Na szczęście zrobiłaś sobie po prostu wielkiego guza, nie krwawiłaś.
Doczołgałaś się do ubrań i powolnie je ubrałaś. Wciąż nie do końca czułaś swoje nogi, a z rękoma było podobnie. Ponownie podjęłaś się próby podniesienia się na nogach, ale przeszkodził ci w tym głośny hałas. Chwilę później coś olbrzymiego zniszczyło miejsce, w którym leżałaś niedawno nieprzytomna. Przetarłaś oczy, widząc przerośniętego węża, który podnosił swoją głowę po upadku. Na twoje szczęście nie zauważył cię. Gdyby tylko wyczuł twoją obecność, na sto procent byłabyś już w jego żołądku. Wielkie cielsko gada zaczęło poruszać się dalej przed siebie, a ty, ignorując niedowład kończyn, wybiegłaś z sali szpitalnej.
– Co się tutaj, do cholery, dzieje?! – krzyknęłaś, widząc na drodze jakąś pielęgniarkę. – Przed chwilą jakiś przerośnięty wąż zniszczył pół szpitala. Czy ja śnię? – zapytałaś nieco spokojniej, obserwując uważnie kobietę.
– Matko, pani się obudziła! Musimy iść natychmiast na badania! – Jej źrenice powiększyły się w zdziwieniu.
– Ja zadałam poważne pytanie! – podniosłaś głos, patrząc kobiecie prosto w oczy.
Położyłaś dłonie na jej ramionach, czując, że znowu za chwilę się przewrócisz. Ta tylko wzięła cię pod ramię i pociągnęła gdzieś ze sobą.
– Doktorze – weszła do jednego z gabinetów – o-obudziła się – powiedziała cicho, kładąc cię na łóżku – ale chyba jej kończyny nie do końca.
Wysoki mężczyzna podszedł do was i zmierzył cię wzrokiem. Wyglądał strasznie poważnie. Przez chwilę przeszły cię ciarki, bo pomyślałaś, że to jakiś chory doktorek, ale szybko minęły, gdy na jasnej twarzy lekarza pojawił się łagodny uśmiech.
– Całe szczęście. Operacja zaliczona sukcesem. – westchnął z ulgą i usiadł obok ciebie – Teraz spokojnie. Dam ci delikatny zastrzyk na obudzenie reszty ciała. – Wstał i wyjął z szafki wielką igłę razem z jakimś płynem.
Podszedł do ciebie, a ty automatycznie odwróciłaś wzrok, by nie patrzeć na ostre narzędzie. Poczułaś tylko, że wbija się prosto w twoje ramię. Pisnęłaś z bólu. Był to jeden z najboleśniejszych zastrzyków, jakie kiedykolwiek dostałaś. Po chwili poczułaś, że płyn ze strzykawki wdziera się do twojego ciała, rozdzierając je na drobne fragmenty. Przygryzłaś dolną wargę, próbując zdusić krzyk i udało ci się to. Doktor wyjął igłę z twojego ramienia i zakleił małą dziurę plasterkiem.
– Jest pani wolna – powiedział, uśmiechając się.
– Ale... co się dzieje w Konosze? Przed chwilą wielki... – nagle do pokoju wpadła pielęgniarka, przerywając ci wypowiedź.
– Wioska Liścia została zaatakowana! Musimy stąd ewakuować wszystkich pacjentów! – krzyknęła i pobiegła dalej.
Wszyscy znajdujący się w gabinecie spojrzeli na siebie z niedowierzaniem. Ty chwilę jeszcze myślałaś, co zrobić, ale po paru sekundach od wizyty pielęgniarki wstałaś, czując w końcu swoje kończyny i wybiegłaś na ulice Wioski.
Rozejrzałaś się dookoła, chcąc sprawdzić, czy jesteś bezpieczna, ale już po chwili musiałaś zrobić pierwszy unik. Nieumiejętnie uratowałaś się od uderzenia wielkego ogona, który prowadził przez ciało do głowy olbrzymiego gada z czerwoną chustą przewiązaną na szyi. Patrzyłaś chwilę z niedowierzaniem na to, co wiło się przed tobą, ale szybko otrząsnęłaś się i wskoczyłaś na bestię. Zadanie, które sobie wyznaczyłaś, nie było proste. Musiałaś załatwić jakoś węża, ale brakło ci pomysłów.
Złapałaś się jednej z jego łusek i zaczęłaś wspinać się zaciekle na szczyt gada. Nie zajęło ci to dużo czasu. W mgnieniu oka wylądowałaś pomiędzy oczami potwora. Wyjęłaś dwa kunaie z sakwy i wbiłaś je w środek głowy węża. Gdy to nie dało zbyt dużych rezultatów, po prostu wydłubałaś oczy bestii i wrzuciłaś jej do pyska zaawansowaną notkę wybuchową, którą potrafił tworzyć tylko twój klan.
Stworzenie zasyczało głośno, gdy w końcu poczuło, że nie ma oczu, a za chwilę jego wnętrzności rozprysnęły się po całej okolicy. W ostatniej sekundzie udało ci się zaskoczyć z węża i schować się za jakimś budynkiem. Wtedy dostrzegłaś, że to jeszcze nie koniec i po wiosce wiją się jeszcze dwa potwory. Shinobi Konohy próbowali je pokonać, ale nie wychodziło im to za bardzo. Postanowiłaś trochę pomóc.
•••
– Co tutaj się dzieje? – zapytałaś na jednym tchu, patrząc z przerażeniem na zmęczonych żołnierzy.
– Konoha została zaatakowana podczas trwania egzaminu na chūnina, który rozgrywał się tam gdzie zawsze – powiedział jeden z ninja, a ty już więcej nie słuchałaś i pobiegłaś w stronę stadionu konohańskiego.
Minęło kilka minut, a ty szybko znalazłaś się pod wejściem do środka budowli. Wtargnęłaś na teren, gdzie rozgrywały się walki finałowe i rozejrzałaś się po trybunach. Na jednej z nich dostrzegłaś szczególnie zaostrzone walki. Nie widziałaś za dobrze z takiej odległości, ale mogłaś spokojnie ocenić, że shinobi Liścia wygrywają.
Po chwili twoją uwagę przykuło formujące się na jednym z dachów pole siłowe. Przed nim zauważyłaś klęczących ANBU. Nie miałaś pojęcia, co się dzieje, ale stwierdziłaś, że skoro są tam silni jōnini, to ty pójdziesz pomóc tym na trybunach.
Jednym susem skończyłaś na górę i zaczęłaś okładać przeciwników. Chwilę zajęło ci pozbycie się wszystkich wrogów, ale i tak wyszłaś z tej walki bez szwanku. Spojrzałaś w stronę trybuny, na której wciąż było widać ruch i iskry ze zderzających się broni. Zaczęłaś biec w tamtę stronę, by po chwili wylądować obok walczących shinobi i pomóc im w walce.
Byłaś pewna, że jōnini cię zauważyli, ale byli tak pochłonięci atakowaniem przeciwników, iż po prostu zapomnieli się odezwać.
Zauważyłaś średniej wielkości dziurę w ścianie, która prowadziła prosto do jakiegoś lasu. Rozkojarzyło cię to na chwilę, przez co mogłaś zginąć przez atak na plecy ze strony wroga, ale na twoje szczęście w ostatniej chwili obronił cię ninja, który walczył tam razem z tobą i innym shinobi. Spojrzałaś na niego. Uśmiechał się łagodnie, a w jego oczach mogłaś dostrzec coś dziwnego. Łzy? Tak, to chyba było to.
•••
– Ostatni! – krzyknęłaś, wbijając ostry kunai prosto w serce przeciwnika.
Ciężkie ciało uderzyło z głośnym hukiem o ziemię, a ty odsunęłaś się, by nie spadło na ciebie. Westchnęłaś głośno i spojrzałaś na mężczyzn, którzy przyglądali ci się chwilę w osłupieniu. Spojrzałaś na nich pytająco, nie rozumiejąc, o co im chodzi. Ciemnowłosy, nie czekając dłużej, podszedł do ciebie, teatralnie płacząc i objął cię silnymi ramionami.
– [Imię]! Tak się o ciebie martwiliśmy! Spałaś prawie dwa miesiące – wydukał pomiędzy pociągnięciami nosem.
– Nie wiem, o czym mówisz, ale już w porządku. – Poklepałaś mężczyznę po plecach i uśmiechnęłaś się do shinobi, który stał kawałek od was.
Niemo poprosiłaś go o pomoc, nie mogąc już oddychać przez mocny uścisk Guya. Zrozumiał cię bez słów, co cię lekko zdziwiło, ale nie dałaś tego po sobie poznać. Odciągnął od ciebie garnkowłosego, który od razu usiadł na schodach i wciągnął głośno powietrze, by się uspokoić.
– Całe szczęście, że nic ci nie jest, [Imię]. – Srebrnowłosy uśmiechnął się do ciebie i zbliżył się, by cię przytulić.
Objął cię jedną ręką w talii, a drugą zanurzył w twoich [kolor] włosach. Nie oponowałaś, mimo tego że nie miałaś pojęcia, kim jest ten mężczyzna. Oparłaś głowę na jego torsie, a dłonie położyłaś na plecach jōnina. Coś ci podpowiadało, że możesz mu zaufać. Słyszałaś bardzo dokładnie przyspieszone bicie jego serca. Po chwili poczułaś, że mężczyzna schyla się, by położyć głowę w zagłębieniu twojej szyi. Zrobiło ci się gorąco. Czemu tak reaguję? Uspokój się! krzyknęłaś w myślach, odwracając głowę w bok, by nie był w stanie dostrzec twoich rumieńców.
Po twojej szyi zaczęło spływać coś mokrego. Chciałaś to sprawdzić, ale mocne ramiona mężczyzny nie pozwoliły ci na to. Przycisnął cię do siebie jeszcze bardziej, a ty zawstydziłaś się mocniej niż na początku.
– Hej, w porządku – powiedziałaś cicho, gładząc jōnina po plecach.
Nie wiedziałaś, ile czasu tak staliście, ale dla ciebie to była wieczność. Mężczyzna odsunął się od ciebie i na chwilę odwrócił twarz w drugą stronę, byś nie mogła go widzieć. Zsunął ochraniacz na lewe oko i spojrzał na ciebie. Przez chwilę mierzyliście się spojrzeniami, nie wiedząc, co powiedzieć, ale w końcu postanowiłaś się odezwać, widząc, że na twarz chłopaka wtargnął łagodny uśmiech.
– Kim ty właściwie jesteś? – zapytałaś, patrząc jak źrenice ciemnych oczu mężczyzny poszerzają się do nienaturalnych rozmiarów.
~
Wyczuwam śmierć...
Ogólnie, najgorzej było mi napisać fragment z igłą, ałć. Przy pisaniu czułam jak lekarz wbija mi się w rękę, a później wstrzykuje niezidentyfikowaną substancję w żyły. ;_;
Zostawiam Was ze swoimi przemyśleniami. To... do następnego, yo!
P.S. To fanfiction, akcja jest zmieniona na jego potrzeby!
Drobny edit, bo zapomniałam zapytać: z kim najbardziej - poza Reader-chan - shippujecie Kakasza? Bez jałoji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top