10.

   Nie udało się. Hatake tego nie przetrwał. pomyślałaś i zamknęłaś zmęczone od ciągłego płaczu oczy. Poniosłaś klęskę nie tylko jako kunoichi, ale także jako towarzyszka. W końcu byliście razem na misji. Powinniście dbać o siebie nawzajem, a ty zajęłaś się zbytnio sobą. Nawet nie poczułaś, gdy na miejscu srebrnowłosego pojawił się Kei, nie zauważyłaś, że Kakashi zniknął, a to wszystko tylko dlatego, że nie brałaś tej misji na poważnie. Uważałaś ją za kolejną błahostkę, którą zlecił wam jakiś przewrażliwiony kochanek. Jak bardzo się myliłaś... W tamtej chwili przyrzekłaś sobie, że już nigdy więcej nie zignorujesz żadnego zadania. Nieważne jak bardzo łatwe by się wydawało.

   Ponownie pociągnęłaś nosem, ale dlaczego właściwie aż tak płakałaś nad ciałem mężczyzny? Przecież był tylko kolejnym towarzyszem, z którym wyruszyłaś na misję. Nic więcej dla ciebie nie znaczył. Przynajmniej tobie się tak wydawało. W rzeczywistości wyglądało to zupełnie inaczej. Przez te kilka dni, które spędziłaś u jego boku, przywiązałaś się do niego, chociaż nie powinnaś była tego robić. Już od małego szkraba podziwiałaś go i jego umiejętności, a gdy dowiedziałaś się, że to właśnie Hatake będzie towarzyszył ci w misji, ucieszyłaś się, ale nie dałaś tego po sobie poznać. W końcu to byłoby... nienormalne? Tak to sobie tłumaczyłaś.

   Podniosłaś głowę, podpierając się ramionami o klatkę piersiową chłopaka. Oczy od łez bolały cię niemiłosiernie, przez co nie mogłaś ich otworzyć. Wciąż twoim ciałem władały wstrząsy. Już nawet nie mogłaś nic powiedzieć, a z oczu nie spływała słona ciecz. Straciłaś większość wody z organizmu i dlatego tylko trzęsłaś się ze smutku.

   Poczułaś, że ktoś się zbliża. Nie zareagowałaś. Nie liczyło się dla ciebie to, czy przeżyjesz, czy nie. Straciłaś osobę, którą podziwiałaś tyle lat. Nic innego nie trzymało cię przy życiu.

   Coś chłodnego dotknęło twojego policzka, ścierając z niego resztki krwi i łez. Uchyliłaś słabo oczy. Niewiele widziałaś, ale jedno mogłaś powiedzieć: on żyje i cię dotyka. Wtuliłaś twarz w jego dużą rękę, łapiąc ją swoją. To był rzeczywiście on. Bez zastanowienia rzuciłaś się na jego szyję, wypuszczając z powiek ostatnie litry wody.

   – Dlaczego to tyle trwało? – zapytałaś ochrypłym głosem, szepcząc mu to do ucha. Nie byłaś w stanie powiedzieć nic więcej, a te słowa przeszły ci ledwo przez gardło.

   Słabe dłonie srebrnowłosego objęły cię delikatnie w talii. Z początku było to niepewne posunięcie, jakby bał się ciebie zranić samym dotykiem, jednak szybko stało się silne. Przycisnął cię do siebie z całej siły. Miałaś wrażenie, że wie, co przeżyłaś jakiś czas temu. Zachowywał się inaczej niż zawsze. Był taki... uczuciowy?

   – Już dobrze. Żyję. – spróbował cię uspokoić, ale na te słowa rozkleiłaś się jeszcze bardziej.

   Zawyłaś bezgłośnie, chowając twarz w zagłębienie między jego szyją a ramieniem. Kakashi delikatnie podniósł się do siadu, ciągnąc cię za sobą.

   – [Imię]... – szepnął ci do ucha tym swoim męskim głosem.

   Po twoim karku jak na zawołanie przeszły ciarki. Mężczyzna zaczął delikatnie gładzić dłonią twoje [kolor] włosy, nadal chcąc, byś już się uspokoiła.

   Po dziesięciu minutach bezgłośnego szlochania wciągnęłaś mocno powietrze do płuc, by móc w końcu odetchnąć. Raz, dwa trzy... policzyłaś w myślach do dziesięciu i odsunęłaś się od Kakashiego. Niepewnie podniosłaś głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Gdy wasze spojrzenia się spotkały, zauważyłaś uśmiech na twarzy Kopiującego. Był w stu procentach szczery. Mężczyzna podniósł się z ziemi i podał ci dłoń. Złapałaś ją i zostałaś pociągnięta prosto w ramiona srebrnowłosego.

   – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zawalczyłaś o moją duszę – uścisnął cię mocno – ale teraz muszę cię stąd zabrać. – Wypuścił twoje ciało z ramion i zmierzył wzrokiem każdy jego fragment.

   Postąpiłaś w ten sam sposób. Wtedy dostrzegłaś liczne rany i porozrywane ubrania, które były całe umoczone krwią, wodą i błotem. Jęknęłaś, gdy dotknęłaś rozciętego biodra. Kiedy udało mu się mnie tak skaleczyć? Zbiżyliście się do siebie raptem kilka razy, a z ciebie lało się litrami.

   Mężczyzna lekko przykucnął, stając przed tobą tyłem. Poklepał się po ramieniu, dając ci do zrozumienia, że chce cię nieść na barana. Już chciałaś się sprzeciwić, ale on tylko pokręcił głową. Podeszłaś do niego wolno, oplotłaś swoje ręce wokół jego szyi, a on uniósł cię za uda. Czułaś się winna, że Hatake musi cię dźwigać. W końcu sam dopiero zmartwychwstał i na pewno nie był w dobrym stanie.

   Zamknęłaś oczy i od razu poczułaś, że mężczyzna skoczył na drzewo. Przy każdym kolejnym susie ściskałaś srebrnowłosego jeszcze bardziej, bojąc się, że spadniesz, jednak do tego nie dochodziło, ponieważ on sam trzymał cię równie mocno, co ty go. Oparłaś głowę na jego karku i wciągnęłaś powietrze. Poczułaś delikatny zapach lasu wymieszany z potem i jakimiś męskimi perfumami. Mruknęłaś cicho, napawając się tym aromatem. Chwilę później zasnęłaś.

•••

   Obudziło cię okropne pieczenie w okolicy bioder. Syknęłaś z bólu i otworzyłaś oczy. Leżałaś na łóżku, a obok ciebie siedziała jakaś kobieta, która przemywała twoje rany. Nie wysilała się jakoś specjalnie na delikatność. Pewnie dlatego, że spałaś i myślała, że już tak zostanie. Jednak ty szybko podniosłaś się do siadu i odsunęłaś obolałe ciało od niej. Kobieta podniosła głowę i popatrzyła na ciebie krzywo.

   – Co pani wyprawia? Proszę się położyć – powiedziała szorstkim głosem, klepiąc łóżko płaską dłonią – to ostatnia rana. Niech pani tego nie przedłuża. Mam jeszcze masę pacjentów na głowie. – Wywróciła oczami.

   Spojrzałaś na wszystkie igły, które leżały obok ciebie. Na sam ich widok zrobiło ci się słabo. Zasłoniłaś oczy ręką i dałaś się dalej zszywać. Co dziwne, takie zabiegi sprawiały ci większy ból niż wszystkie uderzenia, które otrzymywałaś podczas walk. Zacisnęłaś zęby na szmatce, którą dała ci chwilę wcześniej brunetka, gdy tylko poczułaś wbijaną w twoje ciało igłę. Nawet nie chciałaś wiedzieć, jak duża ona była.

   – I widzi pani? Po krzyku. – Przejechała jeszcze dłonią po świeżo zszytej ranie.

   Wyjęłaś z ust szmatkę, odsłaniając oczy. Faktycznie, po krwi nie było śladu, a rozcięcia zostały zszyte cienką, czarną nicią.

   – Dziękuję – powiedziałaś cicho, patrząc w oczy kobiety. – W której sali leży Kakashi Hatake? – zapytałaś, mając nadzieję, że kobieta udzieli ci tej informacji.

   – Mówisz o tym mężczyźnie, co to w niego piorun uderzył? – jej ton głosu zmienił się na weselszy w porównaniu z tym, którego używała chwilę wcześniej.

   Kiwnęłaś głową w odpowiedzi, uśmiechając się mimowolnie pod nosem.

   – Ale on tylko panią tutaj przyniósł i wyszedł.

   – Proszę dać mi chwilę. Muszę się ubrać – zakomenderowałaś, wzrokiem każąc kobiecie wyjść.

   Szybko zostawiła cię samą, zabierając wózek ze zużytymi igłami. Wstałaś z łóżka i wyjęłaś z plecaka [kolor] koszulkę na krótki rękaw i wygodne, czarne spodnie sięgające lekko za kolana. Szybko założyłaś wszystko na siebie, uważając na świeże zszycia, po czym stanęłaś na ziemię, by ubrać buty. Uporałaś się z nimi szybko, zarzuciłaś plecak na ramiona i domyślając się, że tak łatwo stamtąd nie wyjdziesz, wyskoczyłaś oknem.

   Idąc przed siebie, zrozumiałaś, że jesteście w tej samej wiosce, w której zatrzymaliście się ostatnio na noc. Akurat znajdowałaś się obok hotelu, w którym ostatnio spaliście, więc bez zwlekania weszłaś do środka. Powitała cię starsza pani, która pracowała tam jako pokojówka.

   – Ten sam pokój co ostatnio – powiedziała, jakby czytając ci w myślach. – Tylko nie psoćcie tam zbyt głośno. – Zaśmiała się pod nosem.

   Podziękowałaś, ignorując zboczoną uwagę kobiety i ruszyłaś schodami do góry. W mgnieniu oka znalazłaś się przed drzwiami pokoju. Nie czekając, weszłaś do środka. Twoim oczom od razu ukazał się bałagan. Po całej podłodze porozrzucane były różne rzeczy. Głównie broń i ubrania, które należały do twojego towarzysza. Zamknęłaś za sobą drzwi i rzuciłaś swój plecak pod ścianę.

   – Kakashi?

   Podeszłaś do łóżka, na którym spoczywało bezwładne ciało srebrnowłosego. Dotknęłaś jego czoła. Na całe szczęście tylko spał. Gdyby był przytomny, to z pewnością przeprowadziłabyś z nim poważną rozmowę. Czemu ten idiota nie został w szpitalu na przegląd? zapytałaś samą siebie w myślach i położyłaś się obok niego.

   Miałaś bardzo dużo spraw do przemyślenia. Co powiedzieć Hokage, gdy wrócicie do Konohy? Jeżeli oczywiście zauważył waszą nieobecność. Może powiedzieć, że poszliście w odwiedziny do znajomych z sąsiedniej wioski i zapomnieliście o poinformowaniu Trzeciego? Zbyt dużo pytań i sugestii, a zbyt mało czasu na znalezienie odpowiedzi.

   Westchnęłaś głośno i zamknęłaś oczy, by odpocząć chociaż chwilę w spokoju bez żadnego dźgania igłami i macania przez sen.

   Nie udało ci się zdrzemnąć dłużej niż pięć minut, bo za chwilę rozległo się donośne pukanie do drzwi. Lekko nieprzytomna podniosłaś się i ruszyłaś otworzyć. Złapałaś za klamkę i uchyliłaś delikatnie drewniane wrota, które po sekundzie zostały pchnięte do przodu z całej siły. Ledwo uniknęłaś bliskiego spotkania z deską, ale na szczęście odskoczyłaś w miarę szybko i oszczędziłaś sobie bólu nosa. Do pokoju weszło trzech ANBU. Jedna kobieta i dwóch mężczyzn.

   – Dostaliśmy zlecenie od Hokage. Mamy eskortować was do wioski – powiedziała władczo kobieta.

   W tym samym momencie z łóżka podniósł się Kakashi, który w mgnieniu oka pozbierał wszystkie swoje rzeczy z podłogi i schował je do plecaka.

   – [Imię], nie na sensu się sprzeciwiać. Chodźmy. – Położył ci dłoń na ramieniu, a ty w odpowiedzi tylko skinęłaś głową, łapiąc za swój plecak i wychodząc za jednym ANBU.

   Szliście bardzo szybko. Właściwie można powiedzieć, że prawie biegliście. Gdy znaleźliście się przed bramą wioski, przeskoczyliście ją i tak zaczęła się długa i męcząca podróż.

•••

   Od Konohy dzieliło was już jedynie dziesięć godzin drogi, ale nie tylko wasza dwójka była strasznie zmęczona, bo i ANBU zwolniło kroku. W pewnym momencie prowadzący zeskoczył z drzewa i zatrzymał się na środku małej polany po środku lasu. Wszyscy jak jeden mąż skopiowali jego ruchy i w nie więcej niż pięć sekund znaleźli się obok mężczyzny. Ten tylko powiedział, że rozbijecie tam namioty i zdrzemniecie się, by o świcie ruszyć w dalszą podróż. Niższy ANBU poszedł do lasu po jakieś suche patyki na ognisko, ty z Kakashim zajęliście się rozkładaniem tymczasowego posłania, a pozostała dwójka obserwowała was, czasami szepcząc coś do siebie. W końcu kobieta podeszła do was i klepnęła cię w ramię. Spojrzałaś na nią pytająco, a ta odchrząknęła, jakby szykowała jakąś bardzo długą przemowę.

   – Czy moglibyście pożyczyć jeden namiot dla nas? Nie wzięliśmy ze sobą żadnego i nie mamy gdzie spać – wytłumaczyła szybko, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. Byłaś pewna, że pod maską skrywa ostrego rumieńca.

   – W porządku, prawda, Kakashi? – zapytałaś kompana, który pochłonięty był swoją lekturą.

   – Mogą spać w moim – mruknął, kiwając delikatnie głową.

   – No to załatwione. Wy śpicie w tym – wskazałaś ręką na namiot z prawej strony – a my w tym.

   Brunetka podziękowała i weszła do środka, chcąc się zdrzemnąć po długiej podróży. Ty postąpiłaś w ten sam sposób, nie czekając na powrót niskiego ANBU czy nawet Kakashiego, który miał spać z tobą. Zdjęłaś ochraniacz z czoła i położyłaś go obok śpiwora. Padłaś szybko na ziemię, a po chwili zdałaś sobie sprawę, że nie będziesz sama w namiocie. Przesunęłaś się na bok, robiąc miejsce dla srebrnowłosego, a później rozpięłaś śpiwór, by użyć go jak kołdry czy koca. Szybko zasnęłaś, nie chcąc słuchać cichych rozmów na zewnątrz.

•••

   Obudziłaś się, gdy byłaś już wystarczająco wypoczęta. Spodziewałaś się, że twój towarzysz przylegnie do ciebie jak do poduszki, dlatego na starcie wysunęłaś się delikatnie z jego ramion, by go nie budzić i wyszłaś z namiotu, uprzednio zabierając ze sobą swój ochraniacz.

   Stanęłaś przed namiotem i rozejrzałaś się dookoła. ANBU gdzieś zniknęli. Przynajmniej tak stwierdziłaś na pierwszy rzut oka, ale gdy obrzuciłaś wzrokiem każdy najdrobniejszy zakamarek, dostrzegłaś kobietę siedzącą na gałęzi drzewa. Zeskoczyła do ciebie, a ty w tym czasie solidnie związałaś swój ochraniacz. Gdy już była obok ciebie, z namiotu obok wyszli jej towarzysze. Postanowiłaś obudzić kompana, by móc złożyć namiot i ruszyć w dalszą drogę.

   Schyliłaś się i weszłaś spokojnie do środka. Uklękłaś obok Kupiującego i delikatnie szturchnęłaś go dłonią. Ten w odpowiedzi tylko cicho mruknął i odwrócił się na drugi bok. Postanowiłaś przejść do ostrzejszych metod.

   – Mam twoją książkę – szepnęłaś mu prosto do ucha, szybko odsuwając głowę.

   Jak na zawołanie shinobi zerwał się do siadu i spojrzał na ciebie z przerażeniem.

   – Tylko żartowałam. – Pokazałaś mu język, głośno śmiejąc się z jego reakcji. Nie wiedziałaś, że zwykła książka może tak na kogokolwiek podziałać. – Wstawaj, za chwilę ruszamy dalej. – Uśmiechnęłaś się jeszcze raz i wyszłaś, zostawiając ninja sam na sam ze swoją lekturą.

•••

   Biegliście niecałe dziesięć godzin bez żadnej przerwy. Zatrzymaliście się może raz, by nawilżyć wysuszone gardła. Nic więcej.

   Skacząc jeden za drugim, na horyzoncie dostrzegliście olbrzymią bramę Konohy. W duchu podziękowałaś za to, że w końcu będziesz mogła odpocząć w domu, w którym nie ma nikogo. Tylko cisza i spokój.

   Przeskoczyłaś ostatnią gałąź, lądując razem z resztą shinobi na twardej ziemi. Nie czekając dłużej, przekroczyliście bramę Konohy. Na twoje usta mimowolnie wkradł się uśmiech. Nie było cię w wiosce jakieś cztery dni, a czułaś się, jakbyś nie odwiedzała jej od wieków.

   – Macie stawić się u Hokage. – szybko rzuciła jedna z ANBU, zatrzymując was przed rozejściem się do domów.

   Jęknęłaś głośno, patrząc z litością na Kakashiego. Ten tylko wzruszył ramionami i ruszył przed siebie, machając ręką, byś poszła za nim. Tak też zrobiłaś, szybko dobiegając do mężczyzny.

   Szybko znaleźliście się pod biurem Trzeciego i bezceremonialnie weszliście do środka. Starszy mężczyzna siedział w swoim fotelu, pisząc coś w notesie. Gdy tylko usłyszał, że ktoś go odwiedza, automatycznie przerwał skrobanie piórem i spojrzał w stronę drzwi wejściowych. Kiwnęliście głową na przywitanie i stanęliście naprzeciwko biurka Hokage.

   – Kakashi, [Imię]...

~

Uprzedzam, że od samego początku chciałam ożywić Kakasza. W końcu jest jednym z głównych bohaterów, nie mógł zbyt szybko umrzeć - chociaż u mnie to różnie bywa. ;_;
Ten rozdział to kolejna klapa - przynajmniej od połowy w dół. Aa~, jak ja nie lubię codziennych czynności! Spodziewajcie się znowu jakichś dziwnych wydarzeń.
Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top