Część 9
Od trzech dni razem z Kakashim kierowaliśmy się w stronę naszego celu, jak na razie nie napotykając żadnych nie przyjemność.
- Myślę, że jutro powinniśmy dotrzeć do Wioski Ognia, ale przed tym trzeba by było zrobić postój - stwierdził Kakashi, przeskakując obok mnie z gałęzi na gałąź między drzewami. Miał rację, od wczoraj nigdzie się nie zatrzymaliśmy próbując zajść jak najdalej.
- Tak, też tak uważam. Musimy znaleźć tylko odpowiednie miejsce - odparłam. Razem z Kakashim rozglądaliśmy się za miejscem do postoju gnając cały czas przed siebie, gdy nagle obok Nas przeleciało kilka shurikenów. Uniknęliśmy ataku i bez słowa obaj wiedzieliśmy co jedno i drugie ma robić. Aktywowałam swojego byakugana, o którym wiedziało nie wiele osób, a Kakashi swój sharingan. Po chwili obraz był przejrzysty. Wyczułam dwie silne wrogie czakry, wiedziałam, że nie będzie łatwo. Gestem ręki wskazałam Kakashiemu co robić i ruszyliśmy w stronę wroga. Nagle zza drzewa wyłoniły się dwie postacie. W połowie drogi w stronę przeciwnika stanęłam nie dowierzając własnym oczom. Przed Nami stało dwóch mężczyzn, jednego z Nich pamiętam. Kakashi również się zatrzymał i spojrzał na mnie. Tak, On również poznał mężczyznę. Był to ten sam facet, który zabił moją rodzinę, który próbował zabić mnie i przez którego Obito nie żyje. Nieznajomy w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami.
- No proszę, proszę co za miłe spotkanie - zaczął jeden z Nich. Ja jednak nie miałam ochoty na rozmowę, ruszyliśmy razem z Kakashim do ataku. Aktywowałam tym razem sharingan, puszczając przy tym kule ognia na wroga.
Napastnicy tak jak myślałam uniknęli ataku rozpraszając się w przeciwnych kierunkach. Kakashi ruszył na jednego, a ja ruszyłam za mężczyzną, który niegdyś zabił moją rodzinę. Walka była długa i zaciekła, mój przeciwnik wielokrotnie został powalony na ziemie, widziałam że powoli brakuje mu sił. Wykonałam jutsu i przywołałam cztery klony, które atakowały mojego przeciwnika, abym ja mogła zaatakować Go z zaskoczenia. Spojrzałam na Kakashiego zobaczyć jak sobie radzi, niestety był wykończony, Jego przeciwnik okazał się być silniejszy od mojego.
- Rasengan ! - powiedziałam tworząc kule powietrza w dłoni. Biegłam w stronę napastnika, aby Go zmylić. Po chwili gdy ten był gotowy do obrony przed atakiem, wykonałam ponownie jutsu tym razem przenosząc się za przeciwnika i atakując Go od tyłu.
- Co ? Klon ?! - krzyknęłam zaskoczona. Ale kiedy On ? Nim zdarzyłam zorientować się co się dzieje wrogi shinobi pojawił się przede mną atakując mnie.
- Przestań utrudniać Nam sprawę. Przyszliśmy tu po Ciebie. Pójdziesz z Nami po dobroci albo mój towarzysz wykończy Twojego przyjaciela - oznajmił mój przeciwnik, kiwając głową do swego kompana. Po chwili drugi shinobi walczący z Kakashim wykonał potężne jutsu powalając przy tym Kakashiego. Spojrzałam na mego towarzysza, był wykończony. Sharingan za bardzo Go osłabił, nie dał rady dłużej walczyć.
- Neino pomogę Ci - usłyszałam nieznany mi głos. Kto to był ? Nagle poczułam przypływ ogromnej ilości energii. Spojrzałam na swoje ręce, były osłonięte czarną powłoką. Czy to czakra ? Czy ona uwolniła się na zewnątrz ? Po chwili moje ciało uniosło się w powietrze. Co się ze mną dzieje ? Wiem tylko jedno, za wszelką cenę muszę chronić Kakashiego.
Gdzie ja jestem ? Co to za miejsce ? Rozglądnęłam się dookoła, byłam w jakiejś ogromnej sali, w której znajdowała się zapieczętowana brama.
- Miło Cię w końcu zobaczyć po tylu latach - szepnął ktoś za bramą. Niestety nie widziałam kto to był, ponieważ za bramą była tylko ciemność.
- Kim jesteś ? - zapytałam.
- Seitoshi no akuma. Demon życia i śmierci. Jestem bezogoniastą bestią, zapieczętowaną przez Twoją babkę w dniu Twoich narodzin - odparł demon.
- A to miejsce ? Gdzie my jesteśmy ?
- Jesteśmy w Twoim ciele, w miejscu w którym mnie zamknięto.
- A Kakashi ? Co z Nim ?
- Nie martw się, zająłem się wszystkim - odparł ponuro Seitoshi.
~ PERSPEKTYWA KAKASHIEGO
Nie mogłem uwierzyć w to co się działo. Neina wyglądała niczym zjawa dymna. Jej czakra przybrała koloru czarnego i pokryła całe jej ciało, unosząc ją w powietrzu. Atakowała obu przeciwników czarnymi kulami czakry ze swoich dłoni. Nie wiedziałem co się dzieje. Czy to ten demon, który był w Niej zapieczętowany ? Patrzyłem na Nią jak zaciekle walczy z wrogiem. Poruszała się bardzo szybko, wręcz nie zauważalnie, było to coś niesamowitego, a zarazem przerażającego.
- Piekielny żniwiarz - powiedziała Neina, a właściwie demon, który Nią zawładnął. Po chwili dwóch napastników leżało nie żywych na ziemi. Jak Ona to zrobiła ? Nie mogłem jednak się nad tym zastanawiać, musiałem coś zrobić, musiałem z powrotem ją odzyskać.
Nie miałem zbyt wiele sił, ale wiedziałem, że muszę zrobić wszystko by Neina do mnie wróciła. Podbiegłem w jej stronę, jednakże Ona szykowała się do ataku na mnie. Co Ona robi ? Nie poznaje mnie ?
- Neino to ja Kakashi - zawołałem, jednakże to nic nie dało. Po chwili w moją stronę leciała kula czarnego ognia. Wiedziałem że nie mogę się poddać.
- Wróć do mnie. Wiem, że mnie słyszysz.
Zauważyłem, że walczyła sama ze sobą. Czyli jeszcze jej nie straciłem. Teraz albo nigdy, mam nadzieje że się uda.
- Jutsu uwolnienia ! - wykonałem jutsu, które na szczęście zadziałało. Z Neiny zaczęła odpływać czakra z powrotem do Jej ciała. Po chwili jej ciało które unosiło się w powietrzu zaczęło spadać w dół. W ostatniej chwili spojrzałem do góry łapiąc ja tym samy w ramiona. Nieznana czakra spowodowała mocne oparzenia i rany na jej ciele. Musiałem jak najszybciej się z Nią ukryć, na pewno w drodze są już wrogie posiłki.
Po dłuższym szukaniu znalazłem ukrytą jaskinie między drzewami. Tak to będzie odpowiednie miejsce by się ukryć. Wszedłem do środka z Neiną na rękach delikatnie kładąc ją na ziemię głową na mych kolanach. Jakimś cudem udało mi się w takiej pozycji rozpalić ognisko. Spojrzałem na Neine w momencie gdy otworzyła oczy.
- Zimno - szepnęła. Dotknąłem jej ciała, była lodowata. Zdjąłem swoją kurtkę i okryłem Neine, by choć trochę móc ją zagrzać. Przygryzłem kciuk, po którym w momencie popłynęła krew.
- Jutsu przywołania - szepnąłem przywołując w ten sposób swego psiego towarzysza Pakkuna.
- Idź do Wioski Liścia. Znajdź Hokage. Oznajmij mu gdzie jesteśmy. Niech wyśle posiłki i ninjów medycznych. Ruszaj - powiedziałem do Pakkuna po czym zniknął.
- Posiłki zaraz będą w drodze. Wytrzymaj - dodałem tym razem kierując się w stronę Neiny.
- Boli ... Co .. Co się stało ?... Co z ... wrogiem ? - zapytała.
- To teraz nie istotne. Odpoczywaj - odparłem. Wyglądała źle, nie mogłem jej stracić.
- Kakashi ja ... chyba ... umrę -powiedziała Neina przykładając rękę do mego policzka, po czym kontynuowała.
- Ale za Nim... to się stanie ... muszę Ci ...
- Przestań ! - przerwałem Jej.
- Przestań mówić tak jakbyś się żegnała ! Jesteś jednym z najsilniejszych shinobi jakich znam ! Wytrwasz to, dasz radę ! Nie mogę Cie stracić ! Nie Ciebie ! Kocham Cię ! Jeśli odejdziesz to odejdzie część mnie ! - powiedziałem przez łzy.
- Ale jak ... to ? Od .. kiedy ? - zapytała zdziwiona Neina.
- Od pierwszego dnia kiedy zobaczyłem Cię w lesie jak potajemnie trenowałaś. Zawsze obserwowałem Cię z ukrycia. Już wtedy wiedziałem że jesteś wyjątkowa. Dlatego nie możesz się poddać, za niedługo przybędzie pomoc.
Między Nami nastała cisza. Chyba się wygłupiłem, ale przynajmniej w końcu jej powiedziałem. Po chwili ciszy Neina zaczęła.
- Kakashi musisz .. mi pomóc... Ze zwojów ... mojej matki ... poznałam jutsu technik ... medycznych ... Ale do .. tego potrzebna ... Jest druga ... Osoba.
- Dobrze. Co mam robić ? - zapytałem.
- Wykonamy wspólnie ... kombinacje - zaczęła złączając nasze dłonie, po chwili kontynuując.
- Jest to jutsu ... które będzie działało ... na Nas dwóch ... A zarazem ... Pobierało z Nas ... obojga czakrę ... Przy wykonywaniu go ... Mogę stracić przytomność ... Ale wtedy ... Ty nie ... możesz mnie ... puszczać ... Musisz trzymać ... Mnie do końca.
Po chwili Neina zaczęła wykonywać jutsu tłumacząc mi co mam robić. Gdy skończyła nasze dłonie pokryły się czerwonym światłem, przemieszczając je po całym ciele. Neina była tak wyczerpana, że straciła przytomność tak jak mówiła. Wiedziałem, że wszystko zależy teraz ode mnie. Po kilku minutach jej ciało zaczęło powoli się regenerować. Co to za jutsu ? Jednak nie myślałem o tym, ponieważ czułem że i ja zaczynam słabnąć. Przed oczami robiło mi się coraz ciemnej, nie wiem ile czasu już minęło ale cały czas nie puszczałem ręki Neiny. Po chwili padłem na ziemie, byłem bez sił.
- Znalazłem ich ! Są tu ! Medyk ! - ostatnie co pamiętam to głos Minato.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top