1/2 Niezapomniana chwila
Tylko ty możesz to zrobić, Sakura!
Słowa Naruto krążyły jej po głowie.
Będziemy się zmieniać, ale lepiej, żebyś to była ty, dattebayo! W końcu Kakashi-sensei jest facetem, więc ty jakoś zniesiesz ten widok, ale ja... musiałbym sobie chyba wydłubać oczy!
Usuratonkachi... Było jedyną reakcją z ust Uchihy.
Jakoś nie miałaś oporów przed ujrzeniem Kakashiego nago w gorących źródłach, więc dlaczego teraz masz z tym nagle problem, dattebayo?!
Sakura otrząsnęła się ze swoich rozmyślań i skrzywiła nieznacznie, zacisnąwszy usta w wąską kreskę. Kiedyś nie pomyślałaby nawet, co takiego kryło się za obserwowaniem Kakashiego w gorących źródłach, a przecież każdy doskonale wiedział, że wszyscy tam byli nago. Nawet ona sama. Wtedy po prostu skupiła się tylko na tym, by dostrzec, co takiego Kakashi skrywał pod maską, nie myślała wcale o tym, jakie mogą być tego konsekwencje. Teraz natomiast była tego aż nader świadoma.
Żałowała, że po wielu namowach zgodziła się na pomysł Naruto. Żałowała, że kiedykolwiek pomyślała, że to dobry pomysł. Żałowała z całego serca, że nie przewidziała, jak to się naprawdę skończy...
A może nie żałowała wcale.
I to właśnie przez Naruto tkwiła skryta za drzwiami, obserwując jak Kakashi bierze prysznic. Na jej szczęście szyba była cała zaparowana i kompletnie nie widziała jego nagiego ciała. Problem w tym, że nie wiedziała, czy kiedy on wyjdzie spod prysznica, to ona wystarczająco szybko przyjrzy się jego obnażonej twarzy, bo przecież była tylko kobietą i jak każda kobieta mogła całkiem przypadkowo obadać pewne rejony jego męskiego ciała ze zwykłej kobiecej ciekawości...
— Podoba ci się to, co widzisz? — Rozległ się niski głos tuż przy jej uchu.
Sakura w pierwszej chwili zadrżała, a potem ogarnęła ją panika.
— Kakashi-sensei, ja... — wyszeptała, szukając na szybko jakiejś wymówki.
Oczywiście, że podstawił klona i całkowicie ją przejrzał... W końcu to był zajebisty Hatake Kakashi. Zawsze był o krok przed nimi i doskonale wiedział, kiedy knuli coś przeciwko niemu.
— Co powiesz na małe przedstawienie tylko dla ciebie, Sakura-chan? — Jego głos. Jeszcze nigdy nie słyszała go w takim wydaniu.
Jej powieki niemal same zaczęły się przymykać, a wówczas Sakurę olśniło.
Zawiązała pieczęć i wyszeptała:
— Kai.
Kakashi zaśmiał się, a wibracja tego śmiechu rozeszła się po jej wnętrzu. Zadrżała.
— Och, Sakura. — Ręka Kakashiego objęła jej brzuch i przycisnęła jej plecy do niego, aż wydała okrzyk zaskoczenia. — To nie żadne genjutsu. Nie potrzebuję genjutsu, aby doprowadzić kobietę do takiego stanu...
Sakura zaczęła ciężko oddychać, zarówno pod wpływem jego tonu głosu, a także tego, iż zauważyła, że klon Kakashiego zakręcił wodę.
— To tylko magia mojego głosu...
Sakura wciągnęła z sykiem powietrze, gdy klon Kakashiego otworzył drzwiczki prysznica, a para, która wydostała się teraz na zewnątrz, wciąż jeszcze spowijała jego ciało. Jednak Sakura już niemal czuła przedsmak tego, co ją czekało.
I wtedy też w jej umyśle zaświtała myśl. Przecież wcale nie musiała dzielić się z Naruto i Sasuke tym, co odkryła. Nie musiała im mówić, co takiego Kakashi skrywa pod maską. To mógł być jej sekret. Sekret, który utrzyma do końca swoich dni.
Kakashi mocniej przycisnął ją do swojego twardego ciała, ale ona i tak była jak sparaliżowana i nie mogła się ruszać.
W tym momencie klon Kakashiego wyszedł z brodzika, a para rozpłynęła się.
Sakura ujrzała go w pełnej okazałości.
Jej usta mimowolnie rozwarły się z wrażenia.
— Pozwól, że ponowię pytanie, Sakura-chan. — Znów usłyszała ten jego wspaniały niski, uwodzicielski ton głosu. — Czy podoba ci się to, co widzisz?
Sakura coraz głośniej oddychała, gdy jej wzrok chłonął całą jego sylwetkę.
— Kakashi-sensei — zdołała jedynie wyszeptać, gdy jego klon ruszył powolnym krokiem w jej stronę.
Sakura zamarła w bezruchu. Z jednej strony Kakashi trzymał ją w mocnym uścisku, chociaż doskonale wiedziała, że mogła mu się wyrwać, w końcu nie na darmo przez tyle czasu się szkoliła. Jednak zbliżający się w jej stronę nagi klon, kompletnie ją paraliżował.
Widziała jego odsłoniętą twarz, której rysy wyryły się w jej pamięci w taki sposób, że nie byłaby w stanie ich wymazać. Razem z jego wspaniale wytrenowanym ciałem, którego twardość czuła za sobą.
Jednak to jego klon tak bardzo ją paraliżował. Ta śmiałość, która z niego emanowała była wprost odurzająca. Kroczył przed siebie pewnie, osaczał swoją ofiarę. Patrzył na nią swoim wygłodniałym wzrokiem. Wręcz pożerał całą jej sylwetkę.
Jeśli to był Kakashi, jej umysł nie potrafił tego ogarnąć. Miała właśnie przed sobą i za sobą przystojnego mężczyznę o ciele boga. Wytrenowane, twarde, jędrne ciało. Niemal czuła je pod palcami. Kakashi za nią pozwolił, by oparła głowę o jego ramię, a ona z zaskoczeniem zauważyła, że ten również nie miał na sobie maski, ani ochraniacza. Był w samym podkoszulku. Maska zaś imitowała szalik.
Kiedy wróciła spojrzeniem do nagiego klona, ze zdumieniem zauważyła, że ten był tuż przed nią i właśnie opierał ręce na ścianie za plecami prawdziwego Kakashiego. Jego wzrok pociemniał, gdy studiował uważnie jej twarz.
Sakura była uwięziona pomiędzy nimi dwoma.
— To jak będzie, Sakura-chan? — wyszeptał Kakashi tuż przy jej uchu, a ona mimowolnie zadrżała. — W jaki sposób mi się odwdzięczysz?
Sakura nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Kiedy rozchyliła usta, wydobyło się z nich jedynie niemrawe skomlenie. A wtedy dłonie Kakashiego przesunęły się z jej brzucha na dekolt, gdzie sięgnęły do zamka i zaczęły powoli rozsuwać materiał jej tuniki.
— To będzie tylko sprawiedliwe, jeśli i ty dasz mi zajrzeć pod twoją maskę — wymruczał Kakashi wprost do jej ucha, a ona nie była w stanie mu się sprzeciwić, gdy samym tonem głosu niemal doprowadzał ją do obłędu. Była nim urzeczona — głosem, jego aparycją i przede wszystkim tą anielską twarzą.
— Ale do niczego cię nie zmuszamy — powiedział cicho klon, który był już nachylony nad jej twarzą. Byli tak blisko siebie, że ich oddechy mieszały się ze sobą.
— Akceptujesz ten układ?
Z jej gardła wyrwał się cichy jęk, co wywołało uśmiech na twarzy klona. Oddech prawdziwego Kakashiego połaskotał ją w szyję, gdy cicho, wręcz zmysłowo zaśmiał się.
— Bierzemy to za „tak" — stwierdził Hatake.
Jego klon wpatrzył się w jej rozanielone oczy, a prawdziwy Kakashi musnął wargami delikatną skórę na jej szyi, wyczuwając jej przyspieszony puls. Sakura westchnęła błogo, gdy wyczuła tę lekką pieszczotę. Klon nachylił się nad nią, niemal zawisł tuż nad jej ustami. A ona z pragnieniem widocznym w zielonych oczach zwilżyła językiem swoje wargi. Czekała, aż ją pocałuje. I nawet nie zdawała sobie sprawy, że z takim utęsknieniem.
— S-sensei... — Głos ją zawiódł.
Kakashi za nią przesunął ustami od wgłębienia jej szyi do ucha.
— Ciii, Sakura — wyszeptał, muskając je ustami, by ostatecznie przygryźć miękki płatek. — Nie tak oficjalnie.
Sakura jęknęła, gdy na powrót sunął ustami do wgłębienia jej szyi. Jego klon nachylił się niebezpiecznie nisko z zadowolonym z siebie uśmiechem. Jakby już wiedział, że schwytał swoją ofiarę. A ona nie była w stanie oponować. Wspięła się na palce i, kiedy prawdziwy Kakashi całował ją po szyi, jej usta posmakowały jego ust. Jęk zawibrował gdzieś w głębi jej gardła. Klon odpowiedział na nieme pytanie swojej ofiary. Rozchylił swoje wargi pod naporem jej własnych, a ona nie pozwoliła sobie na chwilę zwłoki. Wsunęła język do jego wnętrza, odnajdując jego własny i rozpoczęła się prawdziwa walka o dominację. Kakashi za nią naparł na jej pośladki swoją erekcją, a ona jęknęła wprost w usta klona.
Dłonie klona powędrowały tam, gdzie jeszcze chwilę wcześniej Kakashi rozpiął jej tunikę, ale nie do końca. Zamek zatrzymał się gdzieś w okolicy pępka. I teraz właśnie został pociągnięty do samego końca. Sakura nie oponowała.
Całowała klona z równym oddaniem i czcią, z jaką Kakashi całował ją po szyi. Jego wilgotny język doprowadzał ją do obłędu. Drżała ściśnięta pomiędzy dwoma Hatake. Jeden doprowadzał ją do szału swoimi pocałunkami na jej szyi, a drugi namiętnymi posunięciami jego języka o jej własny. A ona wręcz pragnęła więcej. Nie dość, że miała ich dwoje na wyciągnięcie ręki, to jeszcze było jej mało.
Sakura jęknęła wprost w usta Kakashiego, które z taką pasją oddawały jej pocałunki. Drugi Kakashi zsunął z jej ramion tunikę i pozwolił materiałowi opaść na podłogę. Tym razem klon przesunął się z pocałunkami w zagłębienie szyi, a prawdziwy Kakashi odchylił jej głowę w bok, by mógł sięgnąć ustami do jej warg. Spotkały się ze sobą w połowie drogi. Oboje byli na tyle zachłanni, że wpili się namiętnie w siebie nawzajem. Ich języki zwarły się ze sobą, jak w walce. W tym samym czasie klon sunął ustami poprzez jej dekolt.
Kakashi przytulił wolną dłoń do jej policzka, a drugą zacisnął na piersi. Przesłaniał ją delikatny materiał, ale Hatake najwyraźniej nie miał nic przeciwko temu. Sakura wyjęczała swoją aprobatę, gdy klon sunął ustami poprzez ukryte pod cienkim materiałem piersi, poprzez jej brzuch, aż zahaczył palcami gumkę legginsów i jednym pewnym ruchem, pociągnął je w dół.
Sakura stęknęła cicho z zaskoczenia, ale Kakashi uciszył wszelkie jej protesty swoimi nieziemskimi ustami. W tym samym czasie klon kucnął przed nią, zacisnąwszy dłonie na jej biodrach. Sakura nawet nie miała jak zerknąć w dół, gdyż jej uwagę wciąż przykuwał Kakashi, który całował ją coraz bardziej zapamiętale. A kiedy nagle znikły jej majtki i poczuła znajomy chłód pomiędzy jej udami, westchnęła błogo. Wiedziała, dokąd to wszystko zmierza, ale nie potrafiła się powstrzymać. Zarówno klon, jak i sam Kakashi wiedzieli dokładnie, co robią.
Sakura, pomimo swojego doświadczenia, nie do końca to wiedziała. Była zdana na ich łaskę. Tym bardziej że więzili ją pomiędzy sobą. Nie, żeby jej to jakoś bardzo przeszkadzało, bo przecież wynagradzali jej to w niezwykle przyjemny sposób, ale i tak mentalnie miała związane ręce.
Kakashi raczył się ich pocałunkiem, pociągnięciami języka. Drażnił ją swoim własnym, pozwalał, by szukała go desperacko. Smak jego ust był nieziemski. Jego wargi takie przyjemne w dotyku, wilgotne, duże i niesamowicie miękkie.
Klon wsunął się pomiędzy jej nogi, a ona stęknęła cicho wprost w usta całującego ją Hatake. Poczuła, jak jej serce zamiera w oczekiwaniu, oddech stał się urywany. Wiedziała, co zaraz się wydarzy i cholernie tego pragnęła. Kakashi objął ją swoim silnym ramieniem tuż pod piersiami i docisnął do swojej postawnej sylwetki. Chciał ją nadal utrzymać w pionie, gdy jego klon zanurzył się pomiędzy jej udami. Już czuła na sobie jego chłodny oddech. Kakashi naparł mocniej na jej usta, a ona nie oponowała. Nawet kiedy jego język zaczął aż agresywnie szarpać za jej własny.
W tym samym czasie jego klon przypuścił szturm na jej kobiecość. Zanurzył swoje usta pomiędzy płatkami warg sromowych. Sakura zadrżała. Z jej ust wydobyło się ciche skomlenie, nieco stłumione poprzez usta Kakashiego. Jego język właśnie wsuwał się i wysuwał z jej ust do taktu pociągnięć języka jego klona. Ten z kolei zaczął atakować samo jej centrum. Szczególnie wrażliwy splot nerwów. Sakura jeszcze nigdy nie czuła się w taki sposób, bo jeszcze nikt nigdy nie zaoferował jej seksu oralnego, jej poprzedni partner zaś okropnie się tego brzydził. A ona właśnie się dowiedziała, nie było w tym nic obrzydliwego.
Mimowolnie zaczęła poruszać biodrami, wywołując pomruk aprobaty z ust klona, który jeszcze bardziej zaatakował jej łechtaczkę. Jego palce zanurzyły się w jej wnętrzu, poruszając do taktu ze zsynchronizowanym ruchem jego warg i zajebistymi pociągnięciami jego języka. Kakashi nadal ją całował i nie pozwalał się odsunąć, choć ona pragnęła odrzucić głowę w tył i dać upust swojej błogości.
Uwięziona pomiędzy nimi dwoma, zdana na ich łaskę, miała niewiele do powiedzenia w tej kwestii. Kciuk Kakashiego podrażnił jej pierś. Zdradliwy sutek stwardniał, uwypuklając miseczkę jej stanika. Poczuła uśmiech Kakashiego na swoich ustach, gdy to odkrył. To właśnie wtedy zaczął pocierać, masować i wykonywać okrężne ruchy, aby jeszcze bardziej pobudzić jej pierś. Sakura jęknęła wprost w jego usta. Kakashi nie przestawał jej całować, a ona coraz bardziej zatracała się w tych wszystkich doznaniach. A potem Hatake opuścił jej usta i przesunął się z pocałunkami z powrotem w zagłębienie jej szyi. Oboje oddziaływali na nią w zupełnie inny sposób. Kakashi całował ją w najbardziej wrażliwym miejscu, napierając na jej pośladki swoim wzwodem, a jego klon doprowadzał ją do szaleństwa, całując i liżąc jej łechtaczkę, dodatkowo penetrując ją palcami.
Sakura ledwie mogła to wytrzymać. Uwięziona pomiędzy nimi dwoma, w chwilach tak ekscytującej ekstazy. Było kwestią czasu, nim osiągnie orgazm. I tak właśnie było. Kiedy Kakashi tak wspaniale całował ją po szyi, odnalazłszy miejsce, które było najwrażliwsze, jego pocałunki zaś sprawiały, że niemal krzyczała z rozkoszy. Do tego palce i usta klona na najwrażliwszym punkcie całego jej jestestwa. To wszystko sprawiło, że spełnienie przetoczyło się poprzez jej ciało niczym fala tsunami. Zmiotło ją z powierzchni Ziemi, aż przed oczami zatańczyły jej gwiazdy. A ona jęczała i jęczała. Jej jękom nie było końca. Aż wreszcie Kakashi i jego klon odsunęli się od niej. Nadal znajdowali się w pobliżu, ale tym razem nie dotykali jej. A przynajmniej klon, Kakashi bowiem trzymał ją, by nie upadła. Nogi jej drżały, więc nie mogłaby się na nich utrzymać.
— Chcesz więcej Sakura?
Czy Kakashi naprawdę musiał o to pytać?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top