Będziesz mój! XXIX
Kolejny rozdział, tym razem nie umarłem, nie macie się o co martwić, nic mi nie jest, opowiadanie będzie kontynuowane!
____________________________________________________________
~W drodze do domu~
Perspektywa Hianty:
Szedłem przed siebie, oglądając plecy Kageyamy w milczeniu, ponieważ, no cóż. Miałem loda w ustach, a z nim, rozmowa raczej byłaby dosyć głupia. Po drodze patrzyłem dookoła siebie z lekkim uśmiechem. Powietrze było rześkie, pogoda ładna, no i w dodatku było ciepło. Czego można chcieć więcej od życia? Och, piłki do siatkówki! No i chłopaka przede mną. O-oczywiscie, tylko po to, by mi poodbijał piłkę! W końcu to jest Kageyama, głupi gbur! Gbur, który ma cudowne, głębokie oczy, w których można utonąć... ciemne, puszyste w dotyku włosy... prawie nie istniejący, ale jak już się pojawi, to piękny uśmiech..... ahhh. Naprawdę, jestem idiotą. Wielkim idiotą. Dlaczego musiałem się zakochać akurat w nim? Przecież to jest osoba, którą powinienem najbardziej nienawidzić. Powinienem martwić się tylko o to, jak go pokonać. Jak sprawić, by przyznał się to porażki. Zamiast tego, teraz myślę, jak mógłbym zwrócić na niego swoją uwagę. Co mogę zrobić, by mnie polubił. Cholera, naprawdę jest ze mną coś nie tak. Najgorsze jest to, że dopiero teraz, kiedy jest obok, mam odwagę sam się przyznać do tego, że go kocham, ale jednocześnie boję się to powiedzieć na głos. Co jest ze mną nie tak?! Nim się obejrzałem, lód się skończył, a w ręce został mi sam patyczek. Patrzyłem się na niego, gdy myśli miałem zajęte czymś, a raczej kimś innym. To był błąd. Po chwili poczułem uderzenie w głowę. Szybko się wyprostowałem i zobaczyłem, że Kageyama staną na drodze. Cholera, najzwyczajniej w świecie postanowił mnie uderzyć! Co za idiota!
-AUĆ! ZA CO TO, BAKEYAMA?!- Wykrzyczałem dosyć mocno zły, patrząc na chłopaka przede mną i łapiąc się za obolałą głowę.
-Mówiłem coś do ciebie, Hinata Boke!- Krzyknął na mnie, a ja już się spiąłem. Cholera, czyżbym aż tak dużo zaczął o nim myśleć, że nawet nie zauważyłem kiedy zaczął coś do mnie mówić? Jeżeli tak, to mogę się żegnać z życiem.
-W-więc... o co chodziło?- Spytałem niepewnie, dla pewności odsuwając się, jakby miał zamiar uderzyć mnie ponownie, ale w odpowiedzi otrzymałem dosyć zaskakujące mnie pytanie.
-Pytałem się ciebie idioto, jakie kwiaty lubisz!- Warknął na mnie, jakbym przynajmniej porwał mu siostrę, zniszczył piłkę do siatkówki albo co gorsza, zabrał karton mleka. Na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce, a po oczach dało się wyczytać niezadowolenie. Tak, akurat tę emocję dało się wyczytać w nich dość często. Szkoda, że innych nie pokazuje tak często, jak tą. Uśmiechnąłem się szeroko, idąc przed siebie i zacząłem się zastanawiać, co by mu to odpowiedzieć.
-Tak właściwie, po co ci to wiedzieć?- Zapytałem zaciekawiony, skąd przyszło mu takie pytanie, ale widząc minę, które mówiła "jeszcze jedno słowo nie w temacie, a skończysz swój marny żywot tu i teraz", odpowiedziałem szybko.
-C-chyba słoneczniki! Słoneczniki!- Kageyama przez chwilę wyglądał, jakby zastanawiał się nad czymś, po czym tylko kiwnął głową. Co, myślał, że go okłamię w sprawie tego, jakie są moje ulubione kwiaty?! Raju, jakbym nie miał co innego robić, niż kłamać w takich sprawach! Po chwili jednak sam się spytałem.
-A twoje?- Chłopak widocznie był zmieszany, pewnie nawet nie łapiąc, o co chodzi, więc odetchnąłem i mruknąłem
-Jakie są twoje ulubione kwiaty, Kageyama?- Zapytałem z szerokim uśmiechem na twarzy. Wyższy chłopak szybko się odwrócił i zaczął iść przed siebie w milczeniu, a ja za nim, wyczekując odpowiedzi. W końcu jednak usłyszałem
-Irysy- Mruknął pod nosem, a ja nie byłem pewien co odpowiedzieć. W końcu nawet za bardzo nie wiedziałem, czemu o to zapytałem. To znaczy, wiedziałem. Zapytałem o to, bo on też się o to pytał, ale nie miałem pojęcia, po co mi to wiedzieć, tak samo jak jemu, po co znać moje. No cóż, trzeba to najwidoczniej zamknąć gdzieś w szufladce, o treści "Mało istotne, ale możliwe, że kiedyś przydatne fakty o Kageyamie", która chyba ostatnimi czasy zaczęła się jeszcze bardziej zwiększać. Po chwili znaleźliśmy się już przed moim domem. Cholera, tak szybko? Nawet nie zdałem sobie sprawę, kiedy udało nam się do niego dojść. Zdecydowanie przez czarnowłosego i jego pojawianie się w mojej głowie, czas zaczął mijać mi nieubłaganie szybko. Jednak to chyba dobrze, co nie? Gdy otworzyłem drzwi, pozwoliłem Kageyamie wejść pierwszemu. Mam na myśli, że wepchnąłem go na siłę do środka, bo żadne z nas nie chciało wejść pierwszy, tylko chciało ustąpić drugiemu. Do cholery jasnej, czy ten głupi Bakeayama nie może się chociaż RAZ zgodzić na to, co powiem!? Gdy znaleźliśmy się w środku, szybko zamknąłem drzwi oraz zdjąłem buty, a Kageyama poszedł do kuchni. Gdy go tam znalazłem, już miał szklankę mleka w ręce. Naprawdę, czy on zawsze musi pić to mleko? Co jest z tym nie tak. Nie komentując tego, samemu napiłem się najzwyczajniej w świecie wody z kranu. Temperatura była zdecydowanie za wysoka na to, by cokolwiek robić, więc po chwili spytałem
-Oglądamy powtórki meczów siatkówki na telewizorze?- A on w odpowiedzi tylko kiwnął głową, idąc już przed telewizor. Po chwili szukania znalazłem płytę z nagraniami z meczów i włożyłem ja do odtwarzacza, a na telewizorze zaczęły się pojawiać mecze. Uśmiechnięty usiadłem, zastanawiając się, ile dzisiaj obejrzymy, zanim nam się znudzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top