Będziesz mój! XXIV
Więc w końcu to powróciło.... wiedziałem że prędzej czy później będę musiał się za to wziąć. No cóż, mam nadzieje że wam nie zepsuje KageHiny tym co tam będę teraz gryzmolić i bez zbędnego przedłużania zapraszam do czytania
____________________________________________________________
~W domu Hinaty~
Perspektywa Hinaty:
Ja i Kageyama zeszliśmy szybo na dół. Po drodze jeszcze ścigaliśmy się po schodach co nie było dobrym pomysłem, bo na ostatnim wywaliłem się i uderzyłem twarzą w podłogę. Kageyama nawet nie krył tego, że mu nie było szkoda, ba! Śmiał się ze mnie głośno i zginą wpół ze śmiechu. Z premedytacją pociągnąłem go za nogę, przez co zaliczył spotkanie z podłogą jak ja prze chwilą. Zacząłem się z niego śmiać turlając po podłodze ze śmiechu, aż w końcu nie wytrzymał i wydarł się głośno
-HINATAAAAAAAAAAAA!- Słysząc to miałem w głowie tylko jedne słowo które opisywało idealnie to co chciałem zrobić, a tym słowem było "UCIECZKA". Posłuchałem się resztek zdrowego rozsądku szybko wstając z ziemi i kierując się do drzwi. Kończyłem już zakładać buty, a Kageyama biegł wprost na mnie. Żeby go jakoś spowolnić rzuciłem mu prosto w ręce piłkę do siatki i kluczem otworzyłem drzwi szybko wybiegając. On dopiero po chwili ockną się i szybko pobiegł założyć buty i wybiegł na dwór. Tam rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył. W tym czasie ja powoli zamknąłem za nim drzwi i przekręciłem klucz co było moją zgubą. Durny zamek w nich postanowił zaprotestować mojemu planu oddalenia się bez niego i wydał z siebie baaaaardzo baaaardzo słyszalny dźwięk. Tobio odwrócił się na pięcie słysząc to, a ja widząc jego minę krzyknąłem
-GUAAAAAAH!- Po czym rwałem się do ucieczki ile sił w nogach. On jednak nie dawał za wygraną biegnąc tuż za mną. Na moje kolejne dzisiaj nieszczęście słup postanowił wyrosnąć tuż przede mną i gdy już miałem odwrócić głowę od niego walnąłem prosto policzkiem w słup. Moje ciało przeszedł bardzo, bardzo niemiły dreszcz bólu. Kageyama widząc to prychną coś pod nosem, ale mimo wszystko lekko, wręcz niewidocznie dla ludzi którzy nie znają go jak ja, podniósł kąciki ust do głowy w delikatny uśmiech. Wtedy uczucie bólu natychmiastowo minęło, a zamiast tego poczułem stado motyli w brzuchu które łaskotały mnie, swoimi delikatnymi skrzydłami. Zacząłem gapić się na Kageyamę, co tamten zauważył i odwrócił głowę mówiąc do mnie
-Nic ci nie jest?
-Heee?- Spytałem całkowicie otumaniony. Nie wiedziałem co się ze mną działo, gdzie byłem, ani jakim cudem jestem tak blisko latarni. Po chwili jednak wszystko zaczęło mi się przypominać, łącznie z paskudnym bólem. Z moich ust wyrwało się bezgłose "KURWAAA!" i złapałem się za bolące miejsce
-Cóż, przynajmniej jeszcze nie walnąłeś twarzą w jakieś odłamki szkła więc źle nie jest
-taaa.... chwila, że co!? Jeszcze!? Czy ty mi sugerujesz że to się niedługo stanie!?- Wykrzyczałem patrząc na niego, a on spojrzał na mnie z politowaniem, wzrokiem mówiącym "A to ty myślisz że nie jesteś niezdarny?" Mruknąłem tylko pod nosem jakieś obraźliwe słowa, wstając i idąc dalej udając obrażenie, na co wyższy tylko westchną mówiąc
-Jak się od obrazisz stawiam lody
-Ty na serio myślisz że da się mnie przekupić lodami?
-I wystawię ci ile chcesz?
-Wiesz jak mnie podejść co?- Fuknąłem pod nosem, a on uśmiechną się równo wtedy, gdy sam się zaśmiałem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top