Będziesz mój! XVII

Więc jest! Obiecany rozdział i będzie codziennie! Mam nadzieje że się spodoba i zapraszam do czytania!
____________________________________________________________
~W domu Hinaty~
 
Perspektywa Kageyamy:

 
W łazience nie zamknąłem drzwi? Bo niby po co? Jedyny który jak już może mnie zobaczyć to Hinata więc nie mam nic do stracenia bo w końcu kiedyś TO z nim zrobię co nie? Z tymi myślami rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i zacząłem się myć. O tak. Ciepły prysznic dobrze mi zrobi

 
Perspektywa Hinaty: 
 
Gdy usłyszałem odgłos wody lekko uchyliłem drzwi i zobaczyłem jego. Był nagi... kompletnie nagi! Poczerwieniałem natychmiastowo. Cz-cz-czy jemu dalej...? Spojrzałem nieco w dół na niego. TAK! DALEJ MU STOI! Poczerwieniałem mocniej, o wiele wiele mocniej. Zacząłem patrzyć na jego ciało. Mimo że wydawał się zwyczajnie chudy miał niezłe mięśnie. Gapiłem się na niego i na to jak się mył. Buraki mogły tylko zazdrościć koloru jaki przybrała moja twarz. Sam nie wiem kiedy skończył się myć i wyszedł spod prysznica. Wtedy cicho zamknąłem drzwi i poszedłem na palcach do swojego pokoju gdzie siałem. Kiedy przyszedł był już ubrany
-To co? Mówiłeś coś o kolacji czy czymś co nie?- Gapiłem się na niego przez chwile. Jeszcze pojedyńcze krople wody spływały po jego twarzy i szyi. Patrzyłem na niego z dobre 5 minut, aż nagle podszedł do mnie i dosłownie milimetry przed moją twarzą zatrzyma swoją
-Haaalo. Hinata. Żyjesz?- Zacząłem mrugać i poczerwieniałem po czym odsunąłem się od niego
-Tak tak! Żyje! Idziemy zrobić kolacje tak!?- Zacząłem mówić w panice

-Em... Hinata. Na pewno dobrze się czujesz?- Spojrzał na mnie i podszedł
-Tak tak! Czuje się świetnie!- Piszczałem. Kiedy podchodził to ja się odsuwałem aż w końcu trafiłem na łóżko. Cholera! Nie mam jak uciec! Podszedł do mnie i przyłożył swoje czoło do mojego przez co poczułem jakbym miał całą twarz w ogniu
-Hinata- Powiedział stanowczo- Jesteś rozpalony. W takim stanie nie możesz iść do szkoły-
-Ż-ż-że co?- Wydukałem czerwony

-To co słyszysz. Masz sobie jutro odpuścić szkołę i zostać sam, bo się jeszcze mocniej rozchorujesz
-Ale ja nie chce! Nie chce!- Zacząłem się buntować jak dziecko oraz nadymać policzki

 
Perspektywa Kageyamy:

 
Cholera! Jest za uroczy! Pomyślałem z nieco zarumienioną twarzą
-Poza tym- Powiedział szeptem- nie chce zostać sam- Opuścił głowę. No nie! Przestań być taki uroczy!
-No, a jeśli z tobą zostanę zgodzisz się zostać w domu?- Spytałem patrząc mu w oczy. No niech stracę. Choć w sumie nic nie stracę poza za treningami. Ale za to spędzę calusieńki dzień z nim. Sam na sam
 
Perspektywa Hinaty: 
 
Że co? On chce poświęcić trening i lekcje tylko dlatego że nie chce zostać sam? Rzuciłem mu się na szyje uradowany
-Dobrze Kageyama! Zgadzam się! Jesteś kochany!- Krzyknąłem i po chwili poczerwieniałem. Wyglądałem jak mały pomidorek. Powiedziałem że jest kochany... o nie! Oby się tylko nie zezłościć czy uznał mnie za pedała! Nie zniósł bym jego drwin 
-K-kageyama! Przepraszam! Przepraszam!
-Za co przepraszasz?- Spojrzał na mnie zdziwiony
-Z-z-za to kochany... nie uznałeś że to dziwne?- Patrzę mu w oczy lekko zdziwiony. On tylko zaczął mi szeptać na ucho
-Nie. To było urocze Sho~yo- Jęknąłem cicho przez miłe łaskotanie ciepłym powietrzem na uchu. Popatrzyłem na niego różowy na policzkach. Czułem że tej nocy nie będę mógł zasnąć i to na bank
____________________________________________________________
Aaa! Gomen! Myślałem że trochę krócej zajmie mi pisanie! W ramach przeprosin rozdział dłuższy niż miał być. Ma 502 słowa. Mam nadzieje że się spodobał i zapraszam do komentowania ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top