Razem po śmierci (J-Hope, BTS)
Specjalnie dla Soorinchoi, wybacz, że nie ma oddzielnej okładki, ale kompletnie nie mam na nią pomysłu.
Musze również podkreślić, że ten OS może być nieco bardziej drastyczny niż smutny, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Szła przez korytarz szpitala i siłą powstrzymywała się, by nie przyspieszyć do biegu, tylko świadomość, że ma w sobie małą istotkę utrzymywała ją przy zdrowych zmysłach, o ile można tak powiedzieć. Weszła do jednej z sal i zobaczyła swojego ukochanego. Leżał na jednym z trzech łóżek. Podpięty do aparatury, miał zamknięte oczy. Mimowolnie poleciały jej łzy, gdy podeszła bliżej.
Delikatnie złożyła rękę na jego włosach, by następnie przejechać po nich i zjechać na policzek. Przez chwilę przyglądała się spokojnej twarzy, aż zdecydowała się sięgnąć po jego rękę i położyć na swoim brzuchu.
-Musisz się obudzić... - wyszeptała, przy czym głos załamał się jej. - Będziemy mieć dziecko... Czujesz? - Ona przez cały czas czuła, jak malec porusza się w jej łonie. Zastanawiała się, czy jej ukochany mógł to poczuć przez zwykły dotyk.
Usiadła na krześle obok jego łóżka, tak jak codziennie od dziewięciu dni, jakie tu spędził. Lekarze w końcu stwierdzili, że stan jej ukochanego wraca do normy. Teraz trzeba było czekać, żeby tylko otworzył oczy i znów zaszczycił ją swoim cudownym uśmiechem.
Pomasowała się po brzuchu i wyjęła z torebki jabłko, które w spokoju zaczęła obierać. Nagle poczuła dotyk na kolanie, wystraszyła się, czego skutkiem było wypadnięcie z jej ręki noża wprost pod jej nogi. Zignorowała jednak ostrze, ponieważ jej oczy spotkały się z ledwie otwartymi oczami chłopaka.
-Hoseok... - wyszeptała, poczuła jak jej ciało przeżywa wstrząs spowodowany szczęściem i niedowierzaniem. Dopiero po chwili rzuciła się wprost na jego szyję.- Mój kochany Hoseok...
-Gri... - wyszeptał ochryple. Dziewczyna szybko odsunęła się, by przyjrzeć się chłopakowi.
-Tak długo czekałam... Już bałam się, że nie wydobrzejesz! - z jej oczu poleciały łzy, a jej ciałem wstrząsało niewyobrażalne szczęście. - Pójdę po lekarza!
Wybiegła na korytarz i nerwowo rozejrzała się na boki. Na końcu korytarza dojrzała dwie plotkujące pielęgniarki. Bardzo szybko dobiegła do nich. Jedna złapała ją za ramiona i przyjrzała się ze zdziwieniem.
-Spokojnie, pani jest w ciąży - powiedziała i zaczęła powtarzać, by GriNa zaczęła oddychać spokojniej.
-Hoseok - przerwała by wziąć głęboki wdech - otworzył... oczy.
Druga pielęgniarka podeszła do telefonu i wpisała czterocyfrowy numer, by poinformować lekarza o takiej sytuacji. Po czym udała się do sali, z której prędzej wybiegła ciężarna. Z kolei pierwsza skierowała GriNę na krzesło.
-Nie powinna pani się przemęczać - powiedziała ostro i kazała zostać na miejscu, sama poszła po jakieś picie.
----------------
Lekarz pozwolił GriNie wejść do swojego ukochanego dopiero po wszystkich badaniach. W tym czasie Hoseok poczuł się lepiej, by móc z nią porozmawiać.
-Nie płacz - wyszeptał wiąż nieco słabym tonem. Sięgnął do dziewczyny i otarł jej policzek mokry od łez. - Przecież żyję... Jestem tu z tobą. I teraz już będziemy szczęśliwi.
Te słowa wywołały u dziewczyny kolejny wodospad łez. Już za kilka miesięcy mieli stworzyć cudowną rodzinę, wolni od bólu i strachu, że ktoś nie przeżyje kolejnego dnia. Teraz już było to prawie pewne, że w ciągu miesiąca po operacji transplantacji serca, Hoseok wyjdzie ze szpitala.
W ciągu kilku kolejnych dni GriNa spędzała całe dnie w szpitalu, przy swoim chłopaku, była tak szczęśliwa, gdy widziała, że jego stan poprawia się. Po dwóch tygodniach, w końcu udało się jej przekonać pielęgniarki, by mogła zostać na noc w szpitalu.
Gdy zapadła cisza nocna, Hoseok poprosił GriNę, żeby położyła się koło niego. Wtuliła się w jego ciepłe ciało, mimo że trochę przeszkadzał jej duży brzuch, wykręciła się tak, by być jak najbliżej Hoseoka.
W nocy obudził ją głuchy pisk. Ledwo co uchyliła powieki, by zobaczyć, że jest środek nocy. Przejechała ręką po czymś chłodnym. Dopiero po chwili przypomniało się jej, że jest w szpitalu, a obok niej powinien być Hoseok. Gwałtownie się uniosła i zaczęła się rozglądać, aż w końcu jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Spojrzała na chłopaka, na pierwszy rzut oka wyglądał jakby tylko spał, jednak ona już przewidywała, co mogło się stać. Spojrzała na aparaturę, która w dalszym ciągu wydawała cichy, głuchy pisk.
-Hoseok? Hobi?! Hopie! - dotknęła jego chłodnego policzka, a z jej ust wydobył się przeraźliwy wrzask. Chciała pobiec po pielęgniarkę, jednak jej nogi zaplątały się w kołdrę, przez co spadła z łóżka.
Kolejny wrzask przeszył szpitalny korytarz, aż do sali wbiegła pielęgniarka. Kobieta podbiegła do niej i kazała jej wyjść, jednak GriNa nie była w stanie podnieść się w podłogi. Pielęgniarka zostawiła ją i podbiegła do nieboszczyka. Spojrzała na dane, w tym czasie do sali wbiegli lekarze i jeszcze kilka pielęgniarek. Ktoś uniósł GriNę i położył na łóżku, które zaczęło kierować się do wyjścia. Będąc w przejściu dziewczyna usłyszała jeszcze kilka słów, które dostatecznie zniszczyły jej psychikę. 'To koniec, proszę przygotować akt zgonu'.
Przez cały czas jęcząc, wjechała na inną salę. Dwóch lekarzy podeszło do niej i zaczęło badać jej brzuch. Nie docierały do niej już żadne słowa, jakie mówili do niej lekarze. Chciałaby zemdleć, nie być świadomym tego, co się dzieje, ale nie. Wszystko wiedziała, wiedziała to, że straciła ojca swojego dziecka, do jej głowy wpadły myśli, że za chwilę straci dziecko.
-Na blok - usłyszała, otworzyła oczy, by oślepiło ją światło. Przejechała ręką po brzuchu i przez to pojawiły się kolejne czarne myśli. Zamiast napiętej skóry brzucha poczuła lepką, ciepłą ciecz.
-Moje dziecko - wychrypiała między jękami. - Ratujcie moje dziecko!
Do jej twarzy przyłożono maskę, by po chwili zapadła w narkozę.
----------
Szczęśliwa rodzina siedząca w salonie. Matka, ojciec i maleńki bobas. Wszyscy razem. Kobieta oddaje dziecko swojemu ukochanemu przez uczucie bólu w dole brzucha.
Z każdą chwilą ból nasila się, a obraz rodziny rozmazuje się. W końcu ból jest tak nieznośny, że GriNa otwiera oczy. Ból potęguje się podwójnie, więc od razu krzywi się. Sięga ręką do brzucha, jednak nic tam nie wyczuwa, a brzuch jest zadziwiająco płaski.
-Straciłam... Straciłam je - wychrypiała z przerażeniem. Spojrzała na swoje ręce, do jednej z nich podłączony był wenflon. Do jej klatki piersiowej podłączone były kolejne sprzęty. Zaczęła je ściągać. W końcu sięgnęła po wenflon podłączony do jej żyły. Zamknęła oczy i wyrwała go. Ból był przeraźliwy, jednak nie wydała z siebie najcichszego jęku. Spojrzała na rękę, z której teraz ciekła krew. Zignorowała to jednak, teraz jej było wszystko jedno.
Podniosła się z łóżka i chwiejnym krokiem podeszła do okna. Przez chwilę siłowała się, by otworzyć pierwsze, szybko jednak zrezygnowała i podeszła do kolejnego. Je otworzyła bez trudu. Wspięła się na parapet i wychyliła się, była na drugim piętrze. Nie odważyła się stanąć. Zamknęła oczy i przechyliła się do przodu. jej ciało praktycznie samowolnie wypadło przez okno.
-Mam nadzieję, że na mnie czekasz, Hobi - wyszeptała, a następnie zderzyła się z brukiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top