Oczy Serca (SeHun, EXO)
I jest kolejny OS dla _UrabeSan_ w nieco innym stylu, bo z perspektywy Sehuna. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :)
Studia, wszyscy mówili, że to taki zajebisty moment życia. Kłamali? Nie jestem pewien, ale na pewno nie jest to w stu procentach prawda. SeeJi i Kai prowadzili ostrą dyskusję na temat jednego z wykładowców, a ja po prostu stałem obok i patrzyłem przed siebie.
-Spójrzcie! - powiedziała dziewczyna wskazując gdzieś palcem. - Laska przyszła na uniwersytet z psem!
Powędrowałem za nią wzrokiem i w końcu spojrzałem na dość drobną dziewczynę o prostych ciemnych niczym węgiel włosach. Stała oparta o jedną ze ścian, w rękach trzymała telefon, od którego obchodził kabel ze słuchawek. Przy jej nodze siedział sporych rozmiarów czarny pies.
Wszyscy w koło plotkowali pewnie tylko o niej, czarnowłosa nie zwracała jednak na to uwagi. Rozmowy przycichły, gdy z jednego z gabinetów wyszedł profesor. Zbliżył się do niej, a ona wyjęła słuchawki z uszu i zaczęła z nim rozmowę. Profesor podał jej jakąś teczkę i odszedł.
-Można brać psy na uczelnię? - zapytałem, na swoje nieszczęście na tyle słyszalnie, że profesor spojrzał na mnie niczym na rasowego idiotę lub jakbym był największym ignorantem na świecie. Nie doczekałem się jednak żadnego komentarza ze strony starszego mężczyzny.
Przez kolejny tydzień moje myśli wracały do tajemniczej dziewczyny. Z braku jakiegokolwiek zajęcia zdecydowałem się przejść po pobliskim parku. Zaczęło się ściemniać, gdy mój wzrok przykuł czarny pies, wyglądający niczym miniatura niedźwiedzia. Widziałem już tego psa, dlatego z ciekawości ruszyłem w tamtą stronę. Po chwili zza drzew wyłoniła się tajemnicza dziewczyna. Siedziała na ławce i znów miała w uszach słuchawki.
Gdy pies spostrzegł mnie, usiadł koło jej nóg i zaczął czujnie mnie obserwować. Z braku lepszych pomysłów odchrząknąłem.
-Ładny pies - zagadnąłem, jednak dziewczyna nie zareagowała. Dopiero, gdy pies trzepnął łapą w jej nogę, wyjęła z uszu słuchawki.
-Co jest, Pakkun? - zapytała i wyciągnęła dłoń, a pies otarł się o nią łebkiem.
-Ymm... Część - wyjąkałem, a dziewczyna odwróciła w moją stronę twarz. W końcu mogłem się jej przyjrzeć.
Twarz bez żadnej skazy i bez makijażu, moim zdaniem, idealna niczym u lalki. Czarne włosy skutecznie kontrastują z jasną cerą. Gęste rzęsy okalają, niespotykane w Korei, szare duże oczy. Wygląda niczym postać z anime.
Piękna.
-Cześć - odpowiedziała niepewnie i przesunęła się w prawo na ławce. - Usiądziesz? - zapytała klepiąc miejsce obok siebie.
Powoli usiadłem, a czarny pies podszedł bliżej i powąchał moje kolano. Machnął ogonem, trącając nim jego właścicielkę, dziewczyna uśmiechnęła się.
-Chyba cie polubił - zauważyła i odwróciła się w nią stronę. - Jestem Hae JunSo.
-Oh SeHun - odpowiedziałem i pogłaskałem psa. - Jest bardzo mądry - dodałem wskazując na zwierzę.
-Pakkun to nowofundland, jest moim pomocnikiem - poinformowała, a na jej usta wpłynął uroczy uśmiech.
Dalej rozmowa toczyła się swoim rytmem. Było to bardzo naturalne, dziewczyna śmiała się z moich żartów, opowiadała o swoich hobby, pytała o studia.
-A ty? - zapytałem, a gdy uniosła brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi, odchrząknąłem. - Co studiujesz? Dlaczego rzadko pojawisz się na uczelni...
-Studiuje filologię francuską. Mam poniekąd samodzielne nauczanie, dostaję tylko materiały od wykładowcy - wyjaśniła i spuściła wzrok na swoje splecione na udach ręce. - Nie mogę uczyć się z innymi studentami. Zdaję tylko ustne egzaminy - dodała, a ja zmarszczyłem brwi. - Chciałabym być... Normalna, ale nie mogę. Muszę cieszyć się tym, co mam.
-Chyba nie może być tak źle - odpowiedziałem i skupiłem wzrok na niej. Wyglądała, jakby walczyła z myślami. Dopiero po chwili odwróciła się w moją stronę.
-Jesteś bardzo uprzejmy - na jej twarz wszedł grymas smutku. Zacisnęła mocniej wargi, jednak po chwili rozluźniła je. - Czy... Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytała, a ja pokiwałem głową.
-Jasne - odpowiedziałem, a ona nerwowo poruszyła się na miejscu.
-Mogę dotknąć twojej twarzy? - trochę mnie przytkało, a już po chwili niczym torpeda, uderzyła mnie informacja, którą chciała mi przekazać JunSo. Poczułem się jakbym dostał porządnie z liścia. Ale jestem idiotą. Ona jest niewidoma.
-Oczywiście - wyjąkałem i nachyliłem się do niej. Czarnowłosa wyciągnęła ręce by odnaleźć moją twarz. Żeby jej pomóc chwyciłem jej drobne dłonie w swoje ręce i nakierowałem na twarz.
Jej ciepłe dłonie dotknęły moich policzków. Kciukami przejechała po moich wargach. Po chwili jej palce wskazujące i środkowe dotknęły mojego czoła, przeczesała nimi moje włosy nad czołem. Wróciła dotykiem do policzków i przejeżdżając przez linię szczęki dotarła do szyi. Swoją wędrówkę skończyła na moich barkach.
W końcu odważyłem się spojrzeć prosto w jej oczy. Nie widzi mnie, coś zakuło mnie wewnątrz. Zabolało mnie serce.
-Dziękuję - wyszeptała, po jej twarz ewidentnie było widać, że zawstydziła się. - To musiało być mało komfortowe - dodała, a ja pokiwałem przecząco głową, po czym zachciało mi się walnąć głową o najbliższe drzewo.
Dla niej mowa niewerbalna prawie nie istnieje, idioto - powiedział mój wewnętrzny głos, dlatego odchrząknąłem.
-Skąd, jeżeli mogę być szczery - zawahałem się, jednak musiałem dokończyć: - To było całkiem miłe uczucie.
Poczułem się trochę głupio. Po co jej to powiedziałem? Uważnie obserwowałem dziewczynę, która tylko uśmiechnęła się, zaakceptowała moje słowa. Tą cichą, pełną mojej krępacji, chwilę przerwał dzwoniący telefon. JunSo odebrała telefon, a ja skupiłem się na wewnętrznej walce.
-Muszę wracać - powiedziała podnosząc się. Dosięgnęła psa i złapała za krótką smycz, która przez cały czas podczepiona była do obroży Pakkuna.
-Odprowadzę cię - zaproponowałem, jednak ona przecząco pokręciła głową.
-Nie będę robić ci problemu, mój pies świetnie sprawuje się jako stróż - uśmiechnęła się w przestrzeń i ruszyła, a ja przez bardzo krótki moment analizowałem, co powinienem zrobić, w końcu ruszyłem za nią.
-Nalegam - rzuciłem i uniosłem w jej stronę rękę. - Podasz mi dłoń?
Dziewczyna niepewnie wyciągnęła dłoń, a ja skrzyżowałem nasze ręce w łokciach. Trochę skojarzyło mi się to z pięknymi parami z siedemnastego czy osiemnastego wieku, które przechadzają się po parku wolnym od smogu i plastikowych śmieci. Niestety, nasze realia wyglądają trochę inaczej.
Szliśmy w ciszy. Nieco stresował mnie fakt, że pies przyglądał się mi nieufnie, w pewnym momencie chciał wpakować się między mnie, a dziewczynę, jednak JunSo pokierowała psa na drugą stronę, by jej nie przeszkadzał.
Niespodziewanie pies przetarł łbem o dłoń dziewczyny i skręcił nam wprost pod nogi. Co ciekawe, dziewczyna wiedziała, że tak się stanie i zachowała równowagę, ja za to prawie poleciałem twarzą na chodnik. Zgromiłem zwierzę morderczym spojrzeniem.
-To tutaj - wyjaśniła dziewczyna i uśmiechnęła się do mnie. - Dziękuję.
Weszła na klatkę, a pies zaraz za nią. Już po chwili jej sylwetka zniknęła w windzie, a ja włożywszy ręce do kieszeni skierowałem się w stronę swojego mieszkanka.
Przez kolejny tydzień moje myśli błądziły tylko wokół niej i, jak na złość, nie mogłem jej spotkać. JunSo po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Wrócił za to stary porządek, kłótnie SeeJi i Kaia. jedyne co mi zostało, to chodzić po parku jak wariat i szukać dziewczyny i jej niedźwiedzia.
Kolejny tydzień, a jej nie ma. Straciłem nadzieję na jakąkolwiek poprawę mojego losu. Nie spotkam jej. Pogodzenie z tą myślą przyszło dopiero po miesiącu od tego, jak ją odprowadziłem do domu.
I wtedy pojawiła się. Mignęła mi tylko na korytarzu, to jednak wystarczyło, żeby olać znajomych i pobiec za nią. W ostatniej chwili zobaczyłem jak profesor przepuszcza ją w drzwiach.
Zostało mi czekanie. Minuty dłużyły się, ale w końcu wyszła. Zatrzymała się, gdy to samo uczynił jej pies.
-Co jest Pakkun? - zapytała i dotknęła łba tego wielkiego bydlaka.
-Cześć, JunSo - powiedziałem, a ona spojrzała wprost na mnie.
-Oh Sehun? - zapytała i wyciągnęła rękę, którą dotknąłem, by miała pojęcie, gdzie jestem.
-Dlaczego tak długo cię nie było? - zapytałem i wtedy usłyszeliśmy, jak z końca korytarza woła ją jakiś chłopak.
-Wybacz, muszę iść - powiedziała i pies pociągnął ją w stronę tego chłopaka. Ja jednak nie chciałem jej puścić.
Podbiegłem do niej i delikatnie dotknąłem jej ramienia.
Nowofundland spojrzał na mnie leniwie i położył się u stóp chłopaka. Kim on dla niej jest? Dlaczego przy nim pies nie jest tak czujny?
-Może przejdziemy się na kawę w tygodniu? - zapytałem, a dziewczyna uniosła brwi do góry, chyba nie wierzyła w to, co usłyszała.
-Dasz jej spokój? - zapytał chłopak, który do nas podszedł. - O co ci chodzi?
-Chciałbym umówić się z JunSo - wyjaśniłem, a chłopak nieufnie zmarszczył brwi.
-Odwal się - nakazał i pociągnął niewidomą za sobą. Przez okno widziałem jak pomógł jej wsiąść do samochodu i tyle ją widziałem.
Znowu mi uciekła. I to z innym.
Po siedemnastej postanowiłem wyjść do parku. Miałem cichą nadzieję, że JunSo w końcu pojawi się tam tylko z tym psem. Z dwojga złego, preferuję psa.
Szczęście uśmiechnęło się do mnie. Siedziała na ławce, a Pakkun leżał u jej stóp. Z pewnością siebie usiadłem koło niej.
-Cześć - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Nie odpuścisz, prawda? - zaśmiała się i założyła nogę na nogę.
-Nigdy - odpowiedziałem, jednak w głowie miałem obraz tego wysportowanego chłopaka, który towarzyszył jej dzisiaj na uczelni. Jak nic dostanę w twarz.
-Ale mojemu kuzynowi nie przypadłeś do gustu... - westchnęła, a ja spojrzałem na nią z niedowierzaniem i niebywałym szczęściem. To tylko kuzyn?
-kuzyn? - zapytałem, a ona zachichotała.
-Tak, kuzyn. Bardzo się o mnie martwi. Traktuje mnie jak małe dziecko - westchnęła. - Jongdae nie da mnie tknąć, gdyż uważa, że jak nie mam wzroku, to każdy będzie chciał mnie tylko wykorzystać. A ja się zastanawiam... Do czego? Będzie ktoś kto będzie chciał wziąć moją ulgę w autobusie? - Dziewczyna zaniosła się uroczym śmiechem.
-Znowu ty - warknął niespodziewanie chłopak, którego miałem już okazję spotkać.
-Chen, spokojnie. On jest bardzo uprzejmy - odpowiedziała dziewczyna i odebrała od niego waniliowego loda.
-Jasne, a ja jestem wróżką - skontrował i wskazał na mnie palcem. - Nie dasz za wygraną? Chcesz, żebyśmy rozwiązali to w inny sposób?
-Chen, ale ja chciałabym z nim pójść na kawę - JunSo niespodziewanie zabrała głos. Obaj spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem. Wygrałem? Czy ja właśnie pójdę z nią na kawę? Pełen ekscytacji uśmiech pojawił się na moich ustach.
-Jak wolisz - powiedział spokojnie i znów skrzyżował ze mną wzrok. - Ale będę miał cię na oku.
Dziewczyna dała mi swój numer i umówiliśmy się na najbliższy weekend. Oczywiście jej kuzyn uparł się, że ją podwiezie na miejsce spotkania, jednak lepsze to niż nic.
-Musimy już wracać - powiedziała JunSo i wstała z ławki, na której do tej pory siedzieliśmy całą trójką. Zrobiła krok w przód i przez przypadek potknęła się o psa niemal upadając na ziemię. Ja i Jongdae rzuciliśmy się, by jej pomóc, ta jednak w ostatniej chwili zaczęła się śmiać i pokazała w naszą stronę symbol V. - Żartowałam!
-Zwariowałaś?! Prawie zawału dostałem! - krzyknął Chen i na wszelki wypadek wziął ją pod ramię. - A ty jeżeli chcesz żyć w spokoju, to lepiej się nie spóźnij na to spotkanie - rzucił w moją stronę i odeszli.
Oczywiście, gdy mi na czymś zależy to cały świat jest przeciw mnie. Czas dłużył się niemiłosiernie, jednak ostatecznie dotarłem do soboty. Przygotowania trwały od rana. O czternastej trzydzieści wyszedłem z mieszkania i zatrzymałem się w kwiaciarni. Odebrałem zamówiony dużo wcześniej bukiet róż, przecież nie będę wychodził z jakiegoś schematu.
Dwadzieścia minut później stałem przy drzwiach kawiarni. Przybyłem dziesięć minut wcześniej. Może, gdyby była to inna dziewczyna, to bym się spóźnił, jednak nie przy tej. Jeżeli ma takiego kuzyna, to obawiam się spotkać jej ojca.
Po kilku minutach zobaczyłem samochód Chena. Chłopak zaparkował zaraz przede mną i otworzył tylne drzwi, z którym najpierw wyskoczył Pakkun, a później wyszła JunSo. Po tym od razu poszedł do kawiarni, zapewne wyjaśnić, dlaczego to ogromne bydle koło dziewczyny musi wejść do środka, a ja przywitałem się z brunetką, wręczyłem jej kwiaty i zaprosiłem do środka.
Opłacało się zarezerwować stolik w odległym kącie, który zapewniał trochę prywatności. Jedyne, co mnie rozpraszało, to nowofundland leżący pod stołem na moich stopach.
Rozmowa była komfortowa i w końcu zdecydowałem się wejść na coś bardziej ryzykownego.
-Wiesz, w pierwszym momencie nie zdałem sobie sprawy, że jesteś niewidoma - przyznałem, a dziewczyna zaśmiała się. - Ale jestem pod wrażeniem, w ogóle tego po tobie nie widać.
-Jesteś pierwszym chłopakiem, którego moja sytuacja nie zraziła - przyznała dziewczyna i odnalazła moją rękę na blacie, którą dotknęła delikatnie opuszkami palców. - Jesteś pierwszym, który tak się starał i nie potraktował mnie jak kaleki.
-Czyli rozumiem, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie? - zapytałem z nadzieją, a ona pokiwała twierdząco głową. - Ale chyba czas zbierać się dzisiaj do domu, za niedługo zamykają - stwierdziłem i spojrzałem na dziewczynę z obsługi, która już zaczynała sprzątać za ladą. - Nie dzwoń po kuzyna, chcę cię odprowadzić.
Spacer pod jej dom zajął nam czterdzieści minut, ale zahaczyliśmy jeszcze o park. W końcu jednak zatrzymaliśmy się koło drzwi do jej bloku.
-Dziękuję za ten wieczór - powiedziała poprawiając trzymany w rękach bukiet róż. Ostrożnie zbliżyła się do mnie i przytuliła mnie. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu odważyłem się na nieco poważniejszy ruch. Nachyliłem się do niej i oparłem czoło o to jej. Powoli złączyłem nasze usta i czekałem na jakikolwiek jej ruch. JunSo zaczęła pogłębiać pocałunki, jednak wszystko działo się powoli, a jednocześnie namiętnie.
W końcu odsunęliśmy się od siebie, dziewczyna spuściła wzrok na bruk. Uniosłem jej podbródek i cmoknąłem ją szybko w czubek nosa.
-To z pewnością nie będzie nasze ostatnie spotkanie - zapewniłem i znów na moment złączyłem nasze usta.
Na ten moment mam jeszcze dwa zamówienia: z Sugą i z Jiminem, oba +18. Jeżeli ktoś jeszcze chciałby OS, zachęcam do napisania do mnie w komentarzu lub na PW :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top