Mafijne zagrywki (Jungkook, BTS) +16
Po długim czasie, OS dla rozikkokie. Mam nadzieję, że pamiętasz i spodoba Ci się to, co przeczytasz :D
Deszcz obijał się o przednią szybę samochodu. Siedziałam wewnątrz, spokojnie obserwując drogę, na której od dwudziestu paru minut nie pojawił się żaden samochód. W końcu pojawił się biały SUV Porsche. Sprawdziłam numer rejestracyjny, który był wpisany na kartce. Zgadza się. Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a z samochodu wysiadł dość konkretny gość. Europejczyk, o łysej głowie i konkretnych barach. Westchnęłam, przypominając sobie, że w każdej grupie musi pojawić się właśnie taki ktoś. Typowy goryl do ewentualnego wpierdolu. Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne ignorując ulewę i słońce ukryte za gęstymi chmurami. To miał być jeden z symboli, które miały dać do zrozumienia, że to ze mną mają się spotkać.
Wysiadłam ze swojego samochodu i pewnym krokiem ruszyłam do białego samochodu. Stając w odległości pięciu metrów od goryla, powiedziałam zdanie, które miało być kodem. Facet przyjrzał się mojej sylwetce i otworzył drzwi na tylną kanapę. Usiadłam obok Koreańczyka przed trzydziestką.
-Nie spodziewałem się kobiety - powiedział bez ogródek, zdziwiłby się, gdyby dowiedział się, że współpracuję jedynie z inną kobietą. Udałam obojętność, a on wyciągnął czarną teczkę. - Tutaj są dane delikwentów do skasowania.
-Termin? - zapytałam odbierając teczkę. Z zaciekawieniem otworzyłam kartoteki ze zdjęciami, danymi i życiorysami.
-Bez znaczenia, byleby ich wystawić w najbliższym czasie.
-Ojciec i syn? - zapytałam, unosząc brew z zainteresowaniem. Dokumentacja robiła wrażenie i z pewnością byłaby długą lekturą na nudne wieczory.
-Najlepiej zbliżyć się do nich przez syna. Młody amator panienek - wyjaśnił mężczyzna. Przeklęłam w myślach, zdając sobie sprawę, co miał na myśli mówiąc ostatnie zdanie.
-Zajmiemy się tym - odpowiedziałam i potarłam dłonie w charakterystycznym geście.
-W toku. - Otrzymałam tablet, na którym ukazany był przelew. Wszystko się zgadzało, więc pokiwałam twierdząco głową i oddałam urządzenie.
-Miło robić z wami interesy.
~~~~****~~~~
Kilka dni zajęło mi zorganizowanie ogona dla niejakiego Jeona Jeongguka. Śledzący szybko poinformowali mnie, gdzie będzie tego wieczoru. Miałam kilka godzin, by się zorganizować. Przygotowałam strój, przekupiłam striptizerki, by dały mi pole do popisu.
Oczywiście, każda się zgodziła przez względy prywatne. Stałam za kotarą, obserwując dwie striptizerki, które z wdziękiem prezentowały swoje walory. Musiały. Jedna z nich została sama z dzieckiem, bez wykształcenia, bez pomocy. Druga, wiedziona przez okrutnych rodziców, chciała sprostać wszystkim wymaganiom. Zdecydowała się udowodnić im, że będzie w stanie utrzymać się sama. Później okazało się, że sama nie da rady pracować i studiować. Bezradność zaprowadziła obie do tego miejsca.
Gdy zagrała odpowiednia muzyka, wyszłam na scenę, całą, tylko dla mnie. Zaczęłam taniec i w końcu zbliżyłam się do rury. Pole dance był lubianą przeze mnie dyscypliną, jednak czy na tyle by samymi ruchami uwieść mój cel, który zignorował mówiącego do niego kumpla i zajął się obserwacją mnie. Tańczyłam, raz po raz nawiązując kontakt z Jeonggukiem. Synem mafioza. Obaj czerpali radość z krzywdzenia innych. Pobierali haracze, zastraszali, nasyłali złodziei i chuliganów na osoby, które kiedykolwiek zwróciły się przeciw nim.
Muzyka skończyła się, a wraz z nią, ja zniknęłam ze sceny. Miałam czekać na dwie pozostałe dziewczyny, które w trakcie mojego występu, rozdawały gościom drinki.
-Rosalia - JiHyun zbliżyła się w moją stronę, uśmiechając się niczym anioł. Wysoka i ponętna, mimo swojej sytuacji, nadawała się do tej pracy - Dwóch klientów o ciebie pytało.
-Kto? - zapytałam i odsunęłam kotarę, by spojrzeć na salę.
-Ten na kanapie po lewej - powiedziała, wskazując na mój cel. Na moich ustach pojawił się tajemniczy uśmieszek. Słyszałam, jak mówiła do mnie coś jeszcze, jednak nie była to dla mnie przydatna informacja.
-Powiedz, że jestem zainteresowana spotkaniem z nim - wyjaśniłam wskazując swój cel. JiHyun uśmiechnęła się i na chwilę zniknęła z mojego pola widzenia. Później mogłam ją obserwować, jak podeszła do Jeona. Klient pokiwał ze zrozumieniem głową i gestem podziękował jej, po czym dopił koniak, którego smakował w ten wieczór. Chwilę później zmierzał na schody, zapewne do pokojów dla gości.
Również poszłam do góry, echo szpilek odbijało się na schodach, gdy wchodziłam po schodach od strony pracowników. Zakryłam swój 'strój' długim, satynowym, czerwonym szlafrokiem, zakończonym szykowną czarną koronką. Włosy luźno opadały na ramiona, po wysiłku były w nieładzie, co zdaniem dziewcząt tylko dodawało mi uroku. Chciałam oblizać usta, przypomniało mi się jednak, że mam na nich czerwoną szminkę. Zatrzymałam się przed drzwiami, przez które zaledwie chwilę temu przeszedł Jeon Jeongguk.
Uchyliłam ostrożnie drzwi i pchnęłam je, by ujrzeć wnętrze, które nie było duże. Naprzeciw drzwi, na ścianie były szyby, a raczej lustra weneckie, takie, których używała policja podczas przesłuchań. Elegancki barek z alkoholami za horrendalną cenę były po lewej, a po prawej czarna skórzana kanapa, na której siedział mój cel.
Powoli zbliżyłam się na środek pokoju i odwróciłam się przodem do niego. Czułam na sobie jego spojrzenie, pełne pożądania. W końcu mogłam się mu przyjrzeć. Czarne dobrze ułożone włosy, ciemne, świdrujące oczy, które mogłyby zahipnotyzować. Czarny to prawdopodobnie jego kolor, ponieważ cały strój był w jednej intonacji. Koszula rozpięta przy szyi, spodnie od marynarki i lakierki, okrycie wierzchnie leżało na oparciu kanapy, on zaś siedział, opierając łokcie na kolanach i przechylając się w moją stroną.
-Chciał się pan ze mną spotkać - zauważyłam przesłodzonym głosem, a on uśmiechnął się przebiegle nie zmieniając pozycji.
-Chciałem - potwierdził i po raz kolejny jego wzrok przeniósł się z mojej głowy na moje nogi i z powrotem. - Pozbądź się tego - nakazał wskazując szlafrok, a ja otuliłam się ramionami, udając zawstydzenie.
-Będzie mi zimno. - Na te słowa zaśmiał się z pobłażaniem.
-W klubie ze striptizem trafiła mi się zawstydzona dziewczynka? - zapytał, odchylając się do tyłu. Parsknął i pokazał gestem dłoni bym zbliżyła się. Teraz dzielił nas jedynie niski, szklany stolik. Jeongguk wstał, był ode mnie wyższy o może trzy, cztery centymetry. Biorąc pod uwagę wysokie szpilki, w które byłam ubrana, jego wzrost był dla mnie idealny. Przez głowę przeszły mi myśli, że moglibyśmy tworzyć piękną parę. Idealną, jak w filmie.
Ale to jest rzeczywistość, a jego mam wysłać do piachu albo do więzienia i tylko, gdy będę dla niego uprzejma, pozwolę mu wybrać.
W tym czasie mój cel przeszedł stolik i stanął tuż przede mną. Jego dłonie trafiły na pasek, który trzymał szlafrok w ryzach. Pociągnął go i pozwolił by materiał odsłonił czarną bieliznę i płaski brzuch.
-Jak się nazywasz? - zapytał, przejeżdżając ręką od mojego prawego obojczyka, poprzez bok żeber, aż do bioder.
-Ross - wyszeptałam, próbując spuścić wzrok, on jednak prawą dłonią pociągnął mój podbródek ku górze.
-A więc... Bądź moją różą dzisiejszego wieczoru - powiedział i zbliżył swoje usta do moich, nim jednak udało mu się je złączyć, w przestrzeń między wargami dałam swój wskazujący palec. Wyglądałam niczym dziecko, które wskazuje, że trzeba być cicho.
Jeongguk był na tyle skonsternowany tym gestem, że przez chwilę obserwował mnie bez słowa. Po chwili zabrał moją lewą dłoń, by wrócić do tego, co mu przerwałam, wtedy jednak stworzyłam barierę z drugiej ręki. Pokazałam mu środkowy palec i wyszłam z pokoju.
~~~~****~~~~
Wyszłam z klubu w normalnych ciuchach. Jeansy z dziurami na kolanach, skórzana kurtka i wysokie czółenka były dla mnie nieco bardziej komfortowe. W myślach kalkulowałam, czy mój plan się powiedzie. Czy przynęta, którą zarzuciłam będzie wystarczająca, by on za mną podążał? Zegar wskazywał godzinę drugą. Dużo czasu spędziłam w tamtym miejscu.
Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy obok mnie zatrzymało się żółte lamborghini aventador. Zabawka mojego celu, który przez chwilę jechał tuż koło mnie, spuścił szyby.
-Chodź różyczko - powiedział i nieco 'zawarczał' silnikiem, co spotkało się z moim pobłażliwym spojrzeniem. - Podwiozę cię.
-Przykro mi, drogi panie. Obawiam się podwózek obcych - wyjaśniłam, a on nieco przyspieszył, jednak zatrzymał się kilka metrów przede mną i wysiadł z samochodu. Stanął przede mną.
-A jeśli to ty byś prowadziła? - zapytał wyciągając kluczyki w moją stronę. Nie potrafiłam ukryć iskierek w oczach. Moim marzeniem było jeździć takim autem, niestety, do tej pory nawet nie śniłam o takich pieniądzach, na jakich ten człowiek śpi.
Wyciągnęłam ręce, a chłopak wypuścił kluczyki prosto w nie. Szczery uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy wsiadałam za kółko tej silnej maszyny. Jeongguk usiadł na miejscu pasażera. Ruszyłam z piskiem opon, spotkało się to ze zdziwieniem chłopaka.
Pusta ulica pozwoliła na to, bym jechałam szybko, nie zważając na ograniczenia i czerwone światło.
-Ty diabelska dziewczyno - powiedział Jeongguk, układając dłoń na moim udzie. - Gdzie jest policja w takich sytuacjach?
-Nie zdąrzy za mną - zaśmiałam się i przyspieszyłam jeszcze bardziej.
-Jedźmy do mnie - zarządał, a ja przez chwilę spojrzałam na niego. Przewiercał mnie spojrzeniem swoich ciemnych oczu.
-Rozważę - odpowiedziałam, a on zaśmiał się i pogłaskał moje udo i w końcu dotarł do kolana, na którym zrobił dwa kółka palcem. - Czyżby to był zabieg, który ma mnie przekonać?
Nie odpowiedział, ja jednak wiedziałam, co trzeba zrobić. Teraz musiałam tylko pozwolić mu zająć miejsce za kierownicą.
~~~~****~~~~
Rano obudziłam się w pustym łóżku. Przeciągnęłam się i otulając się kołdrą, wyszłam z sypialni.
Znajdowaliśmy się w mieszkaniu, w wysokim apartamentowcu, w centrum miasta. Pośród tysięcy mieszkań nie sposób było, by policja go namierzyła, zwłaszcza, że to jedno z kilku mieszkań, do którego klucze posiada. Przeszłam na korytarz, a gdy chłopak nie pojawił się, postanowiłam poszperać pod pretekstem szukania go.
Otworzyłam pierwsze drzwi i trafiłam na kuchnię. Białe szafki, tego samego koloru kafelki. Wyglądała na typową kuchnię do katalogu, nieużywana. Zaczęłam przeglądać szafki, które były puste, żadnych talerzy, sztućców czy garnków. Gdy straciłam nadzieję, ostatnia szafka ukazała mi pełne wnętrze. Kilka butelek alkoholu i odpowiadające trunkom szklanki o grubym szkle.
-Nic - wyszeptałam do siebie, zatrzaskując szafkę i wyszłam z kuchni. Ostrożnie otworzyłam kolejne drzwi. Puste wnętrze, utrzymane w podobnej kolorystyce jak kuchnia. Ubogo umeblowany pokój o jasnych kolorach. Nie byłoby w nim nic podejrzanego, jednak w ostatniej chwili zobaczyłam komodę za kanapą.
Rozejrzałam się niespokojnie i podbiegłam do komody i zaczęłam przeglądać. Uśmiechnęłam się, trafiając na podwójne dno w jednej z szuflad. Udało mi się je podważyć, a moim oczom ukazały się starannie poukładane pieniądze, ogromna suma nominału euro.
Z powrotem wszystko ukryłam i otworzyłam szufladę. Tu trafiłam na pogrążające go dowody. 'Uśmiechał się' do mnie S.P.S. Pantera Blanca, broń niezwykłej urody. Ledwie powstrzymałam się, by nie wypróbować sprzętu. Gdy usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach wejściowych, szybko zatrzasnęłam szufladę i pobiegłam do korytarza. W tym samym czasie Jeongguk wszedł do mieszkania. Przyjrzał mi się uważnie, po czym wyciągnął w moją stronę reklamówkę z owocami, mlekiem, bułkami i jeszcze kilkoma rzeczami.
-Nie wiedziałem, co zjesz, więc wziąłem nieco... - zaczął, jednak jego oczy nagle zatrzymały się na czymś za moimi plecami. Szybko zdałam sobie sprawę, że zapewne chodzi o drzwi, których przez pośpiech nie zamknęłam. - Co tam robiłaś? - zapytał, a jego głos momentalnie spoważniał.
-Jedynie zerknęłam, czy ciebie tam nie ma - wyjaśniłam i spuściłam wzrok, udając, że jestem zawstydzona tym, co się wydarzyło. To skutecznie go uspokoiło. Złapał mnie w talii i poprowadził do pustej kuchni, gdzie mieliśmy zjeść śniadanie.
~~~~****~~~~
Spędzałam z Jeonggukiem tyle czasu, że czasem aż mnie to dziwiło. Zadanie zbliżenia się do niego pochłonęło mnie w pełni. Poza przyjemnymi, intymnymi chwilami, chłopak brał mnie do kina, jeździliśmy na przejażdżki. Zachowywaliśmy się trochę jak para. Podobało mi się to, dlatego nie byłam zachwycona, gdy dostałam wiadomość od mojego klienta.
Miejsce kolejnego spotkania z nim było wybrane bardzo skrupulatnie, tak jak poprzednio. Po raz kolejny wybrał jedną z mało używanych dróg, na jednym z leśnych parkingów. Dostałam wszystkie informacje zaledwie dwie godziny przed samym spotkaniem. Dostałam nawet wskazówki, co mam ubrać, co było niezwykle zabawne.
Gdy wjeżdżałam na parking, nie zaskoczył mnie widok samochodu. Zaparkowałam w odległości koło ośmiu metrów od czarnego bentleya i czekałam. Tym razem to on miał podejść do mnie, ponieważ miałam przekazać mu teczkę ze zdjęciami, które zebrałam podczas moich dwóch kolejnych wizyt u młodszego Jeona. Mężczyzna usiadł na miejscu pasażera. Bez słowa dałam mu teczkę, którą od razu przejrzał.
-Masz dwa tygodnie i dwie opcje, albo wystawisz ich nam i trafią do odsiadki, albo sama wyślesz ich do piekła - powiedział w końcu, a ja skupiłam wzrok na trzecim samochodzie wjeżdżającym na parking. Zdziwienie było ogromne, gdy zobaczyłam jak z jeepa wybiegł pies i dziecko. Właśnie trafili się nam świadkowie, czteroosobowa rodzina z pudlem. - Jedź - kazał, a ja ruszyłam.
Mężczyzna zaczął mnie kierować i w końcu dojechaliśmy na inny parking, na którym stało czerwone lamborghini.
-Kiedyś będę miała podobne - powiedziałam, a mój klient zaśmiał się. - Ale bardziej preferuję czarny mat - przyznałam, a on powtórzył reakcję.
-Jeśli dobrze się sprawisz, może już za niedługo takim będziesz jeździć - odpowiedział i wysiadł z samochodu.
~~~~****~~~~
Jeongguk złapał mnie i pociągnął na swoje kolana. Zaczął całować mój dekolt, a ja posłusznie siedziałam. W głowie odliczałam do momentu, gdy antyterroryści wpadną do wystawnej willi starego Jeona. Gdy telefon umiejscowiony w tylnej kieszeni moich spodni zawibrował krótko, Jeongguk posłał mi zaciekawione spojrzenie. Ja jedynie uśmiechnęłam się do niego i machnęłam lekceważąco ręką.
-Pewnie jakiś mało znaczący SMS lub pomyłka - stwierdziłam i złączyłam nasze usta. Zostawiałam mokre ślady wzdłuż jego żuchwy, mruknął zadowolony, gdy zaczęłam pieścić płatek jego ucha. Jego ojciec właśnie został złapany. Teraz zaczęłam zastanawiać się, czy pozwolić mu również zgnić w więzieniu. Jeon miał przymknięte oczy, gdy oderwałam się od niego. - Wyjedźmy - zaproponowałam, a on uniósł brwi do góry. - Teraz.
-Spokojnie, mała - wyszeptał i teraz to on chciał wrócić do igraszek, jednak zblokowałam go.
-Jedźmy, teraz. Proszę - powiedziałam, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. - Do Busan.
-Dobrze - odpowiedział i klepnął mnie w pośladki, bym wstała.
Piętnaście minut później byliśmy w drodze. Jeongguk zatrzymał się na stacji benzynowej, by zatankować wóz. Wtedy udało mi się wyrwać spod jego czujnego oka. Zamknęłam się w jednej z kabin w łazience i spojrzałam na niebywałą ilość połączeń. Przygryzłam wargę i wyjęłam kartę z telefonu. Sukcesywnie, połamałam ją, a następnie roztrzaskałam telefon o ścianę. Resztki wrzuciłam do muszli klozetowej i spuściłam wodę.
-Teraz nas namierzajcie, ile tylko pragniecie - wyszeptałam i założyłam kapelusz z szerokim rondem. - Wyjazd musi się udać, w innym wypadku, oboje będziemy zniszczeni. Wróciłam do samochodu.
~~~~****~~~~
Jeongguk spał już od dłuższego czasu, a ja przekręcałam się z boku na bok. W końcu usiadłam i podciągnęłam jedną nogę pod brodę. Oparłam na niej rękę, a drugą wplątałam w nadal zwilżone włosy. Odchyliłam głowę do tyłu i poczułam zimną ścianę.
Jutro przepłyniemy do Japonii, a stamtąd do Argentyny. Wszystko się zmieni, będziemy razem, bezpieczni.
Nadal zastanawiałam się, dlaczego ten chłopak tak zawrócił mi w głowie. Pokazał mi inny świat, bardziej szalony, wolny i beztroski. Mimo, iż udało mi się uniknąć jego gniewu, gdy dowiedział się o obławie na jego ojca. Na szczęście nie połączył tego ze mną. Być może to przez emocje, a może też mnie kocha... Może nie dopuszcza do siebie możliwości, że go zdradziłam.
Nieznacznie poruszył się, zwracając na siebie swoją uwagę.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytał sennym, zachrypniętym głosem.
-Boję się, że coś ci się stanie - powiedziałam i zobaczyłam błysk jego oczu. Usiadł i przytulił mnie.
-Będziemy razem, do końca. To może nie być długie życie, jednak będzie szczęśliwe i szalone - odpowiedział i pocałował mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top