01. "Co to oznacza, kiedy Twoje serce już jest puste?"

To idealne
Potrzebujesz kogoś, kto powie Ci jak masz się czuć
I myślisz, że twoje szczęście jest prawdziwe
Jest tak wiele rzeczy, które świat ma Ci do zaoferowania
Jednak ty zdecydowałaś, by się przed tym schronić 

Tokio tego dnia oblało ziemię deszczem. Neony w swym znanym zwyczaju zaczęły błyszczeć, kiedy słońce schowało się za brudnym horyzontem. W dokładnie tej chwili, gdy wszyscy zwyczajni ludzie kładli się spać, a ona dopiero zaczynała swoje życie. Zza okna wydostawały się pioruny ciemnej nocy, a na ulicę wychodzili alkoholicy, prostytutki i dilerzy... Nocne kreatury, do których ona należała.

Ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w brudnym, rozbitym lustrze. Próbowała poprawić rozmazaną szminkę i przykryć makijażem siniaka pod okiem, który zadał jej ciosem on. Każda próba jednak kończyła się porażką, a ona mogła jedynie usłyszeć, jak inne z dziewcząt nabijają się z jej nieporadności. Zrezygnowana, postanowiła po prostu założyć na siebie perukę i ruszyć. Dotknęła więc znajomego syntetyku i nałożyła go na głowę. Teraz jej imię brzmiało Devon, a jej zadaniem stało się zadowolenie każdego ze swoich klientów. Przełknęła ślinę na widok lafiryndy w różowych, krótkich włosach z grzywką, którą widziała w lustrze. Na widok jej samej.

- Freya, Catherine i Lena! - Niski męski głos zabił ciszę panującą w pomieszczeniu i zniszczył starannie układany przez godziny spokój w duszy panny Moon. - Mamy gości i to ważnych! Za dziesięć minut ich obsłużycie.

Na dźwięk tych słów poczuła mdłości. Tak bardzo nienawidziła swojego życia, każdej sekundy w nim istniejącej, że już dawno by sobie je odebrała. Za każdym razem jednak jej to przerywano i karano za grzeszny czyn takim bólem, że na pewno nawet śmierć go nigdy nie doświadczyła.

Poczuła śliską dłoń na swoich nagich plecach i inną kobiecą twarz ujrzała w lustrze. Lena.

- Freya, niespełniona modelko... - Zaśmiała się z udawanym żalem, oblizując czerwone usta. - Zobaczymy którą z nas wybierze gwiazdor. Na pewno nie ciebie. - Odchodząc, niby nie chcący popchnęła Moon, przez co dziewczyna prawie spadła z krzesła. W jej żyłach nabuzowała się krew. Zamknęła więc oczy, policzyła do pięciu i wyobraziła sobie, że jest w domu. W Los Angeles. Jej młodsza siostra biega w kółko obok huśtawki i wypuszcza bańki mydlane. W domu czeka na nie ich mama, a one do tego domu wrócą. Nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Są szczęśliwe.

- Freya, nie będę długo czekał na ciebie!

Podniosła się z miejsca i ruszyła ku drzwiom. Inne z dziewcząt już wyszły. Nigdy się nie przejmowały. Nie przeżywały tak, jak ona. Uważały to za zwyczajną pracę, jakby zapominając, że zostały porwane i zmuszone do prostytucji. Freya nie zapomniała.

Wtoczyła się do pokoju, gdzie już czekali na nią 'klienci'. Czuła, jak guła rośnie jej w gardle, a każdy mięsień jej ciała twardnieje.

- Luna i Maria, zajmijcie się panami - rozkazał Antonio i wskazał ręką na dwóch rosłych mężczyzn w młodym wieku. - Devon, ty masz klienta specjalnego. Jest w pokoju obok.

Przełknęła ślinę na dźwięk słów swojego 'szefa'. Zazwyczaj specjalni klienci okazywali się jakimiś gwiazdami, które akurat były w trasie po Japonii i zatrzymywały się w Tokio. Często okazywali się okropnymi towarzyszami i lubili bić, krzywdzić i poniżać.

Z rozpaczą złapała za klamkę i cicho, jakby próbując udać, że jej tam nie ma, weszła do pomieszczenia. Obleśne, różowe ściany, przyprawiały ją o mdłości. Spojrzała na okno, przed którym stał mężczyzna i z zaciekawieniem obserwował japońską noc, przepełnioną neonami, kolorem i światłem.

- Jestem Devon - powiedziała, starając się użyć uwodzicielskiego tonu. Nigdy nie przedstawiała się z prawdziwego imienia. Było to zakazane. - A ty?

Mężczyzna nadal stał do niej tyłem i nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. W końcu jednak się odwrócił, a jego twarz przepełniona była bólem. Gdy jednak na nią spojrzał, jakby przez moment w oczach zaświeciło mu słońce. Przyjrzał się jej uważnie i oparł się o parapet za nim. Złożył ręce na klatce piersiowej i powiedział spokojnym, niskim głosem:

- Harry Styles, ale pewnie już to wiesz. I nie, nie rozbieraj się, kobieto. - Przerwał jej, gdy ta już próbowała z bólem zdjąć z siebie sukienkę. Znała go. Kiedyś, jeszcze kiedy była zwyczajną dziewczyną, każda z jej koleżanek była w nim zakochana. A teraz stał przed nią w burdelu, czekając aż zrobi mu idealnego loda. A może nie? - Proszę, nie rób tego.

Zamrugała kilka razy ze zdziwieniem, ale posłuchała go i wstrzymała swoje ruchy.

- Czego więc ode mnie oczekujesz, panie Styles?

- Powiedz mi.

Zdezorientowana objęła się rękoma i popatrzyła na niego swoimi ogromnymi zielonymi oczami.

- Co mam panu powiedzieć? - Jej głos już nie udawał pożądania, a powrócił do naturalnego tonu, czego nigdy nie doświadczyła w 'pracy'.

- Dlaczego widzę w twoich oczach, że twoje serce jest już puste?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top