Wyznanie uczuć + pierwszy pocałunek
Kᴜʀᴏᴋᴏ Tᴇᴛsᴜʏᴀ
👻
Kto wyznaje: Kuroko
Kiedy: Po 3 miesiącach znajomości
Pociągnęłaś nosem, wybiegając na deszcz i wcześniej naciągając kaptur na głowę. Tym razem kłótnia z twoimi rodzicami sprowadziła cię do takiego stanu, że nie obchodziło cię co się z tobą stanie, czy zmokniesz, czy się przeziębisz albo czy coś cię przejedzie. Chciałaś tylko uciec daleko i na razie ich nie oglądać.
Nim się obejrzałaś, twój szybki bieg zaprowadził cię do parku, w którym zazwyczaj spotykałaś się z Kuroko. Nie myśląc za dużo, usiadłaś na mokrej ławce, gdzie zazwyczaj przesiadywaliście i schowałaś twarz w dłoniach, nie powstrzymując szlochania.
Nie zwracałaś uwagi na to, że jest ci zimno i że cała się trzęsiesz. W tym momencie to było najmniej ważne. Chciałaś po prostu zniknąć.
Ale nagle krople deszczu przestały na ciebie opadać, więc podniosłaś wzrok i spotkałaś się z tym Tetsuyi. Trzymał nad wami parasolkę, a w jego torbie siedział Nigou.
— [Nazwisko]-san... — Przybrał zmartwioną minę.— Trzeba cię osuszyć. — Chwycił cię za ramię i pociągnął za sobą, kierując się w stronę jego domu. O nic nie pytał, najbardziej dbając o twoje zdrowie.
Kiedy znaleźliście się w jego domu to od razu zaprowadził cię do łazienki, dał ręcznik i na chwilę wyszedł, a jak wrócił to wepchnął ci do rąk ubrania na zmianę i powiedział, że zrobi ci herbatę na rozgrzanie, a potem zniknął za drzwiami. Ty powoli się osuszyłaś, otarłaś twarz i przebrałaś w ubrania Kuroko. Następnie wyszłaś z pomieszczenia i udałaś się do salonu, gdzie przysiadłaś się do błękitnowłosego na kanapie.
Przez chwilę między wami panowała cisza, ale chłopak postanowił ją przerwać.
— Co się stało, [Nazwisko]-san? — Spojrzałaś w jego stronę i westchnęłaś. Wiedziałaś, że ta rozmowa cię nie ominie.
— W skrócie to... Moi rodzice prawdopodobnie się rozwodzą. — Skuliłaś się.— Znowu zaczęli się dzisiaj kłócić, a ja się wtrąciłam, co oczywiście nie skończyło się dla mnie dobrze. Nie wiem po czyjej mam stać stronie. — Pociągnęłaś nosem, a Kuroko położył dłoń na twojej. Znowu twój wzrok spoczął na nim.
— Myślę, że twoi rodzice nie chcieliby, żebyś tak się tym przejmowała. I ja też nie chcę. — Splótł swoje palce z twoimi i łagodnie się do ciebie uśmiechnął.— Ponieważ mi na tobie zależy, [Imię]-san. — Zamrugałaś na to zaskoczona. Nie spodziewałaś się tego, poza tym chłopak pierwszy raz nazwał cię po imieniu. Jednak po dłuższym milczeniu, odwzajemniłaś uśmiech.
— Mnie na tobie też, Tetsuya. — Zbliżyliście się do siebie i wasze wargi delikatnie się ze sobą zetknęły. Potem przez resztę dnia przytulaliście się, a ty mogłaś w spokoju pomyśleć nad całą sytuacją, a gdybyś miała wątpliwości, omówić ją z twoim nowym chłopakiem.
Kᴀɢᴀᴍɪ Tᴀɪɢᴀ
🐯
Kto wyznaje: Ty
Kiedy: Po 4 miesiącach znajomości
W pewnym momencie zorientowałaś się, że Kagami to już nie twój dobry przyjaciel. Widziałaś go w innych barwach, a twój dzień stawał się lepszy, jak tylko mogłaś z nim porozmawiać. Czułaś wtedy, że w pewnym sensie uciekasz od problemów, które cię dręczą.
Może i czasem powiedział coś głupiego, ale rozśmieszał cię tym, więc nie miałaś nic przeciwko. No dobra, może to czasem był ten poziom idiotyzmu, kiedy się załamywałaś, ale zazwyczaj nie było tak źle.
Nie raz chciałaś wyznać mu co czujesz, ale zazwyczaj nie znajdowałaś na to czasu – szkoła cię goniła, a zaraz za nią praca i nie mogłaś spełnić swoich marzeń dotyczących pożeracza hamburgerów.
Ale dzisiaj miało się to zmienić. Dlaczego? Ponieważ dostałaś przerwę, a widziałaś że do Maji Burgera wchodzi Kagami z Kuroko, więc zamierzałaś to wykorzystać.
Kiedy wyszłaś z zaplecza to od razu skierowałaś się do stolika, przy którym siedzieli i uśmiechnęłaś się do błękitnowłosego, który jako pierwszy cię zobaczył.
— Cześć wam. — Zaśmiałaś się, kiedy Taiga prawie wypluł swoją colę. Spojrzał na ciebie jak na ducha, a ty przekrzywiłaś głowę.— No co? Tylko się przywitałam.
— Wystraszyłaś mnie — burknął.— Poza tym, nie powinnaś pracować?
— A ty nagle się tym przejmujesz? Mam przerwę. — Pokręciłaś głową.
— Kagami-kun, nie potrafisz obchodzić się z kobietami — powiedział Kuroko, siorbiąc swojego waniliowego shake'a. Parsknęłaś śmiechem, kiedy Kagami na niego krzyczał.
Trochę się z nimi zagadałaś i takim sposobem minęła ci przerwa. Westchnęłaś, patrząc na zegarek i wstając.
— Skończyła mi się przerwa, muszę lecieć. — Spojrzałaś na bordowowłosego, a on rzucił ci pytające spojrzenie z policzkami wypchanymi hamburgerem.— Ale zanim pójdę, mam ci coś do powiedzenia. — Oczyściłaś gardło.— Zakochałam się w tobie, Taiga. — Uśmiechnęłaś się i zaczęłaś odchodzić, a za sobą jeszcze słyszałaś jego krztuszenie się.
— Na co czekasz, Kagami-kun? — spytał Tetsuya, dalej pijąc shake'a.— Zaraz ci ucieknie. — Jak na komendę, koszykarz wstał z miejsca i ruszył za tobą. Zatrzymał cię, chwytając cię za nadgarstek.
— M-mówisz serio? — Uniosłaś na to brwi, na co on tylko chrząknął.— Racja, mówisz. Uch, to wiesz, ja też jakby no...wiesz — wybełkotał, patrząc wszędzie tylko nie na ciebie, a ty się uśmiechnęłaś, stanęłaś na palcach i cmoknęłaś go w usta.
— Wiem. — Zaśmiałaś się i wróciłaś do pracy, kiedy Kagami musiał jeszcze przez pięć minut dochodzić do siebie i przetwarzać co tu się właśnie wydarzyło.
Kᴀsᴀᴍᴀᴛsᴜ Yᴜᴋɪᴏ
💣
Kto wyznaje: Ty
Kiedy: Po 2,5 miesiąca znajomości
Możliwe, że już na początku gdzieś z tyłu twojej głowy tliła się myśl, że prędzej czy później będziesz pragnęła czegoś więcej niż przyjaźń z Kasamatsu. Ale zwyczajnie to od siebie odrzucałaś i nie dopuszczałaś do tego, żeby w ogóle myśleć o czymś takim.
Jednak w pewnym momencie szczerze porozmawiałaś z mamą, która zaczęła zauważać u ciebie zmiany. Bardziej traktowałyście się jak przyjaciółki, a nie matka z córką, ale oczywiście u twojej rodzicielki często przejawiała się opiekuńcza strona, jaką posiada każda kobieta mająca dziecko.
Za sprawą tej rozmowy, zaczęłaś nad tym intensywniej myśleć i doszłaś do prostych wniosków – naprawdę wpadłaś po uszy, chociaż wcześniej nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Teraz musiałaś zebrać się na odwagę i wyznać swoje uczucia Kasamatu, co mogło być banalne – tak sobie myślałaś, ale wszystko minęło, kiedy stanęłaś z nim twarzą w twarz przed wejściem do waszej ulubionej kawiarni.
— Coś się stało, [Nazwisko]? Blado wyglądasz. — Zmarszczył brwi, a ty potrząsnęłaś głową.
— Ach, nie, nic. Wszystko jest w porządku. Wejdźmy do środka. — Uśmiechnęłaś się i oboje wkroczyliście do budynku, siadając na tym samym miejscu co zawsze – przy oknie.
Kiedy już wybraliście co chcecie zjeść i złożyliście zamówienie, przełknęłaś gulę w gardle. Oczywiście, to było do ciebie dość niepodobne, że nie zaczęłaś tematu chociażby o głupiej pogodzie, więc czarnowłosy się zmartwił.
— Naprawdę nic się nie stało? Dziwnie się zachowujesz.
— Uch... Chcę ci coś...powiedzieć. — Zacisnęłaś usta w wąską kreskę.— To coś ważnego.
— W takim razie słucham. — Zachęcił cię lekkim uśmiechem, a ty wzięłaś głęboki wdech. Chwyciłaś go za rękę, a on od razu się zmieszał. Trochę cię to śmieszyło, ale dodawało mu to uroku.
— Więc...może po prostu powiem wprost. — Popatrzyłaś mu w oczy.— Zakochałam się w tobie, Yukio.
Cierpliwie czekałaś, aż chłopak przetworzy informację, którą właśnie mu przekazałaś. Kiedy to zrobił, jego twarz w błyskawicznym tempie zmieniła kolor na prawie bordowy.
— C-c-c-c-co? — wyjąkał, ale ty dalej utrzymywałaś poważną minę. Kelnerka w tym czasie zdążyła przynieść wam desery i zachichotać, a potem szybko odejść.
— Mówię poważnie, Yukio.
— J-j-ja...j-ja, uch, ja też... — mruknął to tak cicho, że prawie go nie usłyszałaś, ale ci się udało. Natychmiast się rozpromieniłaś, wstałaś i podeszłaś do niego tylko po to, żeby wywołać u niego jeszcze większy zawał, całując go w usta.
Później musiałaś prosić o zimne okłady, ale było warto.
Mɪᴅᴏʀɪᴍᴀ Sʜɪɴᴛᴀʀᴏᴜ
🐸
Kto wyznaje: Midorima
Kiedy: Po 4,5 miesiąca znajomości
Midorima już nie tak dawno (no...tak jakby) przyłapał się na tym, że w jego oczach stałaś się inna. Nie w złym sensie. Czuł się coraz bardziej zawstydzony, jak tylko zrobiłaś coś nad czym nawet nie panowałaś, a jego serce już wtedy stwierdzało, że takich rzeczy nie było w umowie i nie będzie współpracować.
Chciał iść do kogoś po radę, ale praktycznie nie miał do kogo – jego rodzice byli zajęci, siostra zbyt młoda, a z senpaiami nie chciał rozmawiać na takie tematy. Został mu tylko jeden ratunek – Takao.
Oczywiście, na początku się wahał, bo nie spodziewał się po nim powagi. No i tak jak myślał – musiał się z nim troszkę podroczyć, bo nie byłby sobą, ale i tak był mile zaskoczony, bo okazało się, że Kazunari ma w sobie coś tam z romantyka i dał mu kilka rad. Ale na koniec stwierdził:
— Wiesz, Shin-chan, to nie zawsze musi być wielkie, widowiskowe wyciągnięcie ją na romantyczny wieczór. Po prostu czasem musi się nadarzyć okazja. — Mówił o tym, jakby był już obcykany w tych tematach. Ale Midorima pomyślał, że to nie jest taki zły plan.
Oczywiście, kiedy już stwierdzał, że to właśnie teraz – coś musiało wam przerywać. A to twoja koleżanka, a to jakiś inny człowiek niezbyt istotny w waszym życiu albo kot, przez którego zielonowłosy prawie zszedł na zawał.
Jednak w którymś momencie udało się, żebyście mieli czas tylko dla siebie. Przed samym odezwaniem się chłopak musiał wziąć kilka(naście) głębokich wdechów, policzyć w głowie do dziesięciu i przetworzyć jeszcze raz to co ma powiedzieć.
— [N-Nazwisko]... — Kiedy na niego spojrzałaś, wszystko natychmiast wyleciało mu z głowy. Zapatrzył się w twoje oczy, w dodatku nie mógł przełknąć śliny i chyba mogłaś usłyszeć jak wali mu serce.
— Shin? Co jest? — Jak tylko zobaczył, jak blisko twoja twarz się znajduje od razu poczerwieniał.— Wszystko w porządku?
— ...uch, ch-chciałbym ci coś powiedzieć — wybełkotał, a w momencie, kiedy dałaś mu znak, żeby mówił dalej, odchrząknął.— O-od dłuższego czasu chyba...chyba czuję coś do ciebie. I to nie jest uczucie, jakim obdarzasz przyjaciela, w-więc... Kocham cię, [I-Imię], nanodayo — mruknął cicho, cały czas paląc buraka. W którymś momencie uciekł wzrokiem w bok.— Jeżeli nie czujesz tego samego, to po prostu powiedz i będziemy mogli udawać, że nic się nie stało, nanodayo. — Zmarszczyłaś brwi na to zdanie i chwyciłaś go za policzki, obracając jego twarz w swoją stronę.
— Jeszcze nic nie powiedziałam, Shin. A uwierz mi, że mam coś do powiedzenia. — Zbliżyłaś się do niego, cały czas patrząc mu w oczy.— Ja też cię kocham, Shin. Prawdopodobnie, gdybyś nie zaczął tej rozmowy, ja bym to zrobiła. — Uśmiechnęłaś się. Wykorzystałaś to, że Midorima wszystko przetwarzał i złożyłaś na jego ustach delikatny pocałunek, który jeszcze bardziej namieszał mu w głowie i sercu.
Ale po raz pierwszy zobaczyłaś jego piękny uśmiech, którym mógłby obdarzać cię do końca swoich dni.
Tᴀᴋᴀᴏ Kᴀᴢᴜɴᴀʀɪ
🐰
Kto wyznaje: Takao
Kiedy: Po 2,5 miesiąca znajomości
Dzisiaj Takao stresował się jak nigdy dotąd.
Nie cierpiał tego uczucia, ale jak tylko się uspokajał, natychmiast jego wzrok padał na ciebie i przypominał sobie co postawił sobie dzisiaj za cel. Nie może wiecznie tego ukrywać, a jeżeli go odrzucisz to trudno. Najważniejsze dla niego jest to, żebyś była szczęśliwa.
Westchnął, przymykając oczy i starając się chociaż trochę rozluźnić, żeby nie zachowywać się przy tobie dziwnie.
— Takao? — Podskoczył na krześle i spojrzał na ciebie zdezorientowany.— Wszystko w porządku?
— Ech, co? Jasne, że tak, dlaczego miałoby nie być w porządku? — Zaśmiał się nerwowo, a ty zmarszczyłaś brwi.
— No nie wiem, nie wyglądasz, jakby wszystko było w porządku. Na pewno wszystko okej? — Kiwnął tylko głową, bojąc się, że palnie jakąś głupotę.
Odetchnął z ulgą w duchu, kiedy zrezygnowałaś z przepytywania go. Ale problem pojawił się pod koniec dnia, kiedy w ogóle nie potrafił się skupić na grze i jego koledzy z drużyny powoli mieli go dosyć. Nawet Midorima już na początku zauważył, że coś jest z nim nie tak.
W końcu tak bardzo się rozproszył, że zaczęli go przepytywać co jest z nim nie tak. A jak odmawiał wyjaśnień, Miyaji groził mu, że walnie go ananasem.
Nie mając innego wyjścia, opowiedział im co go tak dręczyło. Wiedział, że sama masz zajęcia klubowe, więc nie będziesz w stanie niczego podsłuchać.
— Chłopak nam dorasta! — Ōtsubo klepnął go w plecy, potem to samo zrobił Kimura.
— Co za głupota, nanodayo. Nie stresuj się takimi bzdetami, Bakao. — Shintarou poprawił okulary i wrócił do rzucania trójek.
— A jak stchórzysz to spotkasz się twarzą z ananasem! — Kiyoshi trzepnął go w głowę i wypchnął z hali.— A teraz idź sobie, bo tylko nam zawadzasz!
Takao był tym wszystkim oszołomiony, ale uśmiechnął się pod nosem. Miał wspaniałych kolegów z drużyny, to trzeba przyznać.
Szybko poszedł do szatni się przebrać, a następnie pobiegł do sali, gdzie odbywały się twoje zajęcia. Rozsunął drzwi i jego wzrok natychmiast spotkał się z twoim.
— Przepraszam, że przeszkadzam, ale [Imię] jest mi potrzebna. — Uśmiechnął się do pana nadzorującego działalność klubu, a on tylko machnął ręką, więc chwycił cię za nadgarstek i wybiegł z tobą na korytarz. Na szczęście zdążyłaś zabrać swoją torbę.
— O co chodzi, Takao? — Westchnęłaś, patrząc na niego.— Nie powinieneś ćwiczyć?
— Chodź ze mną. — Znowu pociągnął cię za sobą i takim sposobem trafiliście na dach szkoły. Chciałaś coś powiedzieć, ale przyłożył palec do ust.— To będzie nasza tajemnica. — Wyszczerzył się i oparł się o siatkę, którą były ogrodzone krawędzie.
— No to mów o co chodzi. — Odłożyłaś swoją torbę, a brunet spojrzał na ciebie poważnie jak na niego.
— No... Ten... Powiem ci najpierw, że jeśli nie chcesz, to nie musisz mi odpowiadać. Ale chcę ci to w końcu wyznać, więc... — Podrapał się po głowie, a potem wziął głęboki wdech i spojrzał ci w oczy.— Zakochałem się w tobie, [Imię].
Zatkało cię. Nie wiedziałaś co powiedzieć i czy cokolwiek mówić. Chyba to do ciebie jeszcze nie docierało.
— Wiedziałem, że to zły pomysł... — mruknął pod nosem, a potem wziął swoją torbę.— Jeżeli chcesz zostać sama, to cię zostawię... — I zaczął odchodzić, a ty wtedy się otrząsnęłaś. Chwyciłaś go za przedramię.
— Zaczekaj, przecież nawet nic nie powiedziałam — burknęłaś, a Takao spojrzał na ciebie zaskoczony.— Ja...no...czuję to samo co ty.
— Serio? — Pokiwałaś głową, a on się zaśmiał zakłopotany.— Kurde, teraz czuję się jak debil. — Parsknęłaś pod nosem, ale od razu się zamknęłaś jak ujął twój policzek.— Ale jak szczęśliwy debil. — Wyszczerzył się i cię pocałował, co natychmiast oddałaś, kładąc dłoń na jego dłoni.
Spędziliście na dachu jeszcze kilka minut w swoim towarzystwie, ale potem stwierdziliście, że wrócicie do domów, bo robi się chłodno. To chyba był wasz szczęśliwy dzień (między innymi dlatego, że nikt was nie złapał na tym dachu).
Mɪʏᴀᴊɪ Kɪʏᴏsʜɪ
🍍
Kto wyznaje: Ty
Kiedy: Po 3,5 miesiąca znajomości
Westchnęłaś, klepiąc się w policzki. Była niedziela, a ty umówiłaś się z Miyajim, stawiając sobie jako punkt honoru to, żeby wyznać mu swoje uczucia. Uświadomiłaś sobie to wszystko jakiś tydzień temu i nie mogłaś się do tego zebrać, ale dzisiaj ci się uda. Na pewno.
Wyszłaś z domu i gdy przekroczyłaś furtkę zobaczyłaś szatyna, który szedł w tę stronę, więc mu pomachałaś. Uśmiechałaś się, nie zdradzając swojego zdenerwowania. Kiedy się przywitaliście postanowiliście pochodzić po mieście. Wstąpiliście do jakichś sklepów, zjedliście naleśniki i pospacerowaliście w parku. W końcu przez to wszystko zapomniałaś co tak właściwie miałaś zrobić. Przypomniało ci się to dopiero jak chłopak cię odprowadził.
— Ach, Miyaji! — Pociągnęłaś go za materiał jego koszulki, a on spojrzał na ciebie, nie rozumiejąc o co ci chodzi.— Ch-chcę ci coś powiedzieć...
— W takim razie mów. — Uśmiechnął się do ciebie, odwrócony już w twoją stronę.
— Uch... Ja... — Skrzyżowałaś nogi i zagryzłaś dolną wargę. Zerknęłaś na niego nieśmiało.— M-myślę, że... Lubię cię, Miyaji. Tak bardzo. Nie jako przyjaciela...tylko jako chłopaka. — Zrobiłaś się czerwona, a jak dotarły do niego twoje słowa to zastygł w miejscu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Widząc to, zestresowałaś się jeszcze bardziej.— Uch, n-nieważne, muszę lecieć, cześć! — Przeszłaś przez furtkę i prawie się wywaliłaś, kiedy biegłaś w stronę wejścia, ale jak tylko znalazłaś się w domu, zsunęłaś się po drzwiach i zakryłaś sobie usta dłonią.
Naprawdę bałaś się jego reakcji. Może przestaniecie się przez to przyjaźnić? A co jak już się do ciebie nie odezwie? Nie wiedziałaś co byś zrobiła.
— Głupia [Imię]! — Walnęłaś się w głowę i pobiegłaś do swojego pokoju, wcześniej niedbale zrzucając buty ze stóp. Rzuciłaś się na łóżko i zaczęłaś krzyczeć w poduszkę.
Nie miałaś odwagi napisać do Miyajiego, a on przez całą resztę dnia nie dał żadnego znaku życia. Przez to jeszcze bardziej nienawidziłaś siebie przez tę decyzję.
~~
Następnego dnia nadszedł poniedziałek. Czułaś się okropnie, przez pół nocy albo więcej nie mogłaś zasnąć i miałaś podkrążone oczy. Kiedy przechodziłaś przez bramy szkoły, to jeszcze bardziej się zestresowałaś, że zobaczysz gdzieś Miyajiego, więc natychmiast nabrałaś energii i wystrzeliłaś jak proca w stronę swojej klasy, po drodze jeszcze zmieniając buty.
Przekraczając wejście do sali, nie spodziewałaś się zobaczyć niczego niezwykłego. Ale jednak coś cię zaskoczyło. A był to ananas leżący na twojej ławce z przypiętym do niego liścikiem.
— Co to ma być? — Westchnęłaś, ale rozwinęłaś liścik i przeczytałaś słowa, które natychmiast cię uszczęśliwiły: „Ja ciebie też“.
Uśmiechnęłaś się do siebie i odłożyłaś gdzieś ananasa. Postanowiłaś zaskoczyć chłopaka pod koniec dnia i tak właśnie zrobiłaś. Przyszłaś na jego trening z ananasem w ręce i weszłaś na halę. Rzuciłaś go w jego stronę tak, żeby go minął i to właśnie zrobił. Szatyn spojrzał na ciebie przestraszony, a ty do niego podeszłaś.
— Jesteś głupi. — Dałaś mu jeszcze większy zawał serca, ciągnąc go za fraki i całując. Dało się słyszeć gwizdy i podśmiechujki, zwłaszcza wtedy, kiedy się od niego oderwałaś. Miyaji był cały czerwony, a na jego czole możnaby było smażyć jajka.
Drużyna stroiła sobie z niego żarty, a on w końcu się wkurzył, jak już ogarnął mózgiem co się stało.
— ZAMKNĄĆ SIĘ ALBO RZUCĘ W WAS TYM ANANASEM CO TAM LEŻY!
Parsknęłaś pod nosem i jakby nigdy nic usiadłaś sobie na ławeczce za zgodą trenera. Chciałaś zobaczyć ten wpierdol, a przy okazji mały lub duży rumieniec na twarzy twojego nowego chłopaka za każdym razem, jak na ciebie spojrzał.
Aᴏᴍɪɴᴇ Dᴀɪᴋɪ
🏀
Kto wyznaje: Aomine
Kiedy: Po 3 miesiącach znajomości
Byłaś zdziwiona, kiedy dowiedziałaś się od Momoi, że Aomine powierzył jej jakiś sekret związany z tobą. Nie wróżyło to nic dobrego, tymbardziej że dziewczyna była tym strasznie podekscytowana.
Dostałaś jeszcze większego tornado w głowie, jak tylko twój przyjaciel zaczął przed tobą uciekać po jednym zobaczeniu, że się zbliżasz. Zwiał nawet wtedy, kiedy był w środku jakiejś rozmowy z Momoi, a ona od razu pobiegła za nim, nie dając ci szansy na dowiedzenie się o co tu chodzi. Coraz bardziej ci się to nie podobało.
Ten cały cyrk trwał przez tydzień, a w niedzielę, jak już doczekałaś się od niego jakiegoś odezwu to dostałaś wiadomość z krótkim „Chodź na boisko“ i tyle. Oczywiście od razu się tam udałaś, bo liczyłaś na jakieś wyjaśnienia.
Nie obchodziło cię w tym momencie to, że zaczynało się robić chłodnawo, a ty nie wzięłaś szalika – musiałaś się dowiedzieć o co tu chodzi.
— Yo! — Usłyszałaś, jak tylko przyszłaś na miejsce. Obrzuciłaś Aomine wkurzonym spojrzeniem i usiadłaś na jakiejś ławce, składając ramiona na piersiach.
— Czekam na wyjaśnienia. — Zmarszczyłaś brwi, a on podrapał się po głowie, a potem westchnął.
— Słuchaj, nie jestem dobry w takich rzeczach, więc po prostu powiem wprost, dobra? — Nie rozumiałaś, ale skinęłaś głową.— No, to ten, [Imię]...wiesz, myślę (achivement get), że się w tobie zakochałem. — Momentalnie wbiło cię w siedzenie, a on dalej na ciebie nie patrzył. Ale jak za długo się już nie odzywałaś, to na ciebie spojrzał.— Woha, to ja tu chyba powinienem być bardziej czerwony, ale mnie przebiłaś.
— Zamknij się. — Zakryłaś sobie twarz dłońmi.— Nie spodziewałam się tego, Aho. — Zerknęłaś na niego, a on lekko się uśmiechnął. Kucnął przed tobą, dalej się szczerząc.
— No to co z tobą? — Jęknęłaś, bo miałaś nadzieję, że nie zada takiego pytania.
— N-no ja też...w tobie...wiesz — mruknęłaś z zakrytymi ustami, więc mądry Aomine odsunął twoje dłonie od twarzy.— Też cię lubię...w tym sensie, no. — Jeżeli to możliwe to zaczerwieniłaś się jeszcze bardziej, kiedy na niego zerknęłaś. Mianowicie: Daiki szczerze się uśmiechał. To chyba było najpiękniejsze zjawisko jakie do tej pory ujrzałaś na oczy.
— Cieszę się. — Zbliżył się do ciebie i musnął wargami twoje odpowiedniczki. Zamknęłaś oczy i go objęłaś, ciesząc się, że jednak nie uciekł ci nigdzie na zawsze. I miałaś nadzieję, że nigdy się to nie stanie.
Mᴜʀᴀsᴀᴋɪʙᴀʀᴀ Aᴛsᴜsʜɪ
🍭
Kto wyznaje: Murasakibara
Kiedy: Po 3,5 miesiąca znajomości
Murasakibara już dawno wiedział, że cię kocha. Zazwyczaj okazywał ci to po prostu cię przytulając i dając ci jedzenie, ale zachciało mu się czegoś więcej.
On nie potrzebował żadnych przygotowań, żeby powiedzieć ci o swoich uczuciach. Tak naprawdę mógł wyznać ci to w każdym momencie, nieważne co by się właśnie działo ani co by ktoś mówił. A więc nie było to nic dziwnego, kiedy po prostu podszedł do ciebie na szkolnym korytarzu, przytulił cię od tyłu i powiedział:
— Kocham cię, [Imię]-chin.
Na to wyznanie oplułaś się tym co właśnie piłaś, a Himuro stojący obok zaczął kaszleć, bo zakrztusił się śliną.
— Ech, ale... — Spojrzałaś do góry.— Ale w jakim sensie, Atsushi?
— Tak jak mężczyzna kocha kobietę, [Imię]-chin. — Wzruszył ramionami, jakby nie było to nic wielkiego, a ty spaliłaś buraka.— [Imię]-chin, nie zmieniaj się w truskawkę.
Zakryłaś sobie twarz dłońmi, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Byłaś pewna, że teraz nie pozbędziesz się tego wielkiego dziecka, a on cały czas będzie ci mówił jak bardzo cię kocha.
Stało się zgodnie z twoimi przewidywaniami. Murasakibara wyskakiwał ci z tym, że cię kocha, nieważne gdzie byliście. Tak naprawdę nie byłaś na żadne z tych wyznań przygotowana. Cały czas czułaś się tak, jakby mówił ci to pierwszy raz.
Ale fioletowowłosy nie robił nic czego nie robił wcześniej. Cały czas cię przytulał, ale nie wykonywał żadnych czynności, które miałyby wychodzić poza twoją strefę komfortu. Jedyne co się zmieniło to to, że był coraz częściej obok ciebie prawie w każdej chwili.
W końcu zaprosiłaś go do siebie na wieczór oglądania filmów i jedzenia. Jak usłyszał, że będzie jedzenie to natychmiastowo na to przystał. Oczywiście, usiadł za tobą i cię przytulił, czego się spodziewałaś. Przynajmniej miałaś swoją wielką poduszkę.
No i nadszedł ten moment, na który czekałaś. Olbrzym za tobą całkowicie przestał skupiać się na filmie i patrzył na ciebie, co jakiś czas chrupiąc.
— Kocham cię, [Imię]-chin~ — mruknął, tuląc cię bardziej, a ty odliczyłaś sobie w głowie do pięciu.
— Ja ciebie też, Atsushi — mruknęłaś, przybierając żywszego koloru na twarzy. Zerknęłaś na Murasakibarę, a on się uśmiechał jak dziecko, które dostało lizaka.
— [Imię]-chin, zagrajmy w Pocky Game. — Popatrzyłaś zdezorientowana jak wkłada sobie truskawkowe pocky do buzi, ale chwyciłaś zębami za drugi koniec. Jednak kiedy chłopak już zbliżał się do twoich ust, złamałaś paluszka i zjadłaś. Zestresowałaś się.
Atsushi jednak nie dał za wygraną. Po prostu odchylił twoją głowę do tyłu i cię pocałował, przekazując ci cukierka. Spaliłaś buraka, ale zjadłaś słodycza.
Całe popołudnie spędziliście jedząc przekąski i bardziej skupiając się na sobie niż na filmie. Ale może będziesz w stanie opowiedzieć Himuro co o nim sądzisz.
Hɪᴍᴜʀᴏ Tᴀᴛsᴜʏᴀ
😎
Kto wyznaje: Himuro
Kiedy: Po 3 miesiącach znajomości
Himuro już od dłuższego czasu myślał jak wyznać ci swoje uczucia. Chciał zrobić to jakoś romantycznie, żebyś poczuła, że naprawdę mu na tobie zależy. Ale nie miał pojęcia jak.
Pytał się nawet Alex, ale jego mentorka też nie potrafiła mu nic doradzić. Chociaż bardzo go dopingowała i zdecydowanie była stuprocentowo za za tym związkiem. No bo „bylibyście razem tacy uroczy“.
Czarnowłosy westchnął, przecierając sobie twarz dłońmi. Popatrzył w niebo i wtedy na coś wpadł. Mimo że było jeszcze jasno, naszła go myśl, jak może to zrobić.
Natychmiastowo do ciebie napisał, żebyś była gotowa wieczorem i wtedy cię gdzieś zabierze. Byłaś tym zaciekawiona, więc się zgodziłaś.
Himuro stawił się punktualnie o dziewiętnastej przed twoim domem i uśmiechnął się, jak tylko cię zobaczył. Pomachał też twojej babci, która wyglądała na was przez okno, na co kobieta mu odmachała, widocznie promieniując szczęściem. Najwidoczniej wiedziała co się święci.
Chłopak zaprowadził cię na jakąś dużą polanę, gdzie bardzo dobrze było widać wieczorne niebo. Rozłożył kocyk, który miał spakowany do torby i się położył.
— Chodź, będziemy oglądać gwiazdy. — Uśmiechnął się, a ty z zacieszem ułożyłaś się koło niego. Wskazywaliście sobie widoczne gwiazdozbiory i oboje czerpaliście dużą przyjemność ze swojego towarzystwa i ciszy, która tutaj panowała.
Chłopak w pewnym momencie przestał patrzeć w górę, kierując wzrok ku tobie. Odliczył sobie w głowie do dziesięciu i się odezwał.
— [Imię]... Chcę ci coś powiedzieć. — Spojrzałaś na niego i kiwnęłaś głową, żeby mówił.— Wiesz, od jakiegoś czasu szukałem idealnego momentu jak ten, żeby ci to powiedzieć. Zakochałem się w tobie. We wszystkim w tobie. Nawet w twoich małych wadach. — Kiedy miał dalej ciągnąć swój wywód, przyłożyłaś mu palec do ust.
— Ja w tobie też, Tatsuya. — Uśmiechnęłaś się, a brunet się rozpromienił i się do ciebie zbliżył.
— Mogę? — spytał, a ty doskonale wiedząc o co mu chodzi, pokiwałaś głową. Pocałowaliście się, a potem przytuleni do siebie dalej oglądaliście gwiazdy.
Aᴋᴀsʜɪ Sᴇɪᴊᴜᴜʀᴏᴜ
🍅
Kto wyznaje: Ty
Kiedy: Po 3 miesiącach znajomości
Nie wiedziałaś co ze sobą zrobić. Jednak urok Akashiego na ciebie podziałał i przyłapałaś siebie na tym, że za dużo się w niego wpatrujesz i twoje serce tak jakoś za szybko bije, jak za bardzo się zbliży. Już w ogóle nie potrafiłaś się przy nim skupić, jak tłumaczył ci coś przy papierach.
Westchnęłaś, praktycznie rozkładając się na ławce. Poczułaś jak ktoś stuka cię w ramię i zauważyłaś Reo, który patrzył na ciebie ze zmartwieniem.
— Coś się stało, [Imię]-chan? — Wziął krzesło z ławki naprzeciwko i usiadł, patrząc na ciebie.
— Ech... Chyba wpadłam, Reo — mruknęłaś, patrząc na niego. Zapewne wyglądałaś jak smutny ziemniak, a czarnowłosy nie rozumiał dlaczego.
— Miłość to piękna rzecz, [Imię]-chan. Nie powinnaś być taka smutna. — Chwycił cię za policzki, próbując ułożyć uśmiech na twojej twarzy, na co parsknęłaś cicho.
— A co jeśli mnie odrzuci i nie czuje tego samego co ja? — Ogarnęła cię depresyjna aura, a Reo cmoknął.
— Nie myśl tak, [Imię]-chan! Najpierw musisz mu wyznać, a potem możesz się dołować ile chcesz, jeśli nie wyjdzie. Ale tylko w moim towarzystwie, bo jak coś sobie zrobisz to nie ręczę za siebie. — Pogroził ci palcem, a ty prychnęłaś.
— Bez przesady. Jedyne czym się zranię to łyżka, którą będę jeść lody, bo na przykład przez przypadek walnę nią sobie w zęba... — Pokiwałaś głową, a twój przyjaciel westchnął.— Co mam zrobić, Reo? — Popatrzyłaś na niego bezradnie, a on zaczął myśleć.
— Wiem co zrobimy. Ale najpierw musisz mi powiedzieć kto jest tym szczęściarzem. — Uśmiechnął się do ciebie, a ty mruknęłaś mu imię Akashiego na ucho.— Wiedziałem. — Rozpromienił się i wstał.— Zostaw to mi, [Imię]-chan, wszystko załatwię. — Puścił ci oczko i wyszedł z sali, a ty walnęłaś czołem w ławkę.
~~
Byłaś wdzięczna Reo, że nie zostawił cię na pastwę losu i razem z tobą siedział w twojej kuchni, robiąc dania z przepisów, które znalazł. Tak, robiliście razem kolację dla ciebie i Akashiego, a ty tak bardzo stresowałaś się tym wszystkim, że prawdopodobieństwo tego, że coś spalisz wynosiła przynajmniej dziewięćdziesiąt procent.
— Naprawdę myślisz, że to się uda? — mruknęłaś, przyprawiając kurczaka, a brunet znowu westchnął.
— Pytasz mnie o to jedenasty raz, [Imię]-chan. Wszystko będzie dobrze. — Poklepał cię po głowie i zabrał ci mięso sprzed nosa, żeby wsadzić je do piekarnika. Usiadłaś na blacie i zaczęłaś machać nogami, wykręcając sobie palce ze zdenerwowania.
Reo chwycił twoje dłonie i pokręcił głową.
— Będzie dobrze, [Imię]-chan, za bardzo się tym przejmujesz. — Zacisnęłaś usta w wąską kreskę i prawie wyskoczyłaś ze skóry, kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi. Posłałaś brunetowi błagalne spojrzenie, a on przewrócił oczami.— No dobrze, ale reszty nie mogę za ciebie zrobić. — Podszedł do drzwi i słyszałaś jak rozmawia z Akashim.— Hej, Sei-chan!
— Co ty tu robisz, Mibuchi? — Zdziwił się.
— Pomagam [Imię]-chan w obiedzie dla was. — Oboje weszli do kuchni, a ty zeskoczyłaś z blatu i podrapałaś się po policzku.
— Cz-cześć, Akashi — mruknęłaś, a czerwonowłosy się do ciebie uśmiechnął, na co twoje serce zaprotestowało.
— Miło cię widzieć, [Nazwisko]. — Skinął ci głową, a ty dopiero zauważyłaś, że trzyma coś za plecami. Reo dziwnie się szczerzył, więc nie wiedziałaś co o tym myśleć.— Proszę. — Wystawił ci przed nos bukiet czerwonych róż, a ty myślałaś, że chyba padniesz na zawał.— Nie chciałem przyjść z pustymi rękami, a wiem, że lubisz róże. — Kolejny raz się uśmiechnął, a ty drżącymi rękami odebrałaś bukiet.
— Dz-dziękuję, wsadzę je do jakiegoś wazonu. — Kiedy wyciągałaś wazon, Reo zdążył wyciągnąć kurczaka i obgadać coś z Akashim po cichu, czego ty nie usłyszałaś. Brunet wszedł do salonu, skąd chciałaś właśnie wchodzić do kuchni i cmoknął cię w policzek.
— Będzie dobrze, [Imię]-chan. — Uśmiechnął się radośnie.— A teraz zmykam. Trzymaj się. Papa Sei-chan! — krzyknął i tyle go widziałaś. Przełknęłaś ślinę i poszłaś nalać wody do wazonu, który zaniosłaś na stół i wsadziłaś tam kwiaty. Akashi w tym czasie przyniósł kurczaka i postawił koło innych świeżo przyrządzonych potraw. Oboje usiedliście do stołu, a chłopak nałożył wam po porcji obiadu.
Ledwo co trzymałaś pałeczki, bo ręce ci się trzęsły i szczerze to straciłaś apetyt przez stres, co Seijuurou zauważył.
— Coś nie tak? — Spojrzał na ciebie zmartwiony, a ty westchnęłaś, bawiąc się palcami.
— W-wiesz... Mam ci coś do powiedzenia... — Podrapałaś się po głowie.— Ja... Uch, zakochałam się w tobie. — Popatrzyłaś na niego i zdziwiłaś się, a zarazem prawie dostałaś (kolejnego) zawału, kiedy się uśmiechnął i zaśmiał.— Co w tym śmiesznego? — burknęłaś.
— Tylko to, że chciałem ci dzisiaj powiedzieć to samo. — Prawie się zachłysnęłaś powietrzem. Akashi wstał i obszedł stół, a potem ujął twoje policzki w dłonie.— Cieszę się, [Imię].
— Ja też się cieszę, Seijuurou — szepnęłaś i co z tego, że byłaś cała czerwona. W tym momencie się to dla ciebie nie liczyło.
Akashi delikatnie musnął twoje wargi co przekształciło się w bardzo subtelny pocałunek. Musiałaś przyznać, że w większości rzeczy czerwonowłosy jest mistrzem. Na przykład w całowaniu.
Nɪᴊɪᴍᴜʀᴀ Sʜᴜᴜᴢᴏᴜ
🌈
Kto wyznaje: Nijimura
Kiedy: Po 2,5 miesiąca znajomości
Od dłuższego czasu Nijimura wmawiał sobie, że nie może czuć do ciebie czegoś więcej niż przyjaźń. No bo to raczej niemożliwe. Chyba.
W każdym razie nie mógł przyjąć do wiadomości tego, że się w tobie zakochał. No bo nie zakochał. Czy zakochał? Już się plątał w swoich myślach.
Z jednej strony to nie tak, że nie chciałby z tobą być, bo jesteś wspaniałą osobą i jakby mógł to ochroniłby cię własnym ciałem, ale z drugiej to było takie...dziwne. Zawsze traktował cię jak siostrę, której nie miał i nie potrafił sobie wyobrazić ciebie i jego w związku. A jednak życie lubi płatać figle.
Właśnie tak się nad tym zamyślił, że cię już nie słuchał i nie wiedział co do niego mówisz ani nie zwrócił uwagi na to, że za bardzo się do niego zbliżyłaś. Zwrócił na to uwagę dopiero wtedy, kiedy ktoś przez przypadek cię popchnął i twoje usta wylądowały na jego odpowiedniczkach.
Oboje byliście w takim samym szoku, a w klasie zrobiło się cicho. W końcu od niego odskoczyłaś, prawie przewalając się przez ławkę stojącą za tobą. Uciekłaś do toalety, a brunet zakrył sobie usta dłonią i spalił takiego buraka, że mógłby konkurować z pomidorem na kolory.
Nijimura uświadomił sobie bardzo ważną rzecz – zdecydowanie coś do ciebie czuł. I to coś nie było przyjaźnią.
Chłopak walnął czołem w ławkę i chwycił się za koszulę w miejscu, gdzie waliło mu serce jak dzwon. Co miał teraz z tym fantem zrobić? Jak miał się zachować? Olać to? Udawać, że nic nie zaszło? Unikać cię? A może wyznać ci uczucia?
Westchnął głośno, mając wielki mętlik w głowie. Chyba jeszcze większy niż przedtem.
Kiedy w końcu wróciłaś do sali, nawet na niego nie spojrzałaś. Cóż, nie dziwił ci się. To było okropnie niezręczne i o mało sam się nie spalił ze wstydu. Przez całą lekcję nawet nie zerknął w twoją stronę, bo bał się kontaktu wzrokowego. A na przerwie udawał, że nie istnieje. Do czasu.
— Och, to [Nazwisko]! — krzyknął jakiś chojrak i do ciebie podszedł, uśmiechając się złośliwie.— Co tam, kouhai? Nie nauczyłaś się, że mnie się nie zlewa?
Nijimura natychmiast wstał z miejsca. Nie mówiłaś mu, że masz jakieś problemy, więc był jeszcze bardziej zły. Walnął dłonią w twoją ławkę, na co podskoczyłaś na krześle. Popatrzył morderczym wzrokiem na kolesia, który zdecydowanie go lekceważył.
— Wyjdź. — Miły trzecioroczny prawie się opluł ze śmiechu, jak to usłyszał, ale czarnowłosy był całkowicie poważny.
— Ty tak na serio? Błagam, koleś, nie masz ze mną szans. — Znowu ryknął śmiechem, a Nijimurze prawie pękła żyłka.
— Shuuzou, po co to robisz? — Westchnęłaś, ciągnąc go za rękaw mundurka.
— Bo cię kocham — wypalił szybciej, zanim zdążył pomyśleć i jego uszy przybrały odcień czerwonego. Syknął pod nosem, odwracając od ciebie wzrok.
Koleś stojący koło was zagwizdał i znowu parsknął śmiechem, a Shuuzou w końcu nie wytrzymał i mu przywalił. Nawet nie musiał mocno, a chłopak i tak zatoczył się do tyłu. Ty ogólnie nie ogarniałaś co się stało, ale trzecioroczny warknął coś pod nosem i uciekł.
— Phi, taki z niego był chojrak, a jak się ma bić to biegnie do mamusi — prychnął, rozmasowując sobie pięść, a ty w tym czasie wstałaś i cmoknęłaś go w policzek.
— Dziękuję, Shuuzou. Aha i ja ciebie też — to już bardziej szepnęłaś, ale oboje i tak byliście trochę zaczerwienieni. No cóż, przynajmniej jedna dobra rzecz z tych zaczepek wyszła – zdobyłaś chłopaka i ochroniarza w jednym.
●●●
Potraktujcie to jako spóźniony prezent na Mikołajki~
I psst, jeszcze się tutaj spytam: czy chcecie, żebym dołączyła do scenariuszy Alex? Wtedy napiszę z nią te wszystkie scenariusze, które napisałam do tej pory. Czekam na Wasze opinie! (ㅇㅅㅇ❀)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top