Krótkie scenariusze vol. 1
Komplementujesz go/ją.
Kᴜʀᴏᴋᴏ Tᴇᴛsᴜʏᴀ
👻
— Masz ładne oczy — powiedziałaś, po dłuższym wpatrywaniu się w twarz Kuroko, który skupiał się na książce.
— Um, dziękuję, [Imię]-san. — Podrapał się po głowie, a ty lekko się uśmiechnęłaś, widząc delikatny rumieniec na jego policzkach.
Tak naprawdę często wyskakiwałaś z takimi rzeczami w najmniej oczekiwanym momencie, przez co twój chłopak nigdy nie był na to gotowy. Ale tobie w żaden sposób to nie przeszkadzało.
Kᴀɢᴀᴍɪ Tᴀɪɢᴀ
🐯
— Robisz najlepszy ramen na świecie. — Oblizałaś się i niemal rozpłynęłaś na krześle, a Kagami się zarumienił.
— Mówisz to już dziesiąty raz, [Imię].
— No to co? Uwielbiam twoją kuchnię! Powinieneś otworzyć restaurację. — Wlałaś w siebie ostatnie kropelki zupy i westchnęłaś.— Już nic więcej nie zjem.
— Posprzątam to, idź się położyć na kanapie. — Wziął od ciebie naczynie, a ty szeroko się uśmiechnęłaś.
Prawienie komplementów się opłaca.
Kᴀsᴀᴍᴀᴛsᴜ Yᴜᴋɪᴏ
💣
Chwyciłaś nagle dłonie Kasamatsu, na co się wzdrygnął. Nie wiedział czego miał się po tobie spodziewać.
— Masz ładne dłonie. — Splotłaś swoje palce z jego, a czarnowłosy spalił cegłę. I nie miał czym zakryć swojej twarzy.
— Dzie-dzie-dziękuje — szepnął i spuścił wzrok w dół, a ty się uśmiechnęłaś, gładząc jego dłonie. Teraz już nie mógł ci uciec.
Mɪᴅᴏʀɪᴍᴀ Sʜɪɴᴛᴀʀᴏᴜ
🐸
— Wiesz co? Od zawsze podobały mi się twoje rzęsy — mruknęłaś, patrząc na twarz Midorimy z boku. Próbował się skupić nad książkami, co oczywiście mu przerwałaś.
— Słucham?
— Powiedziałam, że masz ładne rzęsy. — Podparłaś głowę na dłoni, dalej na niego patrząc. Zmarszczył brwi i zamknął podręcznik.
— Potrzebujesz czegoś? — Spojrzałaś na niego, jakby powiedział coś do ciebie w innym języku.
— Nie mogę już skomplementować własnego chłopaka, bo dużo rzeczy mi się w nim podoba? — Na ten argument Shintarou od razu się przymknął i trochę poczerwieniał na twarzy. Poprawił okulary i znowu otworzył książkę.
Ale potem zauważyłaś, że przez pięć minut wierci jedno zdanie wzrokiem. Ale ty jesteś rozpraszająca.
Tᴀᴋᴀᴏ Kᴀᴢᴜɴᴀʀɪ
🐰
— Nigdy nie zwróciłam na to uwagi, a masz naprawdę ładny profil.
Takao został wytrącony z równowagi i z telewizora udało się usłyszeć „game over“. Spojrzał na ciebie i nagle szeroko się uśmiechnął.
— Hehe, dziękuję, [Imię]-chan~. Ale teraz muszę przechodzić to od początku. — Parsknęłaś, zakrywając sobie usta dłonią.
— Jak chcesz to mogę ci to przejść...
— Nie! Sam sobie poradzę! — Od razu wrócił z determinacją do kontroli nad padem, a ty się zaśmiałaś. No cóż, nie raz z nim wygrywałaś, więc jego duma musiała się odbudować.
— Dobrze, mój mężczyzno.
I dzięki twojemu komplementowi najpierw przegrał, a potem od razu wygrał. To na pewno było błogosławieństwo.
Mɪʏᴀᴊɪ Kɪʏᴏsʜɪ
🍍
— Ale masz fajne włosy — mruknęłaś, bawiąc się przydługimi włosami Miyajiego.— Takie mięciutkie. I dobre do robienia kiteczek.
— [Imię]... Miałaś się uczyć. Niedługo mamy egzaminy.
— No weeeź, Kiyoshi, na chwilę nie mogę się odprężyć? — Popatrzyłaś na niego tymi oczkami szczeniaka/kociaka/innego słodkiego zwierzaka.— Poza tym lubię cię zawstydzać. — Uśmiechnęłaś się, patrząc na jego twarz, która była bardziej zaczerwieniona, ale na czole troszeczkę pulsowała mu żyłka.
— [Imię]... Nie prowokuj tego ananasa.
— Nie jesteś zabawny... Powinnam była pójść do Yuuyi (młodszy brat Miyajiego, jakby ktoś nie pamiętał).
— [IMIĘ]. — Zobaczyłaś przed sobą jakże wspaniały uśmiech wpierdolu.
— Jak się tak uśmiechasz to też jesteś przystojny. — Pociągnęłaś go za policzki, a on westchnął. Czasem nie wiedział jakim cudem sobie z tobą radzi.
Prawda była taka, że się go nie bałaś, bo wiedziałaś, że nic ci nie zrobi.
Aᴏᴍɪɴᴇ Dᴀɪᴋɪ
🏀
— Wow, ale masz ładne plecy — powiedziałaś to chyba jednak głośniej niż zamierzałaś, przez co szybko zatkałaś sobie usta. Nie twoja wina, że prawie przed twoim nosem Aomine się rozciągał i jakoś tak ci wyskoczyło.
— Przesłyszałem się? — Daiki spojrzał na ciebie, jakbyś była dziwnym równaniem z tablicy na matmie.— Czy ty mnie właśnie skomplementowałaś?
— A jak myślisz, matole? — burknęłaś.— Masz ładne plecy i co, nie podniecaj się tak.
Przez chwilę mogłaś zobaczyć na jego twarzy zmieszanie i zakłopotanie. Powinnaś zrobić mu zdjęcie i oprawić w ramkę. Był uroczy, kiedy się rumienił, niezbyt często mogłaś to zobaczyć.
Zaraz jednak jego zboczona strona musiała to zburzyć.
— Ja się dopiero mogę podniecić. — Uśmiechnął się jak zbyt zboczony prawiczek i wiedziałaś, że musisz uciekać.
Cóż, to nie mogło skończyć się dobrze. Wspaniały dobór słów, [Imię], wspaniały.
Mᴜʀᴀsᴀᴋɪʙᴀʀᴀ Aᴛsᴜsʜɪ
🍭
— Jesteś taki dobry do przytulania, Atsushi. — Westchnęłaś, wtulając się w jego klatkę piersiową, kiedy oglądaliście jakiś film w telewizji.
— Możesz mnie przytulać, kiedy chcesz, [Imię]-chin. — Posłał ci leniwy uśmiech, a ty jeszcze mocniej się do niego przytuliłaś.
— Dziękuję, Atsushi. — Pocałowałaś go w policzek i wasza dwójka przez całą resztę filmu emanowała serduszkami, kwiatuszkami i różem.
Hɪᴍᴜʀᴏ Tᴀᴛsᴜʏᴀ
😎
— Lubię twój pieprzyk — mruknęłaś, wpatrując się w twarz Himuro. On zaskoczony uniósł wzrok znad swojego posiłku i na ciebie spojrzał.
— Co tak nagle...?
— Po prostu się nawinęło — burknęłaś, napychając sobie policzki [ulubione danie].
Tatsuya uśmiechnął się lekko, widząc cię zawstydzoną. Chwycił cię za rękę, patrząc ci w oczy.
— Dziękuję, [Imię]-chan. — Nieśmiało odwzajemniłaś jego gest. Jakim cudem to on zawsze cię onieśmielał, a nie odwrotnie?
Aᴋᴀsʜɪ Sᴇɪᴊᴜᴜʀᴏᴜ
🍅
— Uwielbiam twój uśmiech.
Twoja wypowiedź przerwała ciszę panującą w pokoju. Akashi spojrzał na ciebie z zaskoczeniem.
— Tak?
— ...tak. — Odwróciłaś od niego wzrok. Chciałaś sprawić mu przyjemność, ale wyszło niezręcznie. Przynajmniej dla ciebie.
Seijuurou jednak tak tego nie zostawił i chwycił cię za dłonie, uśmiechając się.
— Dziękuję, [Imię]. Postaram się to robić dla ciebie częściej. — Dostałaś mocny strzał prosto w serce.
Cholera, jak niby miałaś nad to odpowiedzieć? Czy to miało być śmiercionośne?
— Czy ty chcesz mnie zabić? — spytałaś cicho, a Akashi się zaśmiał.
Tak, zdecydowanie chciał cię zabić.
Nɪᴊɪᴍᴜʀᴀ Sʜᴜᴜᴢᴏᴜ
🌈
— Ale masz ładne obojczyki.
No nie wiem, tak jakoś się zdarzyło, że zobaczyłaś Nijimurę bez koszulki i to właśnie przyszło ci do głowy. A to przelało się na twoje struny głosowe i proszę! Myśli na języku!
— ...dziękuję? — Spaliłaś buraka, kiedy tak na ciebie patrzył, a ty nie wiedziałaś jak się z tej dziwnej ciszy wyplątać.
— U-uch, no, sylwetkę też masz świetną i w-w ogóle... — mruknęłaś i miałaś ochotę walnąć głową w ścianę.
Nijimura też nie był zbyt blady. No cóż, to była bardzo niezręczna sytuacja. W końcu jednak ubrał koszulkę i jakimś cudem wywlekliście się z tej głupiej ciszy.
Ale tak, twoje komplementy połechtały ego Shuuzou. Nawet nie wiedziałaś jak bardzo.
Aʟᴇxᴀɴᴅʀᴀ Gᴀʀᴄɪᴀ
💋
Pierwszy raz zobaczyłaś Alex w ładnej, wieczorowej sukience. Czerwonej z wcięciem na buście i na udach.
— Och, wow... Wyglądasz...cudownie. — Opanowałaś swoje zaskoczenie i wysiliłaś się na jakiś sensowny komplement. Bo naprawdę wyglądała zjawiskowo.
— Dziękuję, [Imię]. — Uśmiechnęła się, zakładając okulary.— Jestem co do tego niepewna, bo nie za często noszę takie rzeczy...
— Wyglądasz świetnie, naprawdę! — Pomachałaś dłońmi.— Powinnaś ją wziąć!
— Dobrze, pójdę za twoją radą. — Zaśmiała się i pocałowała cię w policzek.
Zdecydowanie miałaś najpiękniejszą dziewczynę na świecie.
Ktoś z was rzuca głupim tekstem na podryw.
Kᴜʀᴏᴋᴏ Tᴇᴛsᴜʏᴀ
👻
— Gdybyś była kanapką w McDonalds, nazywałabyś się McBeauty.
Prawie oplułaś się tym co właśnie jadłaś i spojrzałaś na Kuroko, jakby mózg wypłynął mu uchem.
— Ty się dobrze czujesz?
— Wszystko ze mną w porządku, [Imię]-san.
Nastąpiła niezręczna cisza, a ty podrapałaś się po głowie.
— Skąd ci w ogóle to przyszło?
— Aomine-kun wysyłał mi jakieś głupie teksty, bo szukał u mnie rady i chciałem zobaczyć twoją reakcję.
Otworzyłaś usta, ale zaraz potem je zamknęłaś.
— Nigdy więcej nie rób tego z zaskoczenia.
— Przepraszam, [Imię]-san. — Tetsuya zaśmiał się cicho, a ty westchnęłaś.
Twój chłopak zawsze taki był?
Kᴀɢᴀᴍɪ Tᴀɪɢᴀ
🐯
— Gdyby wystawała ci metka, na pewno byłoby na niej napisane: Made in Heaven.
Miałaś właśnie zjeść truskawkę, ale zatrzymała się kilka centymetrów przed twoimi otwartymi ustami. Patrzyłaś tak na Kagamiego, jakbyś nie rozumiała co właśnie powiedział.
— Słucham...?
Twój chłopak spalił takiego buraka, że był czerwieńszy od twojego owocu. Ukrył twarz w dłoniach i cię przeprosił.
— Nie musisz mnie przepraszać, ale... Co to było?
— Uch, chciałem...zwrócić na siebie uwagę.
Parsknęłaś cicho, a Taiga jeszcze bardziej się spłoszył.
— Przepraszam, ale... To najgłupszy pomysł na jaki dotychczas wpadłeś.
Do końca dnia się z niego śmiałaś, a on nie był z tego powodu zadowolony. Ale w końcu dałaś mu spokój.
Kᴀsᴀᴍᴀᴛsᴜ Yᴜᴋɪᴏ
💣
— Nawet całkiem ładnie pachniesz. Przypomina mi to zapach kawy o poranku — mruknęłaś, kiedy przytulałaś się do Kasamatsu, a on spojrzał na ciebie zdezorientowany.
— C-co?
— Podrywam cię. Zadziałało? — Spojrzałaś mu w oczy, śmiejąc się pod nosem, a on spalił buraka z zażenowania.
— Spróbuj jeszcze raz — burknął, a ty parsknęłaś.
— Tylko się z tobą droczę. — Wtuliłaś się w niego, wracając wzrokiem do włączonej telewizji.
Mɪᴅᴏʀɪᴍᴀ Sʜɪɴᴛᴀʀᴏᴜ
🐸
— Odrzucenie może spowodować stres dla obu zaangażowanych stron, a stres może prowadzić do powikłań zdrowotnych, jak bóle głowy, wrzody, guzy nowotworowe, a nawet śmierć! Więc dla twojego i mojego zdrowia, zgódź się na randkę.
Midorima spojrzał na ciebie, jakbyś była zdrowo stuknięta.
— Zamieniłaś się na mózgi z Takao?
— Shin-chan, słyszę cię! — krzyknął Kazunari, a ty parsknęłaś.
— Podrywam cię, Shin. — Wyszczerzyłaś się, opierając się łokciem o jego ławkę.
— Nie ma takiej potrzeby, nanodayo — prychnął, poprawiając okulary.— Jestem twoim chłopakiem, nie musisz próbować mnie zdobyć — burknął, a ty przez moment złapałaś zwiechę, patrząc na rumieńce pojawiające się na jego policzkach.
Chwilę potem jednak uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej i go pocałowałaś.
— Jaki ty jesteś kochany, Shin-chan~.
— N-nie jestem kochany, nanodayo.
Ale ty swoje wiedziałaś.
Tᴀᴋᴀᴏ Kᴀᴢᴜɴᴀʀɪ
🐰
— Hej, to czas, żeby zapłacić czynsz za mieszkanie w moim sercu.
Spojrzałaś zdezorientowana na Takao, który się w ciebie wgapiał.
— Słucham?
— Musisz zapłacić czynsz. — Wyszczerzył się, a ty zamrugałaś oczami. Zaczęłaś się zastanawiać czy na pewno wszystko z nim w porządku.
— Gadasz głupoty.
— Nie. Jestem poważny. — Przysunął się do ciebie i postukał w usta.— Płacimy czynsz~.
— ...niech ci będzie. — Przewróciłaś oczami, po dłuższej chwili namysłu i go pocałowałaś. Trochę wam się ten całus przedłużył, ale żadne z was nie narzekało.
Mɪʏᴀᴊɪ Kɪʏᴏsʜɪ
🍍
— Życie bez ciebie byłoby jak ten złamany ołówek – bezcelowe. — Pomachałaś Miyajiemu swoim bezużytecznym przyrządem do pisania przed nosem, a on na ciebie spojrzał, jakbyś rozwaliła mu ananasa.
— Mieliśmy się uczyć.
— Przecież się uczę! — burknęłaś.— Po prostu trafiła się okazja...
Twój chłopak westchnął, przeczesał sobie włosy i wrócił do rozwiązywania zadań. Nadęłaś policzki.
— Kiyoooshiiii~. — Wbiłaś w niego wzrok, na co nie zareagował.— Słoneczko moje najukochańsze!
— Przymknij się — burknął, już paląc małego buraka. Wyszczerzyłaś się i dalej przez kilka minut tak się z nim droczyłaś, aż w końcu zwrócił na ciebie całą swoją uwagę.
Aᴏᴍɪɴᴇ Dᴀɪᴋɪ
🏀
— Twój tata jest ogrodnikiem? Bo masz niezłe arbuzy.
Kiedy Aomine się do ciebie odezwał akurat jadłaś chipsy i od razu je wyplułaś.
— Daiki, jesteś głupi. — Przyłożyłaś sobie dłoń do czoła, a on wzruszył ramionami.
— Masz fajne cycki, po co narzekasz?
Otwarłaś usta, ale zaraz potem je zamknęłaś, nie wiedząc jak zareagować na jego słowa. Ale byłaś pewna, że spaliłaś buraka z zażenowania.
— Ty już lepiej nic nie mów.
Nie, jego podryw nie zakończył się sukcesem.
Mᴜʀᴀsᴀᴋɪʙᴀʀᴀ Aᴛsᴜsʜɪ
🍭
— Czy ja jestem w cukierni? Bo widzę niezłe ciasteczko.
Zaraz po wypowiedzeniu tego poczułaś przypływające zażenowanie.
— Hm? [Imię]-chin, jak chcesz ciasteczko to wystarczyło powiedzieć. — Murasakibara wygrzebał z reklamówki paczkę ciastek i wsadził ci jedno do buzi.
Trochę cię to zaskoczyło, ale cieszyłaś się, że zinterpretował to w ten sposób.
— A dla mnie cukierek, bo [Imię]-chin jest moim cukiereczkiem. — Prawie zadławiłaś się tym ciastkiem, które od niego dostałaś. Jak to mówią, nie chwal dnia przed zachodem słońca, co?
Ale z Murasakibarą miałaś tak zawsze, nieważne co robiliście. On zawsze znalazł sposób na zawstydzenie cię.
(I'm in love)
Hɪᴍᴜʀᴏ Tᴀᴛsᴜʏᴀ
😎
— Czy twój ojciec był złodziejem? Bo chyba ukradł wszystkie gwiazdy i umieścił je w twoich oczach.
Leżeliście z Himuro na kocyku, oglądając nocne niebo i właśnie wtedy z tym wyjechał. Nie miałaś pojęcia jak na to zareagować.
— Uch... Tatsuya...
— Przepraszam, to było słabe. — Ukrył twarz w dłoniach, a ty parsknęłaś.
— Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę.
Nastąpiła chwila ciszy, ale ty nie uważałaś jej za jakąś niezręczną. Wręcz przeciwnie, to była ta cisza, kiedy można było poczuć się komfortowo.
— Naprawdę przepraszam, [Imię]-chan, chciałem, żeby było romantycznie... — Popatrzyłaś na niego i pokręciłaś głową.
— Nie musisz, jest już wystarczająco dobrze, mimo tego co zrobiłeś. — Zaśmiałaś się, splatając swoje palce z jego i przytulając się do jego boku.
Himuro potrafił wyjść z każdej sytuacji.
Aᴋᴀsʜɪ Sᴇɪᴊᴜᴜʀᴏᴜ
🍅
— Ktoś mi powiedział, że uśmiech to pół pocałunku. Uśmiechnij się do mnie dwa razy! — wypaliłaś, zanim zdążyłaś dobrze to wszystko sobie przemyśleć.
Akashi spojrzał na ciebie wytrącony ze swoich myśli. Był zdezorientowany, ale zaraz potem parsknął cicho.
— Po co prosisz mnie o uśmiech, skoro mogę cię po prostu pocałować?
Spaliłaś wielkiego buraka, kiedy zakładał kosmyk twoich [kolor] włosów za ucho. Jęknęłaś, chowając twarz w dłoniach. Znowu usłyszałaś jego śmiech.
— To chcesz czy nie? Dobrze to przemyśl, [Imię].
Spojrzałaś na niego przez palce i burknęłaś coś pod nosem na jego głupi uśmieszek. Ale w końcu i tak skończyło się na tym, że się pocałowaliście.
On zawsze znajdzie sposób, żeby obrócić twoje słowa i wykorzystać sobie sytuację.
(pure baby ;;;)
Nɪᴊɪᴍᴜʀᴀ Sʜᴜᴜᴢᴏᴜ
🌈
— Zrobię ci zdjęcie, żeby Mikołaj wiedział co chcę pod choinkę
Oplułaś się sokiem i zaczęłaś kaszleć, a kiedy się uspokoiłaś to spojrzałaś na zażenowanego już Nijimurę.
— Ty się dobrze czujesz?
— Chyba mózg mi na chwilę uciekł.
— Zauważyłam. — Parsknęłaś i postukałaś Shuuzou w czoło. Pochyliłaś się trochę w jego stronę.— A jak chcesz mnie pod choinkę, to wystarczyło powiedzieć. — Puściłaś mu oczko i poszłaś dolać sobie soku, który zmarnowałaś.
W tym czasie twój chłopak się palił i nie wiem czy jak wrócisz, to nie zobaczysz tam kupki popiołu.
Aʟᴇxᴀɴᴅʀᴀ Gᴀʀᴄɪᴀ
💋
— Przestanę cię kochać, jeśli jabłko wyrośnie na drzewku cytrynowym w dniu trzydziestego lutego.
Popatrzyłaś na Alex wytrącona z równowagi i zleciałaś z krawężnika prosto na nią.
— Widzisz? Tak łatwo cię poderwać, już na mnie lecisz. — Zaśmiała się, a ty pacnęłaś ją w głowę.
— To było całkiem...urocze. Nie to co te żenujące podrywy.
— Wiedziałam, że ci się spodoba. — Uśmiechnęła się i chwyciła cię za rękę, splatając wasze palce.
— Wolę nie być zażenowana na środku ulicy. — Parsknęłaś, kręcąc głową i obie zaczęłyście wymachiwać swoimi złączonymi dłońmi jak przedszkolaki.
Jeśli chodziło o urocze teksty, to jak najbardziej mogła cię nimi obsypywać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top