Rozdział 6
Jego odpowiedz, mnie zaskoczyła, czyli on już nigdy nie poleci? Musi być jakiś sposób, żeby Night poleciał. W tym czasie mój smoczy przyjaciel zmienił się w nocną furię, po czym udał się w stronę jaskini. Będąc dziesięć metrów od niej, zatoczył krótkie koło, po czym położył się na ziemi, zamykając oczy. Z ciekawością podszedłem do niego, chcąc zobaczyć jego ogon, gdy już byłem bardzo blisko. Night spojrzał w moją stronę pytającym wzrokiem.
- Mogę zobaczyć twój ogon? - Zapytałem go cicho, wyciągając rękę w stronę jego ogona. Smok tylko mruknął i wyprostował swój ogon. Przyjrzałem się jego ogonowi, po czym wyciągnąłem swój notatnik. Zrobiłem rysy jego ogona, potem zacząłem robić go bardziej szczegółowo. Myślę, że da się odtworzyć to za pomocą metalowego mechanizmu i jakiegoś dobrego materiału. Chwilę po tym zacząłem robić projekt tego, był on bardzo prosty, jeden materiał do tego kilka cienkich metalowych części. W nocy zajdę do miasta, na szybko wytopię części, a materiał wezmę z domu. Kiedy skończyły mi się pomysłu co robić, postanowiłem narysować śpiącego Nighta. Po kilku godzinach pracy zaczął już jakoś wyglądać, gdy już zostało tylko cieniowanie, odłożyłem pracę, chcąc, rozprostować kości. To był zły pomysł siedzieć w jednej pozycji przez pięć godzin. Gdy się rozciągnąłem, w moim ciele kilka razy coś strzeliło, na co Night zwrócił uwagę. Spoglądając, w moją stronę ziewnął.
- Postaram się odtworzyć twój ogon, jestem ci to winny. - Powoli do niego podszedłem i ostrożnie dotknąłem jego głowy, gdy zobaczyłem, że mu się to podoba, krótko go pogłaskałem. Chwilę po tym Night popchnął mnie swoją głową na ziemię, następnie zaczął mnie lizać po całym ciele. Co bardzo łaskotało, zacząłem się śmiać, równocześnie próbując odepchnąć jego głowę.
- Nie! Proszę! Przestań, to łaskocze! - Próbowałem uciekać, ale przytrzymał mnie łapą, przez co nawet nie mogłem wstać. Kiedy już byłem cały mokry od jego śliny, w końcu przestał.
- To się do mnie klei fuuuu. - Próbowałem, strzepać z siebie klejącą substancję, ale to nic nie dawało. Po chwili zamiast smoka był już pół smok, oczywiście pierwsze co zrobił to, zaczął się śmiać.
- Radziłbym, ci się przebrać. Moja ślina jest bardzo klejąca. - Powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem. Mimo tego, że byłem na niego trochę zdenerwowany, bo musiałem teraz czekać do nocy cały mokry.
- Musiałeś teraz? Dopiero za godzinę, mogę iść do wioski, nie chce, żeby ktokolwiek mnie zobaczył... - Westchnąłem, zdejmując moją koszulkę, następnie ją wycisnąłem, kilka kropel śliny spadło na podłogę, po czym ją założyłem.
- Pójdę z tobą, chcesz rybę? - Zapytał Night, idąc głębiej w las. Czyżby szedł w stronę oceanu? Poszedłem za nim, przy okazji się umyję.
Godzinę później
- Dobra trzeba się zbierać Night, muszę jeszcze wytopić części do twojego ogona. - Powiedziałem, wstając od ogniska, mój przyjaciel leżał obok mnie w postaci smoka, leniwie się podniósł. Aktualnie było około północy, każdy w wiosce najpewniej śpi. Gdy byliśmy przed wioską, Night zamienił się w hybrydę, wtedy razem wyszliśmy z lasu, rozglądając się dookoła.
- Pierwsze idziemy wytopić części, potem skoczymy po ubrania i materiał. - Szepnąłem bardzo cicho, dobrze wiedziałem, że on to usłyszał. Gdy dotarliśmy do kuźni, rozgrzałem piec, wziąłem kawałek metalu i zacząłem go modelować, żeby miał taki kształt, jaki potrzebuję. Zrobiłem to sześć razy, w tym czasie Night rozglądał się dookoła czy nikt nie idzie.
- Dobra teraz ubrania i możemy stąd zwijać. - Gdy już miałem wychodzić z kuźni, Night przewrócił wiadro, które, gdy upadło, wydało głośny dźwięk. To było słychać w całej wiosce. Po chwili usłyszałem czyiś głos.
- Co jest? - Najpewniej to był głos Pyskacza, ale nie chciałem ryzykować. Złapałem w rękę pręty i wybiegłem z kuźni, ciągnąc za sobą Nighta. Wbiegliśmy do mojego domu, który był pusty, po schodach udałem się na górę. Zabrałem kilka ubrań, gdy już miałem iść z powrotem na dół ktoś krzyknął.
- Tu jest! Łapać go! - Po chwili usłyszałem, głos dobiegający sprzed domu. Nagle do mojego pokoju wbiegł Night.
- Skacz przez okno. - Powiedział do mnie przyjaciel, kiedy mnie mijał. Sam zrobił to bez żadnych problemów, tylko on jest lepszy fizycznie ode mnie, do tego nie ma przy sobie pełno metalu i ubrań. Nie mając nic do wyboru, wszystko wyrzuciłem przez okno, po czym wyskoczyłem. Na dole czekał na mnie Night w formie smoka. Gdy wszystko znów podniosłem, ruszył w stronę lasu. Zostawiając za sobą zdziwionych wikingów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top