Rozdział 17

wgl tak wam powiem, ze nie będzie tu hiccstrid bo taki TakiJaFilip spruł się do mnie, że ma tu nie być hiccstrid. Kto na to liczy, może już dalej nie czytać.


2 tygodnie później

Pyskacz PoV

Jak zawsze siedziałem w kuźni i bawiłem się z bronią, tym razem robiłem projekt nowego miecza. Spokojnie myślałem nad konstrukcją, gdy nagle obok mojego ucha przeleciał nożyk. Wbił się on w metal, wydając przy tym dźwięk cięcia. Przestraszony spojrzałem na siebie, a tam stała Astrid.

- Musisz mnie tak straszyć?! Nic ci nie zrobiłem! - Wydarłem się na nią, wstając z krzesła.

- Przyjrzyj się mu. - Mruknęła, przeszła obok mnie, wyciągnęła nóż i dała mi go do ręki. Następnie wskazała palcem na napis. H.C.

- No niezłe cacko, skąd je masz? O ile dobrze kojarzę, należały one do jakiegoś samuraja w smoczej zbroi. Dużo warte jak na jakiś kawałek metalu. - Wypowiedziałem się, oglądając ostrze dookoła. Mało tego jest w archipelagu, najczęściej znajdywane w trupach po jego wizycie.

- Najpewniej Ryu to wypadło, w zasadzie Czkawce. - Nacisnęła na ostatnie słowo, a ja się zaśmiałem.

- Proszę cię... Dobrze wiesz, on nie żyje jakim cudem niby opracowałby takie coś, nawet nie wie jak zrobić taki materiał, sam nie wiem, to jakby się dowiedział. Nie mówiąc o tym, że porównujesz go do jakiegoś potwora, który jest w połowie furią, Astrid proszę cię. Twój instynkt cię tym razem zawiódł. - Wsadziłem nożyk do kieszeni, po czym znów zająłem się moim zajęciem, ignorując przy tym blondynkę.

- Uwierz mi, cała ta jego zbroja jest podobna, do jego starego projekt sprzed sześciu lat, tylko się temu przyjrzyj. Przez całe dnie ucieka do lasu, jest tylko rano, kiedy je śniadanie, zaraz po tym znika w lesie, którego nie powinien znać, mimo to dobrze zna ścieżki. Spójrz w jego lewe oko, zobaczysz w nim Czkawkę! - Odezwała się ponownie Astrid podniesionym głosem.

- Myśl sobie co chcesz, ale ja nie mam zamiaru słuchać tych bredni. - Skupiłem się na projekcie. Astrid zrobiła kilka kroków w stronę mojego biurka, następnie uderzyła ręką w biurko jakąś kartką.

- Porównaj sobie. - Krzyknęła, po czym zdenerwowana wyszła z kuźni. Westchnąłem, biorąc do ręki kartkę, na której był projekt broni rzucanej. Wyjąłem kawałek stali z jednej z moich kieszeni i spojrzałem na nie. Było podobne, wręcz takie same. Tylko co ma do znaczenia jeden projekt, który tak czy tak nie da się inaczej wykonać, bo penetracja będzie za słaba na pancerze. Chociaż ten, który trzymałem w ręce, był bardziej dostosowany do cięcia metalu, a nie pancerza smoków.

Astrid PoV

Nie chce mi się wierzyć, że tak po prostu zaczął mnie ignorować, przecież to tak widać. Jego lewe oko jest takie same jak Czkawki te pięć lat temu. Będę musiała z nim porozmawiać jutro. Jestem podejrzliwa, bo przez całe dnie znika w lesie, nawet nie da się go tam znaleźć. Szukałam po lesie przez dobre trzy godziny i nawet jednego dźwięku przez ten czas nie słyszałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top