11. Nie wierzysz mi, prawda?
Stiles obudził się rano sam. Był odrobinkę zawiedziony, ale cieszył się z tego krótkiego wieczoru, podczas którego wyznał mu miłość. Zasypianie w jego ramionach sprawiło, że czuł się bezpieczniej i zapominał o tym innym, gorszym świecie. No właśnie.
Brunet wyszedł ze szkoły. Dzisiejszy dzień wydawał się... normalny. Każdy cicho siedział na swoim miejscu, nie odzywając się do nikogo. Scott razem z Liamem, gdzieś zniknęli, Hayden też nigdzie nie było. Theo również wyparował, podobnie jak Lydia i Malia. W szkole spotkał tylko Masona, który nie miał czasu, żeby z nim pogadać.
Stilinski o szesnastej był już w domu. Zadzwonił do Scotta, jednak on nie odebrał. Wątpił, że nawet zobaczył jedno nieodebrane połączenie.
Theo wysłał do niego SMS-a, informując go, że nie ma czasu. Było mu trochę przykro, jednak wziął się za odrabianie pracy domowej.
O równej osiemnastej, przyszedł do niego McCall, nawet się nie witając. Wyglądał na rozczarowanego, załamanego i smutnego, przez co Stiles od razu wiedział, że coś było nie tak.
- Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie. Chłopak nic nie mówił, patrząc na niego przerażony.
Scott wyciągnął z torby jakiś klucz. Dopiero po chwili Stilinski zorientował się, że był on jego.
- Wytłumaczę to - powiedział. Wciągnął głośno powietrze i zacisnął dłonie w pięści. - On mnie próbował zabić. Nie mogłem nic zrobić.
- Nie mogłeś nic zrobić? Stiles, zabiłeś go! - krzyknął.
- Wiem jak to wygląda, ale...
- Jakie ale? My nie zabijamy!
Spojrzałem na niego zszokowany.
- Nie miałem wyboru, Scott. Gdybym mógł zrobić coś więcej, to bym spróbował.
Pokręcił głową. Stiles zobaczył w jego oczach łzy.
- Nie wierzysz mi, prawda? - zapytał Stilinski.
- A zastanawiałeś się chociaż, co od chwili jego śmierci się działo?
Brunet bardzo się zdziwił. Nie miał pojęcia o co mu chodziło, nie rozmawiał z nim od dawna. Theo również nic mu nie mówił, więc był niedoinformowany.
- Hayden nie żyje, Kira wyjechała, a Liam jest załamany i ledwo się trzyma.
Otworzył szeroko oczy. Naprawdę nie wiedział. Przecież to nie mogła być prawda. Tyle się stało w tym czasie, a on nic nie wiedział.
Serce biło mu teraz bardzo szybko. Jego morderstwo się wydało, Scott mu nie wierzył. Liam był załamany, bo Hayden już nie było, Kira wyjechała.
'Co się z nami stało' zapytał siebie w myślach.
- Nic nie powiesz? - zapytał McCall.
- Nie wiem co - odpowiedział szczerze.
Stiles zamknął oczy, zaciskając dłonie w pięści.
- Nie możemy zabijać. Zawsze jest jakiś wybór.
I tylko tyle usłyszał, bo Scott wyszedł, trzaskając drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top