Rozdział 9

Pov. Masky

Po chwili wyszedłem z łazienki i wróciłem do Toby'ego. Chłopak siedział oparty o zagłówek łóżka z laptopem na kolanach. Wyglądał, jakby znów myślał, nad czym głęboko, ocknął się, gdy usiadłem obok niego.

- Wyglądasz znacznie lepiej - powiedział spokojnie. Uśmiechnąłem się do niego i przybliżyłem jeszcze bardziej, żebyśmy oboje mogli oglądać.

- Dziękuję, wybrałeś już film? - zapytałem.

- Yhm - wybełkotał, po czym włączył start i zaczęliśmy oglądać.

Toby nie zdecydował się na żaden horroru, co nie było dla mnie zaskoczeniem. Zamiast tego postawił na fantastykę, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Miał bardzo dobry gust, bo film był naprawdę genialny. Gdy dotarliśmy do jego połowy, poczułem jego głowę na swoim ramieniu.

- Ktoś tu jest chyba zmęczony - powiedziałem.

- Oh, przepraszam - rzekł nastolatek i podniósł się do pionu.

- Nic się nie stało, możesz tak zostać - odparłem. - Chyba nie spałeś dzisiaj zbyt dużo, skoro już padasz, a jest dopiero 19.

- Nie przejmuj się mną, nie jest tak źle, jestem przyzwyczajony. W sumie to ostatnio nie mogę spać. Jak już mi się uda to i tak są to jakieś 2 godziny nad ranem - powiedział niewzruszony. To wyjaśniało jego cienie pod oczami. Zrobiło mi się go żal, chciałem jakoś pomóc, ale nie za bardzo wiedziałem jak.

- Może pójdziemy do Smile'a? Na pewno ma jakieś leki, które pomogą ci zasnąć.

- Nie, nie chcę zasypiać - powiedział cicho. Wyraźnie coś ukrywał, ale nie chciałem naciskać, żeby powiedział mi prawdę. Nie chciałem go do niczego zmuszać.

- A co jeśli ja byłbym obok? Wtedy zasnąłbyś? - zapytałem bez wahania. Chłopak za chwilę zastygł. Najprawdopodobniej nie wiedział, co powiedzieć. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak głupie było moje pytanie, przecież, nawet jeśli chciałby, żebym został u niego, to nie przyzna się do tego, przecież to Toby! - Dobrze, a więc zostanę u ciebie na noc. Widzę, że tego chcesz - oznajmiłem pewnym tonem, chłopak odwrócił głowę w moją stronę, widziałem zaskoczenie na jego twarzy i policzki pokryte czerwienią, uwielbiałem oglądać jego rumieńce. Wyglądał wtedy jeszcze bardziej uroczo i niewinnie niż zazwyczaj. Przez chwilę w pomieszczeniu zapadła cisza, szatyn spuścił swój wzrok.

- Jeśli chcesz t-to mogę dać ci jakieś ciuchy n-na p-przebranie. Na pewno coś będzie pasować - rzekł bardzo cicho, jego twarz była jeszcze bardziej czerwona. Zaśmiałem się, a następnie poczochrałem brązowe włosy, żeby go trochę rozluźnić.

- Nie ma sprawy, wystarczą mi zwykłe spodnie dresowe i będzie dobrze. Masz może jakiś śpiwór?

- Chcesz spać na ziemi?

- Łóżko należy do ciebie, nie będę się tam pchał - oznajmiłem, śmiejąc się. Twarz Toby'ego również przyozdabiał prześliczny uśmiech. Po chwili wstał, podszedł do szafy, skąd wyjął jakieś spodnie i rzucił nimi we mnie. Cela to miał naprawdę dobrego, trafił prosto w moją głowę, śmiejąc się, miał zdecydowanie dużo lepszy humor. Jak tak pomyślałem, to nie pamiętałem, kiedy ostatnio słyszałem jego śmiech, nie licząc dzisiejszego dnia. Sprawiłem, że Toby się śmiał, co naprawdę wiele dla mnie znaczyło.

- Na co czekasz? Idź się przebrać, musimy dokończyć ten film - zakomenderował z uśmiechem.

- Tak jest kapitanie! - powiedziałem, po czy ruszyłem do łazienki, gdzie wcale nie byłem długo. Wystarczyło, że zdałem swoją bluzę, zostając na koszulce z krótkim rękawem i zamiast moich jeansów wciągnąłem na siebie dresy.  Nogawki jego spodni były dla mnie trochę za krótkie, ale poza tym to pasowały dość dobrze. Od razu po otworzeniu drzwi i wyjściu z łazienki, zobaczyłem Toby'ego, który rozkładał śpiwór na dmuchanym materacu, gdzie leżała już puchata poduszka i koc.

- Mam nadzieję, że będzie w porządku. Jeśli chcesz, to ja mogę się tutaj położyć, w końcu jesteś moim gościem.

- Nie, nie, nie. Jest świetnie. Czyli teraz skończymy oglądać, a potem do spania - powiedziałem, a szatyn pokiwał twierdząco głową. Jednak już po pół godziny od ponownego włączenia filmu, poczułem, jak głowa Rogersa ponownie zaczynała opadać na moje ramię. Spojrzałem na jego twarz, nie zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że miał  zamknięte powieki. Zasnął. Uśmiechnąłem się do siebie, a następnie powoli zabrałem laptopa z jego kolan i wyłączyłem go. Przez chwilę wpatrywałem się w spokojną twarz śpiącego nastolatka, czułem przyjemne ciepło na sercu, patrząc na niego.

Gdy w końcu oprzytomniałem, delikatnie wysunąłem swoje ramię spod głowy Toby'ego, następnie równie ostrożnie, żeby go nie obudzić, ułożyłem jego ciało w pozycji leżącej, szczelnie opatuliłem go kołdrą, aż pod samą szyję. Następnie nachyliłem się nad pogrążonym we śnie szatynem i pocałowałem w czubek głowy, po prostu musiałem to zrobić.

- Dobranoc, Toby - wyszeptałem, po czym poszedłem zgasić światło. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie zostawić włączonej małej lampki nocnej, stojącej przy jego łóżku. Nie chciałem, żeby jej światło go obudziło, ale z drugiej strony nie byłem pewien, czy Toby nie wolał spać, przy jej blasku. Ostatecznie postanowiłem niczego nie zostawiać, pokój oświetlał tylko blask księżyca, co uznałem za  wystarczające.

Położyłem się na przygotowanym przez niego posłaniu i myślałem o wszystkim, co zdarzyło się tego dnia. Większość swojego czasu spędziłem z Tobym, co czyniło ten dzień udanym. Nawet bójka z Helenem była dla mnie powodem do szczęścia. Byłem przekonany, że ze strachu przede mną wyjadą z samego rana i ani ja, ani Toby nie będziemy musieli ich oglądać. Gdybym ich zobaczył, najprawdopodobniej nie powstrzymałbym się i zabiłbym ich oboje na miejscu. Samo myślenie o nich sprawiało, że moje ręce drżały ze złości. Przyprawiali mnie o mdłości, oboje szczęśliwi, roześmiani, zupełnie nieświadomi, że Toby przez nich zalewał się łzami. Zastanawiało mnie czy Natalie, wiedziała o wypadku Rogersa na misji, czy w on w ogóle ją jeszcze obchodził? Czy jej serce stało się zupełnie nieczułe na jego krzywdę? Czy Toby naprawdę myślał, że jest problemem, że jest niepotrzebny? Postanowiłem sobie, że zrobię wszystko, żeby już nigdy tak nie myślał, żeby nigdy nie był sam, żeby czuł się ważny, wyjątkowy i co najważniejsze kochany...

Po jakimś czasie w końcu postanowiłem zakończyć gonitwę myśli i sam pogrążyłem się w objęciach Morfeusza. Nigdy nie miałem problemów z zaśnięciem ani ze snem, więc mogłem sobie tylko wyobrażać, jak czuł się Rogers.

Około godziny 3 w nocy obudził mnie płacz zmieszany z krzykami. Byłem trochę zaspany i na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się działo. Mój mózg pracował na zwolnionych obrotach, byłem pewny, że to tylko sen. Dopiero po chwili zrozumiałem, że jednak nie śpię. To Toby. Na ogół to bardzo ciężko było mnie obudzić, więc wolałem nawet nie myśleć, jak długo musiał tak płakać oraz krzyczeć.

- Błagam! Nie rób mi krzywdy! - łkał, wciąż śpiąc. Momentalnie zerwałem się na równe nogi i zapaliłem lampkę na stoliku obok jego posłania. Gdy tylko  blask oświetlił pokój, od razu zobaczyłem nastolatka miotającego się po łóżku, bez wątpienia znowu miał koszmar. Czy to właśnie dlatego nie chciał spać przez ostatnie dni? Z kolejnych napływających myśli i pytań ponownie wyrwał mnie jego głos.

- Wiem, to ja powinienem był umrzeć! Przepraszam! Tak bardzo przepraszam! - krzyczał, szlochając. Szybko wspiąłem się na jego łóżko i złapałem go mocno za oba ramiona, bo dobrze pamiętałem, że gdy budziłem go ostatnim razem, w popłochu spadł z łóżka.

- Toby, obudź się! - powiedziałem, lekko nim potrząsając. Moja pozycja na łóżku była niestabilna, gdyż chłopak się mocno kręcił, a ja opierałem się tylko na kolanach. W jednej chwili Toby gwałtownie ocknął się i podniósł, przez co straciłem równowagę i upadłem do tyłu, na szczęście plecami na łóżko, ciągnąc za sobą szatyna, którego wciąż mocno trzymałem. Teraz chłopak leżał na moim ciele, jego mokra od łez twarz zatrzymała się tylko kilka centymetrów od mojej. Czułem, że cały się trząsł.

- To ja Masky. Miałeś koszmar - powiedziałem łagodnie, na wspomnienie swojego niedawnego snu, jego ciało przeszły jeszcze mocniejsze wstrząsy, widziałem przerażenie w jego oczach. Trochę tak, jak w oczach Helena, gdy mocniej przyciskałem broń do jego czoła, nie mogłem pozwolić, żeby Toby czuł się w ten sposób. Nie chciałem, żeby się bał, chciałem, żeby zawsze czuł się bezpieczny i spokojny, szczęśliwy. - Już wszystko dobrze, to tylko zły sen - dodałem czuło, po czym wtopiłem palce jednej ręki w jego włosy, chłopak położył swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi, mocno zaciskając dłonie na mojej koszulce. Drugą ręką czuło go objąłem. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, aż w końcu Toby przerwał ciszę, panującą w pokoju.

- Dziękuję, że mnie obudziłeś, to już drugi raz, jak nie możesz przeze mnie spać.

- Nie obwiniaj się, proszę. Nic się przecież nie stało. Najważniejsze, że z tobą wszystko okay - powiedziałem cicho, po czym podniosłem nas do pozycji siedzącej, dalej trzymając nastolatka w swoich ramionach. Ważył naprawdę niewiele, więc nie sprawiło mi to najmniejszego problemu. Postanowiłem sobie, że będę pilnował jego posiłków, Rogers był zdecydowanie za lekki jak na swój wiek.

- Która godzina? - zapytał niepewnie, odsuwając się ode mnie.

- 3 w nocy - odpowiedziałem. Chłopak przetarł twarz dłońmi, po czym oparł na nich głowę. Nie wyglądał najlepiej, ale byłem przekonany, że to przez ciężki dzień i ten sen. Położyłem rękę na jego ramieniu. - Połóż się i spróbuj ponownie zasnąć. Do rana jest jeszcze dużo czasu, musisz zregenerować siły. Jakby coś się działo, to jestem przy tobie. Poza tym zostawię zapalone światło, w porządku? - powiedziałem troskliwie. Nastolatek przytaknął nieznacznie głową, a następnie powoli położył się, wiedziałem, że robił to bardzo niechętnie.

Przez chwilę wpatrywałem się w jego oczy, patrzące na mnie. Jako że szatyn nie składał żadnego sprzeciwu, na pomysł, aby ponownie zasnął, znów przykryłem go kołdrą. Chłopak uważnie obserwował każdy mój ruch, czułem jego wzrok na sobie. Na koniec pogładziłem go delikatnie po policzku, na co uśmiechnął się lekko i zamknął oczy, sam również się uśmiechnąłem.

- Spróbuj zasnąć, dobranoc - rzekłem troskliwie, po czym zostawiając zapaloną lampkę nocną, wróciłem do swojego posłania. Leżałem tak przez jakiś czas, pogrążony w myślach, ale mimo wszystko zachowywałem czujność. Pomimo tego, że nie widziałem twarzy Toby'ego byłem pewny, że on również nie śpi. Słyszałem skrzypienie jego łóżka, gdy przewracał się z boku na bok.

- Nie możesz zasnąć. Boisz się koszmarów, prawda? - zapytałem spokojnie.

- Nie jestem zmęczony... - odparł. Jednak jego głos mówił co innego, był wyraźnie  zaspany. Doskonale wiedziałem, że kłamał. W końcu nie odpoczywał zbyt wiele przez ostatnie dni. Nie mogłem po prostu tak tego zostawić. Bez wahania wstałem, podszedł do jego łóżka i położyłem się obok niego. Twarz chłopaka była bardzo zaskoczona. Widziałem jego zwężone źrenice i po raz kolejny tego dnia zarumienione policzki.

- Masky, c-co r-r-robisz? - zapytał niepewnie i bardzo cicho. Objąłem go ramieniem i przysunąłem bliżej siebie, nie stawiał oporu, co wywołało na mojej twarzy uśmiech.

- Będę bronić cię przed złymi snami, może być? - zapytałem lekko rozbawiony. Po chwili szatyn również odzyskał humor i zaśmiał się cicho.

- Wiesz, że nie musisz się tak poświęcać dla mnie?

- Ale to nie jest żadne poświęcenie. Powiedziałem ci, że jesteś dla mnie ważny, bardzo ważny - odparłem, nastolatek odchylił głowę, żeby spojrzeć w moje oczy. Zapewne chciał wiedzieć, czy mówiłem prawdę, co oczywiście nią było. Moje słowa płynęły prosto z serca. Uśmiechnąłem się lekko do niego, chłopak nic nie odpowiedział, tylko parsknął śmiechem, a następnie przytulił się mocno do mnie. - Mam nadzieję, że teraz będziesz spać spokojnie. Dobranoc, Toby - dodałem, po czym objąłem go mocniej i zacząłem uspokajająco głaskać po plecach. Czułem słodki zapach jego szamponu, gdyż jego włosy muskały mój policzek.

- Dobranoc, Masky - powiedział cicho. Niedługo później słyszałem już tylko jego miarowy i spokojny oddech. Zasnął.

- Kocham cię, słodziaku - wyszeptałem bardzo cicho. Nie miałem jeszcze tyle odwagi, żeby powiedzieć mu, to gdy będzie w stanie mnie usłyszeć. Twarzą w twarz. Postanowiłem poczekać jeszcze trochę, zanim odważę się to zrobić. Z taką myślą zasnąłem szczęśliwy z Tobym, przytulonym do mojej klatki piersiowej.

--------------------------------------------------------------

Siemka! Mamy kolejny rozdzialik XD
Było już nawet pierwsze wyznanie miłości, szkoda, że Toby go nie usłyszał :(
Mniejsza z tym, mam nadzieję, że wam się spodobało UwU
Zachęcam do zostawienia czegoś po sobie XD
Do usłyszenia w środę <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top