Rozdział 21

Pov. Toby

Zwą mnie lalkarzem

Moje palce chude i moje ręce poplamione mymi łzami

Do lalek, którymi steruję

Moimi nićmi i snami

Wbiegłem do zniszczonego, betonowego, bardzo przestronnego pomieszczenia. Na środku stał jakiś mężczyzna śpiewający piosenkę, odwrócony do mnie tyłem. Ubrany cały na czarno, szara skóra, długie skołtunione włosy. Masky unosił się przed nim w powietrzu. Z palców nieznajomego mężczyzny ciągnęły się złoto-pomarańczowe, świecące nitki, niektóre były połączone z ciałem mojego chłopaka. Tim miał otwarte oczy, ale zupełnie nic nie robił w związku z tym, co się z nim działo, jego błogi wyraz twarzy przerażał mnie. Coraz to nowsze złote sznurki zaczynały łączyć się z nim, kontrolowały jego mięśnie, sterowały rękami, zupełnie jakby był marionetką.

- NIE! MASKY! - krzyknąłem, czując napływające do moich oczu łzy. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe, nie myślałem racjonalnie, chciałem po prostu uratować najdroższą mi osobę. Mężczyzna odwrócił głowę, jego oczy i usta świeciły, rzucając lekką, złotą poświatę przed siebie.

- ZOSTAW GO! - wrzasnąłem.

- To przyjemny stan, nie czuje bólu...

- NIE! NIE! NIE! TYLKO NIE ON! BŁAGAM, NIE RÓB MU KRZYWDY! - zawyłem, moje oczy produkowały potoki łez. Nie mogłem oddychać, nieznajomy przyglądał mi się z zaciekawieniem, ale złote nitki dalej robiły swoje. Chciałem tam podbiec, ale to było zbyt ryzykowne, w końcu nie widziałem, jak działała ta dziwna moc.

- Kim jesteście? Dlaczego mnie nachodzicie? - zapytał, jego głos był jak przerywana audycja radiowa.

- Jesteśmy od Slendermana, jego proxy! Ty to The Puppeteer zapewne, mieliśmy cię do niego zabrać!

- Ten człowiek, skradał się, tak jakby chciał zrobić mi krzywdę. Miał broń, z resztą ty też masz - zauważył lalkarz. Momentalnie wyrzuciłem swoje toporki jak najdalej za siebie, nie obchodziło mnie, że byłem tam teraz zupełnie bezbronny.

- Nie chciał nic złego, nie chciał cię skrzywdzić! Błagam, nie rób mu krzywdy! On jest moim całym światem, weź mnie! Proszę, zabij mnie, ale nie jego! - wycharczałem, moje gardło błagało o litość, oczy szczypały od nadmiaru produkowanych łez.

- Naprawdę chcesz oddać życie za drugą osobę? - zapytał beztrosko, zupełnie nie tak, jakby właśnie, za nim ktoś ginął. Chociaż gdy ja mordowałem ludzi, też nie zwracałem na nic uwagi, przecież byłem mordercą tak jak on. Jednak coś nas różniło, ja byłem człowiekiem, a on na pewno nie. Jego nienaturalnie ciało i zdolności to potwierdzały. Pokiwałem szybko głową w odpowiedzi na jego pytanie. Lalkarz odwrócił się do Masky'ego, po czym przyłożył dłonie do jego szyi. To koniec... Zabije go, połamie mu kark!

- To mój chłopak! Mam tylko jego! Błagam, oddaj mi go! - krzyknąłem w akcie desperacji, po czym zaniosłem się spazmom, niekontrolowanego, gwałtownego i bardzo mocnego szlochu, upadając bezwładnie na kolana. Miałem nadzieję, wzbudzić w nim, choć odrobinę ludzkich uczuć i współczucia. Chociaż czułem, że to na nic. Mężczyzna spojrzał na mnie przez ramię, a po chwili bezwładne ciało Tima powoli opadło na ziemię. Nie miałem zamiaru czekać na pozwolenie tego faceta, od razu rzuciłem się do Masky'ego. Upadłem przy nim na podłogę, biorąc go w swoje ramiona. Miał zamknięte powieki, był sztywny. Moje łzy kapały na jego nieruchomą klatkę piersiową.

- Tim, proszę, obudź się! Nie zostawiaj mnie, kocham cię, Tim! Słyszysz?! Proszę, wstań - szlochałem, ale to było na nic, nawet się nie poruszył. Czy naprawdę straciłem go?! Jedyną osobę na, której mi zależało, dla której żyłem, codziennie wstawałem, jadłem, kładłem się spać, brałem leki, czy naprawdę go już ze mną nie ma? Nieznajomy stał nade mną i przyglądał się wszystkiemu. - Tim, proszę, nie możesz odejść! Ja żyję tylko dla ciebie, jesteś moim promykiem słońca - rzekłem, zalewając się kolejnymi łzami, nachyliłem się nad nim, obejmując dłońmi jego twarz. - Tak strasznie cię kocham - dodałem bardzo cicho, całując jego czoło.

Właśnie w tym momencie lalkarza położył mi dłoń na ramieniu, ale to już się dla mnie nie liczyło, mogłem tam zginąć, było mi wszystko obojętne, chciałem mieć tylko Tima przy sobie, usłyszeć jego głos. Stanowczo zepchnąłem szarą rękę z siebie. Mężczyzna ukląkł obok mnie, patrzył na mnie z jakby... smutkiem?

- Odsuń się - zakomenderował. Co on chciał zrobić? Dokończyć to, co zaczął? Zakryłem Tima swoim ciałem, nie chcąc, by spotkało go jeszcze coś złego, wystarczy. - Pomogę mu - dodał, widząc mój upór. Litował się nad nami, dlaczego? Spojrzałem na niego niepewnie, otarłem oczy, żeby być pewnym tego, co widziałem. Na jego szarych policzkach były mokre ślady od łez. Odsunąłem się trochę na tyle, żeby dać mu dostęp do Masky'ego. Coś mnie tknęło i postanowiłem mu zaufać. Puppteer przejechał opuszkami palców po dłoniach i ramionach mojego chłopaka.

- Kiedyś też byłem zakochany... bardzo, ale straciłem ją - wyszeptał, opuszki jego placów dalej błądziły po ciele Tima, a gdy tylko dłoń Puppeteera dotknęła jakiegoś miejsca, spod ubrań przedostawały się małe kawałki złotych nici.

- C-co r-robisz?

- Przerywam sznurki, oplatające jego mięśnie, aktualnie nic nie czuje, cały jest pod moją kontrolą i będzie tak, dopóki węzły nie opuszczą jego organizmu - rzekł. Przyglądałem się w milczeniu jak szybciej napięte części ciała, kolejno zostawały uwalniane i się rozluźniały. Na koniec przesunął swoją dłoń centymetr na twarzy szatyna, pstryknął palcami i odsunął się na pewną odległość. - Nigdy szybciej nikogo nie uwalniałem, mam nadzieję, że zadziała... Powiedz coś do niego...

Pełen nadziei w sercu znowu przysunął się jak najbliżej mojego chłopaka.

- Masky... Masky, kochanie, obudź się, proszę - powiedziałem i z zapartym tchem wyczekiwałem jakiegoś znaku życia. Nagle jego klatka piersiowa uniosła się delikatnie, a on sam bardzo powoli uchylił powieki. Uśmiechnąłem się do niego szeroko i przytuliłem go mocno do siebie, znów zacząłem płakać, ale tym razem ze szczęścia. - Kocham cię, tak cholernie cię kocham, już nigdy mnie nie zostawiaj, słyszysz? Nie pozwalam ci.

- Toby... - wymamrotał cicho.

- Tak, to ja. Już wszystko jest w porządku, skarbie, jestem przy tobie - powiedziałem, moja twarz dalej była mokra od łez.

- Nie... płacz, proszę - dodał, zacisnąłem mocno powieki, żeby spełnić jego prośbę.

- Tak, wiem, już przestaję. Jak się czujesz?

- Boli trochę - odpowiedział. Spojrzałem w wyczekiwaniu na Lalkarza, nie miałem pojęcia czy to normalne. Chłopak ponownie do nas podszedł i przyjrzał się Timowi.

- Mięśnie są trochę naruszone, ale wkrótce wszystko powinno wrócić do normy. Nie martwcie się. Przepraszam was, nie pomyślałem, że jesteście od Slendermana. Po prostu czasem kręcą się tu różni, dziwni ludzie, myślałem, że jesteś jednym z nich - zwrócił się do Masky'ego. - Wybacz mi, ale nie myślałem, że proxy przyjdą tutaj i będą mierzyć we mnie bronią.

- To nie było specjalnie, my też nie wiedzieliśmy, czy w budynku nie będzie jeszcze jakichś innych ludzi, to było do obrony przed nimi, a nie na ciebie - rzekłem, Masky był dość słaby, nie chciałem, żeby się przemęczał dodatkowo mówieniem. - Czeka nas daleka droga, nie jestem pewny, czy Tim da radę, może lepiej byłoby tu zostać do jutra?

- Macie jedzenie? Ja nie muszę jeść, nie jestem człowiekiem, ale wy to co innego. On nie będzie w stanie iść, mogę go wziąć na barana, nie stanowi to dla mnie żadnego problemu, w końcu to przeze mnie jest w takim stanie - oznajmił Puppeteer. Spojrzałem wyczekująco na mojego chłopaka. Czarnowłosy miał rację, bez jedzenia nie damy rady, kocy też nie mieliśmy, więc najrozsądniejszym wyjściem będzie wrócenie do rezydencji. Jeśli się pośpieszymy, dotrzemy tam jeszcze przed zmierzchem.

- Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie - oznajmił Masky, jego głos był cichy i niewyraźny. Patrzył na mnie wyczekująco, no tak, moje zdanie też się dla niego liczyło.

- Też tak uważam, nie mamy innego wyjścia - powiedziałem. Spojrzałem z czułością na mojego chłopaka, po czym nachyliłem się nad nim i pocałowałem go w usta, Tim starał się mi odpowiedzieć tym samym, ale kosztowało go to dużo wysiłku.

- Możesz normalnie ruszać rękoma? - zapytał lalkarz, gdy już skończyliśmy. Czy nie mógł dać nam chwili prywatności, tylko musiał nas obserwować? Zarumieniłem się lekko, z kolei Masky widząc, to zaczął uśmiechać się delikatnie.

- Mogę - odpowiedział, poruszając dłonią.

- Dobrze, trzeba pomóc ci wstać - oznajmił czarnowłosy, obaj podnieśliśmy się, złapaliśmy Tima pod ramiona i postawiliśmy go do pionu. Następnie Puppeteer spojrzał na mnie, tak jakby wypatrywał czy zgłaszam jakiś sprzeciw, ale gdy nic takiego nie zobaczył, sprawie wziął Tima na barana. Rozejrzałem się po podłodze, żeby zabrać rzeczy szatyna. Wziąłem jego maskę i przez chwilę przyglądał się czarnej broni, leżącej na podłodze. Ostatnim razem, kiedy trzymałem coś takiego w rękach, był moment, gdy mierzyłem w swoją głowę. Masky od tamtego czasu w ogóle nie miał przy mnie pistoletu. Złapałem sprzęt w dłoń. Poczułem, jak nieprzyjemne wspomnienia zaczęły napływać do mojej głowy, ręka zaczęła mi lekko  drgać.

- Toby... zostaw to... Nie zabieraj go, kupię sobie nowy - powiedział Tim, który cały czas obserwował moje zachowanie. Może myślał, że głosy ponownie mnie zaatakują i znów będę próbował odebrać sobie życie. Wziąłem głęboki oddech.

- Nie, nie trzeba. Wszystko w porządku, Tim, nic mi nie jest. Przecież brałem leki, nic się nie stanie, nie martw się - rzekłem, po czym szybko schowałem pistolet za pas, żeby nie musieć go oglądać i uśmiechnąłem się delikatnie do mojego chłopaka. - Chodźmy - dodałem i ruszyliśmy na dół, po drodze zabierając swoje toporki.

- Myślicie, że Slenderman będzie zły, że naraziłem na uszkodzenia jednego z proxych? - zapytał w końcu brunet.

- Będzie w stanie ci wybaczyć, ostatecznie Masky żyje, to najważniejsze - odpowiedziałem. - Jak działa twoja moc? Robi wrażenie.

- Zamienia ludzi w marionetki. Najpierw człowiek się unosi pod wpływem mojej telekinezy, a wtedy oplatam ciało złotymi sznurkami, jego umysł jest połączony z moim. Nie czuć wtedy bólu, stan, w jakim znajduje się ofiara, jest dla niej bardzo przyjemny. Potem nici przebijają się przez niewidoczne nacięcia w nadgarstkach i dostają do organizmu, łącząc się z mięśniami i w końcu układem nerwowym. Potem tracisz zmysł dotyku, łamię kości i przestawiam je tak, jak chcę. Na sam koniec skręcam kark, doprowadzając do ostatecznej śmierci - wyznał, poczułem gulę w gardle, nie mogłem nic wykrztusić. Przecież to mogło spotkać Tima!

- Nieźle - skomentował mój chłopak.

- Tak właściwie to nie przedstawiliśmy się, jestem The Puppeteer - oznajmił, uśmiechając się lekko do mnie.

- Jestem Masky.

- T-Ticci Toby - wycharczałem, gdyż moje gardło wciąż było zaciśnięte. Nie mogłem pozbyć się przykrych scenariuszy zakończenia dzisiejszego dnia, gdybym wparował do tamtego pokoju, choć odrobinę później.

***

Szliśmy tak dość długo, jednak wcale nie było nudno. Zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że Lalkarz był naprawdę fajną osobą. Po kilku godzinach, gdy byliśmy już blisko rezydencji, Tim oznajmił, że dalej pójdzie sam, więc czarnowłosy odstawił go na ziemię. Widząc go, stojącego o własnych nogach nie mogłem się powstrzymać i mocno go przytuliłem. Tim zaśmiał się cicho, ale również objął moje drobne ciało. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, szatyn złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nasze tempo było trochę wolniejsze, gdyż Masky nie szedł tak szybko, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.

Po dotarciu do rezydencji wszyscy rzucili się do wyjścia, żeby zobaczyć nowego członka naszej ekipy. Jak widać wieść, że po kogoś idziemy, szybko się rozniosła. Mieszkańcy otoczyli nas i zasypywali pytaniami nowego.

- Może warto pójść do Smile'a, żeby cię zbadał? - zapytałem cicho, odciągając mojego chłopaka od tłumu ludzi.

- Nie trzeba, skarbie, czuję się znacznie lepiej niż wcześniej. Jestem tylko trochę zmęczony, chyba pójdę odpocząć, ale jeśli chcesz, to możesz zostać tutaj i bawić się z innymi - rzekł, po czym złożył czuły pocałunek na moim czole.

- Nie mam ochoty, chcę być z tobą - powiedziałem, Masky uśmiechnął się i pociągnął mnie na górę do jego pokoju.

- Zrobię dla ciebie kąpiel, co? Ciepła woda dobrze ci zrobi, rozluźni mięśnie - oznajmiłem, po czym poszedłem do łazienki. Odkręciłem wodę i dodałem mydła do kąpieli, które szybko zrobiły bardzo dużo piany. Po chwili do pomieszczenia wszedł szatyn, miał na sobie szlafrok, a w ręku trzymał dwa ręczniki i dwie piżamy.

- Bardzo proszę, łazienka jest twoja, miłej kąpieli - rzekłem, a następnie już chciałem wyjść, gdy nagle Tim złapał moją rękę i przyciągnął bardzo blisko siebie, tak, że wylądowałem na jego klatce piersiowej.

- Zostań ze mną - wymruczał do mojego ucha.

- Co? - zapytałem lekko zdezorientowany, ale cały czerwony na twarzy.

- Zostań ze mną, weźmy kąpiel razem - powtórzył zmysłowo, moje ciało zadrżało, on polizał płatek mojego ucha, na co westchnąłem cicho.

- P-przestań ze mnie żartować, Tim - wymamrotałem.

- Mówię poważnie, nie daj się prosić, skarbie. To tylko zwykła kąpiel - wyszeptał, a następnie poczułem, jak jego dłonie chwyciły dół mojej bluzy, na co lekko zesztywniałem, ale mimo wszystko, nie wiadomo czemu, nie protestowałem, gdy pozbawiał mnie górnej części odzienia. Jednak wszystkie moje mięśnie się napięły, pokazanie Timowi swojego ciała w pełnym świetle było ciężkie. Masky pocałował mnie w szyję, po czym spojrzał w moje zawstydzone ślepia i przewrócił oczami. - Będę powtarzać ci to zawsze, jesteś śliczny, Toby. Nie stresuj się, twoje ciało naprawdę jest wspaniałe - powiedział. Sięgnął dłońmi do mojego paska od spodni i gdy je zsuwał, trącił ręką moje przyrodzenie, które i tak już było gotowe do działania, nie zdołałem powstrzymać przeciągłego jęku wypływającego z moich ust. Byłem czerwony jak burak, my mieliśmy się tylko wykąpać, a ja już się podnieciłem. Było mi strasznie wstyd za swoje zachowanie.

- Przepraszam - wymamrotałem, czując się jak ostatni, niewyżyty kretyn.

- Nie masz za co przepraszać, to chyba moja wina - odparł, unosząc moją głowę delikatnie ku górze, żeby spojrzeć mi w oczy. - Moja wina, więc teraz ja, ci pomogę - dodał. Zwężyły mi się źrenice z zaskoczenia. Chłopak złapał mnie w talii i przycisnął delikatnie na krawędzi wanny, która była za mną. W pewnym momencie po prostu klęknął przede mną i złapał krawędź materiału moich bokserek.

- Nie! Tim, czekaj! Nie musisz, naprawdę nie trzeba! - powiedziałem szybko. Ta forma sprawiania innym przyjemności była dla mnie nowa i bałem się jej. Szczególnie po tym, co widziałem w sypialni Jeffa.

- Spokojnie, odpręż się, Toby. Zobaczysz, że ci się spodoba - rzekł, patrząc w moje przestraszone oczy. Pogłaskał mnie czule po udzie, a następnie zdjął moje bokserki, zacisnąłem powieki, czując jego ciepły oddech na swoim nabrzmiałym członku. Zacisnąłem dłonie na krawędzi wanny. Pisnąłem, gdy Tim złapał mojego penisa w dłoń, którą zaczął powoli poruszać w górę i w dół. Dyszałem głośno, pojękując. To było cudowne uczucie, nie umiałem się już opierać, oddałem się mojemu chłopakowi, czując jak powoli całe zażenowanie i strach znikają.

Niedługo później jego język, zaczął robić powolne kółka wokół główki penisa. Nie mogłem, a nawet nie starałem się, powstrzymywać głośnych i przeciągłych jęków. Następnie Masky wziął mojego członka do ust i zaczął poruszać głową. Całe doznanie było tak intensywne, że długo nie wytrzymałem.

- Agh! M-Ma-Masky, j-jestem b-b-blisko! YHM! - wrzasnąłem, gdy chłopak przyspieszył swoje ruchy. Krzyknąłem głośno, gdy doszedłem w jego usta. Tak mocno zaciskałem dłonie na krawędzi wanny, że aż pobielały. Tim połknął wszystko, po czym wstał i uśmiechnął się do mnie.

- I jak było? - zapytał czuło, odgarniając włosy z mojej czerwonej, teraz już od opadającego podniecenia, twarzy.

- C-cudownie, wybacz, że skończyłem w twoich ustach, nie chciałem.

- Nie przejmuj się, skarbie, gdybym nie chciał tego połknąć, to bym tego nie robił. Cieszę się, że jesteś zadowolony, a teraz wskakuj do wanny, bo woda nam wystygnie - rzekł, po czym wszedł pierwszy i podał mi rękę, aby pomóc wejść. Po chwili obaj usadowiliśmy się wygodnie, Masky oparty o ścianę wanny, a ja pomiędzy jego nogami, leżąc plecami na klatce piersiowej szatyna.

---------------------‐--------------------------------

Witam wszystkich! Mam nadzieję, że spodobało wam się UwU Jakby nie było to jest przedostatni rozdział (zaraz będę ryczeć). To były dobre dwa miesiące z tym opowiadaniem, szkoda mi się żegnać z bohaterami, no ale cóż. W takim razie do zobaczenia w kolejnym rozdziale, wstawię go jeszcze w tym tygodniu <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top