Rozdział 19
Pov. Toby
Otworzyłem senne powieki i podniosłem lekko głowę znad klatki piersiowej Tima, żeby spojrzeć na niego. Chłopak nie spał, tylko przyglądał mi się, dopiero teraz poczułem, że opuszki jego palców rysowały różne kształty na górnej części moich pleców, co było niezwykle przyjemne. Zamruczałem cicho i znowu odłożyłem głowę na jego torsie.
- Dzień dobry, Tim - powiedziałem zaspany.
- Dzień dobry, Toby. Jak się spało? - zapytał.
- Wspaniale, czyli jak zawsze, kiedy jesteś obok - rzekłem, Masky zaśmiał się, poczułem, jak wyznaczył na moich plecach kształt serca. Już zamierzałem wstać, żeby go pocałować, ale wtedy spostrzegłem coś, co mój zaspany umysł zupełnie przeoczył. Byłem nagi, bez ubrań, okrywała mnie tylko kołdra. Mój chłopak również nie miał ciuchów. No tak, jak mogłem być tak głupi, żeby zapomnieć o poprzedniej nocy. Po raz pierwszy w życiu robiłem coś więcej niż całowanie i przytulanie. Wspomnienia zaczęły wypełniać mój umysł, nie mogłem uwierzyć, że to było prawą. Ja uprawiałem seks! Ożywiony podniosłem się do siadu, przytrzymując zakrywającą mnie kołdrę.
- Naprawdę to zrobiliśmy czy to tylko wspaniały sen? - zapytałem. Tim znów zaśmiał się, po czym odpowiedział na moje pytanie:
- Naprawdę to zrobiliśmy.
- Dlaczego się potem nie ubrałem? - zapytałem czerwony na twarzy. Świadomość, że Masky mógł widzieć mnie teraz nago, trochę mnie krępowała.
- Byłeś zmęczony, skarbie. Prawie od razu zasnąłeś. Nie wiem, co mam ci powiedzieć, żebyś przestał myśleć, że jesteś brzydki, żebyś się nie krępował pokazywać mi swojego ciała.
Wiele dla mnie znaczyły jego słowa, sprawiały, że moje serce zaczynało bić szybciej. Uśmiechnąłem się do niego niepewnie, co on odwzajemnił. Sięgnąłem po koc, leżący obok mnie, gdyż poruszanie się z kołdrą było niewygodne, okryłem się nim, robiąc sukienkę, co sprawiło, że Masky ponownie zaśmiał się i pokręcił zrezygnowany głową. Uniosłem do góry brew, tak jakbym nie wiedział, o co mu chodziło, po czym podniosłem się i usiadłem na jego brzuchu, szatyn dalej był zakryty kołdrą. Teraz wyraz jego twarzy zmienił się na lekko zaskoczony, więc tym razem to ja się zaśmiałem. Nachyliłem się nad nim, po czym delikatnie musnąłem jego wargi.
- Będę pracować nad swoją nieśmiałością, obiecuję - wyszeptałem, a następnie znowu złączyłem nasze usta. Masky wtopił jedną dłoń w moje bujne, brązowe włosy, a drugą położył na moich rozgrzanych plecach, przyciskając mnie jeszcze mocniej do siebie. Z kolei ja położyłem dłonie na jego gołej, umięśnionej klatce piersiowej. Całowaliśmy się namiętnie i w pewnym momencie, gdy moje place jeździły po jego torsie, przypadkowo trąciłem jego sutek. Chłopak jęknął w moje usta, znowu się zaczerwieniłem. Czy ze mną było coś nie tak? Czy normalny człowiek też co chwila jest czerwony jak burak na twarzy?
- Toby, przestań, bo zaraz mi stanie - wyszeptał w moje wargi, zaśmiałem się nerwowo, po czym odsunąłem od jego twarzy.
- Nie patrz na mnie, wiem, że znowu jestem cały czerwony, to głupie - wybełkotałem zakrywając twarz dłońmi, od razu usłyszałem śmiech Masky'ego.
- Wyglądasz niezwykle uroczo, jak się rumienisz, podoba mi się - powiedział rozbawiony.
- Przestań, bo będzie jeszcze gorzej - wywarczałem, a on ponownie zaczął się śmiać. Poczułem, jak jego dłonie spoczęły na mojej talii. Byliśmy już w związku jakiś czas, ale moje ciało dalej reagowało nietypowo na jego dotyk. Ciarki przebiegały mi wzdłuż kręgosłupa. Odkryłem twarz i przez chwilę wpatrywałem się w jego cudowne oczy, następnie przeniosłem wzrok na jego klatkę piersiową. Opuszkiem palca przejechałem po jednej z blizn, których nie miał mało. - Skąd to masz? - zapytałem.
- Miałem ciężką sytuację w domu, a praca jako proxy też trochę dała się we znaki.
- Tata cię bił? - dopytywałem. Chciałem wiedzieć o nim jak najwięcej. Nie, ja chciałem wiedzieć o nim wszystko. Masky na chwilę zamilkł, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie, nie mieszkałem z tatą. Moja matka była dosyć... nerwowa.
- Oh, rozumiem. To ona ci to zrobiła... Te na twarzy też - zapytałem, gładząc policzek, po którym również przebiegała blizna. Tim położył swoją dłoń na mojej.
- Tak, ale niedługo potem ją okaleczyłem... To był jeden z nielicznych razy, kiedy nie użyłem pistoletu - rzekł, starał się być niewzruszony, ale jego oczy zdradzały prawdziwe emocje. Rodzice potrafili być potworni. Ponownie spojrzałem na tors pokryty nieprzyjemnymi pamiątkami. W chwili, gdy zostały zrobione, musiały sprawić wiele bólu. Ja miałem to szczęście, że nawet kiedy mnie krzywdzili, nic nie czułem. Przytuliłem go mocno, kładąc się na nim. - Nie smuć się, to było dawno temu - dodał, obejmując moje drobne ciało.
- Wiem - wyszeptałem. Po prostu musiałem go przytulić. Mój policzek leżał w zagłębieniu jego szyi. Miał ciepłe ciało, mógłbym bez problemu ponownie zasnąć, było mi naprawdę przyjemnie. Masky ponownie zaczął rysować opuszkami palców jednej ręki niewidzialne wzroki na moich gołych plecach, co wywoływało u mnie ciche pomruki zadowolenia. Mogłem leżeć tak już zawsze. Szatyn zaśmiał się cicho.
- Wiesz, że jest już 12, prawda? - zapytał rozbawiony.
- Co? Niemożliwe! - krzyknąłem, podnosząc swoją głowę i zerkając na zegar.
- Pogoda nie jest za ciekawa, wszędzie ciemno i pochmurnie, dlatego wydaje się wcześnie. Musimy wstać, umyć się i coś zjeść.
- Dobry pomysł - podsumowałem, po czym poprawiłem swoje okrycie zrobione z koca, zszedłem z łóżka i zacząłem zbierać porozrzucane wszędzie ubrania.
- Zostaw to, ja posprzątam, a ty idź zająć łazienkę - rzekł uśmiechnięty.
- Ale... - zacząłem, jednak Masky nie dał mi skończyć.
- Bez żadnego "ale". Zmykaj do łazienki - posłałem mu zrezygnowane spojrzenie, zabrałem tylko swoje ciuchy, a resztę odłożyłem na krzesło i poszedłem do toalety, gdzie wziąłem prysznic umysłem twarz i zęby, jako że często spędzałem noce u Tima, miałem tam swoją szczoteczkę i inne niezbędne przedmioty codziennego użytku, ubrałem się i przeczesałem palcami włosy. Gdy wyszedłem zobaczyłem perfekcyjnie wysprzątany pokój Masky'ego i jego samego poprawiającego poduszki na pościelonym łóżku. Był w samych bokserkach, więc mogłem lepiej przyjrzeć się jego ciału. Zeszłej nocy w pokoju zapaliliśmy tylko lampkę nocną, dlatego nie mogłem dokładnie tego zrobić. Był naprawdę dobrze zbudowany, miał po prostu ciało boga! Jak ktoś tak przystojny, ktoś, kto mógłby mieć dosłownie każdego, wybrał akurat mnie?
- Naprawdę mogłem ci pomóc, nie wiem, dlaczego mi nie pozwoliłeś - nadąsałem się, czując lekkie wyrzuty sumienia, z powodowane tym, że cała robota przypadła mu.
- Jest dobrze. Dzięki temu poszło nam sprawnie, wezmę szybki prysznic i będziemy mogli iść na śniadanie. Weź leki, skarbie - powiedział, po czym cmoknął mnie szybko w usta i zniknął za drzwiami łazienki. Zawsze mi o nich przypominał, naprawdę dbał o mnie, gdyby nie on to zdarzyłoby mi się o nich parę razy zapomnieć. Posłusznie wziąłem swoje tabletki i popiłem je wodą.
Jakiś czas później Tim skończył poranną toaletę i mogliśmy opuścić jego pokój. Masky zrobił nam przepyszne śniadanie, czyli tak jak zawsze, bo wszystko, co przygotował, było boskie, nie wiedziałem, gdzie nauczył się, tak dobrze gotować. Zjadłem połowę swojej porcji, co jak na mnie było naprawdę obfitym posiłkiem, a Tim zdążył się już przyzwyczaić do mojego niewielkiego apetytu, cieszył się, że zjadałem cokolwiek.
Spokojnie wyszliśmy z kuchni i już mieliśmy ruszyć dalej, gdy pędzący Eyeless Jack wbiegł we mnie, prawie zwalając na podłogę, na szczęście Masky był tuż obok i mnie złapał.
- Jack! - wrzasnął poirytowany jego zachowaniem.
- Najmocniej przepraszam was! - krzyknął w pośpiechu, biegając po korytarzu i zbierając szybko rzeczy, staliśmy i przyglądaliśmy się, jak w pośpiechu szykował się do wyjścia. - Jeff! - wołał wyraźnie zdenerwowany. - Kurwa, gdzie ten polazł! Widzieliście gdzieś tego palanta!?
- Nie - odpowiedział Masky. - Stało się coś?
- Miał iść ze mną na misję, a go nigdzie nie ma! I tak jesteśmy już mocno spóźnieni, Slenderman się wścieka, nie mam czasu, będę już biec. Proszę, znajdźcie tego kretyna i powiedzcie mu, że jak mnie szybko nie dogoni to operator nas pozabija - rzekł bezoki i pędem wybiegł z rezydencji. Tim zaśmiał się cicho.
- Chodź, idziemy go poszukać, bo jeszcze nam się oberwie od Operatora - oznajmił lekko rozbawiony, a następnie objął mnie ramieniem i ruszyliśmy na górę do pokoju Jeffa. Po drodze znów zaczęliśmy żywą dyskusję, z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze, jak z nim.
Właśnie uzgadniałem z Maskym kwestię wspólnego spaceru, roześmiani weszliśmy do sypialni Jeffa, w której jak się okazało było naprawdę gorąco. Na łóżku leżał Ben, był kompletnie goły. Nadgarstki miał przypięte kajdankami do ram dużego łóżka, na którym leżał. Jego jasna skóra miała kilka jasnoczerwonych pręgów. Twarz była pokryta bardzo intensywnym rumieńcem, oczy załzawione i mokre policzki. Chłopak jęczał bardzo głośno i krzyczał. Jeff był zadowolony tym, jak reagowało ciało blondyna i on sam na jego szybkie, mocne i lekko brutalne ruchy bioder.
Gdy tylko to ujrzałem, pisnąłem zaskoczony i od razu zakryłem twarz dłońmi, po czym spuściłem głowę, jak najniżej się dało. Paliłem się ze wstydu! Tim momentalnie przytulił mnie do siebie, ukryłem twarz dodatkowo w jego torsie, tak żeby mieć pewność, że jego wysportowane ciało zasłoni mi widok na tamtą parę, sam obrócił się tyłem do nich.
- Chryste! Czy nie potraficie zamykać drzwi, skoro chcecie się ruchać w środku dnia?! Wiem, że podnieca cię, jak masz widowisko, Jeff, ale nie wszyscy mają ochotę oglądać wasze tyłki!
- Przesadzasz, nie powiesz mi, chyba że nie ma na co patrzeć - powiedział Jeff, tak jakby nigdy nic się nie stało. Moje nogi zaczęły się trząść pod ciężarem zażenowania, co Masky na pewno zauważył, bo mocno podtrzymywał moje plecy w odcinku lędźwiowym.
- Może cię zaskoczę, ale nie potrzebuję widoku waszych kutasów do szczęścia - wysyczał Tim.
- Jeśli chcecie, zawsze możecie się przyłączyć, serdecznie zapraszamy - kontynuował czarnowłosy. Czy on nie miał wstydu?
- Kurwa, nie! Pojebało cię!? - krzyknął Masky lekko poirytowany.
- Skoro nie chcecie się z nami zabawić, to czego tu szukacie? Z góry ostrzegam, że gadżetów erotycznych nie oddam.
- I bardzo dobrze, nie wziąłbym ich, nawet gdyby mi zapłacili, nie wiadomo gdzie one się szlajały, nie chcę się czymś zarazić, a pożyczając coś od was to bardzo możliwe. Miałeś iść na misję! Slenderman jest wkurzony i Eyeless Jack też! Musisz natychmiast przerwać, dymać Bena i ruszyć dupę do Jacka! - powiedział Wright.
- Mam ruszyć dupę Jacka? Nie wiedziałem, że też jest na mnie napalony, masz konkurencję, kochanie - zwrócił się do elfa, który siedział cicho. Bardzo możliwe, że paraliżował go wstyd albo penis bruneta był w jego ustach, czego nie byłem w stanie stwierdzić, nie widząc ich.
- Nie jestem pewny, czy jakikolwiek normalny człowiek jest w stanie znieść twoje sadystyczne zaburzenia seksualne, ale wiem, że to się leczy, musisz tylko się zwrócić o pomoc i nie zgwałcić lekarza, ale tym się zajmiesz później, musisz kończyć i iść na misję w tym momencie albo cię kurwa zaprowadzę tam siłą!
- Nie mogę teraz iść! Jeszcze nie doszedłem! - zażalił się czarnowłosy.
- To już nie mój problem, urządzisz sobie sado-maso później, teraz zaciągnij gacie na swoją niewyżytą seksualnie dupę i idź. Ostrzegam, że Jack był mocno wkurzony, nie będzie miał oporów, żeby cię zabić.
- Kurwa, słyszysz, Ben? Szybko ssij to, bo muszę już iść! - powiedział sfrustrowany. Następnie usłyszałem zduszony kaszel, nie musiałem tego widzieć, żeby wiedzieć, że Jeff wpychał młodszemu swoje ogromne przyrodzenie do gardła.
- Twoja nimfomania wymyka się spod kontroli, nikt długo z tobą nie wytrzyma, zostaw już tego zmaltretowanego Bena, tylko nie zapomnij go rozwiązać - rzekł Masky, teraz jego ton był lekko rozbawiony, cały czas był odwrócony plecami do łóżka, a ja gotowałem się ze wstydu i próbowałem ustać na trzęsących nogach z pomocą Tima. Nie zamierzałem podnosić głowy z jego torsu, nie chciałem zobaczyć tego, co tam się działo jeszcze raz za żadne skarby świata. Chyba bym się rozpłakał.
- Jak chcesz, to zawsze możesz pomóc Benowi i go zastąpić, jeśli pomożesz mi dojść, to odwdzięczę się tym samym.
- Dzięki, ale nie mam zamiaru ci obciągać - oznajmił kąśliwie Tim, po czym złapał mnie pod udami i podniósł, sam nie byłem w stanie iść, moje nogi były jak z waty, więc w duszy mu dziękowałem, szybko objąłem jego plecy rękoma, ukrywając w nich twarz, wciąż mocno zaciskałem powieki. Zaplotłem nogi wokół jego bioder, ale czułem się nieswojo, wiedząc, że Jeff nas obserwował, aż czułem jego wzrok jeżdżący po moim ciele. Masky poprawił uścisk swoich rąk, abym na pewno nie upadł.
- Toby, a może ty się skusisz, słodziak z ciebie, mogłoby być naprawdę fajnie - zażartował brunet, jednak ja znowu pisnąłem cicho, i mocniej zacisnąłem dłonie na koszulce Wright. Dlaczego takie rzeczy przytrafiały się zawsze mi!? Dlaczego ja musiałem wszystkich nakrywać na TYM czymś!? Nie zamierzałem się odzywać.
- Jeśli jeszcze raz rzucisz w jego stronę jakimś zboczonym tekstem, to już nigdy się nie zadowolisz, przysięgam! Po prostu zostaw go w spokoju - powiedział mój chłopak, po czym zaczął się przemieszczać. Usłyszałem zduszony płacz Bena, który już po chwili zrobić się wyraźny.
- Co się stało, skarbie? Boli cię, tak? Już cię rozwiązuję, nie martw się - mówił Jeff, teraz jego ton był bardzo zmartwiony, czuły i delikatny, zupełnie inny od tego poprzedniego.
- Już ci nie wystarczam!? Dlatego proponujesz seks wszystkim naokoło! - załkał.
- Ależ, kochanie, to nie tak! Nie płacz, słoneczko! To tylko takie głupie żarty, nie bierz tego do siebie! To ty jesteś miłością mojego życia! Mój penis należy tylko do ciebie! Nie dotknę nim żadnego innego człowieka, przysięgam! Kocham cię, Benuś! Proszę, nie płacz, bo mi serce pęka! - tłumaczył się brunet głosem pełnym troski, przejęcia i skruchy. Część jego wypowiedzi była zagłuszona przez drzwi, bo Tim wyniósł mnie na korytarz, gdzie odstawił ostrożnie na ziemi.
- Ta dwójka ma nie równo pod sufitem - powiedział, nie mógł ukryć widocznego rozbawienia całą sytuacją, z kolei ja dalej nie mogłem się pozbierać po ty, co zobaczyłem.
- Z-zdecydowanie - przyznałem cicho.
- Ej, nie przejmuj się, nikt tam nikogo nie gwałcił, jestem pewien, że Ben zgodził się na te fantazje Jeffa, poza tym to ich wina, że zostali nakryci, bo nie zamknęli drzwi - powiedział kładąc mi dłonie na ramionach.
- Jak można się na coś takiego zgodzić? - zapytałem.
- Nie mam pojęcia, ale lepiej uważaj na nich, nie wiadomo co im następne do głowy przyjdzie. Lepiej nie przebywać z nimi sam na sam w pokoju, nigdy nie wiadomo czy nie zechcą urządzić jakiegoś trójkątu - powiedział.
- Byliby do tego zdolni?! - zapytałem.
- Nie wiemy co siedzi w ich głowach - odpowiedział, spojrzałem na niego z czystym przerażeniem w oczach, czy naprawdę mogliby stanowić dla mnie zagrożenie? Tim, widząc moją minę, zaśmiał się, po czym dodał:
- Przecież żartuję. - Uśmiechnąłem się niepewnie. Chłopak, widząc moje nie przekonanie, ponownie mnie przytulił, swoją drogą robił to naprawdę często, ale mi to ani trochę nie przeszkadzało. - Tylko spróbowaliby cię dotknąć, popamiętaliby mnie wtedy do końca życia - wyszeptał do mojego ucha. Dzięki tym słowom moje spięte ciało od razu się rozluźniło. Jak mogłem myśleć, że coś mi groziło, puki miałem Tima przy swoim boku?
--------------------------------------------------------------
Hejka! Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni, jeśli tak zostawcie coś po sobie UwU
Poza tym należą wam się małe wyjaśnienia, przepraszam, że nie było rozdziału w czwartek, ale dopadła mnie choroba i nie miałam siły go sprawdzić, a z kolei wczoraj wattpad bawił się moim kosztem i nie pozwalał nic dodawać :/
Najważniejsze, że w końcu się udało i mamy to! Jeśli dobrze szacuję to zostały nam do końca jeszcze 3 rozdziały :( przykro mi, przyjemnie było to pisać, ale jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy...
W każdym razie, do usłyszenia w środę <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top