Rozdział 17

Pov. Toby

Otworzyłem sennie powieki i pierwsze co zauważyłem to to, że leżałem na Maskym, w tej pozycji, w której oglądaliśmy wczoraj film. Z jednej strony bardzo mi się podobał fakt, bycia tak blisko niego, ale z drugiej strony nie chciałem, żeby był przez to obolały. Zamierzałem ostrożnie wstać, tak żeby go nie obudzić, ale wtedy zorientowałem się, że ramiona chłopaka obejmowały mnie w pasie, uniemożliwiając podniesienie się, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.

- Dzień dobry, Toby - usłyszałem zaspany, lekko zachrypnięty głos Tima.

- Dzień dobry, obudziłem cię? - zapytałem, po czym obróciłem się tak, żeby widzieć jego twarz, ale dalej spoczywałem między jego nogami. Jako że ja siedziałem, a on na pół leżał, patrzyłem na niego z góry, w dodatku jego dłonie wciąż były na mojej talii. Ta pozycja wydała mi się trochę zbyt intymna, poczułem, jak na moje policzki zaczynała wypływać zdradziecka czerwień, nienawidziłem się za te ciągłe rumieńce! Zawsze mnie demaskowały!

- O matko, tak strasznie mocno cię kocham - powiedział z wielkim uśmiechem.

- Przestań, zawstydzasz mnie... - wybełkotałem. Tim zaśmiał się uroczo, po czym podniósł się do siadu. Poczułem motylki w brzuchu, moje serce momentalnie przyspieszyło, ciało zalała dziwna fala gorąca. Byłem tak blisko niego, co działało na mnie w niezwykły sposób. Będąc z Clocwork nigdy nie czułem czegoś takiego. Patrzyłem prosto w jego śliczne oczy, wszystkie nadzwyczajne dolegliwości nasiliły się, gdy szatyn powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Chwilę później poczułem ciepłe usta muskające moje wargi, zamknąłem oczy, chcąc całkowicie pogrążyć się w tej chwili. Oddałem mu pocałunek. Wiedziałem, że moje ruchy były bardzo niepewne, nie potrafiłem się całować w przeciwieństwie do Tima, który robił to wspaniale, Natalie nie mogła się do niego nawet porównywać.

Całowaliśmy się tak, Masky dostosowywał swoje tempo do mojego, nie śpieszył się, robił to delikatnie i subtelnie, za co byłem mu bardzo wdzięczny, gdyż nie miałem zielonego pojęcia na temat namiętnych pocałunków z języczkiem, więc najprawdopodobniej skompromitowałbym się całkowicie.

Odruchowo przeniosłem dłonie z kolan, jedną na jego kark, a drugą na klatkę piersiową. Moje ciało miało ochotę znaleźć się jeszcze bliżej niego, motyle w brzuchu szalały, jeszcze nigdy nie czułem czegoś tak intensywnego. Na sam koniec Masky delikatnie przygryzł moją wargę, to było dla mnie za wiele i z moich ust wydostał się niekontrolowany jęk.

Szybko odsunąłem się od niego i zakryłem usta ręką, myślałem, że zaraz spalę się ze wstydu. Masky uśmiechnął się nieznacznie, po czym złapał moją dłoń, odciągając ją od twarzy. Chciałem spuścić swoją głowę, żeby nie musieć patrzeć mu w oczy. Sam nie wiedziałem, dlaczego tak zareagowałem, nigdy wcześniej nikt nie działał na mnie w ten sposób. Czułem się jak ostatni kretyn, co on sobie o mnie pomyśli?! Ja nawet nie wiedziałem, kim dla siebie byliśmy, a zrobiłem coś takiego!

- Ej, Tobiś - powiedział, po czym złapał delikatnie mój podbródek i uniósł go ku górze. Tobiś... nie pamiętałem, kiedy ostatnio ktoś powiedział tak do mnie. Zrobiło mi się cieplej na sercu. - Widzę, że to wszystko jest dla ciebie trochę... stresujące? Nie ma nic złego w tym, że twoje ciało tak reaguje, nie musisz się tego wstydzić, ani tym bardziej kontrolować. Lubię słyszeć twój głos, w każdej postaci - powiedział czuło, po czym puścił moją brodę.

- Przepraszam...

- Za co? Przecież powiedziałem ci, że to jest jak najbardziej w porządku

- Przepraszam, że nie umiem całować się tak dobrze, jak ty, nie potrafiłbym zadziałać na ciebie, tak jak ty na mnie... - powiedziałem ze skruchą. Naprawdę bardzo nie chciałem, żeby zostawił mnie z tego powodu, co Clocwork, dobrze wiedziałem, że byłem beznadziejny w tych wszystkich sprawach, co było kolejny powodem, za który nienawidziłem siebie. Tim spojrzał na mnie trochę zaskoczony, ale następnie zaczął się śmiać.

- Nie bądź tego taki pewien. Działasz na mnie o wiele intensywniej, niż możesz to sobie wyobrazić, naprawdę - powiedział, po czym poczochrał moje włosy i wstał, co mnie trochę zdziwiło.

- Gdzie idziesz? - zapytałem. Chłopak spojrzał na mnie, po czym podrapał się nerwowo po głowie i powiedział:

- Przez ciebie muszę iść załatwić swoje męskie sprawy, zaraz wrócę.

Przez chwilę wpatrywałem się w niego z niezrozumieniem. Wtedy zobaczyłem coś niespotykanego, policzki Masky'ego przyozdobiła lekka czerwień. Męskie sprawy... Dopiero po chwili skojarzyłem fakty, mój wzrok odruchowo powędrował w miejsce, w które zdecydowanie nie powinien. Zobaczyłem wybrzuszenie w spodniach Masky'ego, odznaczające się w TYM miejscu. Szybko odwróciłem swój wzrok, czułem się jak największy zboczeniec.

- Oh, rozumiem - wybełkotałem, mocno zawstydzony. Tim wszedł do łazienki i zostawił mnie samego. Moje myśli krążyły wokół tych krępujących tematów. Zastanawiałem się, kim dla siebie byliśmy, czy kiedyś przyjdzie czas, żeby wejść na wyższy poziom? Jak to wygląda? Jak to jest, kiedy robi się TO? A jak to wygląda pomiędzy dwoma chłopakami? Do mojej głowy napływało coraz to więcej pytań. Czy mój pierwszy raz będzie z Maskym? Ufałem mu, wiedziałem, że chciał dla mnie jak najlepiej, ale bałem się, poza tym jeszcze bardziej wstydziłem się swojego nieatrakcyjnego ciała. Z myśli wyrwał mnie głos Wrighta:

- Wybacz, to nie miało tak wyjść, strasznie mi głupio, że tak się stało, nie myśl o mnie źle.

Trochę zaskoczyły mnie jego słowa, chłopak usiadł na łóżku obok mnie, ale mimo wszystko zachował pewien dystans między nami, najprawdopodobniej nie chciał, żebym czuł się niekomfortowo przez zbyt bliski kontakt z nim.

- N-nic s-się nie stało - wybełkotałem cały czerwony na twarzy, nigdy bym nie pomyślał, że mogę kogoś... podniecić. Masky uśmiechnął się do mnie lekko, nie chciałem, żeby było między nami dziwnie, dlatego przybliżyłem się do niego i mocno go przytuliłem. Szczerze to miałem ochotę, usiąść mu na kolanach, ale nie chciałem przez przypadek sprawić mu kolejnych problemów w bokserkach. Tim również mnie objął i oparł swój podbródek na mojej głowie. - Masky, mam pytanie.

- Pytaj mnie, o co chcesz, skarbie.

- No bo... W sensie przytulamy się i... c-ca-całujemy, ś-śpimy r-razem, kim dla siebie jesteśmy?

- Agh, no tak, głupek ze mnie - powiedział Tim, po czym odsunął się ode mnie, złapał moje dłonie i pomógł wstać, nie rozumiałem, co chciał zrobić, może chciał mnie wyrzucić? On jednak zaciągnął mnie na środek pokoju, odchrząkną i dalej nie puszczając moich rąk, zapytał, patrząc głęboko w moje oczy:

- Tobiaszu Rogersie, kocham cię najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, czy chciałbyś zostać moim chłopakiem?

Jego ton był bardzo oficjalny, ale z drugiej strony taki czuły. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Być chłopakiem Tima... Kogoś, kto mnie kochał, pomagał mi, troszczył się o mnie, kogoś, kto potrafił doprowadzić mnie do niezwykłego stanu, moje serce znów przyspieszyło, bałem się, że to tylko jakiś żart.

- M-mówisz na poważnie?

- Jeśli nie chcesz to... - zaczął Masky, ale nie dałem mu skończyć:

- Chcę! Bardzo chcę! - powiedziałem entuzjastycznie, szatyn uśmiechnął się promiennie, wyglądał, jakby mu ulżyło, przyciągnął mnie do siebie, po czym złapał w talii, uniósł moje ciało w powietrze i zakręcił się kilka razy, oplotłem swoje nogi wokół jego bioder, żeby nie spać. Pokój wypełniał śmiech nas obojga, gdy chłopak przestał się kręcić, spojrzał głęboko w moje oczy i cmoknął mnie czuło w usta.

- Moje serce na chwilę się zatrzymało - powiedział w końcu.

- Moje też - zaśmiałem się cicho.

- Jak na razie koniec tego dobrego, najchętniej to przeleżałbym cały dzień z tobą w łóżku, ale tak nie można. Dam ci jakieś swoje ciuchy, pójdziemy na śniadanie, a potem do Smile'a - oznajmi, wciąż trzymał mnie na rękach, a moje nogi dalej były zaplecione na jego biodrach, ręce zarzucone na szyi Wrighta, nasze twarze były bardzo blisko siebie.

- Kocham cię - wyszeptałem mu do ucha.

- Ja ciebie też - wyznał szczęśliwy, po czym odstawił mnie na ziemię.

Po jakichś 20 minutach obaj byliśmy gotowi do wyjścia, Masky złapał mnie za rękę, żebym czuł się pewniej i razem wyszliśmy z pomieszczenia. Nieśpiesznym krokiem ruszyliśmy w stronę kuchni połączonej z salonem, gdzie była już część mieszkańców rezydencji. Przed samym wejściem wziąłem głęboki oddech, Tim, widząc to, mocniej ścisnął moją dłoń i uśmiechnął się pokrzepiająco. Stresował mnie fakt ujawnienia się przed całą rezydencją, pokazania się w towarzystwie mojego chłopaka, czułem się po prostu dziwnie. Jeszcze nie byłem przyzwyczajony do tej nowej dla mnie sytuacji, ale nie chciałem zawieść szatyna, który z pewnością siebie prowadził mnie w głąb pomieszczeniach.

Od razu wszystkie oczy skierowały się na nas, jakby mieli jakiś radar w głowie, bo wyczuli idealny moment na porzucenie swoich zajęć i wlepienie wzroku w drzwi. Poczułem się jeszcze bardziej niezręcznie, miałem ochotę uciec gdzieś, jak najdalej od nich, jednak nie mogłem zostawić mojego chłopaka.

- Cześć! - przywitał się radośnie Candy Pop z lekko głupkowatym uśmieszkiem.

- Hej wszystkim - rzekł śmiało Tim z szczęśliwym i prommiennym wyrazem twarzy.

- Hej - wybełkotałem cicho, ale chyba i tak nikt tego nie usłyszał.

- Uuu, widzę, że komuś się tutaj układa - powiedział Eyeless Jack.

- Jesteście razem! Cudownie, pasujecie do siebie! - piszczała podekscytowana Jane.

- Dziękujemy - powiedział radośnie Masky. Reakcja tych ludzi sprawiła, że poczułem się lepiej, moje obawy sprawione nie akceptacją nas zniknęły.

- Ile już jesteście razem? - zapytał entuzjastycznie elf.

- Oficjalnie to dopiero od dzisiaj, ale już od jakiegoś czasu coś było między nami na rzeczy i w końcu zostaliśmy parą - odpowiedział Wright zgodnie z prawdą, byłem bardzo onieśmielony tym wszystkim. Nie wiedziałem, co powiedzieć ani zrobić, więc stałem tam cicho i bez ruchu. Mój chłopak spojrzał na mnie z czułością i pocałował w policzek. Przy wszystkich! Dalej nie rozumiałem, jak mógł się mnie nie wstydzić. Zarumieniłem się, co spowodowało, że po pomieszczeniu rozniosło się głośne "Awwwww".

- Jesteście super uroczy, mam nadzieję, że będzie wam się układało - dodał Ben.

- No to co? Może, żeby to uczcić, wybierzemy się na podwójną randkę? - zapytał podekscytowany Jeff, stając obok Bena, następnie objął go ramieniem i troskliwie przyciągnął do siebie, na co ten drugi zachichotał. Oni również wyglądali na szczęśliwych.

- Może kiedyś - zaśmiał się Tim, co ja również zrobiłem. Cały stres ze mnie uszedł i mogłem cieszyć się tą wspaniałą chwilą.

***

Minął miesiąc odkąd ja i Tim zaczęliśmy tworzyć związek, układało nam się świetnie. Masky dbał o mnie jak nikt inny, kochał mnie, a ja jego. Dzięki codziennemu przyjmowaniu leków, głosy w mojej głowie dały mi spokój tak samo, jak straszne halucynacje, dlatego mogłem żyć w miarę normalnie. Jednak coraz częściej dręczył mnie inny problem, gdy przyglądałem się sobie w lustrze, widząc tym samym swoje mankamenty. Z kolei Tim był idealny. Nie wiedziałem, co będę miał zrobić, jak przyjdzie co do czego? Przełamać się, zaryzykować?

***

Poszliśmy z Timem do jego pokoju, gdzie przesiadywaliśmy naprawdę często. Była już godzina 21:39, a my wróciliśmy ze spaceru po lesie. Na zewnątrz było dość zimno, ale lubiliśmy przechadzać się razem o tej porze, żeby móc patrzeć w gwiazdy, poza tym dzięki tej temperaturze chodziliśmy bardzo blisko siebie, żeby zapewnić sobie dodatkowe ocieplenie.

Śmiejąc się, zdjęliśmy swoje kurtki oraz buty, po czym chłopak poczochrał mnie czule po głowie i pociągnął nas na łóżko. Usiadłem na kolanach Tima, tak naprawdę to nie robiłem tego zbyt często, ale tym razem miałem na to dziwną, niepohamowaną ochotę. Chłopak zaczął gładzić swoją ciepłą dłonią mój policzek, zagarniając przy tym włosy za ucho. Po chwili powoli przybliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował. Przez ten miesiąc nabrałem trochę wprawy, ale zawsze całowaliśmy się tak subtelnie, z kolei tym razem było trochę inaczej. Gdy oddałem mojemu chłopakowi pocałunek, on zaczął go pogłębiać. Od razu poczułem szalejące motylki w moim brzuchu i drzesz podniecenia przebiegający wzdłuż kręgosłupa. To było dla mnie coś nowego.

Starałem się powtarzać ruchy Tima, gdyż sam nie wiedziałem, jak to robić, ale gdy w pewnym momencie rozchyliłem usta, chłopak wsunął mi swój język do buzi, co było dla mnie kompletnie nowym doznaniem. Nigdy wcześniej nawet nie próbowałem czegoś takiego, od razu poczułem lekki strach, w końcu nie wiedziałem nawet co robić, ale Masky na szczęście się nie śpieszył i robił wszystko bardzo ostrożnie, dlatego też delikatnie złączył nasze języki, po moim ciele od razu rozlała się fala gorąca, a wzdłuż kręgosłupa przebiegły ciarki, byliśmy tak blisko. Moja dłoń zacisnęła się na bluzie Tima, który objął mnie rękoma, a następnie nie przerywając pocałunku, obrócił nas i położył mnie delikatnie na łóżku. Z jednej strony czułem podniecenie, ale zaczynał dopadać mnie również strach, w końcu nie byłem aż tak głupi, żeby nie wiedzieć, w jakim kierunku zmierzamy. Mimo wszystko postanowiłem odrzucić od siebie te wszystkie nieprzyjemne myśli. Po chwili poczułem, że dłoń Masky'ego bardzo delikatnie, powoli i ostrożnie zaczęła rozchylać moje uda.

To było dla mnie jednak zbyt wiele, za szybko. To wszystko mnie przytłaczało, nie dość, że bałem się mojego pierwszego razu, nie miałem pojęcia co robić, to jeszcze potwornie wstydziłem się nagości, swojego okropnego ciała. Spanikowałem tak jak zawsze. Szybko, jednak uważając, by nie zrobić tego zbyt agresywnie czy niegrzecznie odepchnąłem od siebie Tima, po czym momentalnie podniosłem się do pozycji siedzącej i przyciągnąłem kolana jak najbliżej do klatki piersiowej. Uderzyły mnie dziwne obawy i wyrzuty sumienia. Poczułem, jak moje oczy zaczęły nabiegać łzami, nienawidziłem siebie, za to, jaki byłem. Cholernie mocno bałem się, że Tim mnie zostawi, zrobi mi coś takiego jak Clocwork, bo w końcu kto chciałby być z kimś takim jak ja, z kimś, kto nigdy nie chce robić niczego więcej. Szatyn spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale chwilę później jego twarz zmieniła swój wyraz na troskę.

- Zrobiłem coś nie tak? Za szybko? - zapytał spokojnie.

- Przepraszam - wydusiłem cicho.

- Ej, słoneczko, nie płacz. Wybacz, powinienem był cię zapytać, czy tego chcesz. Kretyn ze mnie, nie masz kompletnie za co przepraszać, to ja przepraszam.

- Brakuje ci tego?

- Co? - zaskoczył się.

- Wiesz, o co mi chodzi, chyba nie powiesz, że nie brakuje ci tego typu zbliżenia - wybełkotałem ze skruchą.

- O czym ty mówisz? Niczego mi nie brakuje, puki jestem z tobą, przecież seks nie jest najważniejszy, to tylko taki dodatek, naprawdę. Nie musimy się spieszyć, nie będę cię do niczego zmuszać, poczekam tak długo, aż będziesz pewny, że chcesz to zrobić.

- To b-będzie mój... p-pierwszy raz... - powiedziałem bardzo niepewnie, wolałem, żeby mimo wszystko o tym wiedział, ale czułem się bardzo nieswojo, strasznie piekły mnie policzki. Masky złapał moje dłonie i splótł razem nasze palce.

- Tym bardziej nie musimy się spieszyć. Nie ważne ile będziesz potrzebować czasu, ja poczekam i nie będę cię do niczego zmuszał. To normalne, że się boisz, masz pewne obawy, ale gdy będziesz gotowy, wszystko pójdzie automatycznie - wyznał.

- A co jeśli będę bardzo zły w tych sprawach? - zapytałem, chciałem się upewnić.

- Niczym się nie przejmuj, będzie dobrze.

- A jeśli będę aż tak zły, że nie będziesz chciał już ze mną być?

- Co? Nie ważne, jaki będziesz, nigdy nie przestanę z tobą być z tak błahego powodu. Jak coś takiego mogło ci przyjść do głowy? - Chłopak był ewidentnie zaskoczony moją wypowiedzią.

- Ja po prostu nic nie potrafię, nie wiem co mam robić. Nawet całowanie wychodzi mi fatalnie, nie to co tobie. Wszystko przychodzi ci tak... gładko. Jesteś niesamowity, w przeciwieństwie do mnie.

- Nieprawda. Ty też jesteś dobry i niesamowity. Pamiętaj, że do wszystkiego trzeba przywyknąć, poćwiczyć. Nie od razu jest się świetnym, potrzeba trochę wprawy. Jeśli będziesz chciał, to ja przejmę inicjatywę, naprawdę niczym się nie przejmuj, kochanie - powiedział czuło Tim, cały czas gładził swoim kciukiem wierzch mojej dłoni. Zacząłem się stresować, został jeszcze jeden, najpoważniejszy aspekt, który był najpoważniejszą przeszkodą. Wziąłem głęboki oddech, chciałem mu powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Jak ja mu miałem o tym powiedzieć? Przepraszam, Masky, ale jestem tak brzydki, że będzie grozić ci poważna wada wzroku. Nerwowo przygryzałem dolną wargę. - Co jest, Toby? Możesz mi powiedzieć o wszystkim, to będzie dużo lepsze niż tłumienie czegoś w sobie. Nie krępuj się, bo nie masz czym, przy mnie. Widzę, że jest jeszcze coś, co nie daje ci spokoju.

- Agh, to głupie - wybełkotałem speszony. Szatyn położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku i zaczął go delikatnie gładzić.

- Nic co chcesz mi powiedzieć nie jest głupie - powiedział spokojnie. Nie mogłem uwierzyć w szczęście, jakie mnie spotkało. On był taki delikatny, czuły, kochany, zawsze starał się mi pomóc i nie oceniał mnie. Był idealny, wiedziałem, że nie pozbierałbym się, gdybym go stracił. Kochałem go ponad wszystko.

- B-b-bo ja się w-wstydzę... - wybełkotałem bardzo cicho.

- Naprawdę? Czego? - zapytał lekko zaskoczony. Wiedziałem, iż zrozumiał, że to było najpoważniejszym kłopotem i ewidentnie nie mógł tego zrozumieć.

- Pokazania się bez ubrań... Swojego ciała, jestem po prostu brzydki i nawet nie próbuj temu zaprzeczać - powiedziałem szybko. Chłopak spojrzał na mnie jeszcze bardziej zaskoczony, zdecydowanie nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Przysunął się bardzo blisko mnie, ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Czegoś tak głupiego to jeszcze nie słyszałem, naprawdę. Jesteś śliczny, uroczy, przepiękny, idealny pod każdym względem, twoje ciało jest wspaniałe, nie mogę oderwać od niego wzroku! I nie mówię tego z litości, Toby. Mówię tak, bo naprawdę tak uważam - rzekł. Uśmiechnąłem się do niego, był cudowny, nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego, nawet Clocwork. W pomieszczeniu zapadła na chwilę cisza, podczas której patrzeliśmy sobie w oczy, ja już podjąłem decyzję.

Usiadłem na jego kolanach i zarzuciłem mu ręce na szyję. Byłem gotowy, chciałem to zrobić właśnie z nim i właśnie w tej chwili, nawet pomimo mojego wstydu.

- Na pewno? - zapytał. Dobrze zrozumiał, co chciałem osiągnąć. Pokiwałem twierdząco głową.

------------------------------------------------‐----------

Hejka wszystkim! Najmocniej przepraszam za tę późną porę :( Mam nadzieję, że wybaczycie mi i że spodobał wam się rozdział UwU
(Jeśli tak, zachęcam do zostawienia czegoś po sobie)
Do usłyszenia we wtorek <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top