Rozdział XXXIII
🍇Kokichi pov🍇
Obudziłem się czując coś ciepłego obok siebie. Naturalnie się do tego przytuliłem... Czekaj to się rusza.
Otworzyłem oczy i dopiero wtedy zauważyłem, że przytulam się do śpiącego Shu.. A on do mnie. Poczułem, że moja twarz robi się czerwona, co rzadko się zdarzało, jednak nie chciałem puszczać Shu. Był ciepły i czułem się bezpieczny.. Poza tym kto by tak się nie czuł będąc w objęciu osoby, którą się kocha?
Nagle poczułem, że Shuichi się powoli budzi, a jako iż nie chciałem aby zobaczył, że się rumienię, postanowiłem udawać, że śpię i schowałem twarz w jego klatce piersiowej.
Po chwili usłyszałem ciche ziewanięcie oznaczające, że Shumai się obudził.
-H-huh..? - usłyszałem.
Byłem pewny, że Shuichi był w tamtym momencie cały czerwony i spodziewałem się, że się odsunie lub wstanie... Zamiast tego przytulił mnie mocniej i zaczął mnie głaskać po głowie. Woow Shu potrafi zaskakiwać.
Zostałbym tak dłużej ale...
-To było kłamstwo! - krzyknąłem patrząc na niego.
-A-AH!- wystraszył się.
-Nishishi~ - zaśmiałem się widząc jak twarz Shuichiego robi się coraz bardziej czerwona.
-N-nie śmiej się, p-poprostu.. - zaczął się tłumaczyć zasłaniając twarz rękami.
-Aww nie musisz się wstydzić~ To oczywiste, że każdy mnie kocha~.- dokuczyłem mu.
-N-nie, poprostu było mi zimno. - powiedział.
Ouch.
Trochę zabolało.
Ale mogłem się tego spodziewać prawda..?
-Oww jaka szkoda~! - powiedziałem smutnym głosem, który nie dokońca był udawany.
-U-uh tak w ogóle, która godzina? - spytał Shuichi siadając.
Spojrzałem na łóżko Kaito, na którym wciąż spał astronauta, oznaczało to, że jest na tyle wcześnie, że nie trzeba wstawać na lekcje.
-Na pewno przed siódmą. - ziewnąłem.
-Tak w zasadzie to i tak nie miałem zamiaru iść dzisiaj na lekcje. - stwierdził.
-Dlaczego nie~?- spytałem z ciekawości.
-Raczej wciąż jesteś chory. - powiedział i przyłożył rękę do mojego czoła.
-.. HmmMMmM wiesz Shu, że słyszałem, że sprawdzanie temperatury ręką nie jest tak efektywne jak przyłożenie czoła? - skłamałem, w c a l e nie po to aby twarz Shuichiego była bliżej mojej.
-A-ah tak? Umm, nie wiedziałem. - powiedział i zabrał rękę, po czym zbliżył swoją twarz do mojej i przyłożył swoje czoło do mojego.
Spojrzałem w jego oczy, a on w moje. Przez chwilę tak siedzieliśmy, ale w pewnym momencie Shuichi się zawstydził i odsunął się.
-U-uh nie masz gorączki, a jak się czujesz? - spytał.
Nishishi, reakcja Shu była urocza~
-Czuje się dobrze i to tym razem nie jest kłamstwo~ - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-To dob.. - zaczął mówić Shu.
-Shuichi? Kokichi? - usłyszeliśmy głos Kaito, a Shu zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
-Kaito nie przerywaj im momentu. - skarcił go Rantaro, który również już nie spał.
-N-nie to nie tak, p-poprostu sprawdzałem czy Kokichi nie ma gorączki. - zaczął się tłumaczyć Shuichi.
-uHm~... Tak czy inaczej chyba powinniśmy wstać. - stwierdził Rantaro i wstał z łóżka. To samo zrobił Kaito.
-Shuichi ty też nie powinieneś się już zbierać? - zapytał Kaito.
Skomentowałbym to jakoś obrażając Kaito, ale Shu ostatnio powiedział, że mam być milszy, więc tym razem mu odpuszczę. Nadal uważam, że Kaito jest durny, ale jeśli bym to powiedział na głos, Shuichiemu mogłoby być smutno, a tego bym nie chciał.
-Nie, ponieważ jestem chory, a mój ukochany Shu chce się mną zająć. - powiedziałem z uśmiechem.
-C-coś w tym stylu. - pokiwał głową Shuichi, wciąż czerwony.
Kaito zrobił trochę podejrzliwą minę po czym razem z Rantaro wyszedł z pokoju.
-Nishishi~- zaśmiałem się patrząc na dziwną minę Kaito po czym odwróciłem się spowrotem do Shu.
-... Jak ci się wydaje, dałbyś radę iść dzisiaj do tego domku? - spytał Shuichi.
-Aw myślałem, że nigdy nie zapytasz i będę musiał cię męczyć o pozwolenie. - powiedziałem z uśmiechem.
-Możemy iść tylko dlatego, że dobrze się czujesz, gdybyś miał gorączkę musielibyśmy iść innym razem.
-OooOOo trooooszczysz się o mniee~ - zaśmiałem się.
-A czego się spodziewałeś irytujący gremlinie. - Shu również się zaśmiał, a ja dostałem poduszką po głowie.
-Tak czy inaczeeej, kiedy idziemy? Teraz? Zaraz? Już? - zacząłem mówić podekscytowany.
Nie mogłem uwierzyć, że mogłem zobaczyć swoją organizacje, dlatego chciałem iść jak najszybciej.
-Spokojnie, może najpierw się przebierzemy i zjemy śniadanie? - zaproponował Shu uśmiechając się. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że również wyglądał na podekscytowanego.
-Jak sobie życzysz, Emo Księżniczko.~ - powiedziałem i zszedłem z łóżka.
Szczerze mówiąc nie czułem się idealnie zdrowy, ale było dużo lepiej niż wczoraj, więc byłem pewny, że dam radę wyjść z pokoju.
Wziąłem jakieś ubrania i poszedłem się przebrać, podczas gdy Shuichi stwierdził, że zrobi dla nas śniadanie.
Po chwili już siedzieliśmy razem w kuchni i je jedliśmy. Nawet nie zauważyłem jak bardzo się spieszyłem przez moją ekscytację.
-Spokojnie Kokichi. - zaśmiał się Shu.
-Przecież jestem spokojny~.- powiedziałem , nadal szybko jedząc.
-Nie powiedziałbym. - stwierdził nadal się śmiejąc i parę minut później skończyliśmy jeść.
-Toooo teraz już możemy iść? - spytałem z nadzieją.
-Tak, ale tylko jeśli jesteś pewny, że dobrze się czujesz. - pokiwał głową.
-Yup yup, jestem już caaaaałkowicie zdrowy!- powiedziałem entuzjastycznie.
-W takim razie przebiorę się i możemy iść. - uśmiechnął się.
-..oh racja.. - Westchnąłem. Dopiero wtedy zauważyłem, że Shu wciąż jest w piżamie.
-Nie martw się, twoja organizacja nigdzie nie ucieknie. - zaśmiał się.
-Obyy.. bo jeśli tak to.. - zacząłem się zastanawiać nad jakąś groźbą, której oczywiście i tak nie spełnię, bo za bardzo kocham mojego Shu żeby coś mu zrobić. -...to będę cię nazywać niezdarną Emo księżniczką wszędzie i przy wszystkich~!
-.. A czy przypadkiem już tego nie robisz? - zapytał wciąż się śmiejąc.
-.. Uh...Tak czy inaczej coś kiedyś wymyślę.- powiedziałem nie mając żadnych pomysłów na groźbę.
Shu tylko się uśmiechnął i poszedł się przebrać. Po chwili był już spowrotem.
-I co wymyśliłeś już? - spytał.
-Nuh uh, ale masz mieć do mnie respekt i się mnie bać.~ - powiedziałem z niskim głosem.
-Oczywiście. - zaśmiał się.
Za każdym razem gdy Shuichi się śmiał czułem, że ja też chcę się śmiać. Śmiech Shu byl zaraźliwy i piękny.
-W takim razie chcesz już iść? - spytał Shuichi wyrywając mnie z myśli na temat jego śmiechu.
-Yup yup! - pokiwałem głową.
-Ale jeśli będziesz się źle czuł to powiedz i wrócimy spowrotem. - powiedział.
-Aww Shu nie przesadzaj to było tylko krótkie, małe przeziębienie~- machnąłem ręką. Byłem jednak wdzięczny, że jest ktoś kto się o mnie martwi i tą osobą jest Shuichi, ale teraz zbytnio przesadzał. Naprawdę czułem się dużo dużo dużo lepiej~!
-W takim razie chodźmy. - uśmiechnął się i poszliśmy założyć buty.
Wkrótce staliśmy już przed szkołą podczas gdy Shuichi sprawdzał jeszcze raz lokalizację.
-Okej, chyba wiem gdzie trzeba iść. - powiedział wciąż patrząc telefon, w którym miał otwartą mapę czy coś w tym stylu.
-Oof to dobrze, co by było gdyby mój mały Saihara-chan się zgubił~? - westchnąłem mówiąc to smutnym głosem.
-To mój mały Ouma-chan zgubiłby się razem ze mną. -uśmiechnął się Shu. W głowie wyobraziłem sobie kartę zmiany kolejki z Uno którą wystawia w moją stronę Shuichi.
-WAAAH SAIHARA-CHAN ŻARTUJE Z MOJEGO WZROSTU!- "rozpłakałem się"
-.. Przecież niscy ludzie są uroczy.. - wymamrotał Shu.
-Tak o mnie myślisz~? Aww~ - powiedziałem dokuczając Shuichiemu.
-H-huh? N-nie! - zaprotestował zasłaniając twarz rękami na której z pewnością pojawił się rumieniec.
-Oww szkoda.. Tak czy inaczej, chodźmy już! - powiedziałem i zaczęliśmy iść w kierunku, który pokazywał Shu.
To było taaaakie urocze kiedy się rumienił. W zasadzie.. Wszystko co robił Shu było urocze. Prawdopodobnie gdybym mu to powiedział znowu zrobiłby się cały czerwony...Jednak nie sądziłem aby Shu brał moje komplementy na poważnie. Jak już to za żart.
Ale nie mogłem go za to winić. Sam sobie zrobiłem reputację kłamcy, który nie mówi nic na serio. Przez to też nawet nie byłem pewny czy Shu wiedział jak bardzo mi na nim zależało. Dlatego też tak bardzo jak kochałem spędzać czas z Shuichim, tak samo mnie to bolało. Poprostu nigdy nie będzie tak jakbym chciał... Czyli, że nigdy nie możemy być kimś więcej niż przyjaciółmi. Przez to jak bardzo go kochałem, w tym samym czasie cierpiałem.
Westchnąłem, co nie umknęło uwadze Shuichiego.
-Wszystko w porządku? Przez chwilą byłeś podekscytowany, a teraz wydajesz się przygnębiony. - uśmiechnął się lekko.
-Yup yup! Poprostu osoba z takim dużym mózgiem jak ja, dużo myśli~! - powiedziałem również się uśmiechając.
-Nie wątpię. - zaśmiał się, choć szczerze mówiąc nie byłem pewny czy mi uwierzył. Tak czy inaczej, nie dopytuje o nic więcej, więc reszta jest już nie ważna.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu, ale później znowu zaczęliśmy rozmawiać. Czasem Shu dopytywał o organizacje, a czasem ja mu dokuczałem nazywając go słodką Emo księżniczką.
-... Gdzie to jest? Napewno dobrze idziemy? Ile jeszcze?? - zacząłem dopytywać po jakimś czasie trochę się stresując.
-Tak, jestem pewny, że to dobra droga.. Jeśli dobrze mi się wydaje to domek powinien być... Tutaj. - powiedział Shuichi.
-Co? Gdzie? Shuuu nie widzę.. - zacząłem marudzić.
-Patrzysz w złą stronę głuptasie.- zaśmiał się odwracając mnie lekko.
-Nie jestem głu.. AAaaAAa.. - zacząłem mówić, ale wtedy zobaczyłem, że Shu miał rację. Jednak byłem troooszkę głupi, ale oczywiście nadal mądrzejszy od Kaito.
Staliśmy właśnie przed domkiem. Był identyczny jak na zdjęciu, które pokazał mi Shuichi. Ku mojemu zdziwieniu było jednak dosyć cicho... Czy to znaczy, że nikogo tu nie ma..? Może tylko gdzieś poszli i zaraz wrócą... Albo są w środku i poprostu nic nie mówią?
-Idziemy?- spytał Shushu.
-Yup yup! - pokiwałem głową i szybko wszedłem po drabince. Tuż za mną wchodził Shuichi. Ledwo stanęliśmy w środku domku, nagle k t o ś oblał nas wodą.
Jeeej, jeszcze wczoraj byłem chory, a następnego dnia zostaje oblany.
-.. K-kokichi..? Nie mogę uwierzyć, że wróciłeś! Tak długo czekałam!- usłyszałem znajomy głos po czym poczułem, że ten ktoś mnie przytula.
-...Ayano...? - powiedziałem tylko patrząc w twarz mojej najbliższej przyjaciółki i zastępczyni. Była ona tą samą blondynką z czerwonymi okularami, którą rysowałem ostatnio Shu.
-Tak tak! To ja we własnej osobie. OOoOO i widzę, że Shuichi też tu jest!
-Umm, to my się znamy? - spytał Shu nie rozumiejąc.
-Yuppp, oczywiście, że tak~! Ahhh jak mogłam zapomnieć, że oboje zapisaliście się do danganronpy i nic nie pamiętacie... Powiedzcie,więc jak w niej było~? - zaczęła pytać ciągle mnie przytulając, a ja oczywiście odwzajemniłem uścisk.
-Źleee sami idioci~. - westchnąłem.
-... Kokichi pamiętasz o co cię prosiłem? - przypomniał Shu.
-Woops racja.. Tak czy inaczej co się stało jak mnie nie było? I gdzie reszta organizacji?- zacząłem ją dopytywać.
-Zaraz ci wszystko opowiem, ale może najpierw powinniście przyjść do mojego domu aby się ogrzać? W końcu oblałam was wodą hehe~ - zaśmiała się.
-O-oh faktycznie, myślę, że to może być dobry pomysł. - pokiwał głową Shuichi.
-W takim razie chodźcie za mną! - powiedziała radośnie i zeszła po drabince. Ja z Shuichim zrobiliśmy to samo i po chwili już szliśmy w kierunku wskazywanym przez Ayano.
-Możesz zacząć już mówić? To rozkaz twojego ukochanego lidera... Proooooszę.~ - zacząłem ją męczyć.
-Nuu nie mam zamiaru, powiem wam jak już będziemy w środku.~ - powiedziała z lekko złośliwym uśmiechem.
Westchnąłem tylko i szliśmy dalej. Byłem zmuszony iść w niepewności, ale według moich wspomnień taki był jej charakter. Lubiła czasem robić mi na złość, ale tak naprawdę była bardzo troskliwą i odpowiedzialną osobą, godną mojego zaufania.
-Już prawie jesteśmyyy~ - oznajmiła.
-To dobrze.- uśmiechnął się do niej Shuichi po czym zwrócił się do mnie. - Nie jest ci zimno? Jesteś cały mokry, a wczoraj byłeś chory i..
-Aww spokojnie Saihara-chan i tak niedługo będziemy. - powiedziałem uśmiechając się do niego.
-Właśnie dotarliśmy. Jeez ale jesteście niecierpliwi~ - przewróciła oczami po czym zaczęła szukać w kieszeni kurtki klucza do swojego domu.
Po chwili go znalazła i cała nasza trójka weszła do środka. Miała mały ale przytulny dom.
-Na szczęście moi rodzice są w pracy dlatego mamy święty spokój~! - oznajmiła radośnie po czym zaczęła zdejmować kurtkę.
-Jeeej, a teraz gdzie reszta? Powiedz mi już, powiedz mi, powiedz mi, powiedz mi~! - znowu zacząłem ją męczyć wieszając się jej na szyi. Była ode mnie dużo wyższa, więc musiałem stanąć na palcach aby to zrobić. Zauważyłem też, że również Saihara-chan był od niej odrobinę niższy.
Przez chwilę uśmiech znikł z jej twarzy tylko po to aby pojawić się jeszcze raz.
-Powiem ci, ale najpierw zrobię dla was herbatę i przyniosę ręczniki żebyście mogli się osuszyć. Na razie rozgośćcie się w salonie, a ja zaaaraz wracam~! - powiedziała i wyszła.
Razem z Shuichim zrobiliśmy to co powiedziała i poszliśmy do salonu.
-Jestem jestem~! - oznajmiła wesoło i rzuciła w nas dwoma ręcznikami.
Od razu zacząłem osuszać swoją twarz i włosy, bo na szczęście spodnie miałem suche i tylko kurtka była mokra, ale ją powiesiłem na wieszaku w przedpokoju.
-Pomóc ci wysuszyć włosy? - spytał Shu widząc, że jak zwykle miałem z nimi problem.
-Yup yup! Dzięki Shuichi. - uśmiechnąłem się do niego i prawdopodobnie tylko mi się wydawało, ale przez chwilę zobaczyłem, że się rumieni.
-Jeśli będę mieć po tym puszyste włosy to obiecuje, że kolejną mokrą osobą będziesz ty. - zwróciłem się do Ayano.
-Umm, w takim razie może już pójdę po tą herbatę. ~ - uśmiechnęła się niewinnie i wyszła z salonu tylko po to aby za chwilę wrócić z obiecanym napojem.
-Myślę, że już są suche. - powiedział Shuichi odkładając ręcznik na bok.
Uśmiechnąłem się do niego i znowu zacząłem zamęczać Ayano pytaniami.
-Dobrze dobrze.. Zaraz wam wszystko opowiem- Westchnęła.
-Jeeeej, może jednak zmienię zdanie i zostaniesz sucha~.- powiedziałem radośnie czując jak puszą mi się włosy.
-Tak więc.. Ty prowadziłeś naszą organizację, którą Shuichi również znał, ponieważ był twoim naaajlepszym przyjacielem.. iwcalewasnieshipuje... - zaczęła mówić.
-To już wieeem, powiedz co było gdy poszliśmy do danganronpy. - przerwałem jej ignorując część "iwcalewasnieshipuje".
-Już już, jeez spokojnie.. A więc, zapisaliście się do dangi, a mi oczywiście przydzieliłeś zajmowanie się organizacją, a później... - znowu zaczęła mówić ale tym razem sama przerwała.
-Co było później? To ważne, nie przerywaj w takim momencie~! - zapytałem czując jak wzrasta niepokój.
-Nie chce tego mówić ale... Dice się rozpadło.
Co
.. Jak to możliwe
.. To nie może być prawda.. Moja jedyna rodzina..
-...Przepraszam, wiem, że miałam zająć się organizacją a-ale chyba mnie to przerosło i-i przepraszam Kokichi.. - powiedziała łamiącym się głosem.
-T-to nie twoja wina.. Jak się okazało nie byli taką wierną organizacją jak myślałem nishishi~ - zaśmiałem się ledwo powstrzymując się od płaczu.
.. Moja organizacja była dla mnie wszystkim, a teraz nawet ona znikła..
Nie wiedząc kiedy, nagle z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
-Nie płacz Kokichi.. Może ich znajdziemy i.. - zaczął mówić Shuichi przytulając mnie mocno.
-N-nie chce tego mówić, ale takim sposobem zrobicie sobie tylko fałszywą nadzieję.. Odeszli, każdy poszedł w swoją stronę, a niektórzy znaleźli rodziny... Przepraszam. - powiedziała Ayano i również mnie przytuliła.
-.. W takim razie co teraz..?- spytałem nie czując nic innego oprócz rozpaczy.
Straciłem swoją rodzinę.. Nie wiem gdzie jest moja prawdziwa.. A osoba którą kocham całym sercem nigdy nie poczuje tego samego do mnie.
-Nie wiem Kokichi, ale na pewno jakoś się wszystko ułoży. Nie ważne co by się stało nadal jesteś świetnym liderem i masz przy sobie osoby, które się o ciebie troszczą. - powiedział Shuichi uśmiechając się do mnie.
Ayano tylko pokiwała głową na znak, że zgadza się ze słowami Shuichiego. Nic nie powiedziałem tylko ich przytuliłem i tak siedzieliśmy w milczeniu.
To miłe mieć wsparcie.. Jednak nic nie zastąpi tej pustki po mojej organizacji. Dlaczego mnie zostawili? Czy myśleli, że nie wrócę? W sumie to dosyć prawdopodobne i nie dziwię się, że stracili nadzieję na mój powrót.
-Dziękuję wam.. A teraz chyba powinniśmy wypić tą herbatę. - uśmiechnąłem się mimo, że wewnętrznie wciąż czułem się beznadziejnie.
-... Yup~! Tylko nie sądzę aby jeszcze wysty... - zaczęła mówić Ayano.
-OUCH, CHOLERA GORĄCE! - Krzyknąłem pijąc za szybko herbatę, która wciąż była gorąca.
-Mówiłam ci, ale jak zwykle mnie nie słuchasz. - westchnęła blondynka.
-Mogłaś powiedzieć wczeeeeśniej! - "zapłakałem".
Ona tylko się zaśmiała i cała nasza trójka zaczęła rozmawiać. Byłoby miło gdyby nie fakt, że wciąż było mi smutno, a na dodatek udawanie, że już jest w porządku mnie męczyło. Nie chciałem jednak znowu się przy nich rozpłakać. Miałem reputację silnego lidera i nawet będąc z najbliższymi przyjaciółmi nie chciałem pokazywać, że jest inaczej.
~
Przez cały ten czas nie mogłem uwierzyć, że naprawdę moja organizacja mnie opuściła. Mieliśmy być rodziną... Byliśmy rodziną. A rodzina podobno nigdy nie zostawia siebie nawzajem... Prawda..?
Przynajmniej miałem Ayano i Shuichiego.. I parę innych osób. Ale to nie było to samo. Ayano była świetną przyjaciółką, ale jako iż jedyna z naszej organizacji miała prawdziwą rodzinę (Co według moich wspomnień często było dla nas korzyścią, bo czasami z domku na drzewie mogliśmy przechodzić do jej domu) często była zajęta i nie miała czasu.
Co do Shuichiego...
Wspierał mnie przez cały czas i teraz jest dla mnie wszystkim, ale.. Czasem nawet zwykłe spojrzenie na niego łamie mi serce. Był idealny we wszystkim co robił, a ja byłem tylko nielubianym kłamcą. Oczywiście nie uważałem siebie za złą osobę.. Wiedziałem, że wszystko co zrobiłem podczas symulacji było tylko po to aby skończyć morderczą grę i do wszystkiego miałem jakiś powód (Oprócz obrażania Kaito i Miu, poprostu lubiłem być złośliwy) . Jednak nie uważałem, że byłem godny kogoś takiego jak Shuichi.
-... Ichi? Kokichi? - głos Shuichiego mówiącego moje imię wyrwał mnie z zamyślań.
-Tak mój ukochany detektywie~? - zapytałem z uśmiechem.
-Spytałem czy powinniśmy już iść. Jest popołudnie, ale już jest prawie ciemno. - powtórzył Shu.
-Yup yup, chyba tak~! - pokiwałem głową i wstałem.
-Ohhh myślałam, że zostaniecie na dłużej. - powiedziała Ayano i również wstała aby nas pożegnać.
-Nie martw się, jeszcze zobaczysz swojego cudownego lidera nie jeden raz nishishi~ - zmusiłem się na śmiech.
-Mam taką nadzieję.- uśmiechnęła się i poszliśmy na korytarz żebym ja i Shuichi mógł się ubrać.
-W takim razie bye bye~! - przytuliła i mnie i Shuichiego, w końcu pozwalając nam wyjść.
Uśmiechnąłem się lekko do niej i razem z Shuichim wyszliśmy. Oczywiście przedtem jeszcze przepraszała mnie mnóstwoooo razy, za to, że organizacja się rozpadła jednak nie winiłem jej za to.
W pewnym momencie Shuichi mnie przytulił.
-Huh?
-Dobrze wiem, że nadal jesteś smutny. Nie musisz udawać. - puścił mnie i kontynuowaliśmy iść w stronę szkoły.
-Oww jak ty mnie dobrze znasz. - Westchnąłem.
-Teraz tak myślę.. My też jesteśmy jak rodzina.
-Huuuh? - nie rozumiałem.
-Ostatnio cały czas jesteśmy razem, praktycznie nierozłączni. Poza tym jesteś moim najlepszym przyjacielem i zależy mi na tobie. Z twoją organizacją miałeś podobne relacje prawda? - uśmiechnął się do mnie, a w moim sercu zrobiło się ciepło.
-Ughhh głupie uczucia, nie czuj się tak Kokichi, sam słyszysz, że on uważa cię tylko za przyjaciela, więc przestań robić sobie marne nadzieje.
-Dziękuję Shuichi i...nawet jeśli jestem kłamcą to mi też na tobie zależy~! I to jest 100% prawda! - powiedziałem odwzajemniając lekki uśmiech.
-Wiem, wierzę ci.- powiedział ciągle się do mnie uśmiechając co sprawiało, że na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
-Oh jesteś czerwony, dobrze się czujesz? - spytał z troską w głosie.
-Yup yup~! Poprostu jest trochę zimno, ale zaraz powinniśmy być na miejscu praaawda~? - odpowiedziałem
Shu tylko pokiwał głową i dalej szliśmy razem w kierunku szkoły.
Dookoła nas powoli się ściemniało i zanim dotarliśmy na miejsce było już całkowicie ciemno, mimo, że było dopiero popołudnie.
Shuichi wyciągnął klucz z kieszeni i weszliśmy do naszego pokoju.
Szczerze mówiąc byłem zmęczony i nie miałem na nic siły. Nie dlatego, że czułem się chory...poprostu cała sytuacja trochę mnie przytłoczyła i nie miałem ochoty nic robić.
Oczywiście Kaito, który już dawno skończył lekcje zaczął pytać Shu gdzie był, więc skorzystałem z okazji i położyłem się w swoim łóżku jeszcze raz rozmyślając nad wszystkim.
Nawet nie zauważyłem kiedy po moim policzku potoczyła się łza.
Zamknąłem oczy i zacząłem wyobrażać sobie wszystkie miłe wspomnienia, które miałem z moją organizacją. Myślałem, że to mnie pocieszy, ale przybrało to zupełnie odwrotny efekt.
-O mój Boże Kokichi, jak będziesz płakać to nic nie osiągniesz. Musisz przestać tyle myśleć i ruszyć na przód. - pomyślałem sam do siebie ocierając szybko łzy.
Jednak nie było to takie łatwe. Jeszcze rano myślałem, że znajdę swoją rodzinę.. Nawet przez parę ostatnich dni ich szukałem i miałem nadzieję. A teraz okazało się, że moje starania były zbędne.
-Hej Kokichi, płakałeś? - usłyszałem znajomy głos, który oczywiście należał do Shu.
-Nuh uh, poprostu myślałem. ~ - skłamałem siadając.
Shuichi nie wyglądał na przekonanego jednak mimo to nie dopytywał. Zamiast tego wszedł na łóżko i usiadł obok mnie.
-Wiesz, nie wiem czy to na pewno dobry pomysł, ale.. - zaczął mówić Shu.
-Jeśli ty go wymyśliłeś to na pewno jest dobry nishishi~ - zaśmiałem się, starając się przestać być ciągle przygnębiony.
Shu tylko się uśmiechnął i kontynuował.
-Kiedy byłem w domu widziałem zdjęcia twoich rodziców i ciebie.. Może mógłbyś ich znaleźć, jeśli tak bardzo ci zależy.
-Hmm nie, nie chce mi się ich szukać.. Poza tym nawet ich nie pamiętam, więc czemu mieliby mnie obchodzić~? - wzruszyłem ramionami.
Oczywiście wiadomo, że miło by było mieć rodziców, ale nie zależało mi zbytnio na tym, bo nawet ich nie znałem. Albo znałem i nie pamiętałem.
-Oh jak uważasz. - uśmiechnął się.
Ziewnąłem i po raz kolejny poczułem się zmęczony. A jako iż chciałem zobaczyć reakcje Shuichiego, położyłem się na jego kolanach.
-K-kokichi?
-Nishishi, wiedziałem, że będziesz czerwony.~ - zaśmiałem się.
Shu zasłonił swoją twarz rękami.
-Oww, tylko nie próbuj mnie zepchnąć, bo naślę na ciebie moją organizację~!
-...
-.... Wiesz co, jednak nie ważne... - powiedziałem przypominając sobie, że ta groźba straciła sens, więc zamknąłem oczy zasypiając na kolanach Shu.
×××Tajm skip przyniesiony przez gejostwo Shuichiego×××
Obudziłem się leżąc na poduszce. To oznaczało, że Shuichi sobie poszedł. Wahhh jak on mógł!
Wstałem i zszedłem z łóżka, po czym poszedłem do kuchni gdzie stał Shu i Kaito.
-Nishishi już się bałem, że twój rumieniec cię pochłonął i zniknąłeś~! - zaśmiałem się podchodząc do Emo Księżniczki.
-K-kokichi.. - zaczął Shu znowu się czerwieniąc.
-Aww spokojnie Shumai, za łatwo się rumienisz.~
-Zauważyłem.. - westchnął śmiejąc się lekko.
Wziąłem jedną butelkę panty i postanowiłem wrócić do pokoju, ponieważ zacząłem myśleć nad tym co powiedział Shuichi.
-Kiedy byłem w domu widziałem zdjęcia twoich rodziców i ciebie.. Może oni gdzieś są? Uhh wiesz co mam na myśli.
Może Shuichi miał rację? W końcu jestem Kokichim Oumą najlepszym liderem na świecie! Nie powinienem się tak łatwo poddać.
Zacząłem się zastanawiać od czego zacząć. Gdybym był takim detektywem jak Shushushushushu byłoby mi tyyyysiąć razy łatwiej.
Może najlepiej zacząć od początku... Oczywiście nie od momentu w którym się urodziłem...Chociaż...
... W szpitalu raczej mają dostęp do moich danych w tym do danych moich rodziców prawda?
Tylko teraz..
W jakim szpitalu się urodziłem?
Chyba mogłem poprostu liczyć na szczęście i zadzwonić do najbliższego.
Jak się okazało był to szpital gdzie się obudziłem po symulacji, teraz tylko wystarczyło wejść na jego stronę i zadzwonić, po czym wymęczyć o informacje. Brzmi prosto.
Po chwili już dzwoniłem do recepcji.
-Dzień dobry, szpital [nazwa szpitala]. odezwał się miły, kobiecy głos.
-Dooobry, czyy macie może dane dotyczące cudownego Kokichiego Oumy?- spytałem.
-Może mamy, a kto pyta? - zapytała.
-Kokichi we własnej osobie~! - odpowiedziałem.
-Proszę poczekać, poszukam pańskiego imienia w systemie. - powiedziała i na chwilę nastąpiła cisza. - Tak mamy je, co pan chce wiedzieć?
-.. HMmMmMM rodziców oczywiście. - Odpowiedziałem.
-Chodzi o Mitsukę i Yusuko Oumę tak? - upewniła się.
-Duuuh chyba tak, co z nimi? - spytałem. Czułem, że recepcjonistka powoli się irytuje, ale nadal zachowywała się grzecznie.
-Proszę dać mi chwilę. - westchnęła.
Z każdą sekundą byłem coraz bardziej ciekawy, jednak szczerze mówiąc nie czułbym się zbytnio przygnębiony, gdyby okazało się, że moi rodzice są gdzieś daleko. W ogóle ich nie pamiętałem, więc dlaczego miałoby mi być smutno?
-Przykro mi, ale ostatnie ich dane są z przed czterech lat, z których wynika, że zginęli w wypadku samochodowym.- powiedziała.
Ouch.
Jednak trochę zabolało. Nie bardzo ale jednak.
-Oh um, a są jacyś inni umm opiekunowie? - spytałem.
-Jedynie Reiko Suzuki. - odpowiedziała.
-Czyli ktooo~? - spytałem niecierpliwiąc się.
-Wychodzi na to, że twoja ciotka. - westchnęła tracąc formalność. - Podać jej numer telefonu?
-Hmm, Yup yup~! - zgodziłem się i po chwili już zapisywałem w telefonie numer, który mi podała.
Wkrótce później rozłączyłem się z recepcjonistką i postanowiłem napisać do swojej cioci.
Nagle do pokoju wszedł Shu.
-OooO Shuichi~! - uśmiechnąłem się patrząc z nad telefonu.
-Nie przeszkadzam? Wydawało mi się, że rozmawiałeś z kimś przez telefon. - powiedział.
-Nuh uh, oczywiście, że nie~! Iiii tak rozmawiałem z laską ze szpitala, ponieważ postanowiłem zrobić tak jak mówiłeś i poszukać rodziców. - powiedziałem radośnie.
-Oh to dobrze. I co powiedziała? - spytał z ciekawością w głosie.
-Powiedziała, że moi rodzice nie żyją. - Westchnąłem.
-O-oh, mówisz serio? - upewnił się.
-Yup yup! Ale to nic, bo i tak ich nie pamiętam. - powiedziałem.
-O-oh przykro mi. - westchnął.
-Tak jak mówiłem to nic, ponieważ jak się okazuje mam jakąś ciocię, o której też nic nie wiem.~ - uśmiechnąłem się.
-Masz jak się z nią skontaktować? - spytał.
-Uhm~! Dostałem jej numer i właśnie miałem zamiar do niej napisać. - odpowiedziałem.
-Cieszę się, mam nadzieję, że wszystko się dobrze zakończy. - uśmiechnął się do mnie po czym zszedł z łóżka mówiąc, że Kaito znowu chce od niego pomocy.
Skorzystałem więc z okazji i napisałem do cioci.
Hej!-
Hej hej!-
Poooowiedz, że mnie znaasz, jestem w końcu ukochanym przez wszystkich Kokichim Oumą, a ty jesteś moją ciocią, więc mi oodpisz ;( -
Po tych słowach zacząłem jej spamić, do czasu aż odpisała.
-Oczywiście, że cię pamiętam 😀
Jeeeeej, jak miiiiło~
-Tęsknie za toba, ostatni raz cię widziałam jak byłeś jeszcze niemowlakiem :(
Po tych słowach zaczęliśmy pisać do końca dnia. Zaczęła dopytywać jak mi się żyje i jak się czuje po śmierci rodziców. Oczywiście opowiedziałem jej o danganronpie i wszyyystkim co się ostatnio stało. Okazało się, że była bardzo miłą osobą i dobrze mnie rozumiała. Czułem jakbym znał ją całe życie, mimo, że napisałem do niej dopiero teraz.
Ona oczywiście opowiedziała mi trochę o sobie. Jak się okazało, mieszkała za granicą. Z tego co zrozumiałem dużo podróżowała, a rok temu postanowiła na stałe zamieszkać w Kanadzie.
W pewnym momencie zadała pytanie, które mogło zmienić wszystko.
-Chciałbyś może do mnie przyjechać?... I zamieszkać na stałe? Chciałabym nadrobić stracony czas. Co o tym myślisz? 😏😀
Tego się nie spodziewałem. Oczywiście nie miałbym nic przeciwko aby z nią mieszkać, bo wydawała się fajną osobą.. Ale mam tutaj przyjaciół i.. Shuichiego.
Czy mógłbym go tak poprostu zostawić? Z jednej strony byłem z nim szczęśliwy, a z drugiej za każdym razem bolało mnie serce, ponieważ uświadamiałem sobie, że myśli o mnie tylko jako o przyjacielu. Może gdybym wyjechał, odkochałbym się i mógłbym być szczęśliwy bez niego? Czy wtedy moje serce przestałoby mnie boleć.
Zastanawiałem się jeszcze przez dłuższy czas.
W końcu odpisałem.
-Chętnie.
××××××××××××××
C. D. N
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale mam nadzieję, że było warto i rozdział wam się podoba.
Napisałabym coś więcej ale mam lekcje, więc nie mogę :'D
Do zobaczenia za dwa dni ✨👀
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top