Rozdział XXXI
🧢Shuichi pov🧢
-Shumaai wstawaj, tylko tym razem mnie nie uderz głową nishishi~. - zaczął budzić mnie Kokichi.
-Już wstaje.. Która godzina? - spytałem, ostrożnie siadając.
-Hmm pomyślmy.. Piąta nad ranem, a co? - powiedział uśmiechając się.
-Dlaczego tak wcześnie mnie obudziłeś? Przecież lekcje zaczynają się dopiero o 8.- ziewnąłem.
-Wczoraj sam powiedziałeś, że mam cię budzić wcześniej. - powiedział udając, że nie rozumie.
-Dobrze wiesz o co mi chodziło.. - ziewnąłem jeszcze raz, bo po wczorajszym siedzeniu do północy, byłem zmęczony.
-Niee~ - zaśmiał się.
-Idź spać. - Westchnąłem i położyłem się spowrotem.
-.. Dobrze~! - powiedział radośnie po czym położył się obok mnie.
Normalnie bym powiedział żeby poszedł do swojego łóżka, ale byłem zbyt zmęczony, poza tym nie bardzo mi to przeszkadzało.
-Branoc.. - wymamrotałem cicho i po chwili niż spałem.
~
-Wstaaawaj Shuichi, teraz już serio musisz się obudziiić. - powiedział znajomy głos.
-... Która jest? - spytałem aby się upewnić, że naprawdę powinienem wstać.
-Dokładnieee... 7:30! - poinformował mnie.
-Oh w takim razie faktycznie pora wstać. - ziewnąłem i usiadłem na łóżku.
Kokichi siedział obok mnie, tylko że tym razem był już przebrany co oznaczało, że wstał wcześniej ode mnie.
Zszedłem z łóżka, a Kokichi zeskoczył zaraz za mną. Coś czuję, że jeśli nadal będzie zeskakiwać zamiast schodzić to zrobi sobie krzywdę. Jednak nic nie powiedziałem, bo prawodpobnie i tak by mnie nie posłuchał.
-Szybciej, szybciej, szybciej, szybciej! - poganiał mnie.
-Gdzie ci się tak spieszy? - zaśmiałem się.
-Wieeesz.. Być może cię okłamałem i tak naprawdę jest 7:50 nishishi~
-Kokichi!
-Nie moja wina, że ja też zaspałeem. - powiedział. - Ale za to zrobiłem ci śniadanie.~
-Oh dzięki, nie musiałeś. - uśmiechnąłem się do niego i poszedłem szybko do kuchni.
-Tak wiem, jestem cudowny, a teraz pospiesz się~! - powiedział podczas ja dopiero zacząłem jeść.
7:55 skończyłem śniadanie.
-Zjadłem, możemy iść.- powiedziałem i poszedłem ubrać buty.
-Chcesz iść w piżamie~? - zaśmiał się.
-.. Huh?- spojrzałem na siebie i dopiero wtedy zobaczyłem, że jeszcze się nie przebrałem.
Pobiegłem szybko do pokoju i ubrałem się. Rantaro i Kaito już dawno poszli, bo ich łóżka były pościelone i nie było plecaków.
Zostały dwie minuty to zaczęcia lekcji.
-Chodź Kokichi, musimy się pospieszyć. - powiedziałem i wziąłem go za rękę, po czym wybiegliśmy na korytarz.
Zadzwonił dzwonek, a my dopiero biegliśmy korytarzem w poszukiwaniu naszej klasy.
-..Spóźniliśmy się.- stanąłem aby wziąć oddech.
-Yup yup! A to wszyyystko dlatego, że jesteś takim śpiochem nishishi~ - zaśmiał się.
-Ty też jesteś, w końcu sam powiedziałeś, że również zaspałeś. - powiedziałem i poszliśmy spokojnym krokiem do klasy.
-Nie moja wina, że jesteś ciepły i dobrze się z tobą śpi~- uśmiechnął się idąc obok mnie.
-Uhh.. Dzięki? - powiedziałem, a moja twarz lekko się zaczerwieniła.
Szliśmy dalej korytarzem w stronę klasy. Postanowiliśmy się nie spieszyć, bo i tak jesteśmy już spóźnieni.
Wtedy dopiero zauważyłem, że wciąż trzymam go za rękę.
-O-oh przepraszam. - powiedziałem szybko i puściłem jego rękę.
-.. Hmm?.. OOoOoOoo~. - zaśmiał się i wkrótce po tym stanęliśmy przed klasą.
Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. Cicho zajęliśmy jedyną wolną ławkę i zaczęliśmy słuchać to o czym mówiła pani Chisa, bo akurat mieliśmy z nią lekcję.
-Tak jak mówiłam, jesteście zwolnieni z reszty lekcji, aby móc przygotować salę gimnastyczną do dyskoteki.
-Uhhhh dlaczego my to mamy robić? Niech inne klasy pracują!- powiedziała Hiyoko, której najwyraźniej nie chciało się pracować.
-W tym roku jest nasza kolej na zorganizowanie wszystkiego, więc musicie to zrobić. Na szczęście parę uczniów z innych klas postanowiło nam pomóc. - powiedziała Chisa.
Hiyoko tylko westchnęła, a nauczycielka zaczęła przydzielać nam zadania.
Ja i Kokichi mieliśmy pomóc w ustawianiu dekoracji.
-Ale ja już pomagałem Ibuki w doborze muzykiiii. - zaprotestował Kokichi.
-To miło z twojej strony, ale przyda się pomóc przy dekoracjach. - powiedział a Chisa. - A teraz możecie już wyjść i zacząć wszystko przygotowywać.
-Naahh nie chce mi się. - ziewnął fioletowowłosy.
-Chodź, przecież będziemy robić razem, więc napewno uda nam się to zrobić w miarę szybko. - uśmiechnąłem się do niego i podałem mu rękę,żeby wstał z krzesła.
-Skoro tak mówi mój ukochany Shumai~ - zaśmiał się i wstał.
Cała nasza klasa skierowała się do sali gimnastycznej gdzie byli już uczniowie z innej klasy czyli Miu, Ibuki, Angie która aktualnie robiła coś przy dekoracjach i parę innych osób.
-OooO co tu robi ta gruba wiedźma? - spytał Kokichi podchodząc do Miu.
-G-gruba..?!...T-tak czy inaczej pracuje właśnie nad oświetleniem, patrzcie na te cuda! - powiedziała i pokazała na kolorowe lampy na suficie.
-Woaah, pokaż jak świecą! - powiedział z entuzjazmem Kazuichi podchodząc do nas.
-Jasne! Patrz i się ucz od najwspanialszej Miu Irumy! - zaśmiała się wynalazczyni i zaczęła coś objaśniać mechanikowi.
-Może powinniśmy podejść do Angie, ona chyba właśnie robi coś z dekoracjami. - powiedziałem do Kokichiego.
-Jeśli musimyy. - powiedział marudząc i podeszliśmy do niej.
-Umm hej, mieliśmy pomóc w dekorowaniu sali, wiesz może co powinniśmy zrobić? - zapytałem Angie.
-Atua mówi, że macie powiesić to na oknach! - powiedziała pokazując na pudełko z jakimiś rzeczami.
-Duuh, jest w ogóle jakaś drabina? Nie sądzę aby nawet Shu dosięgnął tak wysoko. - zauważył Kokichi.
-Jest w rogu sali, Atua jest wdzięczny za pomoc Nyahahaha~! - zaśmiała się.
Podniosłem pudełko z tym co mieliśmy powiesić i poszliśmy po drabinę.
Położyłem pudło na podłodze i przesunąłem drabinę pod okno.
-Chyba tutaj powinniśmy zacząć. - stwierdziłem i spytałem. - Wolisz trzymać drabinę czy wieszać?
Jednak Kokichi już był na samej górze trzymając jedną z dekoracji w ręce.
Chwyciłem drabinę, żeby się nie przewróciła, podczas gdy Kokichi już zaczął wieszać kolorową girlandę.
Nagle zgasło światło.
-Założę się, że to ta tłusta krowa Miu zrobiła coś ze światł... WOAH! - zaczął mówiąc ale stracił równowagę i spadł. Na szczęście zdążyłem go złapać mimo, że prawie nic nie widziałem.
W tym samym momencie wróciło światło i znowu było jasno.
-Nic ci się nie stało? - spytałem, puszczając go.
-Nuh uh. - pokręcił głową i spowrotem wszedł na drabinę, aby kontynuować dekorowanie.
Tym razem trzymałem drabinę jeszcze mocniej, na wszelki wypadek gdyby miał się przewrócić. Kto wie czy następnym razem zdążyłbym go złapać?
~
Pół godziny później wszystkie okna były udekorowane.
-Jest ładnie. - stwierdziłem.
-Yup yup! A to dlatego, że ja dekorowałem nishishi~ - zaśmiał się schodząc z drabiny.
Uśmiechnąłem się do niego i rozejrzałem się po sali. Wszystko wyglądało na gotowe.
-A teraz ja, najlepsza, najpiękniejsza Miu Iruma zaprezentuje wam gotowe oświetlenie! - krzyknęła dziewczyna i zgasiła światło.
Nagle zapaliły się kolorowe lampy tworzące przyjemną atmosferę.
-Nie jest źle, aczkolwiek nadal jesteś grubą, brzydką i głupią krową nishishi~ - "pochwalił" ją Kokichi.
-EEEK, B-BRZYDKA I G-GŁUPIA?- krzyknęła i włączyła spowrotem światło.
Nagle do sali weszła pani Chisa, prawdopodobnie po to aby sprawdzić jak nam idzie przygotowywanie sali.
-Widzę, że już skończone! Dobrze wam poszło. - uśmiechnęła się rozglądając się.
-Czy to znaczy, że możemy już sobie iść?? - spytała znudzona Hiyoko.
-Myślę, że tak. Możecie przygotować się do dyskoteki, aczkolwiek zacznie się dopiero o 17.- poinformowała nas.
-.. Co myślicie o tym, abyśmy wszyscy pograli? Mam dużo nowych gier..- zaproponowała wyraźnie zmęczona Chiaki.
-Chętnie, aczkolwiek taki śmieć jak ja nie powinien brać udziału. Dziwię się, że jeszcze tutaj nic nie zniszczyłem. - zaśmiał się Nagito.
Zauważyłem, że Kokichi tylko przewrócił oczami, podczas gdy reszta klasy poszła już za Chiaki aby pograć.
-Chodź Kokichi, może być fajnie. - powiedziałem do niego.
-Już idę Emo księżniczko.~ - zaśmiał się i poszliśmy za resztą klasy.
-Jak długo zamierzasz mówić na mnie Emo księżniczka? - spytałem, śmiejąc się lekko.
-Aż wymyślę coś lepszego. Co przypomina mi, że wciąż nie wymyśliłeś dla mnie żadnego przezwiska. To nie fair Saihara-chan~!- "oburzył się".
-... Hmm... - zacząłem się zastanawiać.
-Myśl szybcieeej.~ - powiedział.
-Nie umiem. - zaśmiałem się.
-To nie jest takie trudnee~ - stwierdził.
-W przeciwieństwie do ciebie nie mam stu pomysłów na sekundę. - powiedziałem wciąż się zastanawiając.
-Aww mój ukochany Shu uważa, że jestem kreatywny? Jesteś taaaki miły~.- uśmiechnął się uroczo.
Odwzajemniłem uśmiech i weszliśmy za klasą do sali gdzie mieliśmy grać.
-Co powiesz na.. Ko albo.. Kichi? - spytałem go kiedy wreszcie coś przyszło mi do głowy. Nie były to najbardziej kreatywne zdrobnienia, ale to było jedyne co mi przychodziło do głowy.
-Aww uroocze~ - powiedział śmiejąc się.
-... Hey hey kto chciałby pierwszy zagrać?... - spytała Chiaki.
-Oczywiście, że ja i moja piękna Emo księżniczka~ - zaśmiał się Kokichi.
-K-kokichi! - powiedziałem tylko czerwieniąc się. Nie dość, że zostałem drugi raz publicznie nazwany "Emo księżniczką" to jeszcze na dodatek "piękną". Pewnie i tak powiedział tak tylko dlatego, żeby mnie zawstydzić i nawet tak nie uważał.
-.. Hmm no dobrze.. Jeszcze jakieś dwie osoby chcą ? - spytała Chiaki.
Zgłosiła się Mahiru i Hiyoko.
-Chodź Mahiru, trzeba wygrać z tymi śmieciami. - zaśmiała się niska blondynka.
-Duuh mówi to jakaś mała.. - zaczął Kokichi ale zasłoniłem mu usta ręką.
-Nie zaczynajmy nie potrzebnej kłótni. - powiedziałem mu i usiedliśmy przed ekranem.
Chiaki uruchomiła nam grę i zaczęliśmy rundę. Oczywiście Kaito krzyczał i mi kibicował, wiedziałem jednak, że wygra albo Kokichi albo Mahiru, bo z tego co zauważyłem oboje byli dobrzy.
Spojrzałem na Kokichiego. Był bardzo skupiony, ponieważ właśnie wygrywał. Jego mina sprawiła, że wyglądał... Uroczo.
-Shuichi, przestań się przyglądać tylko skup się na grze, bo przegrywasz. - pomyślałem i odwróciłem się w stronę ekranu.
Tak jak się spodziewałem Kokichi wygrał. Zauważyłem, że był on dobry w wielu rzeczach. Potrafił ładnie rysować, tańczyć, grać, całkiem dobrze gotować i byłem pewny, że miał jeszcze wiele talentów, o których nie wiedziałem. Do tego jego charakter. Miał dobre poczucie humoru i nawet jeśli był dla innych niemiły, to w rzeczywistości był świetną osobą. Można było powiedzieć, że jest idea..
-Wiedziałem, że wygram nishishi~ - zaśmiał się Kokichi.
-To tylko dlatego, że pozwoliłyśmy ci wygrać. - powiedziała obrażona Hiyoko.
-To jest kłamstwoo. A wiesz, że nienawidze kłamców, ty mała..
-... Tak czy inaczej, kto teraz chce zagrać? - przerwala mu Chiaki
Zgłosiła się Sonia, Nagito i Fuyuhiko.
Wstałem i usiadłem z tyłu klasy aby móc obserwować ich grę, jednak prawdę mówiąc, mało mnie to interesowało.
-Hej Shuichi! - przywitał się ze mną Kaito, który właśnie do mnie podszedł.
-Oh cześć. - powiedziałem.
-Mógłbym cię prosić o pomoc?.. Znowu. - zapytał.
-Jasne, od tego są przyjaciele. - uśmiechnąłem się lekko.
-Chodzi tylko o to żebyś pomógł mi przekonać Maki aby w końcu wyszła ze swojego pokoju. Martwię się o nią, że ciągle tam siedzi. - wytłumaczył Kaito.
-Uh no dobrze, mogę spróbować. - zgodziłem się.
-Idę z waami~! W końcu nie mogę pozwolić aby wściekła morderczyni zrobiła krzywdę mojemu Shu. - powiedział Kokichi uśmiechając się złośliwie w stronę Kaito.
-Hey, nie mów tak o Maki-roll! - krzyknął na niego Kaito, na co fioletowowłosy tylko się roześmiał.
-Uhh, nie kłóćcie się, może poprostu chodźmy? - przerwałem im.
-Tak, chodź Shuichi. - powtórzył Kaito i wyszliśmy z klasy.
Przyzwyczaiłem się już, że Kaito często potrzebuje mojej pomocy, więc nie było to dla mnie nic nowego. Chociaż nie wiedziałem jak mógłbym niby przekonać Maki do wyjścia, jeśli nawet Kaito nie dał rady. Byłem również ciekawy, co takiego powiedział Kokichi, że nie chciała teraz wyjść. Może jeśli go zapytam to mi powie?
-Hej Kokichi, co konkretnie powiedziałeś Maki? - zwróciłem się do niego idąc korytarzem.
-Nie zawracaj sobie tym swojej małej uroczej główki nishishi~ - zaśmiał się.
-K-Kokichi! - zarumieniłem się.
-Poprostu powiedział głośno o jej prawdziwym talencie, a dobrze wiesz, że nie lubi o nim rozmawiać.
-O-oh rozumiem. - pokiwałem głową.
Po pewnym czasie staliśmy już przed pokojem Maki. Kaito zapukał.
-Czego chcesz? - odezwał się głos zza drzwi.
-To ja Maki-roll! I Shuichi! - powiedział Kaito.
Maki otworzyła drzwi. Kiedy zobaczyła Kokichiego chciała je zamknąć, ale Kaito ją powstrzymał.
-Możecie wejść ale on zostaje na zewnątrz. - westchnęła.
-Heeeey to nie faair. - "oburzył się" Kokichi.
-Może lepiej, żebyś na nas poczekał. - powiedziałem uśmiechając się lekko.
-Ale miałem bronić mojej małej księżniczki. - protestował.
-K-kokichi!
-Nishishi, no dobrze idę sobie~ - zaśmiał się i pozwolił abyśmy poszli do pokoju Maki.
Usiedliśmy w salonie Maki.
Skończyło się na tym, że Kaito próbował ją przekonać a ona tylko się irytowała.
Ja natomiast siedziałem i przysłuchiwałem się ich rozmowie, która była moim zdaniem bezcelowa. Mógłbym teraz być z Kokichim i miło spędzać czas, ale zamiast tego muszę siedzieć i przysłuchiwać się staraniom Kaito.
Na samą myśl o fioletowowłosym uśmiechnąłem się nieświadomie.
-Powiedziałam ci, że pójdę z tobą na tą dyskotekę, więc czy mógłbyś mnie przestać męczyć i irytować? - westchnęła Maki.
-Ale Maki-roll, nie możesz ciągle opuszczać lekcji! - mówił Kaito.
-Dobrze, zacznę chodzić od przyszłego tygodnia. Mógłbyś mi dać już spokój i sobie iść? - powiedziała wyraźnie zniecierpliwiona.
-Przynajmniej udało mi się cię przekonać, - powiedział zadowolony.
-Uhm, może lepiej chodźmy. - powiedziałem i wstałem.
Wyszliśmy na korytarz i ku mojemu zdziwieniu nie było Kokichiego. Rozejrzałem się i dopiero wtedy go dostrzegłem. Był na samym końcu korytarza przy automacie do panty.
Podszedłem do niego. Zauważyłem, że obok stoi.. Dosyć dużo butelek fioletowego napoju, a on kupował właśnie kolejną.
-Umm, co robisz? - spytałem go.
-Liczyłem jak dużo panty mogę kupić zanim wrócisz nishishi~ - zaśmiał się.
-Od kiedy kupowanie panty jest sposobem odliczania czasu? - również się zaśmiałem.
-Od... Teraz! - powiedział.
Uśmiechnąłem się do niego i spojrzałem jeszcze raz na zbiór panty.
-Co zamierzasz zrobić z tym wszystkim? - spytałem go.
-Kiedyś wypiję. - wzruszył ramionami.
-Kiedyś? - zaśmiałem się.
-Tak, jeśli mi pomożesz. - powiedział i rzucił do mnie jedną butelkę.
-Dzięki. - uśmiechnąłem się do niego.
-Ale na razie musisz mi pomóc, zanieść to wszystko do pokoju Shumai~ - powiedział i zaczął zbierać butelki.
Zacząłem mu pomagać. Przypomniałem sobie dopiero o istnieniu Kaito gdy do nas podszedł.
-Co tu się stało? - zapytał patrząc na porozrzucane butelki.
Kokichi zaśmiał się w odpowiedzi i kontynuował zbieranie butelek.
Kaito postanowił nam pomóc i również zaczął je zbierać.
-Woow Kaito chociaż raz w życiu jest przydatny! - zawołał Kokichi.
-Kichi!
-Kichi?- zapytał nie rozumiejąc Kaito.
-O-oh to jest zrobienie dla Kokichiego, które wymyśliłem... Wiem, że jest głupie. - zacząłem się tłumaczyć.
-Jedyne co jest głupie to Kaito~ - powiedział Kokichi.
-Nie jestem głupi!- zaprzeczył astronauta.
Kiedy zebraliśmy wszystkie butelki skierowaliśmy się w stronę naszego pokoju, aby je odłożyć.
Z trudem dałem radę wyciągnąć klucz, ponieważ przytrzymując tyle butelek panty było to dosyć ciężkie.
Na szczęście mi się udało i po chwili cała panta leżała w kuchnii na stole.
-Teraz tylko to jakoś poukładać. - westchnąłem.
-..W takim razie beze mnie, muszę coś zrobić..- skłamał Kaito co było oczywiste po czym wyszedł z pokoju.
-Musimy to układać? Przecież mogą leżeć na stolee~ - zaczął marudzić Kokichi.
-Nie bądź leniwy jak Kaito. - zaśmiałem się.
"Jak Kaito" podziałało, bo od razu zaczął układać butelki w szafkach.
Pół godziny później wszystko było w miarę poukładane. W międzyczasie wrócił Kaito i Rantaro, aby przygotować się do dyskoteki. Aktualnie siedzieliśmy w kuchni przy stole i rysowaliśmy. Kokichi uparł się, że mam rysować razem z nim, chociaż ja nie uważałem aby moje rysunki dobrze wychodziły.
Tak spędziliśmy czas aż do 17. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i dobrze bawiliśmy. Miałem wrażenie, że było nawet lepiej niż jakby miało być na dyskotece.
Wiedziałem jednak, że nie mogę się nie pojawić, a Kokichi i tak chce się spotkać ze swoją dziewczyną.
Westchnąłem i zacząłem się przygotowywać do dyskoteki. Tak naprawdę nie zrobiłem ze sobą niczego szczególnego, poprostu ubrałem się trochę lepiej niż zwykle i postarałem się jakoś lekko ułożyć włosy. Natomiast Kokichi nie przygotowywał się w ogóle.
-Hej Kokichi, nie powinieneś się przygotować do swojej umm.. Randki?- spytałem go.
-Huh? Nieee po co~ - wzruszył ramionami.- Przecież ja zawsze wyglądam dobrze nishishi~
-Nie przeczę. - wymamrotałem pod nosem gdy właśnie poprawiałem fryzurę.
-Nishishi~- zaśmiał się.
Spojrzałem na zegarek. 16:46.
-Duuh, myślę, że chyba powinienem iść. - powiedział Kokichi i poszedł ubrać buty.
-Uhh w takim razie baw się dobrze i.. Powodzenia? - powiedziałem, jednak niewiadomo dlaczego te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
-Nishishi dzięki Shumai~- zaśmiał się po czym wyszedł.
Zamknąłem za nim drzwi i usiadłem na kanapie
Nie wiedzieć czemu, czułem się źle. Nie w taki sposób jak choroba... Jakoś.. Inaczej. Najchętniej zostałbym w pokoju ale obiecałem Kaito, że pójdę, więc muszę dotrzymać obietnicy.
-Myślę, że powinniśmy już iść. W końcu nie mogę pozwolić Maki-roll czekać! - powiedział podekscytowany Kaito.
Pokiwałem głową i wyszliśmy z pokoju, po czym zeszliśmy na dół do sali gimnastyczniej. Weszliśmy do środka. Wszędzie było dużo ludzi i grała już muzyka. Definitywnie nie można nazwać tego cichym miejscem, choć było to raczej oczywiste, że na dyskotekach jest głośno.
Usiedliśmy przy jednym z dwóch dużych stołów. Oczywiście Kaito usiadł obok Maki, a Rantaro z Kaede. Obok mnie było wolne miejsce, które prawdopodobnie należałoby do Kokichiego gdyby nie fakt, że.. Nie mógł przyjść.
-Cześć Shuichi! - przywitała się ze mną Kaede.
-Cześć. - uśmiechnąłem się lekko.
Myślałem, że zaczniemy rozmawiać jednak skończyło się na tym, że rozmawiała z Rantaro. Podobnie było z Kaito. Miałem mu towarzyszyć, żeby czuł się lepiej z Maki, jednak ostatecznie byłem piątym kołem u wozu.
Gdybym mógł, powiedziałabym wcześniej Kaito, że nie mogę przyjść, ale teraz było już za późno.
Byłem sam wśród tłumu ludzi.
Rozejrzałem się dookoła tylko po to aby zobaczyć jeszcze więcej zadowolonych par. Westchnąłem i spuściłem wzrok.
-Hej, przepraszam, mogę tu na chwilę usiąść? - odezwał się obok mnie radosny głos.
-Uh t-tak. - pokiwałem głową i spojrzałem na źródło głosu.
Była to brunetka w żółtej sukience i z włosami spiętymi w dosyć zabawny, sterczący kucyk.
-Chyba wcześniej cię nie widziałam. Jestem Aoi Asahina, ale mów mi tylko Hina!- przedstawiła się.
-S-shuichi Saihara. - powiedziałem swoje imię. Jak zwykle byłem zestresowany przed poznawaniem nowych osób.
-Właśnie czekam na moją przyjaciółkę, ale wcześniej gorzej się czuła, więc nie wiem czy przyjdzie. - zaczęła mówić.
-Oh uhm.. Mam nadzieję, że przyjdzie. - powiedziałem, nie bardzo wiedząc co mam na to odpowiedzieć.
-A ty? Czekasz na kogoś? - spytała.
-O-oh nie. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Czyli jesteś sam? Oh to smutn... Sakura! - przerwała w połowie zdania i nie żegnając się podbiegła do wysokiej, mocno umięśnionej dziewczyny, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak chłopak.
Odwróciłem się i spowrotem spojrzałem w ziemię. Znowu byłem sam.
Prawdopodobnie gdyby był tu Kokichi, właśnie dokuczałby Miu, albo komentował zabawne zachowanie Nagito, który widocznie stresował się rozmową z Hajime.
Ale go nie ma.
Dlaczego mi tak smutno z tego powodu? Nie powinno to dla mnie tak wiele znaczyć prawda?
Chyba, że...
-A teraz weźcie swoich partnerów, bo zaczynamy wolny taniec! - zawołała Ibuki przez mikrofon.
Jak na zawołanie, wszyscy wstali i chwilę później w sali rozległa się głośna, spokojna muzyka.
Czułem się tak dziwnie, siedząc sam. Nigdy nie byłem tak samotny. W tamtym momencie przypomniało mi się jak poprzedniego dnia tańczyłem z Kokichim. Dzisiaj moglibyśmy to powtórzyć gdyby tylko.... Gdyby tylko nie miał dziewczyny.
Dlaczego tak bardzo mnie to boli?
Za każdym razem gdy o tym myślę, czuje ukłucie w sercu.
Nie powinienem się tak czuć.
Więc dlaczego...?
....
Tak wiele zmieniło się od naszego "pierwszego" spotkania w symulacji. Na początku był tylko irytującym, nie znaczącym dla mnie kimś. Nie zależało mi na nim, a pewnym momencie może nawet go nienawidziłem? Do momentu w którym zrozumiałem jego motywy udawania masterminda gry. Mimo wszystko nie czułem do niego zbyt dużej przyjaźni. Teraz jednak jest moim najlepszym przyjacielem, dla którego zrobiłbym wszystko i chciałem być dla niego w każdej chwili gdy mnie potrzebował.
Zauważyłem również, że o nikim tak dużo nie myślałem jak o Kokichim. Nawet o Kaito, Kaede czy Rantaro. Kokichi natomiast zajmuje moją głowę praktycznie cały czas, a do tego w jego towarzystwie czuje się zupełnie inaczej niż przy reszcie moich przyjaciół.
Wszystko w nim jest inne. Ma najpiękniejszy uśmiech jaki widziałem, ma dobre poczucie humoru, oczy...
.. Oh..
.. OH..
..Czyżbym..
...Czyżbym zakochał się w Kokichim..?
Kiedy tak o tym myślałem, każdy czas spędzony z nim był dla mnie wyjątkowy i będąc z nim byłem szczęśliwy. Nawet teraz, chciałbym być z nim i cały czas o nim myślałem. A to znaczy kogoś kochać prawda?
Sama myśl o nim sprawiała, że się uśmiechałem.
....
Nie powinienem mieć żadnych wątpliwości.
Kochałem go.
Marny ze mnie detektyw, że dopiero wtedy zrozumiałem swoje uczucia.
Dlatego też, było już za późno.
Kokichi był teraz szczęśliwy ze swoją dziewczyną, pewnie nawet nie myślał o mnie.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno. Najchętniej wyszedłbym z dyskoteki, jednak nie mogłem. I tak było to bezcelowe, bo wyjście z niej nie sprawiłoby, że czułbym się szczęśliwszy.
Czułem jak do moich oczu napływają łzy.
-Hej Shuichi, wszystko w porządku? - spytał Kaito.
Dopiero wtedy zauważyłem, że taniec się skończył.
-T-tak, tylko jest trochę głośno, pójdę do toalety i zaraz wrócę. - skłamałem i wyszedłem.
Poszedłem do szkolnej toalety i przemyłem twarz wodą.
-Uspokój się Shuichi, zachowuj się normalnie. - pomyślałem.
Szczerze mówiąc trochę mnie kusiło aby napisać do Kokichiego. Nie powinienem mu przeszkadzać.. Ale chciałem poczuć chociaż trochę jego obecności.
Wyjąłem telefon i wysłałem wiadomość.
Hej, jak ci idzie randka? -
-Jest świeetnie Shumai~. A jak ci się podoba dyskoteka dla przegrywów? >:)
Też jest fajnie.-
-W takim razie ci nie przeszkadzam Emo Księżniczko. Sayonara~
Do zobaczenia później :3-.
Schowałem spowrotem telefon do kieszeni. Chciałem napisać, że nie przeszkadza, ale zapewne napisał tak tylko dlatego, że chciał już wrócić do swojej dziewczyny.
-Jesteś głupi Shuichi, to twoja wina, że się zakochałeś. Gdyby nie to, nie byłoby ci smutno. - pomyślałem.
Jednak tego się nie da kontrolować. Nie mogłem przewidzieć i nigdy się nie spodziewałem, że mógłbym zakochać się w Kokichim .
Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem ze szkolnej toalety. Nawet jeśli było mi smutno powinienem się pozbierać i nie pozwolić dłużej na siebie czekać.
-Już jestem. - powiedziałem Kaito, siadając na swoim miejscu, jednak on mnie nie usłyszał.
Resztę dyskoteki spędziłem na przyglądaniu się radosnym parą oraz na myśleniu o Kokichim. Chciałem myśleć o wszystkim tylko nie o nim, jednak mi się to nie udało.
~
Było już grubo po 24 kiedy dyskoteka się skończyła i wszyscy zaczęli wracać do swoich pokoi.
-Było świetnie! Nawet nie wiedziałem, że Maki-roll tak dobrze tańczy! - mówił podekscytowany Kaito.
-Cieszę się. - wymusiłem w jego stronę lekki uśmiech.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem strasznie zmęczony, chyba pójdę spać. - powiedział Rantaro i otworzył drzwi od naszego pokoju.
Ku mojemu zdziwienia nie było ani butów ani kurtki Kokichiego co oznaczało, że jeszcze nie wrócił.
-.. Jeszcze go nie ma..? - wymamrotałem.
-Nie przejmuj się Shuichi, pewnie zaraz będzie, a teraz powinieneś iść spać. - powiedział Kaito zdejmując buty.
-Pewnie masz rację. - zgodziłem się z nim, mimo to czułem niepokój.
Zaczęliśmy się przygotować do spania, Kokichi jednak wciąż nie wracał.
-Nie myśl tyle, tylko idź spać. - powiedział Kaito.
-U-uh dobrze, tylko napiszę do niego. - powiedziałem i wyciągnąłem telefon aby do niego napisać.
Hej Kokichi, kiedy wracasz?-
Włożyłem telefon pod poduszkę i położyłem się. Nie miałem zamiaru jednak iść spać. Od czasu do czasu (co 5 sekund) sprawdzałem czy mi odpisał. Jednak nie było żadnej nowej wiadomości. Nawet nie odczytał, co sprawiało, że byłem jeszcze bardziej zmartwiony.
-Spokojnie Shuichi. Zaraz wróci, powinieneś iść spać. - pomyślałem i schowałem telefon.
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w dźwięk kropel deszczu. Jednak nie mogłem spać.
Co jeśli coś mu się stało?
Co jeśli się zgubił?
Potraciło go auto?
Ktoś go porwał?
Te i inne jeszcze straszniejsze myśli przychodziły mi do głowy.
Spojrzałem na godzinę. Było już po drugiej w nocy.
Nie wytrzymałem, zbyt długo go nie było.
Zszedłem z łóżka i cicho się ubrałem, założyłem kurtkę, szalik i czapkę, ponieważ podczas nocy zawsze było dużo zimniej niż w ciągu dnia. Wziąłem również parasolkę, aby nie zmoknąć, po czym wyszedłem z pokoju.
Wyszedłem ze szkoły i szybko pobiegłem ulicą.
Gdzie on może być?
Muszę go znaleść i upewnić się, że nic mu nie jest.
Czułem jak z każdą chwilą deszcz robił się coraz mocniejszy. Tym samym wzrastał mój strach, byłem na skraju paniki. Czułem, że się rozpłaczę.
Biegłem ulicami i rozgładałem się dookoła, nie było jednak nikogo. Od czasu do czasu przejeżdżało tylko jakieś auto.
Moje serce biło szybciej niż zwykle, a moja głowa analizowała najczarniejsze scenariusze.
-Oby nic mu się nie stało, oby nic mu się nie stało.. - zacząłem powtarzać w kółko i w kółko do czasu aż zobaczyłem znajomą figurę powoli idącą ulicą.
-K-kokichi?! - Krzyknąłem i podbiegłem do niego.
-H-huh?
Nie wahając się przytuliłem go. Czułem jego ciepło, a jednocześnie czułem, że był cały przemoczony i zimny. Cały stres zaczął powoli znikać.
-M-martwiłem się, że coś Ci się stało. - zacząłem mówić, czując, że głos mi się łamie.
-O-oh.. - usłyszałem tylko.
W końcu wypuściłem go z uścisku i spojrzałem na jego twarz. Jego oczy były czerwone tak jakby przed chwilą płakał.
-Wszystko w porządku? Co się stało? - zacząłem pytać trzymając nad nim parasol.
-Co by się niby miało stać Shumai? - powiedział starając się zrobić swój normalny ton głosu.
-Powiedz prawdę. Nie powinieneś być ze swoją dziewczyną? - nalegałem.
-To było kłamstwo.- powiedział poważnym tonem.
-N-nie rozumiem..
-Nie mam dziewczyny.. To było kłamstwo. - powtórzył.
Te proste słowa sprawiły, że poczułem się szczęśliwy. To było tylko kłamstwo..! Nie powinienem tak się cieszyć, ale jednak nic nie mogłem na to poradzić.
Jednak...
Dlaczego tak powiedział?
Zacząłem analizować dokładnie wszystkie wydarzenia.
.. Oh..
-W-wiesz Kokichi, jeśli nie chciałeś ze mną iść na dyskotekę, mogłeś poprostu powiedzieć.. - zacząłem mówić czując, że znowu ogarnia mnie smutek.
-Huh? To nie dlatego.- pokręcił głową i spojrzał w ziemię.
-N-naprawdę? Z-znaczy.. Dlaczego? - odetchnąłem z ulgą.
-To dlatego, że..jedyne co mam to moja organizacja. Nie mam nikogo Shuichi. Jestem sam, dlatego postanowiłem ich odnaleźć za wszelką cenę, nie chciałem tracić czasu. Oni byli moją jedyną rodziną a teraz...Teraz nawet nie wiem czy w ogóle istnieją.. - powiedział łamiącym głosem co tylko potwierdziło moją teorię, że wcześniej płakał.
-Pomogę ci. - powiedziałem bez wahania.
-H-huh?
-Pomogę ci ich odnaleźć. Jesteś moim przyjacielem Kokichi dlatego zrobię wszystko, żeby ci pomóc i możesz na mnie liczyć. - uśmiechnąłem się do niego. - Poza tym, nie jesteś sam. Masz jeszcze mnie.
Kokichi nic nie powiedział. Przez chwilę tylko na mnie patrzył, po czym.. Przytulił mnie. Znowu poczułem się bardzo szczęśliwy, mógłbym stać tak cały czas. Nie obchodziło mnie nic, ani nikt inny, tylko Kokichi...
Staliśmy tak do czasu aż poczułem, że się trzęsie.
-Zimno ci? - spytałem mimo, że odpowiedź była raczej oczywista. W końcu, jakiej osobie, która szła parę godzin w deszczu nie byłoby zimno?
-Poczekaj chwilę. - powiedziałem i zdjąłem jego przemoczony szalik, po czym założyłem mu swój. To samo zrobiłem z czapką.
-Teraz powinno być lepiej. - uśmiechnąłem się lekko do niego, jednak on stał i nie wiedział co powiedzieć.
Zauważyłem też, że jego dłonie również się trzęsą dlatego, włożyłem parasol pod pachę i zacząłem ogrzewać jego dłonie swoimi.
-.. Shuichi?
-..hm?
-.. Dziękuję.. - powiedział tylko patrząc w ziemię.
-Powiedziałem, że możesz na mnie liczyć. - uśmiechnąłem się do niego. - Powinniśmy już wracać.
Wciąż trzymając jego ręce poszliśmy powoli w stronę szkoły.
🍇Mokry gremlin pov🍇
Nie wiedziałem co powiedzieć. Shuichi tak dużo dla mnie zrobił. Nigdy nikt tak o mnie nie dbał. Byłem wdzięczny.
Tak dużo chciałem mu powiedzieć, pokazać mu jak bardzo jestem dzięki niemu szczęśliwy oraz jak bardzo go lubię...
..nie..
Kocham.
Jednak jak zwykle nie potrafiłem okazać swoich uczuć, ani swojej wdzięczności, dlatego skończyło się na zwykłym "dziękuję".
Chciałbym powiedzieć dużo dużo więcej, jednak nie umiałem. Od zawsze miałem problemy z mówieniem tego co czuję. Poza tym każdy zwykle myślał, że bawiłem się jego uczuciami lub zwyczajnie mi na nikim nie zależało. Jednak to nie jest prawda. Może dla niektórych byłem irytującym gremlinem, jednak w stosunku do Shuichiego byłem zupełnie inny.
Tylko jego obchodziłem i tylko on widział we mnie kogoś innego.
....
Czułem jakbym miał się zaraz rozpłakać jednak sam nie wiedziałem dlaczego. Może dlatego, że osoba na której najbardziej mi zależy jest przy mnie?
Jednak wiedziałem, że nie ma szans aby kiedykolwiek zobaczył we mnie kogoś więcej.
I to bolało.
Ścisnąłem mocniej jego dłonie. Były ciepłe i delikatne, trochę większe od moich.
-Zaraz będziemy. - uśmiechnął się do mnie, a ja poczułem jak ciepło wypełnia mnie od stóp do głów.
~
Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Staliśmy przed pokojem, a Shuichi szukał klucza w kieszeni. Na szczęście po chwili go znalazł i weszliśmy do środka. Było ciemno, co było raczej normalne, bo Rantaro i Kaito spali.
-Musisz się szybko wysuszyć zanim będziesz chory. - powiedział i zdjął moją mokrą kurtkę.
Zdjąłem buty i poszedłem po suche ubrania. Wkrótce byłem już przebrany jednak moje włosy wciąż były mokre. Na to jednak Shu znalazł już rozwiązanie ponieważ czekał na mnie z suchym ręcznikiem.
-Obiecuję Ci, że jak najszybciej zaczniemy ich szukać, tylko proszę nie chodź sam o takich porach, nawet nie wiesz jak się bałem. - powiedział susząc moje włosy.
Powiedziałbym teraz coś w stylu "Cały czas o mnie myślałeś? Skradłem twoje serce~" jak to miałem w zwyczaju, jednak byłem teraz zbyt zmęczony.
-Przepraszam Shu.
On tylko mnie przytulił.. Znowu. Jednak nie przeszkadzało mi to. Shuichi był ciepły, a w jego objęciach czułem się bezpiecznie.
-Myślę, że Twoje włosy już są suche. Nie jesteś głodny? Zrobić ci herbaty? - spytał odkładając ręcznik.
-Nie, chce mi się tylko spać. - ziewnąłem.
-Mi też, w końcu jest już po 3. - uśmiechnął się i poszliśmy w stronę wspólnej sypialni.
-Dobranoc Kichi. - powiedział kładąc się w swoim łóżku.
-... Branoc mój Emo detektywie~. - uśmiechnąłem się do niego i po chwili już spałem.
××××××××××××
hshshshs tak długo planowałam ten rozdział, a i tak mi się nie podoba :'D
Jednakże nie chce mi się go poprawiać już 11037 raz, więc macie to co mi wyszło.
Mam nadzieję, że jakimś cudem wam się to podoba i do zobaczenia za dwa dni.
✨🐣💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top