Rozdział XX

🧢Shuichi pov🧢

Zaczęła się lekcja. Oczywiście siedziałem z Kokichim. Prawdopodobnie siedział ze mną tylko dlatego, że chciał zrobić na złość Kaito, który tego dnia nie miał jeszcze okazji ze mną usiąść. Ja sam nie miałem problemu z siedzeniem z Kokichim. Nie traktowałem go inaczej, był tak samo moim przyjacielem jak np. Kaito lub Kaede. Aczkolwiek był bardziej problematyczny niż oni i to muszę przyznać.

-Shuichi wiem że mnie kochasz ale przestań tyle o mnie myśleć i skup się na lekcji- powiedział Kokichi dźgając mnie palcem w policzek.

-N-nie myślałem o tobie! - zaprzeczyłem

-Wahh szkoda - westchnął z udawanym smutkiem.

Przerwałem swoje rozmyślania i zacząłem słuchać nauczycielki, która właśnie coś tłumaczyła. Chciałem zacząć robić notatkę ale zauważyłem że strona w zeszycie na której chciałem pisać była cała w rysunkach. Ciekawe kogo to sprawka.

-Kokichi, musiałeś to zrobić? - pokazałem mu zeszyt

-Nie podoba ci sieeeee? - spojrzał na mnie ze "łzami" w oczach.

-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi- westchnąłem i zacząłem zmazywać obrazki gumką. Na szczęście były narysowane ołówkiem, a nie długopisem.

-Wahh Shuu nie znasz się na sztucee, jak możesz mazać takie dzieła!

-Tak tak- westchnąłem i zacząłem notować.

Kokichi jak zwykle nie słuchał i nie uważał na lekcji tylko rysował więcej obrazków w swoim zeszycie.
Spojrzałem na niego. Miał skupiony wyraz twarzy, wyraźnie się starając nad rysunkiem. Wyglądał dosyć zabawnie.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i odwróciłem się w strone tablicy i nauczycielki, która wciąż coś tłumaczyła.

Nagle poczułem, że ktoś mnie dźga w policzek. Odwróciłem się w stronę Kokichiego.

-Hm?

-Patrz Shuuu, narysowałem ciebieeee~ - Kokichi pokazał mi swój rysunek.

-Podoba mi się - uśmiechnąłem się do niego patrząc na rysunek.

-Nishishi~ - zaśmiał się

Rzuciłem okiem ostatni raz na rysunek i zacząłem dalej słuchać lekcji.

W końcu zadzwonił dzwonek i wyszedłem z sali. Kokichi od razu poszedł w stronę klasy, z której przed chwilą wyszedł Keebo.
Po chwili usłyszałem krzyk robota mówiący aby Kokichi przestał i, że to co robi jest "robofobiczne".

Zatrzymałem się na korytarzu czekając na Kaito. Chciałem trochę z nim spędzić czasu ponieważ ostatnio wszędzie chodziłem z Kokichim. A w zasadzie to Kokichi chodził za mną i czułem, że potrzebuję obecności kogoś spokojniejszego.

-O hej Shuichi! - Kaito poklepał mnie po ramieniu

-Hej! - przywitałem się z nim

-Gdzie mamy kolejną lekcje? - zapytał

-Nie wiem, ale mamy jeszcze trochę czasu - stwierdziłem.

Idąc wzdłuż korytarza rozmawiałem z Kaito o różnych rzeczach. O lekcjach, o planach po szkole i innych rzeczach. W pewnym momencie zauważyliśmy naszom klasę zbierającą się pod sala, więc stwierdziliśmy, że tu mamy lekcje. Stanęliśmy pod klasą i kontynuowaliśmy rozmowę. Nagle usłyszeliśmy krzyki i zbliżające się trzy osoby.

-WAAAAAAH SHUMAI POMOCY- krzyczał Kokichi biegnąc w moją stronę. Za nią biegła Maki, z wściekłym wyrazem twarzy, a za nią Taka który wolał, że mają nie biegać po korytarzu.

-Co znowu zrobiłeś? - spytałem fioletowowłosego gdy stanął zdyszany obok mnie.

-NIC, A TERAZ POMÓŻ MI SHUICHI NIE CHCE ZGINAAAAC, NAWET NIE ZDĄŻYŁEM PODBIĆ ŚWIATAA - "lamentował" Kokichi przytulając się do mnie.

-  S-spokojnie- odczepiłem go lekko od siebie patrząc na Maki która właśnie do nas dobiegła.

-Teraz się chowasz tak? - powiedziała do Kokichiego chłodnym tonem.

-Maki-roll spokojnie! Wiem, że ten szczur potrafi cię mocno wkurzyć, ale wierzę, że nauczysz się go tolerować! - Kaito próbował przytulić brązowowłosą, ale ona zrobiła unik odsuwając się.

Maki chciała coś powiedzieć, ale właśnie podszedł Taka i zaczął robić jej wykład o tym, że to niebezpieczne aby biegać po korytarzu i inne takie. Kokichiego nie zauważył.

Tymczasem zadzwonił dzwonek i wszedłem do klasy razem z Kaito i Kokichim. Tym razem fioletowowłosy odpuścił Kaito i usiadł z Nagito.

Po 5 minutach wszedł spóźniony nauczyciel i w pośpiechu zaczął lekcje. Notowałem i słuchałem nauczyciela od czasu do czasu rozmawiając szeptem z Kaito. Tym sposobem lekcja mijała dosyć szybko.

Hmm, Shuichi mogę cię o coś poprosić? - zapytał w pewnym momencie Kaito

-Tak jasne. - uśmiechnąłem się do niego

-Mógłbyś porozmawiać z Kokichim aby przestał dokuczać Maki? Nie sądzę aby to się dobrze skończyło jeśli całe dnie byłaby wkurzona- powiedział

-Umm, mogę ale czemu nie zrobisz tego sam? - zapytałem

-No wiesz, ty i Kokichi jesteście przyjaciółmi więc może by cie posłuchał - wzruszył ramionami Kaito.

-Mowisz tak jakbyś nie znał Kokichiego. Przecież to oczywiste, że zrobi na odwrót niż mu powiem- zaśmiałem się - Ale mogę spróbować.

-Dziękuję Shuichi! - Kaito się uśmiechnął i wróciliśmy do robienia notatek.

15 minut później zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy. Teraz miałabyć lekcja z naszą wychowawczynią- Chisą. Lubiem mieć lekcje z nią, ponieważ mogliśmy robić co chcemy + mieliśmy szansę aby lepiej się zapoznać z naszą klasą.

Szedłem więc z Kaito w stronę naszej klasy nadal rozmawiając. Szczerze mówiąc trochę mi brakowało rozmowy z nim. Nie to, że bym narzekał na obecność Kokichiego. Poprostu czasem fajnie porozmawiać też z kimś innym.

-Heey, tęskniliście? - podszedł do nas Kokichi z rękami założonymi za głowę.

-Nie bardzo- westchnął Kaito

Kokichi to zignorował i zaczął iść obok mnie.

-OoOOOoOoO czy ja dobrze widzę czy to jest Miu ta brzydka su.. - zaczął Kokichi ale zasłoniłem mu usta ręką.

-Nie dokańczaj proszę- powiedziałem.

-Cześć Pooichi!- usłyszałem Miu przed sobą. Nie lubiłem z nią rozmawiać, zawsze mówiła coś co mnie zawstydzało.

-Um hej? - przywitałem się z nią niepewnie

-Cześć Miu- uśmiechnął się do niej Kaito

-Gdzie idziecie? - spytała

-Do klasy - powiedziałem szybko zanim Miu zdążyłaby wymyślić coś głupiego.

-OooOo a co będzie tam robić we trójkę saami? - zapytała

-Zamknij się mała szmat0! - powiedział Kokichi

(napisałabym cum dumpster bo pasuje idealnie ale wolę nie tłumaczyć tego na polski, więc daje coś co nie jest aż tak złe XDD )

-EEEK- Zatrząsła się Miu i poszła

-Chyba trochę przesadziłeś Kokichi- stwierdziłem

-Ja? Przecież mówię tylko prawdę! Jeden jedyny raz w życiu nie skłamałem powinieneś się cieszyć.

-Uhm- skinąłem tylko głową przypominając sobie, że miałem zamiar porozmawiać z Kokichim na temat obrażania innych.

-Chodźcie szybciej, bo się spóźnimy- powiedział Kaito i zrobiłem tak jak powiedział. Jedynie Kokichi nie zmienił swojego tempa oczywiście po to aby zrobić na złość astronaucie.

Dopiero później przyspieszył kiedy do dzwonka została około minuta. Weszliśmy do sali w ostatnim momencie i znowu usiadłem z Kaito.

-Dzień dobry- do klasy weszła nasza wychowawczyni

Nasza klasa przywitała się i czekała co powie Chisa.

-Macie jakieś pomysły co chcecie robić? - spytała nas

-Możemy znowu pograć w gry- zaproponowała Chiaki ale nikt już nie miał ochoty w nie grać.

-Może podzielimy się na grupy lub pary i każdy będzie mógł robić co chce- powiedziała Sonia

-Hmm, miałam na myśli aby cała klasa mogła się zintegrować, ale jeśli nie macie lepszego pomysłu to zróbcie jak uważacie- uśmiechnęła się Chisa

-W takim razie chodź Shu- Kokichi wstał i pociągnął mnie za rękę tak, że prawie spadłem z krzesła. Spojrzałem pytająco na Kaito który tylko powiedział, że i tak planował iść z Rantaro.

-Oh okey, poczekaj chwile- powiedziałem do niego.

Rozejrzałem się dookoła, każdy już z kimś był, jedynie Nagito nadal siedział sam.

-Kokichi, nie masz nic przeciwko jeśli Nagito z nami pójdzie? - spytałem go

-Okok! - powiedział tylko i podszedł do Nagito. Po chwili białowłosy wstał i we trójkę wyszliśmy na korytarz.

-Dziwię się, że chcieliście wziąść ze sobą takiego śmiecia jak ja- powiedział Nagito idąc z nami korytarzem.

-Nie mów tak o sobie, nie jesteś śmieciem. - uśmiechnąłem się do niego.

-Shu ma rację! Jedynym śmieciem jest Miuuu- zawołał Kokichi

-K-kokichi! - dźgnąłem go palcem w policzek.

-Nishishi~ - zaśmiał się tylko w odpowiedzi

Szliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu stanęliśmy przed biblioteką.

-Naprawdę macie zamiaru czytać książki? Nudaaa- stwierdził Kokichi wchodząc do środka.

-Książki nie są nudne!... Moim zdaniem- dodałem szybko

-Też tak uważam. Znaczy to nie tak, że moje zdanie się wogóle liczy. - uśmiechnął się Nagito

-Nagito! - Kokichi go lekko szturchnął w bok

-W takim razie co chcecie robić? - spytałem ich

-Możemy w coś zagrać! Oczywiście na śmierć i życie - powiedział Kokichi uśmiechając się strasznie

-Dobry pomysł! - uśmiechnął się Nagito

-Możemy, ale bez żadnych zakładów- spojrzałem na Kokichiego, który miał "zasmuconą" minę.

-Ale Shuu, jaki jest sens grania, kiedy nie ryzykujesz swoje życia?- spytał Kokichi.

-W co chcecie zagrać? - zignorowałem go

-W uno? - Zaproponował Nagito

-Mi pasuje! - uśmiechnął się fioletowowłosy

Skinąłem tylko głową.

-Mam je w swoim pokoju, zaraz przyniosę- powiedział Nagito, wstał i wyszedł z biblioteki.

-Hey Kokichi, możemy o czymś porozmawiać? - spytałem go

-Czyżbyś nareszcie chciał wyznać swoją miłość do mniee~? - uśmiechnął się

-Co? Nie! - zaprotestowałem

-Ohh szkodaa- powiedział zawiedzionym głosem Kokichi

-Chodzi mi o to, że jesteś strasznie niemiły dla innych osób np. Maki. Znaczy ym, ty to ty ale umm- zacząłem coś mówić ale nie wiedziałem jak to sformułować

-Chcesz żebym był miły dla Maki i tego śmiecia Miu? Nigdy w życiu! - zaśmiał się

-P-poprostu nie sądzę aby to się dla ciebie dobrze skończyło jeśli będziesz ciągle dokuczać Maki. Wiesz przecież, że ona łatwo się denerwuje, a w szczególności na ciebie. - kontynuowałem

-Czyżbyś się o mnie martwił? Aww to uroczee~

-C-co? Znaczy, to też, przecież nie chciałbym aby Maki zrobiła ci krzywdę, ale też nie chce aby Maki była smutna lub zła, bo jest moją przyjaciółką- mówiłem

-HmMMmM, pomyślmyyy. Oczywiście, że będę miły, ja zawsze jestem miły!

-To brzmi jak kłamstwo- stwierdziłem

-Bo to jest kłamstwo nishishi! - zaśmiał się Kokichi

-Oh - westchnąłem tylko

-I powiedz Kaito żeby nie wykorzystywał mojego Shushu tylko sam ze mną porozmawiał jak ma jakiś problem. Chociaż prawdopodobnie bym go wyśmiał nishishi~

-Kaito mnie nie wyko... - zacząłem mówić ale właśnie do biblioteki wszedł Nagito. Na twarzy miał parę plastrów i bandaże.

-Co się stało? Wszytko w porządku? - spytałem go

-Spadłem ze schodów, ale znając moje szczęście zaraz przydarzy mi się coś dobrego! Tak samo jak po rozpaczy zawsze następuje nadzieja! - zaczął mówić entuzjastycznie.

-O-okej, rozumiem- powiedziałem, mimo tego, że tak naprawdę nie rozumiałem jego sposobu myślenia.

-To jaak, zaczynamy? - zaczął niecierpliwić się Kokichi.

-Uhm! - Nagito wyjął z kieszeni grę i zaczął rozdawać karty.

Wziąłem swoje karty i zacząłem się im przypatrywać. Były dosyć dobre co oznaczało, że miałem szanse na wygraną. Chyba, że szczęście Nagito mnie pokona.

Zaczęliśmy grać, na początku ku mojemu zdziwieniu Nagito przegrywał, ale w ostatniej chwili udało mu się zebrać dobre karty dzięki czemu wygrał 1 rundę.

-Jeszcze raz! - powiedział Kokichi i pomieszał karty po czym je rozdał.

Tak zagraliśmy jeszcze parę rund, za każdym razem wygrywał Nagito.

-Waah jaki jest sens grania jak i tak Nagito wygra- marudził Kokichi

-Oh, mogę sobie stąd iść, żeby wam dać szansę - powiedział Nagito i wstał.

-Hm? Nie, nie musisz iść! Możemy poprostu zagrać w coś innego.

-W zasadzie tak czy siak muszę iść, obiecałem spotkać się z Hajime- uśmiechnął się

To to jest ostatnia lekcja? - pomyślałem dziwiąc się

-Idziecie na randkeeee? - moje myśli przerwał Kokichi patrząc na białowłosego z wrednym uśmiechem.

-Ta.. Z-znaczy n-nie- powiedział zmieszany Nagito

-gAy! - krzyknął Kokichi gdy Nagito wyszedł z biblioteki.

-To gramy jeszcze raz? - zapytałem Kokichiego gdy drzwi od biblioteki się zamknęły.

-Oczywiście! Ale nie spodziewaj się ze mną wygrasz nishishi~ - zaśmiał się

-Uśmiechnąłem się i zaczęliśmy kolejną rundę.

><><><><Time skip><><><><

Została mi ostatnia karta. Nareszcie miałem szanse na wygraną, bo wcześniejsze rundy za każdym razem wygrywał Kokichi. Może w końcu mi się uda go pokonać.

- +4 i zmieniam kolor naaaa niebieski! - oświadczył Kokichi kładąc kartę na środek.

-Jakim cudem zawsze masz takie dobre karty.- westchnąłem biorąc cztery normalne karty.

-Może jestem tak naprawdę superlicealnym szczęściarzem! Kto wie?

-W takim razie ja jestem Superlicealnym pechowcem - zaśmiałem się

-Jak dla mnie jesteś Superlicealnym Emo nishishi~

-Nie jestem Emo! - zaprotestowałem

-Jeesteeś - dalej śmiał się Kokichi

-To ty jesteś.. Superlicealnym dzieckiem - powiedziałem

-Skoro tak mówisz... Tatusiu~

-Kokichi! - rzuciłem w niego pudełkiem od uno śmiejąc się

-Nishishi~

W końcu skończyliśmy rundę oczywiście z wygraną dla Kokichiego.

-Która godzina? - spytałem

-22! A może 21? Alboo 26! - zaczął wymieniać Kokichi

-Chyba będzie lepiej jeśli sam poprostu sprawdzę- westchnąłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Była dopiero 16.

-Oh wygląda na to, że omineliśmy obiad - zauważyłem... Kokichi?!

Kokichi właśnie zabrał mi telefon i uciekł na drugi koniec biblioteki.

-Hej oddaj mi go! - zacząłem biec w jego kierunku, a on zaczął mi robić zdjęcia z lampą błyskową przez co nie widziałem zbyt dobrze.

-Kokichi przestań! - W końcu do niego dobiegłem i złapałem go od tyłu.

-Aww widzę, że mój mały Shuimai lubi się tuuulić- zaśmiał się Kokichi

-N-nie poprostu chciałem cię zatrzymać- puściłem go

-Hmm.. Daj mi chwilę- powiedział Kokichi i zaczął coś robić z telefonem.

-Co robisz? - spytałem go.

-Nic! - podał mi telefon.

Spojrzałem na niego, miał duży uśmiech na twarzy co oznaczało, że na pewno coś zrobił.
Popatrzyłem na telefon i zauważył, że poprostu zmienił tapetę na nasze wspólne zdjęcie.

-Nishishi~

Przewróciłem oczami i schowałem telefon do kieszeni.

-Nie jesteś może głodny? Oprócz śniadania nic nie jedliśmy. - spytałem go

-Trochę- wzruszył ramionami i poszliśmy ku drzwiom

-W szkole już jest za późno na obiad więc wychodzi na to, że musimy iść na miasto- powiedziałem

-W takim razie chodźmy! - powiedział entuzjastycznie Kokichi i poszliśmy do naszego pokoju po kurtki.

Weszliśmy do środka. Rantaro i Kaito siedzieli na kanapie i o czymś rozmawiali.

-O tu jesteś! - zawołał Kaito

-Przyszedłem tylko po kurtkę, bo idę z Kokichim gdzieś na obiad. Chcecie iść z nami? - spytałem ich

-Nie- odpowiedział za nich Kokichi i wyciągnął mnie z naszego pokoju.

-Czemu nie chciałeś aby z nami poszli? - spytałem go

-Bo chciałem iść z moim ukochanym Shumaiem nishishi~

-Oh okey, niech ci będzie- powiedziałem i zeszliśmy po schodach na parter, po czym wyszliśmy ze szkoły.

-Możemy iść autobusem lub pieszo, z tego co wiem najbliższą restauracja jest dosyć niedaleko.

-HmMMmMMmmM chodźmy na nogach - powiedział fioletowowłosy.

-Autobusem byłoby szybciej- stwierdziłem

-Alee pieszo jest ciekawiej!- uśmiechnął się

Szczerze mówiąc wolałem jechać autobusem, bo na dworze było dosyć zimno, a w końcu była późna jesień. Jednak mimo to zgodziłem się na to, żeby iść na nogach.

Po 15 minutach byliśmy na miejscu. W restauracji nie było zbyt dużo ludzi, więc mieliśmy duży wybór miejsc.
W końcu zdecydowaliśmy, że usiądziemy przy oknie. Zamówiliśmy coś do jedzenia (+ Kokichi kupił Pante) i czekaliśmy.

-Wahh nie chce mi się czekaać, to jest nudne- narzekał Kokichi kładąc głowę na stoliku.

-Spokojnie, z głodu nie umrzesz- zaśmiałem się

-Ale z nudów już tak- westchnął

-Oczywiście -powiedziałem nie chcąc się niepotrzebnie "kłócić" i zwracać na nas uwagę.

W końcu dostaliśmy nasz obiad i zaczęliśmy jeść. O dziwo, mimo że nie jadłem śniadania nie byłem jakoś bardzo głodny, dlatego jadłem powoli i od niechcenia.

-Czyżby mój ukochany Saihara-chan nie chciał jeść? - zapytał Kokichi z udawaną troskliwością

-Poprostu już nie jestem głodny- powiedziałem

-Wygląda na to, że muszę nakarmić mojego małego Shu~ - uśmiechnął się złośliwie Kokichi

-C-co? Nie, ani mi się.... - zacząłem ale było za późno. Kokichi wziął mój widelec i włożył mi trochę jedzenia do buzi.

-hmpf Kopfichi! - próbowałem coś powiedzieć, ale miałem usta pełne jedzenia.

- Nishishi~ Grzeczny Shuichi- poklepał mnie po głowie jak psa.

-J-już wystarczy, mogę jeść sam- powiedziałem gdy zobaczyłem, że ludzie się dziwnie na nas patrzą i wziąłem od niego widelec.

-Oww szkodaa- powiedział Kokichi rozczarowanym tonem.

Po jakimś czasie oboje skończyliśmy jeść i zaczęliśmy wracać w stronę szkoły.

-Shuichi nogi mnie boląąą- marudził Kokichi

-Czy umiesz robić coś innego niż tylko narzekać? Poza tym sam chciałeś iść na nogach.

-Umiem robić wiele rzeczy, na przykład wygrywać z tobą w uno nishishi~ - zaśmiał się

-Haha bardzo śmieszne. Nie moja wina, że za każdym razem miałeś lepsze karty- przewróciłem oczami ale mimo wszystko i tak się zaśmiałem

-Przyznaj, że poprostu jesteś słaby i nie dorównujesz takiemu cudownemu liderowi jak ja~ - powiedział uśmiechając się

-Hmm nie, nie mam zamiaru- odpowiedziałem

-Przyznaj too~

-Nie

-No powiedz to wreszcieeee~ - ciągle mnie męczył.

-Nie mam takiego zamiaru. - uśmiechnąłem się do niego złośliwie

-W takim raziee, masz mnie zanieść do szkoły- powiedział fioletowowłosy i wskoczył mi na plecy przez co prawie się przewróciłem.

-H-hej! Od kiedy ty mnie szantażujesz! - powiedziałem łapiąc równowagę

-Od teraaz~

-K-kokichi zejdź ze mnie! - próbowałem go ścignąć ze swoich pleców.

-Nie, dopóki nie przyznasz, że jestem najlepszy.

-No dobra niech Ci będzie.. Jesteś najlepszym i jednocześnie najbardziej irytującym liderem na świecie- powiedziałem

-Ja irytujący? Jak możesz Shuichi! - Kokichi zszedł z moich pleców udając obrażonego.

Resztę drogi przeszliśmy już w milczeniu. I to nie dlatego, że Kokichi się "obraził", tylko nie mieliśmy za bardzo o czym rozmawiać.
Robiło się coraz chłodniej, ale na szczęście do szkoły zostało nam tylko parę minut.

W końcu byliśmy w środku. Na zewnątrz było już ciemno- w końcu była jesień.
Spojrzałem na zegar na korytarzu. Była dopiero 17:00, a ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić więc stwierdziłem, że pójdę do biblioteki się pouczyć.

Zostawiłem kurtkę w pokoju i wziąłem podręczniki.

-Shuuu, gdzie idzieesz? - spytał Kokichi wychodząc z kuchnii z kolejną butelką panty.

-Oh chciałem iść do biblioteki trochę się pouczyć.- powiedziałem

-Idę z toobą~ - uśmiechnął się i wyszedł na korytarz. Prawdopodobnie będzie mi tylko przeszkadzał przez cały czas ale nie umiałem powiedzieć, że ma zostać. Lubiłem jego towarzystwo i nie chciałbym aby poczuł się urażony. Poprostu czasem jest zbyt energiczny i męczący.

~

Szliśmy powoli do biblioteki. Kokichi pił pantę podczas gdy ja rozmyślałem.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Usiadłem przy jednym ze stolików i wyjąłem książkę. W zasadzie nie musiałem się jakoś dużo uczyć, ale nie wiedziałem co innego robić więc przynajmniej zajmę się czymś pożytecznym.

Ledwo otworzyłem książkę Kokichi już zaczął marudzić i narzekać.

-Shuichi nuudzi mi się~

-Nie musiałeś ze mną iść. Mogłeś zostać w pokoju.- westchnąłem

-Zostać z tym debilem Kaito? Nigdy! - powiedział Kokichi.

-Kaito nie jest debilem. - stanąłem w obronie astronauty.

-Taak, wmawiaj to sobie dalej- Kokichi przewrócił oczami i położył głowę na stoliku.

-Jak ci się nudzi to coś poczytaj..-zaproponowałem, ale Kokichi wyciągnął z kieszeni telefon-.... Albo porób coś na telefonie

W bibliotece było jeszcze paru uczniów ale nikt się nie odzywał i była idealna cisza. Lubiłem to. Nie było nikogo kto by mi mógł przeszkodzić.. No oprócz Kokichiego.
Spojrzałem na niego. Spał. Kiedy on zdążył zasnąć? Dopiero co robił coś na telefonie. Spojrzałem na godzinę. Była już 18 czyli siedzieliśmy w bibliotece około godziny.
Nie chciało już mi się uczyć, więc postanowiłem wrócić do pokoju, tylko, że nie mogłem go zostawić.
Chcąc nie chcąc musiałem go obudzić.

-Um.. Kokichi obudź się - zacząłem go lekko szturchać w bok. Nadal spał. Zacząłem więc go delikatnie dźgać w policzek. Nadal nic. Gdybyśmy byli gdzieś na osobności mógłbym trochę podnieść głos, ale jako, że nie chciałem przeszkadzać innym osobom, starałem się mówić jak najciszej.

-Kokichiiii, wstawaj-  nadal próbowałem go obudzić ale on tylko odwrócił głowę w drugą stronę przez co jego sterczące włosy, łaskotały mnie po twarzy.

Nadal spał.

Nie miałem już pomysłu jak go obudzić, więc porostu stałem nad nim zastanawiając się jak to zrobić.

Nagle zauważyłem, że Kokichi lekko się uśmiecha. Czyżby tylko udawał, że śpi? Był tylko jeden sposób aby to sprawdzić.
Podeszłem do niego i zacząłem go łaskotać.

-S-Shuichi nie, stop przestań! - zaczął się śmiać.

-Czyli jednak udawałeś, a już myślałem nad tym żeby cię przenieść- powiedziałem, jednocześnie przestając go łaskotać.

-Oh wiesz, jak nie śpię też możesz mnie przenieść~ - uśmiechnął się do mnie wstając z krzesła

-Nie, idź sobie sam.- powiedziałem zbierając swoje książki.

-Waahh jesteś niemiły! - zapłakał fioletowowłosy

-A ty leniwy, chodź wracajmy już-  Otworzyłem drzwi od biblioteki wychodząc. Po mnie od razu wyszedł Kokichi.

Chwilę później byliśmy już w naszym pokoju. Kokichi postanowił, że pójdzie już się umyć, Rantaro gdzieś jeszcze na chwilę wyszedł, a ja siedziałem i gadałem z Kaito.

-Rozmawiałem wcześniej z Maki-roll, na szczęście już nie jest wkurzona! - uśmiechnął się astronauta

-Kto by się spodziewał- zaśmiałem się. Widać było, że Kaito naprawdę zależy na Maki. To jest w pewien sposób urocze i myślę że tworzyliby razem idealną parę.

-Tu nie ma się z czego śmiać! Maki potrafi być naprawdę groźna! - tłumaczył się Kaito

-Przecież jestem poważny - nadal się śmiałem. Sam nie wiedziałem dokładnie z czego. Tak poprostu.

-Miło cię wiedzieć tak szczęśliwego. - uśmiechnął się do mnie Kaito.

-Nie wiem czemu jestem taki szczęśliwy. Chyba poprostu cieszę się z tego, że mogę teraz normalnie żyć i zapomnieć o tym wszystkim co się stało.- powiedziałem.

-Masz na myśli symulację? - upewnił się Kaito

-Uhm- skinąłem głową

-Lepiej nie psujmy sobie humoru i nie wracajmy do tego co było. Cieszmy się, że znowu mamy szansę być szczęśliwi! - uśmiechnął się Kaito kładąc rękę na moim ramieniu.
Odwzajemniłem uśmiech i po chwili do pokoju wszedł już przebrany w piżamę Kokichi.

-Kaito myj się śmierdzielu, nie da się wytrzymać z tobą w jednym pomieszczeniu. Chociaż nawet jak się umyjesz to i tak nie da się ciebie znieść. - powiedział Kokichi zakładając ręce za głowę i siadając na kanapie.

-K-Kokichi!

-Hm? Powiedziałem coś nie tak Shu?- zapytał udając, że nie wie o co mi chodzi.

-To było niemiłe! - powiedziałem mu

-Nie rozumiem was. Najpierw mówicie żebym nie kłamał, a kiedy wreszcie mówię prawdę to się mnie czepiacie! -  fioletowowłosy zaczął udawać, że jest zły.

-Ale to nie była praw.. - zacząłem

-Eh nie ważne i tak planowałem się umyć. Zaraz wracam! - uśmiechnął się do mnie Kaito i poszedł do pokoju po piżamę.

-Przecież cię prosiłem żebyś nie był taki niemiły. - zwróciłem się w stronę Kokichiego

-A ja nigdy nie powiedziałem, że będę cię słuchał! - uśmiechnął się Kokichi

W tym momencie do pokoju wrócił Rantaro. Przywitałem się z nim i czekałem aż Kaito wyjdzie z łazienki abym ja też mógł się umyć. Po paru minutach wyszedł więc poszedłem do łazienki i umyłem się. Następnie umył się Rantaro.

Wciąż było dosyć wcześnie (19) i żadnemu z nas nie chciało się spać. Więc każdy z nas robił to ci ma ochotę. Ja czytałem książkę, Kokichi robił coś na telefonie, Rantaro jadł kolację w kuchni, a Kaito mu towarzyszył.

W końcu zrobiłem się zmęczony więc zapytałem Kokichiego czy mogę zgasić światło. Nie protestował więc to zrobiłem i położyłem się spać.

><><><><><><><><><><><><><
Otworzyłem oczy. Przede mną stała uśmiechnięta Kaede. Odwzajemniłem uśmiech, a ona wyciągnęła do mnie rękę. Kiedy już miałem ją chwycić, nagle lina chwyciła ją za szyję, a ona zniknęła w ciemności.

K-kaede?!- krzyknąłem. Brak odpowiedzi.

Odwróciłem się, aby zobaczyć za sobą prasę hydrauliczną, która po chwili pokryła się krwią. Nie mogłem się ruszyć, chciałem krzyczeć ale nie mogłem. Po chwili zobaczyłem Kaito, który umiera podczas swojej egzekucji. Czułem że się trzęsę
I...

... Nagle otworzyłem oczy. Byłem zlany potem, a w moich oczach były łzy. Rozejrzałem się dookoła. Byłem na szczęście w naszym pokoju w Hope's peak. Pode mną spał Kaito a na drugim łóżku Rantaro, a nad nim Kokichi który wciąż siedział na telefonie.

-K-kokichi- powiedziałem cicho

-Oo już nie śpisz Shu? Jest środek nocy wiesz o tym? - powiedział szeptem zachowując swój radosny ton głosu. Dopiero po chwili zauważył, że cały się trzęsę.

-Oww, nie płacz, czyżby mój mały Shu miał zły sen? - powiedział lekko drwiącym głosem.

-U-uhm, ale n-nieważne- powiedziałem próbując się uspokoić.

Ku mojemu zdziwieniu Kokichi zszedł swojego łóżka i wszedł na moje siadając koło mnie.

-Co ci się śniło Shumai? Czyżby może duchy? Chociaż ty nie jesteś takim debilem jak Kaito więc wątpię aby ci się to śniło. - powiedział uśmiechając się do mnie.

-N-nie, śniła mi się symualcja..- szepnąłem.

-Aw Shu, spokojnie teraz już nic ci nie grozi! Możesz sobie żyć spokojnie wielbiąc swojego ukochanego lidera! - Kokichi poklepał mnie po głowie.

-J-już mi trochę lepiej, chyba pójdę spać- powiedziałem.

-Jak uważasz Saihara-chan! Ale pamiętaj, że zaaawsze możesz liczyć naa mnie! W końcu mamy razem kiedyś przejąć świat prawda? - zaśmiał się fioletowowłosy.

-Oczywiście- również się zaśmiałem i poczułem jak opuszcza mnie stres. Byłem już trochę spokojniejszy.- Dziękuję..

-Kokichi uśmiechnął się, zszedł z mojego łóżka i wszedł na swoje.

-Może ty też już idź spać - poradziłem mu, poprawiając swoją poduszkę.

-No dobrzeee, skoro tak mówisz~ - powiedział Kokichi i odłożył telefon.

-Dobranoc- ziewnąłem

W odpowiedzi usłyszałem tylko cichy, spokojny oddech śpiącego Kokichiego.

×××××××××××××××××××××××××
Koniec tego jakże cudownego rozdziału.

Nie wiem czy nie był trochę za długi, więc możecie napisać czy wolicie rozdziały takiej długości czy rozdziały które mają około 2k słów.

~ Bayonara bo nie wiem co jeszcze napisać

(3912 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top