34
Jimin razem z dziadkiem udali się szybko do salonu, z którego dobiegał krzyk Yoongi'ego. Babcia Park leżała na podłodze, a Min pochylał się nad nią, starając się ją obudzić. Kobieta była nieprzytomna.
- Hyung! Coś się stało? - Jimin dopiero, gdy dopadł do chłopaka, zauważył staruszkę na podłodze. Wokół nich zaraz zebrała się służba, a dziadek jako jedyny zachował zimną krew i zadzwonił po pomoc.
Jimin panikował, odtrącił od kobiety przerażonego Yoongi'ego, a sam starał się przywrócić jej świadomość. Jęknął głośno, zdając sobie sprawę z tego, iż nie oddychała. Służba odsunęła chłopaków od nieprzytomnej staruszki, torując tym samym drogę dla ratowników.
- Jiminie, nie powinieneś teraz prowadzić. - upomniał go surowo dziadek, który zaraz zabrał klucze do swojego auta. - Chodźcie ze mną. - nakazał, co od razu poskutkowało tym, iż Jimin, pomagając Yoongi'emu, który o ową pomoc musiał się upomnieć, skierował się w stronę podjazdu. - Yoongi, jak to się stało? - zapytał mężczyzna, gdy tylko ruszyli w stronę szpitala.
- Nie wiem... Po prostu wstała, mówiła, że musi pójść po coś do pokoju obok... Nie wiem nawet, o co chodziło... I tak nagle się przewróciła... Zdążyłem ją tylko złapać, żeby nie uderzyła głową, ale przez nogi... Sam upadłem, ale nigdzie nie uderzyła. Od razu zawołałem Jimina... - Yoongi był roztrzęsiony. Miał świadomość tego, iż kobieta była chora, jednak i tak obwiniał się za to, co się wydarzyło. Traktował ją jak własną rodzinę, przez to równie mocno, co między innymi Jimin, przeżywał tę sytuację. - Przepraszam... - dodał, starając się opanować emocje. Zacisnął mocno dłonie na materiale swoich spodni. Jakby tego było mało, miał wrażenie, iż Jimin również go obwiniał za ten wypadek. Nawet na niego nie spojrzał, a kiedy Yoongi, w geście pocieszenia, chciał chociażby złapać jego rękę, ten go odtrącił.
Kiedy dotarli do szpitala, Jimin pognał przodem do sali, gdzie przewieźli jego babcię. Yoongi z pomocą starszego mężczyzny powoli szedł za nim. Przed wejściem Park siedział na jednym z krzeseł, trzymając się za głowę. Yoongi od razu dostrzegł jego trzęsące się lekko ramiona, domyślił się, że płacze.
- Jiminie? - Yoongi niepewnie usiadł obok niego, obejmując go ramieniem. Chłopak przez moment nie reagował, jednak później wtulił się z całych sił w ramiona starszego i zaczął głośno płakać.
- Oni... Oni m-mówią, że-e... Że ona dalej nie od-dycha... I-i i nie wiedzą, czy uda im s-się j-ją ura-ratować - wyjąkał cicho, zachodząc się płaczem. Yoongi ledwo był w stanie opanować emocje, ale wiedział, iż teraz musi być dla Jimina oparciem i nie może tak po prostu stracić nad sobą kontroli. Kołysał lekko na boki ciało chłopaka, starając się jakoś go uspokoić, jednak nie potrafił wydusić z siebie choćby słowa. Miał świadomość tego, że Park był bardzo zżyty ze swoją babcią, mimo iż często narzekał na nudne spotkania z dziadkami. Wiedział, że Jimin kocha kobietę naprawdę mocno i wiedział również, iż jej strata byłaby niezwykle bolesnym doświadczeniem dla chłopaka. Dlatego też w głębi siebie modlił się, by cokolwiek się wydarzyło, cokolwiek było powodem jej zasłabnięcia, by staruszka z tego wyszła.
Nie wiedzieli, jak długo tak siedzieli, czekając na jakiekolwiek informacje. Jimin zdążył się trochę uspokoić, a dziadek poinformować o wydarzeniu swojego syna i jego żonę. Kiedy rodzice Jimina dotarli do szpitala, chłopak od razu do nich podszedł, przytulając ich mocno. Czuł potrzebę oparcia w kimkolwiek bliskim. Wiedział też, że jego matka będzie przeżywać tę sytuację równie mocno, co on. To za jej sprawą Jimin był tak niezwykle wrażliwy na krzywdy najbliższych, a także to, iż przywiązywał się do bliskich tak mocno. Jego ojciec i dziadek byli silniejsi, nie pokazywali aż tak mocno, tego, jak bolesna była dla nich zaistniała sytuacja. A Yoongi po prostu siedział, starając się panować nad sobą. Próbował nie dopuszczać do siebie tego bólu, który towarzyszył mu w dniu śmierci jego rodziców i siostry. Wszystko mu się udawało, dopóki z sali nie wyszedł postawny mężczyzna w białym fartuchu.
- Niestety... - to jedno słowo wystarczyło, by po korytarzu rozszedł się głośny jęk i płacz rodziny. W tamtej chwili nawet ojciec i dziadek Jimina nie mogli powstrzymać wypływających łez. - Przykro mi. - dodał lekarz, po czym opuścił rodzinę. Najmłodszy Park usiadł obok swojego chłopaka, nie będąc w stanie utrzymać się na nogach, a Yoongi od razu przygarnął go w swoje ramiona. Jimin wtulił się w niego, mocząc jego bluzę słonymi łzami. Min natomiast ucałował go w czubek głowy i skrył twarz w jego włosy. Znów czuł ten ból. Po raz kolejny ktoś, kto był mu bliski, odszedł.
Siedzieli tak dość długo. Nikt nie był w stanie się odezwać, wszyscy byli otępiali, starali się zrozumieć zaistniałą sytuację, co było dla nich niezwykle trudne. Najgorzej znosił to Jimin, a Yoongi nie miał pojęcia, w jaki sposób mógłby mu pomóc. Wiedział, iż jest mu cholernie ciężko, a chociaż sam już przez to przechodził, dalej nie potrafił sobie z tym radzić. Poza tym, czy jest możliwe przyzwyczajenie się do tego, że najbliżsi odchodzą? Śmierć zawsze boli równie mocno.
Wieczorem Jimin uparł się, że chce razem z Yoongi'm wrócić do siebie, co niezbyt spodobało się jego rodzicom, ale przecież na siłę nie zabiorą go do swojego domu. Zadzwonił po taksówkę, którą dojechali w ciszy pod wieżowiec. Yoongi'emu coraz trudniej było się poruszać, jednak nie skarżył się, wiedząc, iż Park miał w tamtej chwili większe zmartwienia.
W apartamencie, Jimin bez słowa poszedł do swojej sypialni, od razu układając się na łóżku. Min skierował się do kuchni, gdzie przygotował duży kubek gorącej czekolady z piankami dla chłopaka oraz mocną kawę dla siebie. Kiedy skończył, zabrał jeszcze paczkę ulubionych ciastek Jimina i inne słodkości, po czym, siadając uprzednio na wózku, gdyż jego nogi bolały coraz bardziej, udał się do miejsca, gdzie schował się Park.
Słysząc cichy płacz chłopaka, jego serce zakuło boleśnie. Pragnął uwolnić Jimina od wszelkiego zła i smutku, ale w jaki sposób? Sam nie dostał żadnego wsparcia po śmierci bliskich mu osób, więc nie miał pojęcia, jak pomóc.
Podjechał do szafki przy łóżku, gdzie ostrożnie odstawił tackę z gorącymi napojami oraz smakołyki, które miał nadzieję, że choć odrobinę podniosą chłopaka na duchu. Później przeniósł się na wolną część posłania, by zaraz odkryć zakrytą kołdrą głowę Jimina. Przez moment gładził jego trochę zniszczone włosy. Park leżał na boku, zwrócony tyłem do Yoongi'ego i chociaż Min nie widział jego twarzy, był w stanie wyobrazić sobie te zaczerwienione oczy i policzki oraz łzy, a także pozostawione po nich ślady.
W końcu odwrócił chłopaka w swoją stronę, by zaraz przyciągnąć jego, w tamtej chwili, jakby bardziej kruche ciałko do siebie. Jimin nie potrafił sobie poradzić z rozrywającym bólem w klatce piersiowej, jaki powodowała świadomość utraty ukochanej babci. Zaciskał małe pięści na ubraniu starszego, wylewając z siebie kolejne strumyki łez. Yoongi gładził delikatnie jego plecy, wciąż nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, które mogłyby choć trochę pocieszyć jego skarb. Zresztą, czy w takiej sytuacji można znaleźć odpowiednie słowa? Yoongi tak nie sądził, uważał, że nie istnieją żadne wystarczające słowa, które mogłyby w takiej sytuacji pomóc.
Postanowił jedynie dać młodszemu oparcie, pozwolił mu moczyć jego koszulkę słonymi łzami, miał zamiar spełniać jego wszelkie zachcianki, które chociaż w minimalnym stopniu mogłyby pozytywnie wpłynąć na jego samopoczucie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby zostawić teraz Parka samemu sobie. Nie chciał nawet myśleć o tym, by Jimin był sam, tak samo jak wszyscy zostawili Yoongi'ego, gdy ten najbardziej potrzebował wsparcia innych.
* * * * * * *
Do następnego 👋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top