Rozdział 4


- Cholera, Oikawa gdzie ty jesteś...

Matsukawa, korzystając z jeszcze kilkunastu minut przed lekcjami, ruszył szukać szatyna. 

Mimo, iż chłopak był dorosły i miał dużo przyjaciół wokół siebie, nie potrafił poradzić sobie czasami z własnymi emocjami, tłumiąc je w sobie. Czasami potrzebował kogoś, kto wyciągnie z niego te emocje. Tą osobą, najczęściej był Iwaizumi. 

Dla niektórych, zdawałoby się, że brunet umie tylko wyzywać, i krzyczeć na Tooru, ale kilka razy Issei i Takahiro byli świadkami, jak Iwaizumi, trzymał przy swoim ramieniu głowę szlochającego Oikawy.

Mieli pewność, że dopóki as jest z nim, kapitanowi nic nie będzie. Jednak teraz, Iwaizumi zniknął, jakby zapadł się pod ziemię. W całej tej sytuacji, najbardziej cierpi Oikawa, który nie zdążył powiedzieć brunetowi o swoich uczuciach, które gdzieś w sobie trzyma.

 Jeśli tak dalej pójdzie i nie znajdą Hajime, rozgrywający może się załamać.

- Oikawa, gdzież ty się podziewał? - zapytał zdyszany Matsukawa. 

- A... Musiałem się chwilę przejść.. - powiedział wycierając resztę łez rękawem bluzy klubowej. 

- Dlaczego dzisiaj przyszedłeś? Wiesz, że nie jesteś w stanie, a jednak się zmuszasz.

- Nie wypada kapitanowi opuszczać lekcji prawda? - uśmiechnął się ruszył kilka kroków w przód spokojnym tempem.

- Co ty pieprzysz? Wracaj do domu. Powiem reszcie, że źle się czujesz i nie dasz rady dzisiaj przyjść. 

Oikawa nawet się nie obejrzał. Szedł przed siebie, do sali lekcyjnej, gdzie czekała już na niego klasa, a chwilę później w jego ślady poszedł Matsukawa, zmartwiony zachowaniem przyjaciela z drużyny. 

~ Magic Time Skip ~

Po lekcjach nadszedł czas na trening. Czarnowłosy poinformował wcześniej trenera o stanie psychicznym kapitana drużyny, upewniając się, że Oikawa nie będzie dzisiaj ćwiczył i wróci posłusznie do domu, gdzie chociaż trochę odpocznie.

- Hej wszystkim, kogo jeszcze nie ma? - powiedział Tooru wchodząc na halę

- A ty co tu robisz? - zapytał trener - Do domu, migiem.

- Chwilka, słucham? - Oikawa spojrzał na trenera ze zdziwieniem - Dlaczego?

- Dopóki nie wrócisz do siebie, masz zakaz na treningi. Zrozumiano?

- Tak trenerze... - odrzekł posmutniały szatyn.

Tooru wyszedł z sali powolnym, zawiedzionym krokiem. Szedł w stronę parku. Nie chciał wracać do domu. Musiał sobie to wszystko przemyśleć i spróbować wymyślić, gdzie może być teraz Iwaizumi.

Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu, a gdy spojrzał na ekran, jego serce zaczęło bić szybciej.

- Iwa-chan...? - zapytał niepewnie, prawie niesłyszalnym głosem.

- Gdzie jesteś?

- W parku przy szkole. Powiesz mi, dlaczego zniknąłeś? - Oikawa powstrzymywał łzy, starał się, by jego głos był jak najbardziej poważny, jakby niczym się nie martwił.

- Będę za dziesięć minut. Czekaj tam na mnie.

Rozłączył się. Tak po prostu, a Tooru nie zostało nic innego niż czekać, aż jego przyjaciel przyjdzie.

Oikawa usiadł na ławce pod drzewem. Myślał, dlaczego dopiero po dwóch dniach, Iwaizumi się odezwał. Dlaczego nic mu wcześniej nie powiedział. Dlaczego odszedł bez słowa. 

Po kilku minutach, szatyn ujrzał z daleka Hajime. Tym razem nie był w stanie się powstrzymać. Podbiegł do niego i z łzami w oczach wtulił się w niego, jak w dużego pluszaka.

- Dlaczego tak zniknąłeś nic nie mówiąc... - zaczął Oikawa - Masz ty pojęcie jak się martwiłem? Co czułem, gdy ciebie nie było? Co czuje teraz nasza drużyna? 

- Ja... - Przerwał. Nie był w stanie nic powiedzieć

- O tym, że zniknąłeś, wiem tylko ja, Mattsun i Makki. Reszta myśli, że jesteś chory... Proszę, nie znikaj już nigdy więcej... Nie rób mi tego więcej... 

W tym momencie z Oikawy wyszły wszystkie emocje, które w sobie trzymał. No prawie wszystkie. Nie wspomniał o najważniejszym, by nie zniszczyć ich przyjaźni. 

- Oikawaa... Posłuchaj mnie... - powiedział brunet odsuwając od siebie delikatnie przyjaciela - muszę zrobić sobie przerwę od wszystkiego. Muszę przemyśleć, co mam zrobić...

- O co chodzi? Znów mi nie powiesz...? - Tooru na chwilę przestał płakać. Stracił już siły

- Po prostu nie mogę... 

- Dlaczego...? Dlaczego mi to robisz Hajime...? - Oikawa ponownie zalał się łzami - nie obchodzą cię, te wszystkie lata spędzone razem...? Przeszkadza ci moja obecność obok ciebie...?

- Poczekaj, to nie tak - wciął Iwaizumi

- To jak?! Jeśli nie chcesz mieć ze mną kontaktu to trzeba było przyjść wcześniej i powiedzieć, że chcesz to urwać, a nie uciekać i nie dawać znaku życia, kiedy ja się martwiłem! 

- Zaczekaj-... - Nie dokończył, ponieważ Oikawa wybiegł z parku. 

Tym razem Iwaizumi stał i patrzył jak jego najlepszy przyjaciel odchodzi. Dopiero teraz zrozumiał jak bardzo spieprzył całą sprawę. Dopiero teraz zrozumiał, że definitywnie przekreślił już ich przyjaźń, która była dla niego najważniejsza. 

- Zaczekaj... Tooru...

--------------------------------------------------------------

729 słów 

Dzisiaj nie łatwo mi się pisało, bo osobiście nie lubię takich rzeczy w ff jakimi są kłótnie, ale przecież nie ma dobrego ff bez dramki :'D

Następny rozdział wbije jutro, o godzinie nie wiem której, because mam trochę rzeczy do załatwienia

Nie przedłużając, żegnam się z wami

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top