Rozdział 25

Po otworzeniu drzwi, napotkali się z niespodzianką, którą zapamiętają na długo.

- O nareszcie jesteście. Macie gościa - powiedział Matsukawa

Zza czarnowłosego, wyłonił się ojciec Hajime.

- Co... Ty tutaj... - przerwał Iwaizumi, po chwili wybiegając z pokoju klubowego.

- Cholera, Hajime! Ugh... Makki leć za nim, Mattsun biegnij do trenera i powiedz, że nie będzie nas na dzisiejszym treningu. Za powód podaj problemy rodzinne, a Makki tam będzie jakby coś się stało. Jeśli będą jakieś problemy, wszystko wezmę na siebie - rozkazał pospiesznie Oikawa

Pan Iwaizumi początkowo stał i przyglądał się wszystkiemu z boku.

- Yahaba zajmij się rozgrzewką, Watari, gdyby sobie nie radził, pomóż mu - kontynuował Tooru - Pierwszaki, nie przejmujcie się niczym, wszystko wróci do normy, więc trenujcie jak zawsze.

- Tak jest! - odezwali się wszyscy chórem, po czym wyszli z pomieszczenia.

- A pan tutaj zostaje. Mamy do pogadania - Ton głosu Oikawy się zmienił. Stał się bardziej poważny.

- A... T-tak... - odpowiedział mężczyzna

- Więc? Po co pan tu przyszedł? 

- Chciałem porozmawiać z Hajime o tym, co się stało ostatnio...

- Nie mógł pan zadzwonić? Trzeba było zakłócać nam trening? 

- Byłem u was w domu, ale was nie było, więc uznałem, że będziecie tutaj... 

- Co było takie ważne, że nie mogło poczekać aż wrócimy? - Tooru dalej pytał

- Chciałem powiedzieć że- - mężczyzna przerwał słysząc odgłos dzwoniącego telefonu Oikawy

- Przepraszam na moment - powiedział szybko szatyn

- Odbierz, dokończymy za chwilę

- Co się stało?! - krzyknął po chwili kapitan Seijoh - Gdzie teraz jest?! 

Około dwie minuty później, cały roztrzęsiony Oikawa zaczął zbierać swoje rzeczy

- Przepraszam, muszę szybko biec w pewne miejsce. Dokończymy tą rozmowę kiedy indziej. Do widzenia - rzucił szybko rozgrywający Aoba Johsai

- Czekaj! Powiedz, gdzie idziesz. Podwiozę cię, jeśli ci się bardzo spieszy. Tylko tyle mogę dla ciebie zrobić, po tym wszystkim...

- Ugh... Dobrze... Do szpitala w centrum 

Chwilę później oboje byli w samochodzie, w drodze do szpitala. Oikawa nie odzywał się przez całą drogę. Jedynie patrzył się w ekran telefonu.

- Jesteśmy... - powiedział mężczyzna - mógłbym jeszcze o coś zapytać...?

- Proszę, ale szybko

- Pozwolisz mi iść z tobą?

- Nie jestem pewien, czy to dobra decyzja... Ale jeśli panu tak bardzo zależy to zezwalam... Tylko proszę się zbytnio nie plątać... - westchnął Oikawa, na co ojciec bruneta kiwną głową, a następnie oboje skierowali się w stronę wejścia do budynku.

Gdy weszli do środka, Oikawa zaczął się bardziej trząść, lecz mimo to, podszedł do recepcji, starając się nie dawać po sobie poznać, jak bardzo się martwi.

- W czym mogę pomóc? - zapytała młoda pani z obsługi

- Jakieś dziesięć minut temu został tutaj przywieziony młody chłopak z ciemnobrązowymi włosami. Został potrącony przez samochód. Mógłbym się z nim zobaczyć?

- Jest pan kimś z rodziny? 

- Narzeczony

- Zanim pan wejdzie, mógłby pan wypełnić dane o pacjencie? Ułatwi to naszą dalszą pracę - zapytała pani recepcjonistka

- Dobrze...

- Oikawa, co się tutaj dzieje? - wtrącił się pan Iwaizumi

- Niech pan tu zostanie. Jeśli Hajime pana teraz zobaczy, jego stan się może pogorszyć. Wszystkim się zajmę. - zapewniał Tooru

- Jeśli moja żona i syn ci ufają, też spróbuję to zrobić. Ale wiedz, że jeśli coś się stanie z Hajime, nigdy ci tego niewybaczę.

- Tak, tak. A teraz przepraszam, muszę się skupić, bo wystarczająco się już martwię - spławił go Oikawa

Mężczyzna odszedł od recepcji, zajmując miejsce w poczekalni. 

Parę minut później, szatyn skończył wypełniać dane pacjenta, po czym udał się za pielęgniarką do sali w której przebywał Iwaizumi. 

Po wejściu do pomieszczenia, oczom Oikawy ukazał się jego chłopak, patrzący się na okno.

- Iwa-chan...? Wszystko w porządku...? - zapytał młodszy z chłopców, widząc jak drugi siedzi na łóżku wpatrzony w stronę okna

- Tooru? A tak... Hanamaki ci powiedział, prawda? - uśmiechnął się brunet

- Tu nie ma nic zabawnego Hajime! Mogłeś zginąć! - krzyknął Oikawa, gdy po chwili zrozumiał, że zaczął płakać

- Hej... Jak widzisz to tylko kilka zadrapań... Nic mi się nie stało... Chodź tutaj i przestań płakać 

Oikawa posłusznie wykonał prośbę Iwaizumiego, podchodząc do niego, po czym wtulił się w jego pierś, starając się uspokoić. 

- Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało... - powiedział cicho szatyn

- Nie myśl o tym... Powiedz mi lepiej, co z ojcem...

- Jest w poczekalni... 

- Zabrałeś go ze sobą? 

- Spieszyłem się, a on zaproponował podwózkę... Później zapytał czy może wejść do szpitala ze mną, a ja mu pozwoliłem... Powiedziałem mu później, żeby się jak na razie ci nie pokazywał, bo może ci się pogorszyć przez stres...

- Dzięki... A właśnie, jutro mnie wypisują, a za niecałe dwa tygodnie wracam na treningi. Nie musisz się martwić.

- Ja się nie umiem nie martwić jeśli chodzi o ciebie...

- Eh... Widocznie taki już jesteś... Już przestałeś płakać? Nie lubię, gdy to robisz - powiedział Iwaizumi, odsuwając od siebie delikatnie Oikawę, po czym przetarł jego oczy, a następnie pocałował lekko w czoło - Wracaj już do domu. Musisz trochę ochłonąć. 

- Pojadę, ale wrócę tutaj jeszcze dzisiaj z ubraniami dla ciebie. Makki i Mattsun będą chcieli cię też odwiedzić. Więc nie obraź się jeśli ich tu ze sobą wezmę.

- Z tobą sama udręka - westchnął uśmiechnięty Hajime

- Ale kochasz mnie, prawda? - Tooru zrobił minę szczeniaczka

- Jak bym nie mógł kochać takiego dużego i rozpieszczonego dziecka? 

- Okrutny jesteś - fuknął Oikawa - ale kochany...

- Leć już, bo niedługo będę miał badania. Do zobaczenia później.

- Mhm - przytaknął młodszy wychodząc z sali szpitalnej. 

Przy wyjściu z budynku zastał obojga rodziców Hajime. Widocznie jego ojciec musiał zadzwonić do matki, lub zrobili to pracownicy szpitala. Cóż... I tak to było nie do uniknięcia.

- Tooru... Jak się ma Hajime...? - zapytała matka starszego z chłopaków

- Wszystko z nim w porządku. Jednak potrzebuje trochę odpoczynku, więc radziłbym dać mu jak na razie chociaż trzy godziny spokoju. Niedługo tutaj wrócę z ubraniami dla niego, ponieważ jutro go wypisują. Jeśli mam mu coś przekazać, mogę to zrobić.

- Nie trzeba... Powiedz tylko... Czy będziecie w stanie jutro wieczorem do nas przyjechać? - pytała dalej pani Iwaizumi

- Jeszcze zobaczę... Ale pewnie tak. Jak coś, to będę dzwonić, a teraz muszę już lecieć, do widzenia - powiedział szybko, po czym skierował się do drzwi, jednak coś mu przeszkodziło.

- Tooru!

-----------------------------------------------
967 słów

No heeeej

Ogólnie, to ja nie wiem, co mi odbiło z tym rozdziałem, ale poczułam, że muszę zrobić jeszcze jedną, a raczej dwie dramy na koniec xD

Nie mam nic więcej do ogłoszenia, bo poprzednie dalej aktualne.

Żegnam się ładnie

Miłej reszty dnia/wieczorka życzę

Bayo :3

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top