Rozdział 22
- Twój ojciec...
- Nie martw się nim. Wszystko będzie w porządku - zapewniał brunet
- Nie umiem się nie martwić, jeśli chodzi o ciebie i ty dobrze o tym wiesz - powiedział Oikawa wstając od stołu i odkładając naczynie do zlewu.
- Przesadzasz. Idź się przebrać, a raczej ubrać, bo z gołą klatą nigdzie nie wyjdziesz
- Pewny jesteś?
- Cze- Hej! Wracaj tu!
~ Magic Time Skip ~
Obaj licealiści byli już pod drzwiami domu Iwaizumi'ego. Oikawa trzymał kurczowo dłoń starszego.
Ścisnął ją mocniej, gdy zobaczył, że jego chłopak już naciska klamkę.
Pani Iwaizumi była w kuchni, w trakcie przygotowywania jakiegoś ciasta. Widocznie mieli mieć dzisiaj gości.
- Hajime, to ty? Myślałam, że zostaniesz trochę dłużej. Coś się stało?
- Nie- znaczy tak- to znaczy... - jąkał się brunet
- Zdecyduj się w ko- - przerwała rodzicielka, gdy zobaczyła złączone dłonie swojego syna oraz jego najlepszego przyjaciela.
- Mamo... Cóż... Chcielibyśmy porozmawiać... - powiedział niepewnie Iwaizumi
- O-oczywiście... Siadajcie w salonie, a ja zaraz przyniosę herbaty...
Chłopcy posłusznie wykonali polecenie, a chwilę później, do pomieszczenia weszła pani Iwaizumi z tacką, na której znajdowały się kubki z napojem.
- Dzięki... - głos bruneta dalej był niespokojny. Wiedział, że to będzie ciężka rozmowa - Jest tata?
- W pracy. Będzie wieczorem... Może... Opowiecie mi jak to się stało... zanim on wróci...?
- Cóż... W moim przypadku, trwało to od pierwszej liceum... - wyznał
- W moim mniej, więcej też... - odezwał się, siedzący dotychczas cicho Oikawa
- Ktoś o tym wie? - pytała dalej pani Iwaizumi
- Kilku przyjaciół... Byli przy oświadczyn- urwał as Aoba Johsai, gdy zrozumiał, że powiedział za dużo w jednym momencie
- Hajime... Ty... Się jemu oświadczyłeś?!
- Mamo.. Proszę... Nie krzycz...
- Przepraszam, ale to jest na prawdę ważna decyzja... Jesteś tego pewien...?
- Początkowo się bałem... Ale wtedy przypomniałem sobie wszystko, co razem przeszliśmy w ciągu tych prawie dwunastu lat i uświadomiłem sobie, że nie mogę znaleźć sobie nikogo lepszego... - wyznał starszy z chłopców ściskając rękę drugiego - Jesteś zła...?
- Jestem po prostu zaskoczona... Ale szczęśliwa - uśmiechnęła się rodzicielka - Jestem szczęśliwa, że mój mały synek znalazł sobie kogoś, z kim chce żyć...
- Dziękuję...
Hajime i Tooru pochylili głowy. W oczach obojga, można było zobaczyć nachodzące już łzy. Jednak to nie były łzy smutku. Ty razem były one oznaką ulgi i szczęścia.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której chcemy ci powiedzieć... Tooru.. Możesz? - zapytał Iwaizumi, na co Oikawa kiwnął głową twierdząco.
- Czy jest szansa, aby... Hajime ze mną zamieszkał...? Obecnie mieszkam w dość sporym, jak na jedną osobę, mieszkaniu, które opłacam z pomocą rodziców...
- Jeśli nie będzie ci przeszkadzać, macie moją zgodę, tylko widzę mały problem...
- Tata... Wiemy... Chciałbym cię poprosić, aby przyszedł pod ten adres, gdy będzie mógł. Jestem cały czas pod telefonem, więc jeśli miałby problemy, niech zadzwoni.
- Przekażę, a teraz ja mam pytanie do was.
- Hm? - zareagowali razem licealiści
- Myśleliście już o tym, jak zareagują rodzice Tooru?
- Moja mama wychowuje, a raczej wychowywała, mnie sama... Ojciec, że tak to ujmę, odszedł z naszego życia, gdy miałem jedenaście lat... - powiedział spokojnie szatyn
- Oh... Dlatego nigdy nie chciała o tym rozmawiać... Przepraszam...
- Nie, nic się nie stało. Niezbyt już się tym już przejmuję i jeśli chodzi o mamę, to nie powinno mieć problemów - uśmiechnął się Oikawa
- Mamo, pomożesz nam przewieść moje rzeczy? Nie będę brał ich dużo, jednak przeniesienie ich w dwie osoby na piechotę, będzie dość trudne...
- Oczywiście kochanie. Walizki są w szafie na górze. Lećcie pakować ubrania i resztę rzeczy, a ja zapakuję trochę jedzenia. Pewnie dawno nie jedliście porządnego posiłku.
- Dzięki - zaśmiał się brunet wstając i obejmując swoją rodzicielkę.
- Co ty taki z tyłu? Chodź tu mój drugi synu - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha mama Hajime, w stronę stojącego trochę dalej szatyna, który nieśmiało spełnił życzenie kobiety.
~ Magic Time Skip ~
- Dzięki wielki jeszcze raz - zaczął as - Naprawdę nas ratujesz
- Zadzwońcie lub wpadnijcie czasem - odpowiedziała matka Iwaizumi'ego, wsiadając do auta, by wrócić do swojego domu - A właśnie. Tata niedługo powinien do was wpaść, bo za jakąś godzinę wraca z pracy. Pewnie przyjedzie jeszcze dzisiaj, więc radzę pospieszyć się i posprzątać w miarę możliwości
- Tak, tak. Bezpiecznej drogi - pożegnał się brunet, a chwilę później zrobił to i Oikawa
Tooru i Hajime stali jeszcze chwilę na podjeździe przy bloku szatyna, patrząc, jak samochód znika za budynkami.
- No i pojechała... - westchnął rozgrywający Aoba Johsai
- Szczerze myślałem, że będzie gorzej, ale nie wiem, jak będzie z ojcem...
- Nie mogę uwierzyć, że osoba która to mówi, pocieszała mnie dzisiaj rano z tego samego powodu - zaśmiał się Oikawa
- Oj cicho tam - powiedział uśmiechnięty Iwaizumi - sprzątajmy tam, bo szanse na to, że ojczulek przyjedzie dzisiaj są bardzo duże.
Szatyn kiwnął głową, po czym obaj udali się do ich wspólnego mieszkania.
Po trzech godzinach, o dokładnie szesnastej trzydzieści trzy, do domu młodych narzeczonych, zapukał gość.
Iwaizumi wraz z młodszym chłopakiem podszedł do drzwi, otwierając je.
- Witaj, synu...
- Cześć tato...
----------------------------------------------------
777 słów
O szczęśliwa liczba, a przynajmniej tak mi ksiądz mówił na lekcjach :'D
Ogólnie to miałam inny plan na ten rozdział, ale zrobię to w następnym, because muszę jakoś rozwinąć akcje. U know.
Nie przedłużając...
Żagnam się ładnie i zwyczajowo:
Miłego dzionka/wieczorka/ nocki
Bayo :3
~Iwa-chan
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top