> 8 <

- Nie o to mi chodziło Calum. Nie musisz iść. -brunet uśmiechnął się tylko i poszedł za nim.

Luke zszedł na dół i otworzył drzwi by wpuścić psa do domu, a gdy zobaczył go całego mokrego kulącego się przed drzwiami szybko podniósł go na ręce i przytulił do siebie. - rozpadło się, na pewno chcesz wracać? -pyta z nadzieją w głosie bo nie chciał by Cal wracał. Nagle zagrzmiało. - i jest burza. 

- T..tak. -popatrzył na skomlącego psa, a następnie na swoje buty, które szybko ubrał. Podniósł się do pozycji stojącej i założył na siebie kurtkę.

- To jest Lenny mój pies, strasznie boi się burzy i naprawdę to jedyne co pomaga. -śmieje się cicho i patrzy na chłopaka przed sobą.

- Że branie go na ręce? -zaśmiał się chodź wcale nie było mu do śmiechu słysząc kolejny grzmot.

- I przytulanie. On jest naprawdę gorszy niż Lottie. Taa mnie też byś mógł przytulić, bo tak się składa, że przeraźliwie boję się burzy odkąd.. Długa historia. Podziękował i złapał za klamkę. Drzwi otworzyły się, a on skierował się w stronę wyjścia.

- Calum! -złapał go za nadgarstek i przyciągnął na drugą stronę progu. - zostajesz. -stwierdza pewny siebie. 

Zlustrował go wzrokiem. Czy on właśnie kazał mi zostać? - co ty robisz?! -mimo tego, że nie chciał musiał krzyknąć bo przecież nie może pokazać swojego zadowolenia.

- Nie będziesz sam chodził w burzy. Szczególnie, że mieszkasz daleko. -mówi zakłopotany i przeczesuje włosy. Calum poczuł coś w rodzaju motylków tylko jeszcze nie wiedział czy o to mu chodzi. Cały on. - niby czemu tak ci zależy?

- Po prostu nie chcę żeby mojemu gościowi coś się stało. To chyba normalne. -wzrusza ramionami. 

- Nic się nie stanie. -uwalnia swoją rękę i ponownie przekracza próg. Podskakuje niespodziewanie gdy słyszy kolejne huknięcie.

- No właśnie widzę. -krzyżuje ramiona. 

- To nie tak, że boję się burzy. Poradzę sobie... -nie dokańcza bo blondyn zamyka przed nim drzwi i wciąga go bardziej do środka. - co ty właściwie robisz?

- Widzę, że się boisz, a to oznacza, że nigdzie nie idziesz. Proste? Proste. -przekręca klucz w drzwiach w razie gdyby Calum znowu postanowił wyjść. Chłopak westchnął, jednocześnie uśmiechając się w duchu. Zdjął założone wcześniej ubrania i wrócił za Lukiem do jego pokoju. Nadal patrzył na niego niezrozumiale chodź sam miał jeden domysł na ten temat.

- Więc teraz możemy pograć. -uśmiechnął się. - albo uspokoić Lenny'ego bo ten pies zaraz tu zemdleje. -zaśmiał się. Hood kiwnął głową i wysłał wiadomość do Ashtona informującą go o tym, że zostaje dłużej. Nie musiał czekać długo na jego odpowiedź. Przyjaciel mu odpisał i życzył miłej nocy na co Calum wybuchł śmiechem, a Luke posłał mu pytające spojrzenie.

- Przepraszam. -ociera symbolicznie łzy. To dziwne dla Caluma, że czuł się swobodnie w jego towarzystwie. Może dlatego, że nie było tego pieprzonego Clifforda. Śmieje się tylko i wyciera psa ręcznikiem. Przypomina sobie dzień w którym dostał Lenny'ego kiedy Mike dał mu go na szesnaste urodziny. Od tamtego czasu jest z nim zawsze.

- Nie wygląda na to, że przestanie. -stoi przed oknem wpatrując się w obraz na zewnątrz.

- Masz rację, nie wygląda. Ciesz się, że nie ma tu Lottie, która zaczęłaby biegać po całym domu i krzyczeć: 'kosmici nas zjedzą'. -mówi naśladując jej głos. -a jak się jej spytasz skąd wiesz, ona zwali wszystko na ciocie Joy. -śmieje się.

Uśmiechnął się do niego. - chyba nie chcesz mnie tu na noc?

- Nie wiem. -wzrusza ramionami. - to zależy czy ty chcesz.

- Myślę, że to za wcześnie na nocowanie. -siada na brzegu łóżka tyłem do niego.

- Może i za wcześnie. -znowu wzrusza ramionami bo nie wie co ma robić, a to wydaje się być odpowiednie do sytuacji. - moja siostra lubi udawać, że jest syrenką na tym łóżku. -uśmiecha się.

- Co to ma do tej sytuacji? -spytał dziwnie się na niego patrząc.

- Tak tylko mówię. -odpowiada skrępowany i głaszcze psa leżącego na jego kolanach.

*** 

W nocy Calum leżał całkiem na skraju łóżka starając się nie ruszać by nie obudzić Luka, który pozwolił mu tu spać. Leżał na plecach i jedyne co robił to patrzył w sufit myśląc o tym czemu właściwe się na to zgodził. Wiedział, że na pewno nie zaśnie i naciągnął na siebie kawałek pościeli gdy zrobiło mu się trochę chłodniej.Gdy tylko uświadomił sobie, że Luke nie śpi i uspokaja psa jego oddech stał się niemiarowy. Bał się, że zrobi coś nie tak chociaż nie mógł nic takiego zrobić. Caluma często ogarniała panika w takich sytuacjach i nikt nie wiedział czemu.

Luke często miał problemy z zaśnięciem, a szczególnie w czasie burzy gdy Lenny ciągle piszczy i domaga się jego uwagi. Leżał na łóżku niemal stykając się ze ścianą i przytulając psa. Wiedział, że Calum też nie spał, ale wolał na razie nic nie mówić.

- Nie bój się. Nic ci nie zrobię, naprawdę. -śmieje się odwracając do niego gdy słyszy, że jego oddech przyspiesza. - ani ja, ani on. -mówi głaszcząc psa.

Spojrzał no niego posyłając mu słaby uśmiech. - nie boję się. -wiedząc, że Luke nie śpi poprawił swoją pozycję na nieco wygodniejszą.

- To dlaczego nie śpisz?

- Bo może dziwnie się czuje będąc u ciebie w domu i śpiąc, a raczej leżąc w jednym łóżku po tak krótkiej znajomości?! -powiedział na jednym wdechu wracając wzrokiem na sufit. - poza tym jest burza. -sprostował już nieco spokojniej.

- Mogę iść na kanapę. Mam cię przytulić jak Lenny'ego? -pyta żartobliwym tonem. Tak. Spojrzał na niego i uniósł brwi.

- Jemu to pomaga. -wzrusza ramionami.

- Jemu. -odpowiedział cicho bo właśnie najchętniej by się przytulił. Popatrzył mu w oczy i obrócił się do niego plecami wpatrując w się niezasłonięte okno.

- Tak tylko mówię. -zaśmiał się patrząc na jego plecy.

- To nie jest śmieszne. -wychodzi z pod kołdry i podchodzi do okna otwierając je na chwilę by sprawdzić czy na pewno przestało padać. - nie pada, więc nie będę ci już przeszkadzać. -zamknął okno i za pomocą telefonu próbował znaleźć swoje ubrania.

- Naprawdę zamierzasz wychodzić w środku nocy? -pyta zdziwiony i zmienia pozycję na siedzącą. Nie odpowiedział i gdy znalazł swoje ubrania zaczął się przebierać.

- Autobusy nie jeżdżą w nocy wiesz o tym? -przeczesuje włosy i stara się go zatrzymać. 

- Przejdę się.

- To jest prawie piętnaście kilometrów Cal. -mówi to bo naprawdę jakaś część jego chce żeby chłopak tu został.

- Nie mam pięciu lat Luke. -upewnił się, że wszystko zabrał i zapiął plecak.

- Co z tego? Nadal może ci się coś stać.

- Odprowadzisz mnie do drzwi? -spojrzał na niego przez ramię.

- Ugh tak. -westchnął i wstał nie mając już sposobu by go zatrzymać.

- Dziękuję za wszystko. -uśmiechnął się i otworzył drzwi wejściowe. - gdybym czegoś zapomniał to...przyniesiesz mi w poniedziałek?

- Przyniosę. -także się uśmiecha.

Zamknął za sobą drzwi i jeszcze chwilę stał nie ruszając się z miejsca. Odwrócił się za siebie upewniając się, że Luke został w środku. Droga do domu zajęła mu długo nie tylko dla tego, że było to daleko. Calum po prostu szedł sobie spacerkiem myśląc o tym czy dobrze zrobił.



   ✉✉✉   

Jeśli o mnie chodzi to uwielbiam ten rozdział :) Dziękujemy za ponad 200 wyświetleń. Jesteście wspaniali 

♡♡♡CallMeHemmings♡♡♡





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top