> 7 <
Luke nie czuł się dobrze. Naprawę nie czuł się dobrze. Nie chodzi tu o lekcje fizyki. Po prostu bardzo bolał go brzuch, więc poszedł do sali swojej mamy i powiedział jej o tym, że źle się czuję z prośbą o zwolnienie z następnych lekcji.
Calum miał wyrzuty sumienia przez wczorajszą sytuację. Przyszedł wcześniej do szkoły i poprosił nauczyciela by anulował mu jedynkę. Nie chciał by przez niego Luke zaniżał swoją średnią.
- Co będę z tego miał? -spytał nauczyciel stukając długopisem o blat.
- Hmm. -zastanawiał się chwilę błądząc wzrokiem po sali. - opinie. Tak. Dobrą opinię. -odpowiedział entuzjastycznie.
- A po co mi opinia? -zaśmiał się sarkastycznie.
- Ma pan rację. Lepiej być starym zrzędliwym nauczycielem pragnącym wpisywać zagrożenia. - uśmiechnął się do siebie bo nie wiedział skąd wziął na to tyle odwagi. - do widzenia.
***
Luke praktycznie nie spał ostatniej nocy bo bolał go brzuch, ale dzisiaj już musiał przyjść do szkoły mimo tego, że czuł się naprawdę fatalnie. Wolnym krokiem szedł do szafek skąd wyjął potrzebne książki.
Calum stał przy szafce jak to miał w zwyczaju robić i kątem oka obserwował blondyna, który ledwo trzymał się na nogach. Zaśmiał się cicho gdy chłopak uderzył głową w szafkę i zaczął przeklinać pod nosem walcząc teraz z drzwiczkami, które nie chciały się zamknąć. Uśmiech jednak szedł z jego twarzy gdy przypomniał sobie, że przez niego może mieć problemy. Nie chciał sprowadzać go na złą stronę tym bardziej, że za niedługo koniec roku, a Hemmingsowi zależało na ocenach. W tym momencie zadzwonił dzwonek i pomógł mu zapomnieć o tym przynajmniej na chwilę.
Luke załamany i zmęczony ruszył w stronę sali gimnastycznej. Miał w-f, ale na szczęście miał zwolnienie. Na szczęście bo naprawdę nie miał siły już chodzić, a co dopiero biegać. Jego mama nie miała większego problemu z oceną z fizyki, ale powiedziała mu, że ma się to więcej nie powtórzyć.
***
Minął tydzień. Znów jest piątek, a Calum siedzi z podciągniętymi nogami na łóżku i myśli nad tym czy powinien pójść do Luka na kolejne lekcje matematyki. Tak samo jak ciągnie go do niego, równie z mocną siłą go od niego odpycha. Tak, więc siedzi oparty brodą o kolana i analizuje wszystkie za i przeciw. Dźwięk wiadomości wyrwał go z myślenia, odblokował telefon i postanowił nie odpisywać. Przynajmniej teraz gdy nie wiedział czy lepiej będzie iść czy jednak nie i zostawić go w spokoju nie narażając go na swój brak inteligencji.
Luke siedział w kuchni i jadł obiad. Myślał o tym jak przyjdzie do niego Calum. Jeżeli w ogóle przyjdzie. Postanowił więc napisać do niego. Tak dla pewności. Wziął telefon i włączył aplikację po czym po długim wahaniu napisał: 'Uczymy się dzisiaj, czy masz jakieś plany?'
Udał się na górę i postanowił wykorzystać fakt, że nikogo nie ma w domu i pograć chwilę na gitarze. Hood nie odpowiedział na jego wiadomość co nieco go zdziwiło, ale kto wie może faktycznie miał inne zajęcie.
'Czy na pewno chcesz mnie u siebie ponownie?' -odpisał po dość długiej chwili nadal nie zmieniając pozycji. Nie chciał mu się narzucać czy coś w tym stylu, nie chciał też, by chłopak odkrył jego tajemnice. Musiał się jednak nauczyć bo w przeciwnym razie będzie musiał powtarzać rok.
'Hmm myślę, że tak bo inaczej nie zdasz' -wysłał kolejną wiadomość nadal leżąc na łóżku i myśląc o wszystkim jak i o niczym.
Hood zjawił się u chłopaka kilkanaście minut później, a następnie robiąc wszystko by tematy rozmów nie schodziły na ten o jego bracie. Mieli skupić się na matematyce, a nie życiu prywatnym i tak też Calum chciał by zostało. Siedział oparty na krześle słuchając dokładnie tego jak Luke tłumaczył mu kolejne zastosowania wzorów.
- Rozumiesz? -mówi patrząc na niego. Dowiedział się, że jeżeli Calum nic nie mówi to najprawdopodobniej znaczy że rozumie, albo wręcz przeciwnie.
- Tak, tak. -odpowiedział szybko i poprawił włosy łapiąc z nim teraz kontakt wzrokowy.
- Więc zrób zadanie ósme. -daje polecenie nadal na niego patrząc. Nie wiedział nawet jak brzmi to zadanie, ale to bez różnicy. Popatrzył przez chwilę na książkę i zabrał się za pisanie. Na prawdę to zrozumiał. Ten jeden temat, ale zawsze coś.
- Przestań. -zwrócił mu uwagę gdy czuł na sobie jego wzrok co z każdą chwilą rozpraszało go jeszcze bardziej.
- Jestem zdziwiony, że dajesz radę. -wymyślił na poczekaniu i odwrócił od niego wzrok. Calum w głębi duszy miał nadzieję, że Luke też coś do niego czuje. Bo jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie rzeczy, które dla niego robił? Nie musiał tu z nim teraz siedzieć i nie musiał dostać jedynki z fizyki. Czy coś jest na rzeczy?
- Nie tak. -zabiera mu długopis przez co na chwilę dotyka jego skóry czując lekkie dreszcze, ale je ignoruje. Potem nachyla się trochę w stronę zeszytu i poprawia błąd Caluma. - mnożenie nie dzielenie. -uśmiecha się do niego i wraca do poprzedniej pozycji.
Rozwiązał zadanie i podsunął kartkę w stronę blondyna. - czy możemy zrobić chwilę przerwy? -spytał wypuszczając głośno powietrze i wyciągając się do tyłu by rozciągnąć mięśnie.
- Możemy. -śmieje się. - chcesz coś do picia? Albo jesteś głodny?
- Hmm w sumie to chyba tak.
W oczekiwaniu na Luka totalnie zapomniał o tym, że nie jest u siebie w domu. Krzesło zrobiło się naprawdę niewygodne i nieświadomie z telefonem w ręku znalazł się na jego łóżku przechodząc kolejny poziom gry. Był tak pochłonięty, że nie zauważył kiedy blondyn wrócił do pokoju.
- Spaliłem tosty. -mówi wchodząc do pokoju i kładzie je na biurku po czym też idzie na łóżko i siada po turecku. - więc nie wiem czy będziesz w stanie je jeść. -śmieje się. - i rozumiem, że telefon jest bardzo ciekawy, ale dziwnie się czuję gadając do siebie.
Poderwał się tak szybko jak tylko potrafił i ogarnęła go chwilowa panika. Podniósł się do pozycji stojącej i wrócił na krzesło. - przepraszam, zapomniałem, że.. że nie jestem u siebie i jestem pewny tego, że zjem te tosty bo one zawsze są wspaniałe. -usiadł do niego tyłem starając się ukryć zarumienione policzki.
Śmieje się. - jest okay. Ludzie lubią moje łóżko. Nie dziwię im się bo to wodne łóżko. Więc spokojnie możesz tu siedzieć, a tosty nie są dobre bo ja je robiłem.
Uśmiechnął się do niego, ale pozostał na swoim miejscu. - są pyszne. -stwierdził gdy zjadł już połowę.
- Na pewno nie są. Mówisz tak żeby mnie nie obrazić. Każdy tak robi. -wzrusza ramionami i kładzie się na plecach. Wzrokiem wręcz wbił się w niego patrząc jak idealnie wygląda, zapominając o tym, że w ciąż je tosta.
- Zaraz ci ten pyszny tost wypadnie z buzi. -mówi patrząc na niego kątem oka i lekko się uśmiecha.
Zamrugał kilkakrotnie by złapać ostrość. - nie wypadnie. -zaśmiał się i wrócił do telefonu.
- Jestem prawie pewny, że jednak tak. -mówi patrząc na sufit. -zapisałeś się na konkurs prawda?
- Skąd wiesz? -odłożył talerz wstając z krzesła. Upewnił się czy może usiąść i na zgodę Luka usiadł po przeciwnej stronie łóżka patrząc niezrozumiale w jego niebieskie tęczówki.
- Można powiedzieć, że mam pewnego rodzaju wgląd. -lekko się śmieje. - wygrałem w tamtym roku i jestem czymś w rodzaju mentora. Jeżeli można tak to nazwać. -przeczesuje włosy i zmienia pozycję na siedzącą. Calum popatrzył jeszcze chwilę na niego i zaczął się zastanawiać.
- Chodzi o to, że będę w jakiś sposób pomagać uczestnikom. -wzrusza ramionami.
- Bierzesz udział? -spytał szybko.
- Nie, w tym roku nie mogę. -śmieje się.
- To dobrze. -powiedział do siebie, ale Luke to usłyszał bo od razu na niego spojrzał.
- Dlaczego dobrze?
Przeczesał włosy. - wiesz... masz talent. -uśmiechnął się i mimowolnie znowu na niego spojrzał.
- Dziękuję. -mówi i spuszcza głowę gdy czuję, że jego policzki przybierają odcień czerwonego. -ty też masz. Nastała chwilowa cisza w której żaden z nich nic nie mówił. Calum przełknął ślinę przypominając sobie o tym jakie miał o nim zdanie trochę wcześniej.
- Więc możesz mi coś zagrać. -przerwał ciszę na co Hood pokręcił przecząco głową.
- Dlaczego nie? Nigdy tak na prawdę nie słyszałem jak grasz, a jak masz brać udział w konkursie to taki ja to nic takiego w porównaniu z ludźmi, którzy tam będą. - uśmiechnął się.
No nie wiem. - Rozumiem, że nie mam innego wyboru. -popatrzył na niego jak schyla się po gitarę. Kurwa. Wziął głęboki wdech. - więc co mam zagrać? -powiedział bez emocji.
- A jakiej muzyki słuchasz? -uśmiecha się. Zrobił to bo wreszcie udało mu się przekonać Caluma. Naprawdę chciał żeby coś zagrał. Sam nie wiedział dlaczego, ale tak po prostu było.
- Um wszystkiego? -powiedział po chwili lekko skrępowany. Nie chciał przy nim grać. No po prostu nie.
- To zagraj jedną piosenkę. -nakazał rozpromieniony.
- Dobra. -wstaje. - nie po to tu przyszedłem tak? -nie mógł przy nim zagrać, a co dopiero dla(?) niego.
- Um no okay. -mówi nieco zawiedziony i siada na krześle obok.
- Bez przesady, posłuchasz sobie na konkursie. -powiedział tak, że Luke mógł zrozumieć go inaczej. Złapał za długopis i skupiając się na zadaniu przegryzł wargę.
- Możliwe. -mówi czytając kolejny rozdział. Popatrzył na niego pytająco, ale nic nie powiedział i wrócił do zadania.
- Muszę wpuścić psa do domu. Pójdziesz ze mną czy mam iść sam? -odkłada długopis i patrzy na niego.
Przeanalizował dokładnie jego pytanie. -czemu miałbym? -zapytał po chwili odwracając się w jego stronę.
- Nie wiem. -wzrusza ramionami. - rozprostować kości?
- Masz rację. Pójdę już. -sprawdza godzinę. - tak powinienem się już zbierać. -zamyka podręcznik i chowa go do plecaka, który zabrał ze sobą.
- Nie o to mi chodziło Calum. Nie musisz iść.
✉✉✉
Wracamy z kolejnym rozdziałem. Są to na razie jakby rozdziały uzupełniające/ wprowadzające do akcji. Mam nadzieje, że rozumiecie :) możemy wam obiecać, że już niedługo pojawią się pierwsze problemy i to ff stanie się trochę ciekawsze.
Uwaga !!! Reklama
Na moim profilu pojawiło się już kolejne fanfiction. Tym razem troszeczkę bardziej drastyczne, ale mamy nadzieję, że wpadniecie i również przypadnie wam do gustu. :)
Ps. także pisane razem z CallMeHemmings ♡♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top