> 5 <
Westchnął cicho i skupił się w pełni na słowach Luka co nie było łatwe bo na pewno nie o takich rzeczach chciał od niego słuchać. Były wtedy dwie rzeczy, na których Calum próbował się skupić: na matematyce i na tym by zbyt długo nie patrzeć na jego idealną twarz.
Blondyna z toku słów dotyczących matematyki wyrwał głośny krzyk jego młodszej siostry, która wróciła właśnie do domu po czym wbiegła na górę do pokoju swojego starszego brata. - to jest Lottie. Moja młodsza siostra i uważaj bo jest bardzo... ruchliwa. -przedstawił ją, ale zanim zdążył powiedzieć ostatnie słowo dziewczynka siedziała już na kolanach Caluma i bawiła się jego nosem.
- Em cześć Lottie. -uśmiechnął się niepewnie nie wiedząc jak ma się zachować.
- Charlotte zejdź z mojego kolegi i nie udawaj kotka bo nim nie jesteś. -zaśmiał się i próbował podnieść swoją siostrę z jego kolan, ale ona tylko chwyciła go za szyję i nie chciała puścić. Cal także zaczął się śmiać i został w bezruchu patrząc na chłopaka przed sobą, który różnymi sposobami próbował zabrać swoją siostrę.
- Boże co to jest za dziecko. -mówi opadając na krzesło z bezsilności.
- Urocza jest. -połaskotał ją co uwolniło go od jej uścisku i przekazał ją Lukowi patrząc na ich uderzające podobieństwo. Lottie bowiem miała blond włosy, piękne, wyraziste, niebieskie oczy i wyglądali niemal tak samo. Z tą różnicą, że Luke był chłopakiem. To głupie, ale Calum wyobrażał sobie jak wyglądałyby ich dzieci bo ten widok był dla niego naprawdę słodki.
- Nie jest urocza. No chyba, że z wyglądu. W środku to diabeł, który przychodzi do ciebie o trzeciej w nocy i mówi, że chce spać z tobą bo sama się boi. To nie jest fajne. -śmieje się i całuję ją we włosy no co młodsza wydaje z siebie jęk obrzydzenia. Luke wie jak bardzo jego siostra tego nie lubi, ale za to on lubi ją w ten sposób denerwować. W pewnym momencie Lottie przyglądała się uważnie Calumowi i stwierdziła po chwili, że wygląda jak ciocia Joy. Luke lekko się zaśmiał. To dlatego postać przedszkolanki wydawała mi się dziwnie znajoma.
- Ciocia Joy? -zdziwił się i zaczął zastanawiać czy nie chodzi właśnie o jego mamę. Tylko skąd ona ją zna? Chwilę nad tym myślał po czym wyśmiał mentalnie sam siebie. - no tak, masz rację księżniczko. -spojrzał przestraszony na Luka. Kochał dzieci, może przez jego mamę, ale to nie istotne. Kochał. Przez to też zapomniał, że jest to siostra Hemmingsa i nie powinien jej tak nazywać zważając na fakt, że sam dobrze go nie zna.
Uśmiechnął się na przezwisko jakie Calum nadał jego siostrze, ale wiedział jak ona na to zareaguje. - ja jestem królową. -powiedziała dumnie na co Luke zaczął się śmiać. Może i jego siostra go denerwowała, ale kochał ją jak nikogo innego. No bo hej, to przecież jego siostra. - jesteś bratem cioci Joy? -zapytała Lottie poważnym głosem patrząc wyczekująco na chłopaka.
- Jestem synem cioci Joy. -i wtedy zaczął się zastanawiać jakim cudem jeszcze nigdy nie spotkał Luka odbierającego swojej siostry skoro bywał tam dość często.
- Więc jesteśmy rodziną bo to moja ciocia. -Lottie zachichotała, a Luke próbował opanować śmiech. Jego siostra była definitywnie najśmieszniejsza na świece.
Słowa dziewczynki go przeraziły, myślał, że naprawdę są w jakiś sposób spokrewnieni i nawet nie chciał poznawać prawdy jeżeli okazało by się, że jednak tak. Uśmiechnął się do niej nerwowo i usiadł przodem do biurka. Nie wiedzieć czemu w tamtej chwili wręcz błagał w myślach o to by kontynuować naukę i odbiec od tematu.
- Lott kochanie, idź do mamy. My musimy się uczyć. -stawia dziewczynkę na ziemię po czym wraca wzrokiem z powrotem do książek. Calum niekontrolowanie tupał nogą próbując samemu dojść do rozwiązania, aby pokazać Lukowi, że jego słowa chociaż trochę pomogły.
- Nie jest źle. -śmieje się gdy widzi jego poczynania nad zadaniem.
- Ale jednak cię to bawi. -odłożył długopis i oparł się o krzesło nie odrywając wzroku z kartki.
- Bo widzę jak bardzo próbujesz cokolwiek wymyślić. Nic nie rozumiesz, prawda? -pyta spokojnie patrząc na niego.
- Przepraszam, naprawdę staram się to zrozumieć, ale jestem jaki jestem. To nie tak, że cię nie słucham czy coś. Ja po prostu się poddaje gdy coś zbyt długo mi nie wychodzi, a wiem że bardzo się staram. Ja mówiłem, że to nie ma sensu dlatego myślę że bę... -był tak przerażony patrząc na niego, że wszystko powiedział na jednym wdechu jednak nie dokończył bo Luke mu przerwał, więc dał mu dojść do głosu.
- Ile razy mam ci powtarzać że to ma sens? I nie poddawaj się bo to naprawdę nie jest trudne i naprawdę wierzę, że uda ci się tego nauczyć tylko po prostu musisz uwierzyć w siebie, tak? -mówi uśmiechnięty Luke starając się naprawdę podnieść Caluma na duchu. - i pamiętaj o oddychaniu. -uśmiecha się szeroko.
Jęknął niezadowolony, ale w pewien sposób szczęśliwy. To w jaki sposób Luke starał się go uspokoić był czymś długo wyczekiwanym z jego strony, odwzajemnił uśmiech i oparł łokieć o blat by następnie oprzeć głowę. W takiej pozycji miał idealny widok zarówno na zadania jak i na Hemmingsa.
Luke miał tłumaczyć Calumowi kolejne zadanie, ale do jego pokoju wbiegła Lottie i zaczęła krzyczeć, że mają iść jeść kolacje. -nie krzycz tak Lott jesteśmy w tym samym pokoju. -zaśmiał się. Calum uśmiechnął się w podziękowaniu i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Wiesz, że możesz zjeść z nami kolacje? -uśmiechnął się i wstał z krzesła.
Dziwne uczucie obiegło jego organizm gdy do jego uszu dotarły słowa chłopaka. - dziękuję, zjem u siebie. -powiedział dopinając plecak.
- Jak uważasz, ale moja mama robi naprawdę dobre jedzenie. -mówi z uśmiechem na twarzy starając się go przekonać.
- Nie zaprzeczam, ale nie mam w zwyczaju jeść u kogoś kogo um nie znam. -uśmiechnął się czując, że jakaś część niego każe mu zostać. - ale dziękuję.
- Po części mnie znasz. Uczę cię jednak matmy. - śmieje się. -nie ma za co.
Jeszcze przez chwilę na niego patrzył, później zeszli na dół gdzie Calum pożegnał się z jego rodziną, a następnie z nim jeszcze raz za wszystko dziękując. Uśmiechnął się w duchu i opuścił dom Hemmingsów.
Po powrocie do domu siedział i powtarzał jeszcze kilkanaście minut to co zdołał mu przekazać Luke. Szybko się znudził więc wciągnął laptopa na kolana i napisał do Ashtona cały rozpromieniony opisując mu całe popołudnie.
***
Luke wbiegł do szkoły bo za pięć minut miały zacząć się jego zajęcia, a on po prostu spóźnił się na autobus. Zaczął biec do szafki i gdy zobaczył Michela wbiegł na niego prawie go wywracając i wybuchł śmiechem bo wiedział, że jego przyjaciel myślał, że nie zdąży. Założyli się o to gdy Luke jechał autobusem, a Mike pisał z nim na facebook'u.
Calum stał uśmiechnięty przed szafką patrząc na leżący w niej podręcznik do matematyki. Przypomniał sobie te piątkowe chwile i w pewnym stopniu dodało mu to otuchy. Nie chciał tylko aby jego nauczycielka zobaczyła, że nadal nic nie rozumie, a przecież uczy go jej syn. Wymienił książki i ruszył w stronę klasy wcześniej zamykając dobrze szafkę. Matematyka minęła jak zawsze się dłużąc, jednak nie był na niej już taki zestresowany. Po dzwonku jak zawsze odniósł swoje rzeczy i z nieco mniejszym uśmiechem wszedł do sali gdzie odbywały się lekcje muzyki. Wiedział, że nie będzie mógł się mu przyglądać bo teraz gdy są sobie nieco bardziej bliżsi chłopak mógł zwrócić na to uwagę.
Luke powoli kierował się do sali jednocześnie rozmawiając z Michelem. Opowiedział mu dokładnie sytuację z piątku. Gdy stanęli pod drzwiami sali, blondyn lekko się uśmiechnął z myślą o następnej lekcji. Kochał to. A w domu nie mógł za dużo grać bo gdy znajdował na to czas Lottie już spała, a Luke chciał być dobrym bratem i nie chciał jej budzić.
~~~
- Huh mógłbyś... -zaczął gdy zebrał się na odwagę jednak jego przyjaciel całkowicie mu ją odebrał. Na jego policzki wtargnęły rumieńce. - zapomnij. -powiedział opuszczając wzrok i wrócił do swojej nienastrojonej gitary. Normalnie poprosił by nauczyciela, ale ten chyba sam nie wie co tu właściwie robi, a Luke wydawał mu się najbardziej ogarniętą osobą z tego grona.
- Daj mi to. -śmieje się i bierze gitarę od Caluma w celu jej nastrojenia. Lubił pomagać, a szczególnie w czymś w czym był dobry. Luke czasami czuł się jakby to on był tutaj nauczycielem bo nauczyciel po prostu nic nie robił i to do niego najczęściej zwracali się po pomoc. Uśmiechnął się gdy Luke z powrotem wręczył mu gitarę i zawstydzony wrócił do swojej ławki zaczynając na niej grać niedługą melodię. Chyba po raz pierwszy na zajęciach.
Lekcja minęła szybko. Luke jak zwykle grał na gitarze i gdy zobaczył, że Hood gra na swojej lekko się uśmiechnął. Pod koniec lekcji nauczyciel powiedział, że za niedługo będzie coś w rodzaju konkursu muzycznego i jeżeli ktoś chce wziąć udział ze swoją grupą to mają czas na zapisanie się do końca tego tygodnia. Zdziwił się, że nauczyciel to powiedział. Zazwyczaj nie mówi nic o żadnego rodzaju konkursach. On tak naprawdę nic nie mówi.
Cal uśmiechnął się na wiadomość o konkursie, mało kto wiedział, że potrafi grać, ale tym razem postanowił spróbować. Muszę mu pokazać, że w czymś jestem dobry. Udał się do biurka nauczyciela by następnie złożyć podpis, który miał potwierdzić jego udział w konkursie. Co prawda był on dla grup/zespołów lecz udało mu się przekonać nauczyciela, który niechętnie się zgodził. -nie dasz rady sam, ale skoro chcesz... -powiedział cicho i wzruszył ramionami dokładnie obserwując chłopaka stojącego przed nim. -jeszcze nie zna pan moich umiejętności. -uśmiechnął się i opuścił salę odnajdując gdzieś w tłumie skaczącego Ashtona. Zaśmiał się pod nosem i ruszył w jego stronę.
Jak zwykle po szkole nic nie robił, wziął więc laptopa i włączył jakiś film. Myślał o tym co mógłby zagrać bądź też zaśpiewać na konkursie na który się zapisał. Wyłączył film gdy przez swoje przemyślenia zgubił się w połowie i opadł na łóżko wpatrując się w biały sufit. Zazdrościł osobom, które niemal codziennie miały jakieś zajęcia w czasie gdy on po prostu sobie siedział i odliczał czas do kolejnego dnia. Z zamyśleń wyrwał go dźwięk wiadomości od Ashtona, która spowodowała, że w niedługim czasie chłopak już u niego był.
✉✉✉
Po pierwsze dziękujemy za ponad 100 wyświetleń i za każdą gwiazdkę lub komentarz. Nie spodziewałyśmy się, że tak szybko to pójdzie. Zawsze nas denerwuje jak ludzie tak mówią, ale to serio motywuje. Po drugie mamy nadzieję, że rozdział jest znośny.
Do napisania. Bye <3
Pozdrawiam razem z CallMeHemmings i życzymy miłego dnia/nocy ♡♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top