> 14 <
- Zaczekaj. -odwrócił głowę w jego stronę.- kazałem ci tu przyjść żeby ci to pokazać. -wręczył mu małą niebieską książeczkę.
- A co to jest? -bierze do ręki i dokładnie przegląda zawartość.
- Tak dobrze widzisz. -powiedział smutno gdy zobaczył jego minę. - mam raka trzustki. -popatrzył na niego załzawionymi oczami. - już możesz iść, chciałem tylko żebyś wiedział, że jak mnie kiedyś nie będzie to właśnie dlatego.
- Teraz cię na pewno nie zostawię. -poczuł jak jego oczy zaczynają być wilgotne i przytulił go do siebie.
- Tak będzie lepiej. -powiedział przez płacz w jego ramię.
- Nie Cal. Wyobraź sobie, że to jest jak test z matematyki, musisz go pokonać i pokazać wszystkim ze zdasz, a ja jestem dobry z matematyki więc ci pomogę. -przyciągnął go bardziej do siebie.
- Ale Luke. -szepnął i odsunął się by spojrzeć mu w oczy. -to jest nieuleczalne, za późno to wykryli, poza tym objawy widoczne są dopiero w ostatniej fazie choroby. Czyli teraz. -przełknął ślinę.
- Shh, pozwól dobrym czasom się toczyć Cally. Powiedz mi teraz jak zajebiście było w Los Angeles. -powiedział przez łzy bo wiedział, że go traci.
Po chwili popatrzył mu w oczy. - przepraszam. -było jedynym co powiedział, następnie złączył ich usta w długo wyczekiwanym pocałunku. Nie było dla niego tajemnicą, że już niedługo go nie będzie dlatego chciał jeszcze za życia zrobić to na co zawsze czekał, a pocałunek był pierwszy na jego liście.Pozwolił łzom płynąć na myśl o tym co właśnie zrobił. Nie chciał by Luke w jakiś sposób przez niego cierpiał, ale już w tym świadomym pocałunku poczuł jak cały ból psychiczny z niego schodzi. Poczuł się chodź na chwilę znowu zdrowy i bez zmartwień. Przejechał delikatnie językiem po jego wadze. Może było za wcześnie, ale Calum nie miał tyle czasu by czekać na odpowiedni moment. Poczuł, że Lukę odwzajemnił jego ruch, więc zamknął oczy chcąc na chwilę odciąć się od otaczającego go świata.
Luke zdziwiony oddał pocałunek jakby chciał przejąć całe jego cierpienie. Jakby chciał go tu zatrzymać. Jakby wierzył, że chłopak na zawsze tu z nim zostanie. Wplótł ręce w jego włosy i przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Otarł łzy spływające z policzków Caluma. Wiedział, że może już go nie być, ale nie obchodziło go to w tym momencie. Skupił się tylko na jego wargach załączonych z jego własnymi i tym, że niczego bardziej nie potrzebował przez ostatnie sześć tygodni. Nie myślał co będzie potem. Nie myślał co było kiedyś. Myślał tylko o chłopaku, którego tak na prawdę bardzo kochał. I o tym żeby sprawić by ten chłopak był szczęśliwy. Choćby przez chwilę.
Luke powoli przestawał oddawać pocałunki, dlatego delikatnie przegryzł jego wargę chcąc mieć go dla siebie jak najdłużej. W zamian za to otrzymał cichy jęk ze strony blondyna, który postanowił wrócić do poprzedniej czynności i ożywić ten pocałunek. Trwał on jeszcze kilka dobrych minut dopóki im obu nie brakło tchu.
- Zdajesz sobie sprawę na co się decydujesz? -położył dłoń na jego policzku i kciukiem otarł jego wargi.
- Myślę, że tak. Chcę żebyś był szczęśliwy. Nawet jeżeli... jeżeli ma cię zabraknąć. -położył ręce na jego biodrach, a Calum uśmiechnął się smutno.
- Zrealizowałeś pierwszy punkt na mojej liście.
- Jeżeli masz listę to mam zrealizować każdy z nich. -uśmiechnął się delikatnie.
- Wątpię, że zdążysz. -szepnął patrząc na jego ręce przy swoich biodrach.
- Zdążę. Nauczyłem cię matmy w tydzień, więc to nie będzie trudne.
- W dwa. -poprawił go.
- W tydzień i 3 dni, naucz ty się chociaż poprawnie zaokrąglać. -zaśmiał się.
- Nie sądzie, że będzie mi to jeszcze potrzebne. -uniósł wzrok na jego smutne oczy.
- Nie myśl tak o tym. -schował głowę w jego szyi. -czy...czy to cie boli Cal?
- Zależy o co pytasz . -przyciągnął go i skierował na łóżko gdzie usiedli obok siebie.
- O wszystko. -położył głowę na jego ramieniu.
- Trochę. -złapał go za rękę.
- Nie chce żeby cię bolało.
- Już niedługo. -powiedział z iskierką szczęścia, że jego cierpienie się skończy.
- Nie chcę żebyś odchodził. -smutnieje na samą myśl o tym.
- Dlatego nie chciałem cię przyzwyczajać.
- Ja się sam przyzwyczaiłem. Pokaż mi ta listę. -starał się zmienić temat.
- Muszę wykreślić kilka punktów. -wstał i otarł łzy. Dawno nie myślał o tym w ten sposób i raczej nie pokazywał, że cierpi.
- Nie musisz nic wykreślać. Po prostu mi pokaż.
- Ale tam są też nieistotne punkty. -sięgnął do szuflady i wyciągnął notes. - trzynaście punktów i jeden można odhaczyć. -uśmiechnął się.
- Spełniamy każde punkty nawet te nieistotne.
- Jesteś pewny? -wskazał na punkt piąty i patrzył na niego pytająco.
- Tego punktu chyba najbardziej.
- Punkt ósmy też jest fajny. -zaśmiał się, a Calum zrobił to samo i podziękował.
- Za co mi dziękujesz?
- Za wszystko? Mogłeś sobie iść zostawiając mnie tak jak ja zrobię to prawdopodobnie na końcu sierpnia. Mogłeś olać moją listę, która nie zawiera niczego ważnego, a ty zostałeś. Mogłeś zrobić milion innych rzeczy, ale ich nie zrobiłeś. Zostałeś tu przy mnie choć na dobrą sprawę się nie znamy.
- Więc powiedz mi wszystko o sobie.
Calum zaczął opowiadać zgodnie z jego prośbą. Cieszył się, że Luke będzie towarzyszyć mu na ostatniej prostej i bał się momentu, w którym przerwie ich podróż i zostawi go na środku tej prostej drogi, która w rzeczywistości okazała się kryć wiele zakrętów i niespodziewanych wypadków.
- Od którego punktu chcesz zacząć? -zapytał gdy chłopak skończył swoją historię.
- Obojętnie. -zaśmiał się. - wiesz, że jest późno?
Wzruszył ramionami i popatrzył na niego. - to oznacza, że możemy zrealizować punkt siódmy, czyli pójść na plac zabaw w nocy. -przeczytał z kartki i cicho się zaśmiał. Cal uśmiechnął się i złapał go za rękę wychodząc z domu.
Luke ścisnął mocno jego rękę gdy szli w stronę parku. Myślał, że teraz jest szczęśliwy i chciał być chociaż przez chwilę. Mijali dużo budynków, o których istnieniu żaden z nich nie miał pojęcia. Opowiadali sobie żarty i wspominali czasy gdy oboje jeszcze się nie znali. Luke poznał świat z perspektywy Caluma, zaś Calum z perspektywy Luka. Ten spacer przez zaledwie kilka przecznic był piękny i pełen uczuć. Może nie wyrażanych wprost, ale ukrytych gdzieś pod słowami i na pewno te uczucia tam były i zawsze będą.
Trzymał jego rękę będąc już pod domem. Stał przed nim nic nie mówiąc. Uśmiechał się do niego i patrzył mu głęboko w oczy, podziwiał jak chłodny już wiatr rozwiewał nieułożone już włosy blondyna aż w końcu zebrał się by coś powiedzieć.
- Jest jeszcze coś czego ci nie powiedziałem.
- Możesz mi powiedzieć wszystko.
- Nigdy nie lubiłem Clifforda. - zaśmiał się.
- Mike jest bardzo fajny po prostu go nie znasz, ale powiedz mi czemu nie? -położył ręce na jego ramionach.
- Bo przez te dwa lata uniemożliwiał mi spotkanie ciebie. Zawsze gdzie ty był on, a ja bałem się podejść. -zaśmiał się, a jego ręce trafiły na biodra chłopaka.
- Ale Mike nie gryzie, siostra twojego najlepszego przyjaciela jest z moim bratem. Co ja mam powiedzieć?
- Dziękuję za dziś. -przytulił go mocno.
- Nie masz za co dziękować, ale zaraz mnie udusisz.
Całuje w policzek. -muszę iść, do zobaczenia.
- Do zobaczenia Cally, pisz jak będziesz miał czas. Będziemy kończyć listę. -uśmiechnął się.
- Są wakacje Lukey, możemy już jutro. -powiedział głośniej, kierując się w stronę domu.
- Możemy jutro.
Calum poczuł się jak nowo narodzony. Pełny sił i zapału do życia, który stracił kilkanaście tygodni temu. Cieszył się, że Luke postanowił z nim zostać i szczęśliwy położył się spać myśląc o tym, który punkt z listy zrealizują jutro.
✉✉✉
Pozostawię to bez komentarza okej? :")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top