Część 83
Powoli rozsznurowuję powieki, starając się osłonić dłonią twarz przed rażącymi promieniami słońca. Podnoszę głowę z klatki piersiowej Liama i dopiero dociera do mnie, co wydarzyło się uprzedniej nocy. Zgryzam wargi, czując jak moja twarz, aż po szyję oblewa się purpurą. Spoglądam pospiesznie na Liama. Śpi z twarzą wtuloną w poduszkę. Włosy ma potargane, siłą woli powstrzymuję się od przeczesania ich palcami. Ściągam jego rękę z mojej talii i czerwienię się jeszcze bardziej. Biorę koszulkę chłopaka z szafki obok i bezszelestnie zsuwam się z łóżka. Owijam szybko nagie ciało materiałem, zbieram po drodze swoją bieliznę, po czym, nieco obolała, idę do łazienki.
Patrzę na swoje odbicie w lustrze i ledwo powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem. Pasma włosów odstają mi pod dziwnymi kątami, oczy mi się świecą jak po wypiciu litra czystej, a na wargach błąka się uśmiech.
- Jezu - jęczę cicho i pospiesznie wchodzę pod prysznic. Po kilku minutach osuszam ciało i ubieram bieliznę wraz z koszulką szatyna. Myję zęby i rozczesuję pobieżnie wilgotne włosy. Nabieram głęboko powietrza i wychodzę z łazienki. W sypialni zastaję chłopaka w samych bokserkach, siedzącego na krawędzi łóżka. Na dźwięk moich kroków podnosi głowę i uśmiecha się szeroko. Przez moment ślizga się spojrzeniem po moim ciele, na co moje policzki znów przybierają odcień różu.
- Zaraz wracam - potrząsa głową, nie przestając się uśmiechać. Kiwam tylko głową, niezdolna do wydobycia z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Opadam na łóżko twarzą w dół, czując się tak skrępowana, jak jeszcze nigdy dotąd. Każda sekunda wlecze się niemiłosiernie. Jedynym plusem tego wszystkiego jest fakt, iż stres związany z jutrzejszymi zawodami został zepchnięty na dalszy tor. Wzdrygam się, słysząc że chłopak wraca do pokoju.
- Jak się czujesz? - pyta, kładąc się obok. Przewracam się na bok, odwracając się do niego twarzą.
- Hmm... Inaczej - odpowiadam po chwilowym zastanowieniu.
- To dobrze, czy źle? - mruży oczy, odgarniając mi włosy z twarzy.
- Ani tak, ani tak. Po prostu inaczej - uśmiecham się, przytulając się do jego boku. Przesuwam ręką po jego torsie, zatrzymując palce na jednej z większych blizn na ramieniu. Wzdycham cicho, wyobrażając sobie papierosa, który zostawił ten ślad. Liam ujmuje moją dłoń i delikatnie całuję jej wewnętrzną stronę.
- Trzeba dzisiaj wszystko przygotować na wyjazd, żeby jutro w pośpiechu czegoś nie zapomnieć - przypomina mi, zataczając kciukiem kręgi na moim nadgarstku. Na te słowa mój żołądek momentalnie podchodzi do gardła.
- Mhm... Idziemy zrobić śniadanie? - unoszę się na łokciu i cmokam go w czubek nosa. Obejmuje mnie w talii i wstając z łóżka, bierze na ręce.
- Wariat - śmieję się, zarzucając mu ręce na szyję. Przygryzam wnętrze policzka, następnie delikatnie łącze nasze usta. Pocałunek jest niespieszny, wręcz zmysłowy. Szatyn wchodzi do kuchni, gdzie sadza mnie na blacie, stając między moimi kolanami. Dreszcz przebiega mi po plecach, kiedy jego dłonie wślizgują się pod moją koszulkę. Wbijam paznokcie w jego barki, odchylając głowę do tyłu. Cichy jęk wyrywa mi się z gardła, gdy jego wargi wędrują wzdłuż mojej kości policzkowej, zjeżdżając wzdłuż szyi aż do dekoltu. Nabieram szybko powietrza, czując jego palce przesuwające się po wewnętrznej stronie mojego uda. Liam śmieje się cicho z mojej reakcji. Zagryzam dolną wargę, przeciągając opuszkami palców po jego klatce piersiowej. Chłopak znów wpija się w moje usta, podrywając tym samym nasze języki do wspólnego tańca. Czuję, jak serce bije mi gdzieś w czaszce oraz tracę władzę nad mięśniami.
- Mieliśmy.... robić... śniadanie - dyszę ciężko pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Kiwa głową, odsuwając się ode mnie z szerokim uśmiechem.
- Naleśniki? - pyta, zabierając dłonie z mojego ciała. Owija mnie chłodne powietrze i od razu żałuję, że przypomniałam o tym cholernym śniadaniu. Wbrew sobie, komentuję jego propozycję skinieniem głowy i zeskakuję na podłogę.
Resztę dnia spędzamy razem wraz z Deanem, Christianem i Aleksem w stajni. Czyścimy pozostały sprzęt, kąpiemy konia, przygotowujemy przyczepę. W całym tym zamieszaniu nieco zapominam o tym, co czeka mnie jutro, jednak również nie ma zbyt wielu momentów, w których mogę być z Liamem sama. W efekcie mycia przyczepy, wszyscy kończymy w przemoczonych ubraniach.
- Dobrze, dziękuję wam wszystkim za pomoc - wyciskając wodę z włosów, zwracam się do chłopców siedzących przed stajnią. - Najgorsze dopiero przede mną - wzdycham ciężko, opadając obok nich na ławkę.
- Eee tam, dacie radę, niepotrzebnie się stresujesz - Dean macha ręką, odganiając muchę.
- Mam nadzieję, że masz rację - ziewam, czując dopadające mnie zmęczenie - To co, zbieramy się? - dodaję, przecierając czoło ręką.
- Wypadałoby, bo nie wiem jakim cudem, ale jestem cały mokry - odzywa się Aleks, odklejając koszulkę od ciała.
- Naprawdę?? - drwi Chris, przeczesując włosy palcami.
- Dobra, idziemy. Mam nadzieję, że nic jutro nie zapomnę - wstaję razem z resztą i ruszam w stronę budynku.
Żegnamy się, każdy życzy mi powodzenia na jutro i daje tradycyjnego kopniaka, po czym mogę spokojnie wsiąść do samochodu Liama.
- Śpisz dzisiaj u mnie, tak? - pytam, chcąc się upewnić, że nie będę musiała tej nocy spędzić sama.
- No tak, dziś sobota - przytakuję, a mi robi się niewyobrażalnie gorąco. Boję się pomyśleć, co czeka mnie dzisiejszej nocy. Jak co tydzień zasypiam ze strachem, niepewna jaki scenariusz tym razem mi się przyśni.
- Dziękuję, że jesteś - przełykam ciężko ślinę, uśmiechając się do niego z wdzięcznością. Pochyla się w moją stronę i całuje delikatnie w usta.
- Zawsze będę - gładzi kciukiem mój policzek, a ja wtulam twarz w jego dłoń. Odsuwam się i czekam, aż zmieni bieg i wyjedzie z parkingu, a następnie chwytam go za dłoń i splatam ze sobą nasze palce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top