Rozdział 8
Seraphine
Hall niemal pieprzył mnie wzrokiem, obserwuje mnie na cholernych kamerach, a po rozmowie miał tupet by wysłać smsa “Apetyt rośnie w miarę jedzenia, Seraphine.” Tak chciał pogrywać? Zgoda. Nie odezwę się więcej. Nie napiszę wiadomości, nie zadzwonię. A gdy on będzie się dobijał, będę go ignorować. W końcu wymięknie i przyjedzie, chociażby pod mój dom. Mogę dać sobie rękę uciąć, że będzie chciał mnie sprowokować i znów wyrzuci niedopałek na mój trawnik. Kamerę w sypialni, łazience i garderobie zakryłam zwykłymi t-shirtami by nie miał z nich podglądu. Przespałam resztę dnia, wstałam dopiero wieczorem, poszłam zjeść kolację i znowu poszłam spać.
Dziś miała przyjść Melody. Znając ją, wparuje do mnie już po śniadaniu, a na pewno przed obiadem. Jak tylko się obudziłam poszłam wziąć prysznic. Ubrałam cienką, zwiewną sukienkę, bo temperatura była nie do zniesienia. W takich dniach zawsze przeklinałam się w myślach, że do tej pory nie zdecydowałam się na klimatyzację. Z telefonem w ręce poszłam do kuchni. Zrobiłam kawę. Nasypałam do miski trochę płatków i zalałam jogurtem. Usiadłam przy wyspie kuchennej, zaczęłam jeść przeglądając media społecznościowe w telefonie.
Dupek: Tylko dzieci chodzą obrażone.
Prychnęłam widząc powiadomienie. Przesunęłam palcem w bok po ekranie chcąc je usunąć. Mogłam się domyślić, że patrzy w kamery, więc do jednej z nich wysunęłam środkowy palec.
Dupek: Och, błagam. Bądź bardziej dojrzała.
Zacisnęłam usta. Nie ugnę się. Nie odpisze. Poczekam aż on straci cierpliwość. Dokończyłam śniadanie, włożyłam brudne naczynia do zmywarki i aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam do wyjścia, spojrzałam w Judasza chcąc się upewnić, że to Melody. Jak tylko zobaczyłam rudą czuprynę, otworzyłam, a ona weszła jak do siebie.
- Opowiadaj. Chcę znać wszystko ze szczegółami.
Nie umknęło mi, że od razu zaczęła się rozglądać za kamerami, gdzie są ułożone, ale z pewnością była ciekawa. Chyba jeszcze nie miała okazji być w takiej “fortecy’.
- Ale co mam opowiadać?
Zapytałam, bo nie do końca wiedziałam co ma na myśli. Zamknęłam drzwi i ruszyłam za nią w stronę salonu.
- No ten cały morderca… Jaki on jest? Na pewno miałaś z nim jakąś styczność.
Zmarszczyłam lekko brwi i poszłam do kuchni.
- Napijesz się czegoś?
Rzuciłam chcąc uniknąć odpowiedzi na jej pytanie.
- Coś zimnego jak masz.
Przytaknęłam. Wyciągnęłam szklanki z szafki i położyłam na wyspie kuchennej. Spojrzałam na telefon który wciąż tam leżał. Ekran się zaświecił. Kolejna wiadomość od Venceslausa.
Dupek: Odpowiadaj, ale nie mów wszystkiego. Zachowuj się tak jak zawsze.
Co jest grane? Odwróciłam się, wyciągnęłam z lodówki zimną lemoniadę i nalałam do obu szklanek.
- No opowiadaj.
Powiedziała rudowłosa idąc moją stronę. Usiadła po drugiej stronie wyspy i chwyciła szklankę. Wzruszyłam lekko ramionami.
- Ale nie ma o czym tak właściwie. Tak jak mówił Bruce, nawet go nie zauważyłam. Nie wiem czy faktycznie ktoś ma na mnie oko, być może Roy ściemniał żebym była spokojniejsza.
Melody się zaśmiała.
- Wątpię by ściemniał skoro jesteś u kogoś na celowniku.
Napiła się lemoniady, a ja westchnęłam.
- Niby racja, ale z drugiej strony, gdyby mnie ktoś pilnował, po co miałby zakładać te wszystkie kamery?
Odbiłam piłeczkę, a Melody chyba to łyknęła. Nie wiedziałam, dlaczego Hall chciał być tajemnicą, ale przy najbliższej okazji miałam zamiar się dowiedzieć.
- A sprawa Larsona i White ruszyła do przodu czy wszystko stoi w miejscu?
Dopytywała.
- Zapytaj Roya, skoro masz z nim taki dobry kontakt. Skąd mam wiedzieć? Minęły zaledwie dwa dni, odkąd mu o wszystkim powiedziałam, a ty już chcesz żeby wszystko było wyjaśnione.
Usiadłam na krześle i wzięłam łyk napoju.
- Po prostu się martwię i chce żeby wszystko jak najszybciej się rozwiązało.
Kiwnęłam lekko głową. Też bym się martwiła, gdyby to ją ktoś obrał sobie za cel.
- Te kamery wszędzie masz? Co jak co, ale prywatności to ty nie masz już wcale.
Słyszałam oburzenie w jej głosie, na co się zaśmiałam. To był moment w którym mogłam dopiec Hallowi.
- Są wszędzie, ale umówiłam się z Brucem, że będzie patrzył dopiero gdy go zaalarmuje, że coś jest nie tak, albo dopiero gdy coś się stanie, więc nie będę się krępować robiąc sobie dobrze.
Melody również się zaśmiała. Nie miałyśmy przed sobą tajemnic, nie takich. Ba, nawet dostałam od niej wibrator na urodziny, a ona ode mnie gdy nie potrafiła znaleźć sobie faceta przez dłuższy czas.
- Nie wiem czy bym miała na tyle odwagi, i tak miałabym wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Stwierdziła dopijając lemoniade.
- Z czasem się przyzwyczaję. Poza tym, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc z pewnością, po dłuższym czasie to będzie niesamowity orgazm.
Melody dalej się chichrała. Uśmiechnęłam się i również wyzerowałam szklankę. Dałabym wszystko by teraz zobaczyć wkurwionego Halla.
- Dla pewności i tak rzuciłabym coś na kamerę chociaż na czas zabawy, bo pewnie wyłączyć ich nie potrafisz skoro to załatwiał Bruce.
Dlaczego Melody jest moją przyjaciółką? Właśnie dlatego, bo myślimy w podobny sposób.
- Pewnie tak zrobię.
Przytaknęła i wstała z krzesła.
- W razie co dzwoń, pisz, cokolwiek.
Myślałam, że wpadła na dłużej, a nie na może dziesięć minut.
- Zbierasz się?
- Tak, z ciotką jest coraz gorzej, muszę jej trochę pomóc.
Westchnęłam, ale nie kłóciłam się. Ostatnio Melody miała coraz mniej czasu jednak w tej sytuacji potrafiłam zrozumieć. Wstałam i odprowadziłam ją do drzwi.
- W razie co się odezwę.
- Super. Do zobaczenia.
Przytuliła mnie i wyszła. Zamknęłam drzwi dopiero, gdy wsiadła do samochodu i odjechała. Przekluczyłam i stałam na środku korytarza, zastanawiając się co mogę sensownego robić przez resztę dnia. Wróciłam do kuchni, posprzątałam szklanki i chwyciłam telefon który zaczął nieustannie wibrować. Dzwonił nikt inny jak Hall. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha. Nie zdążyłam się odezwać, bo zapytał:
- Ile znasz Melody?
Zmarszczyłam brwi.
- Poznałyśmy się jeszcze w szkole, dlaczego pytasz?
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Bo śmierdzi jak cholera.
I znów nie zdążyłam nic powiedzieć bo zaczął dalej mówić:
- Donosi Brownowi. Chciała przyjechać już wczoraj, ledwo po założeniu kamer, a jak tylko weszła, od razu zaczęła się za nimi rozglądać. Do tego te pytania.
Parsknęłam śmiechem, bo to było niedorzeczne.
- Sugerujesz, że… Że właściwie co?
Słyszałam jak bierze głęboki oddech.
- Gdyby miała coś za uszami, przecież nie dzwoniłaby do Roya, tak? Poza tym znam ją lata i…
- Gra na dwa fronty. Donosi szczeniakowi, ale w ten sposób też się czegoś dowiaduje.
Przerwał mi.
- Jesteś niepoważny, znam ją i…
- A ta cała ciotka? Widziałaś ją chociaż raz? Kiedy się pojawiła? Hm?
Czułam jak zaczynam tracić nerwy. Nie przez ilość pytań i podejrzenia, że Melody może kłamać, a przez fakt, że ma pieprzoną rację, bo o jej ciotce dowiedziałam się z miesiąc temu. Wcześniej nigdy o niej nie wspominała.
- Nie wierzę, że to powiem, ale mógłbyś ją prześwietlić? Mój brat tego nie zrobi, a skoro jesteś w stanie włamać się do monitoringu mojego domu, z pewnością to też potrafisz…
Hall się zaśmiał, a to mnie zdezorientowało.
- Coś za coś, dzieciaku.
W tym momencie, za to określenie miałam ochotę znów pokazać mu środkowy palec do kamery, albo puścić jakąś soczystą wiązankę, ale wiedziałam, że jeśli to zrobię, on może i prześwietli Melody, ale nic mi nie powie.
- Co chciałbyś w zamian?
- Myślę, że widok z kamery w sypialni wszystko załatwi.
Parsknęłam, domyślając się o co mu chodzi.
- Mogę robić sobie dobrze w łazience, wiesz o tym?
- Gdybym chciał oglądać jak się wijesz, czy chciałbym słuchać twoich jęków, przyjechałbym do ciebie poprzedniej nocy, Seraphine.
Powiedział pewnie, a ja rozchyliłam lekko usta. Skubany dobry jest.
- Zgoda.
- Więc idź ściągnąć tą szmatkę z kamery i daj mi piętnaście minut.
- Myślałam, że załatwisz wszystko w pięć.
Droczyłam się.
- Dowiem się wszystkiego w cztery, ale biorąc pod uwagę ruch na ulicach o tej godzinie to potrzebuje jedenastu minut by do ciebie dojechać, bo podejrzewam, że będziesz chciała mieć wszystko czarno na białym i na słowo mi nie uwierzysz.
W tym momencie wiedziałam, że to nie są żarty. Chciał przyjechać, więc musiał być pewien, że coś znajdzie. Naprawdę widział coś, czego ja wcześniej nie zauważyłam. Ale z Melody przyjaźniłam się dobre dziesięć lat, więc nie mogłaby udawać tyle czasu… Tak?
- Jasne, będę czekać.
Rozłączyłam się i usiadłam na krześle. Z nerwów zaczęłam tupać nogą. To będzie najdłuższe piętnaście minut w moim życiu. Jeśli ma rację… Jeśli się nie myli… Jakim cudem Bruce wcześniej tego nie zauważył? Przecież to się kupy nie trzyma. Na pewno nic nie znajdzie i zaraz zadzwoni, że się mylił i Melody jest czysta. Przecież każda przyjaciółka, zainteresuje się gdy dzieje się coś u tej drugiej. To normalne, tak?
Bawiłam się telefonem, co chwilę sprawdzając godzinę. Minęło dopiero osiem minut. Jeszcze siedem. Pod wpływem impulsu, wybrałam numer Melody. Nawet dźwięk sygnału wydawał się być dłuższy niż zazwyczaj.
- Tak pomyślałam, że może pomogę ci przy cioci. Nie mam nic do roboty i się nudzę.
Odezwałam się pierwsza, jak tylko odebrała, a Melody jak na zawołanie zaszlochała po drugiej stronie słuchawki.
- Co się stało?
Zapytałam przejęta, bo nie tego się spodziewałam.
- Czekam na lekarza, aż przyjedzie i stwierdzi zgon. Gdy przyjechałam, była już zimna i…
Rozpłakała się na dobre. A ja po raz pierwszy nie wiedziałam co o tym myśleć. Miałam mętlik w głowie.
- Wyślij mi adres, przyjadę.
- Chciałabym zostać teraz sama, przepraszam.
I zaraz usłyszałam dźwięk rozłączanego połączenia. Co to było? Powinnam czuć żal, smutek, a jedyne co czułam to jeszcze większą dezorientację. Usłyszałam pukanie, spojrzałam na zegarek. Minęło trzynaście minut od rozmowy z Hallem. Ruszyłam do drzwi i otworzyłam. Uniosłam głowę chcąc spojrzeć na jego twarz. Tym razem nie był ubrany w jeansy i t-shirt, a w spodnie garniturowe i czarną koszulę. Zdecydowanie, czarny to był jego kolor i bardziej podkreślał jego ciemne włosy, oczy… Był przystojny i temu nie mogłam zaprzeczyć, nawet jeśli bardzo bym chciała. Odchrząknął, tym samym wyrywając mnie z zamyśleń. Uniósł laptop do góry, przypominając po co tutaj właściwie przyjechał. Odsunęłam się robiąc mu przejście, a gdy wszedł zamknęłam drzwi na klucz.
- Przyszedłem podzielić się informacjami, a nie się p…
- Zawsze zamykam drzwi na klucz, Hall, i skończ z tymi podtekstami, bo pomyślę, że naprawdę chcesz się pieprzyć.
Wytłumaczyłam i poszłam za nim do salonu. Nie odpowiedział, nawet na mnie nie spojrzał, ale widziałam jak lekko jego plecy się spięły. Usiadł na kanapie i położył laptop na stoliku. Stanęłam obok niego. Włączył urządzenie i zaczął coś w nim grzebać. Mam dwadzieścia siedem lat, a zaraz padnę na zawał. Zaraz moja przyjaźń legnie w gruzach, czuję to. Nie miałam żadnej innej tak bliskiej osoby jak Melody i nie byłam pewna, czy po tym czego się zaraz dowiem, kiedykolwiek jeszcze będę miała przyjaciółkę.
Na ekranie pokazało się zdjęcie rudowłosej, Erica White, Petera Larsona i jakiegoś starszego mężczyzny, którego nie znałam.
- To rodzeństwo, a ten facet.
Wskazał palcem na nieznajomego mężczyznę.
- To ich ojciec, każde z nich ma nazwisko po matce. Dziwnym trafem, każda z nich nie żyje. Są tylko w czwórkę, nie znalazłem żadnej innej rodziny, nie ma żadnej ciotki. Poza tymi informacjami nie znalazłem kompletnie nic, nawet daty urodzin. Jakby ktoś celowo pozbył się ich danych.
Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To był żart. Z pewnością to był żart.
- Skoro nie ma nigdzie ich danych, jak znalazłeś tą informacje?
Moje gardło ściskało się coraz bardziej, a serce waliło jak oszalałe.
- Na czarną stronę internetu potrafią wejść tylko nieliczni, a tam ta czwórka chce żeby o nich wiedziano.
Wytłumaczył spokojnie, a mnie zaczęły zjadać nerwy.
- Jestem pewien, że to nie jest przypadek, że Melody zaczęła się z tobą przyjaźnić i nagle teraz oni zaczynają się koło ciebie kręcić. Ona wie wszystko, więc wiedzą na co uważać, dlatego nie mają na nich dowodów.
Robi mi się słabo. Zaraz zemdleje.
Do piątku.😈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top